Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dwie godziny później, punkt widzenia Ganz'a:

Po dwóch godzinach mieliśmy już nas własny pokój. Nadal nie potrafię w to uwierzyć.

- Hey Ganz.

- Hm? Och, cześć G.

- Wszystko w porządku?

- Nie bardzo. Wciąż nie wierzę, że to się dzieje naprawdę.

- Przywykniesz. Wierz mi lub nie, ale miałem podobnie.

- Czy to prawda, że ty i Karolina jesteście razem?

- Tak, a czemu pytasz?

- Po prostu.

- Kto Ci o tym powiedział?

- Jakiś chłopak.

- Możesz go jakoś opisać?

- Długie czarne włosy, biała skóra, pocięte policzki i wytrzeszcz na całego.

- To Jeff. On nie umie trzymać języka za zębami. Tak samo Nina, jego fungril.

- Heh. Wolałbym ich nie znać.

- Ale niestety musisz. Inaczej któreś z nich rzuci się na Ciebie z nożem.

- Przecież jesteśmy szkieletami, więc jak to niby możliwe?

- Normalnie. Nie zabiją Cię, ale mocno zranią. Ze mną tak było.

- Opowiesz?

- Ujmę to w ten sposób. Gdy tu trafiłem nie miałem najmniejszej ochoty siedzieć w tym domu, więc uciekałem, a miałem wiele okazji. Do tego Jeff i Nina chcieli mnie pokroić. Ale z biegiem czasu, jakoś się do nich przyzwyczaiłem, a oni do mnie. Potem już tylko cierpliwie czekałem na moją kochaną pisarkę.

- Fajnie. W mojej linii czasowej było trochę inaczej.

- Czyli?

- Karolina pierwszy raz trafiła do nas przypadkiem, ale dzięki niej zrozumieliśmy, że jeśli wszystko co się tam działo będzie postępować, zniszczymy ją. Kiedy Ink odstawił ją do domu, wszystko zdawało się wracać do normy, ale jednak byłem w błędzie i nasza linia czasowa znów się pomieszała. Przypomniałem sobie o tym krysztale, który zostawiła. Wezwałem pomoc i Karolina przyszła. Zabrała nas i zresetowała naszą linię czasową.

- Tęsknisz za nim?

- Tylko się zastanawiam czy wszystko z nim w porządku.

- Nie martw się. Na pewno wszystko jest dobrze w twojej linii czasowej.

- Mam taką nadzieję. Gdzie tak w ogóle jest Karolina? Powinna nas oprowadzić po willi byśmy się nie zgubili.

- Poleciała do centrum. Chodź ja was oprowadzę.

- Dzięki.

W tym samym czasie, centrum, mój punkt widzenia:

Razem z Ink'iem sprawdzaliśmy czy w innych Alternatywnych Wszechświatach nie występują podobne problemy.

- I jak Ci idzie Ink?

- Bywało lepiej. A tobie?

- Wyczuwam niewielkie źródło negatywnej energii w Underpray. Jednak jest zbyt słabe, w porównaniu do bardzo silnego źródła pozytywnej energii jakie tam wyczuwam.

- Jakie mogą być te źródła?

- Sans pochodzący z tego świata, z całą pewnością jest źródłem pozytywnej energii. Lecz źródło negatywnej energii pozostaje mi nieznane.

- Myślisz o tym samym, o czym ja myślę?

- Tak mi się zdaje.

- Chara. Ona może być źródłem negatywnej energii.

- Teraz jestem pewna, że Chara jest źródłem negatywnej energii, ale jest ono trochę dziwne.

- W jakim sensie?

- Obawiam się, że Gaster z tego świata jest pod jej kontrolą.

- Możesz go jakoś uratować?

- Niestety nie mogę. Gaster jest zbyt długo pod kontrolą Chary. Kiedy przyjdzie czas, wyruszę do tego wszechświata i będę musiała go zabić, żeby go ocalić. Nie mam innego rozwiązania.

- To się okaże w walce.

- Masz rację Ink. Cóż, sprawdziliśmy wszystkie Alternatywne Wszechświaty. Nigdzie nie ma podobnych problemów. Będę wracać do domu.

- Jasne. Dzięki za pomoc i miłego odpoczynku.

- Z odpoczynkiem polemizowała bym. G potrafi dać w kość.

- Hehehe. Trzym się.

- Trzym się.

Wróciłam do willi, idealnie trafiłam na kolację.

- Wróciłam!

- Nareszcie. Długo Cię nie było.

- Misiaczku, powinieneś wiedzieć, że jest tysiące Alternatywnych Wszechświatów. Więc trochę nam to zajęło.

- Karolina a czy będę mogła z tobą polatać?

- Heh. Może kiedyś Sally. Jak na razie mam przed sobą mnóstwo misji i treningów.

- Gdzie tym razem ruszysz?

- Cóż, mam już opanowaną większość moich umiejętności. Pozostało mi jeszcze tylko celne strzelanie z łuku. Więc następnym przystankiem będzie Underpray. Przy okazji też pozbędę się źródła negatywnej energii, które tam wyczułam.

- Wiesz jak silne jest to źródło?

- Jest bardzo słabe. Powiem wprost, Chara ma kontrolę nad tamtejszym Gasterem. Jeśli moje obawy będą prawdziwe, będę zmuszona go zabić, żeby się jej pozbyć. Ale jeśli jednak się pomylę, może będzie promyk nadziei na uratowanie go, bez pozbawiania życia.

- Obyś się pomyliła.

- Też tego bym chciała. Zapytam Crystal mogłaby czy sprawdzi to dogłębniej.

- Żaden problem. Kiedy się czegoś dowiem, wrócę.

- Czekam.

- I jak?

- Crystal jak na razie zniknęła.

- Ciekawe co ona znajdzie?

- Na pewno coś co mi pomoże podczas tej misji.

- Wróciłam.

- Szybka jesteś.

- Owszem. Słuchaj jest taka jedna dziewczyna, która z chęcią Ci pomoże.

- Już się domyślam, kogo masz na myśli.

- Czyli nie muszę Ci mówić.

- Nie musisz mi mówić, ponieważ też o niej pomyślałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro