05

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po rozmowie z Lou długo nie mogłam zasnąć, zastanawiając się nad tym wszystkim. Póki co o wszystkim wiedział tylko on i w sumie cieszyłam się z tego. Tomlinson zawsze był moim najbliższym przyjacielem. Nieraz dogadywałam się z nim lepiej niż z Harry'm... Cieszyłam się, że przynajmniej on zaakceptował moją znajomość z „konkurencją" i obiecał, że na ile to będzie możliwe, zrobi wszystko by inni się póki co nie dowiedzieli.

Nie byli może jakoś straszni, ani nie podnieśliby na mnie ręki, ale... Ale z pobiciem Sosów już nie mieliby takich problemów...

Dziwne, że obudziłam się sama z siebie, skoro zasnęłam tak późno. W sumie nawet udało mi się wyspać. Sięgnęłam po telefon, by sprawdzić godzinę, a moje oczy zapewne osiągnęły rozmiar pięciozłotówek. Zaspałam. Cudownie...

Było już grubo po dziesiątej, więc nawet nie było sensu już wybierać się do szkoły. A jeden dzień odpoczynku jeszcze nikomu nie zaszkodził... Wciągnęłam na siebie ciepłą bluzę i postanowiłam zejść na dół. W kuchni czekała na mnie karteczka od mamy.

Skoro już się obudziłaś, to zrób sobie śniadanie i odpocznij. Louis dzwonił do mnie rano, że miałaś problemy z bezsennością (później o tym porozmawiamy...), więc dzisiaj masz wolne. Po Cami pojadę wieczorem. Jak coś to jestem w kawiarni. Buziaki:*

Wyszczerzyłam się, łapiąc za telefon. Miałam sporo czasu, a sprawdzenie powiadomień było dla mnie niezbędną czynnością. Wiem, że jest to lekkie uzależnienie, ale i tak nie jest źle. Widziałam w swoim otoczeniu o wiele gorsze przypadki.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to jedenaście nieodczytanych wiadomości od Caluma. No nieźle...

Cal: Wstałaś?
Cal: Wbijamy dziś po ciebie
Cal: Ok?
Cal: Milczenie uważam za zgodę xD
Cal: Zaraz będziemy pod twoim domem
Cal: Szakalaka bum bum
Cal: Where are youuu
Cal: Idę po ciebie
Cal: Aha twoja mama mówi że śpisz
Cal: My bez ciebie nie przeżyjemy *smutek*
Cal: Jak już się obudzisz to napisz ;-;
Ja: Wstałam ok
Ja: Wpadnijcie do mn po lekcjach xx

Ogarnęłam kilka portali i odłożyłam telefon, uprzednio włączając piosenkę „Runaway". Zawsze wszystko szło mi lepiej, gdy w tle grała odpowiednia muzyka. Wykonałam nieistniejący układ taneczny, przemierzając kuchnię wzdłuż i wszerz. A miałam jedynie zrobić sobie tosty na śniadanie...

~***~

Jakieś pół godziny oglądania telewizji później, przetransportowałam się na górę, gdzie spędziłam kolejne godziny z laptopem. Nie mam pojęcia, ile odcinków zdołałam obejrzeć, ale był to profesjonalny maraton „Big Time Rush", którego zdecydowanie potrzebowałam.

Dochodziła już 14, więc postanowiłam lekko się odświeżyć przed przyjściem chłopaków. Wzięłam szybki prysznic, po czym wciągnęłam na siebie czarne rurki z dziurami na kolanach, koszulkę z nadrukiem oraz kurtkę jeansową. Może nie ubieram się jakoś wielce oryginalnie i wspaniale, ale osobiście lubię swój „styl" i dobrze w nim się czuję. I może nawet równie dobrze wyglądam...

Nim się obejrzałam, dzwonek dał mi o sobie znać. Pobiegłam otworzyć drzwi, za którymi jak się okazało, czekali na mnie Luke, Ashton i Calum.

-Elo leniwcu – przywitali się, zamykając mnie w uścisku. Czy wspominałam już, jak uwielbiam się do nich przytulać? – Zbieraj się, idziemy na przechadzkę.

-Czyli gdzie?

-No zobaczysz – blondyn wywrócił oczami, na co cicho się zaśmiałam.

Złapałam telefon i klucze, po czym wyszłam z domu. Szliśmy we czwórkę, rozmawiając na różne tematy.

-To gdzie idziemy? – zapytałam w końcu.

-Właściwie to już jesteśmy – wyszczerzył się loczek, wskazując na niewielki plac zabaw.

-Serio? – parsknęłam, na co energicznie pokiwali głowami.

-Madame, pozwolisz? – spytał Calum, gdy miałam przechodzić przez bramkę. Uśmiechnęłam się szeroko i kiwnęłam głową. Wziął mnie na ręce, przenosząc przez przejście niczym pannę młodą.

-Ej, ej teraz to musicie się pocałować – oświadczył Luke, wskazując na nas. Prychnęłam i cmoknęłam Hood'a w policzek. – Pff... Takiego buziaka to ty se możesz – machnął ręką zrezygnowany, na co zaczęliśmy się śmiać.

~***~

Po około dwóch godzinach zaczęliśmy się rozchodzić. I mimo upomnień, że jesteśmy już zbyt dorośli na tego typu rozrywki, bawiliśmy się świetnie. Zresztą to nic nowego w takim towarzystwie.

Calum znowu stwierdził, że mnie odprowadzi, na co nawet nie chciałam protestować. Bałam się trochę, że przez tą wcześniejszą akcję będzie jakoś niezręcznie, ale oboje się z tego śmialiśmy.

-Wejdziesz? – zaproponowałam, gdy dotarliśmy pod mój dom.

-A chcesz, żebym wszedł? – wyszczerzył się, za co dźgnęłam go w bok.

-Ja bym nie chciała?

-No w sumie racja – wzruszył ramionami. – Ty już jesteś od nas praktycznie uzależniona.

Tak, jak się spodziewałam, w domu nikogo nie było. Zajęliśmy kanapę w salonie, włączając telewizję i układając się wygodnie z miską popcornu.

Chcąc nie chcąc skończyło się na tym, że wylądowałam głową na nogach chłopaka, a filmem przestaliśmy się interesować po dwudziestu minutach. Zupełnie wystarczała nam nasza obecność. Wychodzi na to, że teraz to ja mam obsesję na punkcie 5 Seconds Of Summer...

~***~

-Sel, rusz się – mruknęła mama, potrząsając mnie za ramię. Otworzyłam oczy, rozglądając się po swoim pokoju. Zmarszczyłam brwi. Kiedy w ogóle zdążyłam zasnąć?

-Która godzina? – spytałam, przeciągając się niczym kot.

-Aktualnie jakaś szósta rano, więc powinnaś się powoli zbierać do szkoły. Przebierz się i przyjdź na dół, bo musimy porozmawiać – oznajmiła, na co kiwnęłam głową. Po chwili opuściła mój pokój, a ja zerwałam się na równe nogi.

Wszystkie myśli krążyły mi wokół mojej „teleportacji" do własnego łóżka oraz rozmowy z mamą, która czeka mnie już niedługo.

Szybko wyciągnęłam z szafy spodnie z wysokim stanem i crop topa, po czym udałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, a włosy potraktowałam suchym szamponem. Wszystko zajęło mi niecałe 10 minut, więc łapiąc kurtkę skórzaną i torbę, od razu zbiegłam na dół.

-O czym chcesz porozmawiać? – spytałam od razu, wchodząc do kuchni, gdzie mama i Cam jadły śniadanie.

-Odpuszczę ci ten temat z bezsennością, ale wytłumacz mi, kim był ten chłopak, który siedział wczoraj w naszym domu? – spytała spokojnie, na co wytrzeszczyłam oczy. O cholera.

-Nie dzwoniłaś z tym do Harry'ego, prawda?

-Nie. A powinnam?

-Nie – zaprzeczyłam szybko. Może zbyt szybko, bo uniosła jedną brew, przypatrując mi się dokładniej.

-Więc... Kto to był?

-Calum – zawiesiłam się na chwilę. – Mój przyjaciel.

-Oh, przyjaciel? Wyglądaliście bardziej jak para – uśmiechnęła się szeroko, na co najprawdopodobniej się zarumieniłam.

Pokręciła głową, zaczynając sprzątać po jedzeniu. Miałam zająć się przygotowaniem sobie czegoś, ale do głowy wpadło mi jeszcze dosyć ważne pytanie.

-A tak ogólnie... Skąd ja się wzięłam w swoim pokoju?

-Twój „przyjaciel" cię zaniósł – zaznaczyła cudzysłów w powietrzu. – Na pewno nie jesteście parą? Nigdy nie pomyślałabym, że przyjaciele tak się do siebie zwracają.

-Tak, czyli jak?

-No wiesz, to całe „dobranoc księżniczko". Z drugiej strony to całkiem urocze.

Przez chwilę nie wiedziałam, czy powinnam coś jeszcze dodawać. Lekko mnie zamurowało, co nie umknęło uwadze mamy, która zaśmiała się na moją minę. Mimo wszystko w środku czułam to dziwne ciepło. Czułam taką dziwną radość, która była, nawet jeśli jej nie chciałam. Czy jestem dziwna?


***
COME BACK, EVERYBODY!
Następnego możecie się spodziewać nawet jutro (o ile mnie nie wywiozą do cioci, czy gdzieś indziej ;-;)

Mery xx

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro