~2~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jedziemy już chyba z dwie godziny. Cały czas w głowie tworze sobie różne scenariusze. W jednym jestem uduszona w lesie, na to miast w innym jestem zadźgana w ciemnej uliczce. Strasznie się boje nowego miejsca. Słyszałam co nie co o Arkham Asylum. To tam są najwięksi przestępcy tego miasta. Dokładnie przestępcy Gotham City. Cały czas Brus próbował jakoś zająć mnie czymś, co nie jest związane z moją rodziną lub czarnymi myślami. W końcu wpadł na świetny pomysł.

-Może się prześpij? Przed nami jeszcze długa droga.

I tak jak za proponował tak zrobiłam. Oparłam głowę o szybę i próbowałam zasnąć. Tylko że coś mi nie dawało spokoju. Tylko co? Nie zważając na to postanowiłam że i tak się prześpię.

Jestem w swoim domu. Nikogo tu nie ma. Przechadzam się po całym domu. Na stole zauważyłam kartkę. Nie pewnie ją podniosłam i przeczytałam. W liście było napisane że moja mama z brata pojechali do szpitala. W szybkim tempie wybiegłam z domu. Ciemna noc. Wszędzie głucho i cicho. Biegnę przez las i próbuje uciec. Ten koszmar znowu mnie dopadł. Dobiegam do szpitala. Wchodzę tam. Mama siedzi na krześle i płacze. Obok lekarz. O nie...

=================================

Jechaliśmy już około pięciu godzin. Taki czas za kierownicą to mało. Czasem się zdarza że muszę jechać dziesięć godzin albo więcej. Kiedy Alicja zasęnła, ja mogłem na spokojnie przemyśleć parę spraw.
Pierwsza sprawa. Jej kwaterunek. Nie byłem przygotowany na to, że w tak szybkim tempie znajdę nowego psychologa. Dlatego jutro będę musiał zająć się poszukiwaniami jej jakiegoś mieszkania. W końcu jak mówiła wcześniej. To trochę dziwne, że jak z pod ziemi pojawia się człowiek, który szuka nowego psychologa. Dodatkowo mieszkać z obcym mężczyzną pod jednym dachem. Nigdy nie wiadomo co mi w głowie siedzi. Nie żebym miał coś złego na myśli. Nie! Tylko ona tego nie wiem.
Druga sprawa. Jej praca. W Arkham Asylum są najwięksi przestępcy miasta w tym i naczelny pajac. Muszę po rozmawiać z dyrektorem, aby nie przydzielał jej do ciężkich przypadków.
Trzecia sprawa. Dlaczego wtedy płakała? I o czym mówiła wtedy tamta dziewczyna? Jedno jest pewne. Kobieta ma tajemnice i to nie małe. Nie będę jej o to wypytywać bo się jeszcze z nie chęci.
Jeszcze pół godziny i będziemy w domu. Jak znam życie Alfred zabije mnie za to że go nie uprzedziłem o wizycie Alicji. Śpiącej Alicji. Powinienem do niego zadzwonić.

-Halo...

W słuchawce usłyszałem niski głos Alfreda.

-Witaj Alfredzie.

-Paniczu Brus coś się stało?

Kamerdyner zapytał ze zdziwieniem.

-Za dwadzieścia minut będę w domu. Tylko że nie sam.

Czekałem na odpowiedź. Długo jej jednak nie dostawałem, aż tu nagle...

-Czyżby poszukiwania nowego psychologa powiodły się?

-Tak, wszystko poszło z godnie z planem.

Co dziwne kamerdyner się rozłączył. Czy aż tak ze złościłem Alfreda?

=================================
Kiedy się obudziłam nie byłam w aucie, a w jakimś pokoju. Kiedy usiadłam na łóżku, mogłam lepiej przyjrzeć się pomieszczeniu w którym jestem. Standardowe meble takie jak szafa, łóżko, biurko i tym podobne. Całe pomieszczenie było urządzone w kolorze beżu, bieli i czarnego. Za oknem było już jasno co oznaczało że przespałam całą drogę, w tym też całą noc. Postanowiłam się ubrać. Obok szafy zauważyłam swoje bagaże. Wziełam jedną z walizek i położyłam na łóżku. Wyjełam z niej czarne leginsy, czarną koszulkę i fioletową koszule. Włosy uczesałam standardowo w koka. Zrobiłam lekki makijaż i wyszłam z pokoju. Korytarz był oświetlony kinkietami po jednej stronie. Po drugiej stronie była barierka i widok na dolną część domu. Na podłodze był czerwony dywan. Szłam przed siebie. Nawet nie wiem kiedy obok mnie zaczął iść Brus.
Dalej szłam zaciekle przed siebie, nie zwracając uwagi na osobę obok.

-Coś się stało Alicja?

Z mojej głębokiej zadumy nowym miejscem wyciągnoł mnie głos Brusa.
Przystanełam w miejscu i zastanawiałam się nad odpowiedzią.

-Zastanawiam się jak znalazłam się w pokoju. Dobrze pamiętam że zasnełam w aucie.

Widziałam że tym pytaniem go z biłam z tropu. Tylko co tropił? Chwile myślał co mi odpowiedzieć ale nie zdążył, bo po chwili odeszłam od niego i zeszłam po schodach na dół. Mężczyzna jednak nie dawał za wygraną i szybko znalazł się znowu obok mnie.

-Paniczu Brus. Panienko Alicjo.

Robi się coraz dziwniej. Oboje odwróciliśmy się za siebie. Stał tam starszy mężczyzna. Miał okulary i tak jak Brus miał garnitur. Czy ja właśnie mieszkam z dwoma mężczyznami pod jednym dachem? Nie no tak to ja się nie bawie.

-Witaj Alfredzie. Coś się...

Dalej już nie zdążył dokończyć bo wyszłam trzaskając drzwiami. Nawet nie zakładałam płaszcza czy też kurtki. Nie miałam telefonu. Tym bardziej nie miałam torebki. W tym mieście jest bardzo chłodno za dnia. Teraz żałuje że wyszłam bez słowa. Po kilku minutach doszłam do centrum miasta. Jak przepuszczałam. Masa podejrzanych typów. Nie wiele myśląc weszłam do pierwszego budynku jaki się trafił.

Kiedy byłam już w środku zdałam sobie sprawę, że to jest biurowiec. Moje szpilki stukały o posadzkę, co przyciągneło spojrzenia wszystkich zebranych na mnie. Nie przykładałam do tego wielkiej wag, szłam dalej. Kiedy zobaczyłam recepcje postanowiłam zapytać się gdzie jestem.

-Przepraszam. Mam pytanie.

Kobieta spojrzała na mnie jak na wariatkę. No tak. Kto normalny wychodzi z domu bez kurki, torebki czy czego kolwiek co nosi się ze sobą do miasta.

-Słucham.

Odpowiedziała mi piskliwym głosem.

-Nie za bardzo wiem gdzie jestem. Wczoraj przyjechałam do miasta i zapomniałam telefonu z domu. Może mi Pani powiedzieć gdzie się znajduje?

Kobieta spojrzała się na mnie nie pewnie. Pewnie pomyślała że jestem jakaś obłąkana. Wstała z miejsca i gdzieś zadzwoniła. Chwilę po tym pod budynek podjechała policja i furgonetka z wielkim napisem "Arkham Asylum". Czy oni chcą mnie zamknąć w miejscu gdzie miałam pracować? Marny żart. Do budynku wszedł mężczyzna w mundurze. Jak mniemam komisarz.

-Pójdziesz po dobrać czy sile?

Jak to po dobrać czy sile? Ja nic takiego nie zrobiłam. Nawet nie wiem gdzie jestem. Dopiero co przyjechała do tego miejsca i już coś im nie pasuje?

-Czyli po sile.

Policjant podszedł do mnie i skuł kajdankami. Siłą wpakował mnie do furgonetki. Całe auto od środka było wyłożone pianką. Ja nadal nie wiem co zrobiłam.

=================================

Szukam jej od kilku godzin. Gdzie ona może być? Nawet nie znam jej nazwiska na taką ewentualność. Na wypadek gdyby jej się coś stało. Nie mam nawet jej zdjęcia aby pójść na policje i zgłosić zaginięcie. Od ponad godziny siedzę przed bat-komputerem i szukam jakiś informacji gdzie może być. Muszę podjąć bardziej stanowcze kroki.

-Alfredzie. Przygotuj samochód. Jadę jej szukać.

Kamerdyner tylko skinął głową i wyszedł. Ja w tym czasie ubrałem płaszcz i buty. Pierwsze miejsce jakie odwiedzę to będzie moja firma. Weyne Enterprise.
Po dotarciu na miejsce ruszyłem w stronę recepcji. Recepcjonistka powinna najszybciej wiedzieć czy Ala tu była.

-Dzień dobry Panie Wayne. W czym mogę pomóc?

Z za lady dobiegł mnie piskliwy kobiecy głos.

-Widziała może Pani kobietę trochę niższą ode mnie z niebieskimi oczami i bez torebki, kurtki i zagubionej w tym mieście?

Recepcjonistka spojrzała na mnie dziwnie ale zaprzeczyła, że tu była.
Alicja gdzie ty jesteś?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro