Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

//Jin//

Tak naprawdę, ojciec nigdy nie był nawet najmniejszą częścią mojego życia. Faktem było, iż kiedyś czasami bywał w domu; o wiele częściej był jednak na wyjazdach służbowych, przez co nigdy nie miałem z nim kontaktu. Nie miałem szansy poznać go osobiście, a jego poglądy polityczne, które wielokrotnie wyrażał w telewizji jako jeden z przedstawicieli swojej partii, wręcz mnie obrzydzały. Nie szanowałem go jako człowieka. Pewnie nawet jako robaka bym go nie szanował. W tej sytuacji nie miałem jednak wyboru, musiałem z nim zamieszkać.

Zarzuciłem torbę na swoje, uwięzione na wózku inwalidzkim, nogi i wyjechałem przed szpital. Tam czekał już na mnie samochód.

- Na razie, nim zacznie się college, będziesz mógł być cały czas w domu. Za około miesiąc zacznie przychodzić fizjoterapeuta by pomóc ci wrócić do normalnego chodzenia. Jak będziesz u mnie nie doty... - w momencie kiedy tylko zaczął swoją tyradę, przestałem słuchać. Nie miałem zamiaru dawać mu więcej uwagi, niż na to zasługiwał. Całkowicie go ignorując, udało mi się przeżyć całą podróż do jego posiadłości. Nigdy jeszcze tam nie byłem; szczerze mówiąc, miałem nadzieję, że nigdy nie będę musiał. On zniknął z mojego życia, zanim jeszcze mogłem go zapamiętać. Wysyłał jedynie pieniądze, myśląc, że to wszystko, czego w życiu potrzebuję.

Wolałbym by tak pozostało, ale po wypadku... Na samą myśl westchnąłem ciężko, czując jak krew w moich żyłach przyspiesza, powodując łomotanie serca. Niestety, prawda była taka, że niezależnie od tego co uważałem, po wypadku nie miałem innego wyboru. Musiałem się przystosować i wytrzymać aż do collegu, nim mógłbym się stąd wynieść.

- Twój pokój jest w mojej byłej pracowni, więc na razie będziesz spać na kanapie. Ale to tylko na czas póki masz ten wózek - powiedział przenosząc mnie na wózek inwalidzki. Sam jedynie kiwnąłem głową, od razu odpychając koła tak, by ruszyły w stronę drzwi. Pozwoliłem ojcowi zająć się torbami, kiedy sam próbowałem otworzyć drzwi, żeby dostać się do środka.

Śnieg niesiony przez lodowaty wiatr atakował moją twarz oraz odsłonięte dłonie, które zaczęły przez to drżeć. W końcu jednak trafiłem do zamka otwierając dom.

Mój ojciec miał chyba tylko jedną zaletę. Nie siedział mi ciągle na głowie. Dzięki temu mogłem zostać sam z własnymi myślami, w dość małym biurze. Jedynym ciekawym elementem wydawały się być tam półki z książkami. Kiedy jednak zbliżyłem się, by zapoznać się z tytułami, zdałem sobie sprawę, że wszystkie są o biznesie oraz prawie. Przez to od razu straciłem nimi zainteresowanie. Przesiadłem się na łóżko odpalając swojego laptopa, by zabić czas oglądając mój ulubiony serial, po raz już chyba piętnasty.

Cały dzień z moim ojcem był niemal niczym mieszkanie samemu. Jedynym pozytywem był fakt, że byłem na tyle silny, że mogłem sobie sam poradzić z przenoszeniem mojego ciała na wózek i z niego. Dodatkowo od wypadku wolałem przebywać sam. Ból utraty bliskiej mi osoby przygniatał moją psychikę nie pozwalając na chociaż chwilę odpoczynku.

* * *

Huk wybudził mnie z dość głębokiego snu. Początkowo stwierdziłem, że to musiał być mój ojciec. Nagle jednak usłyszałem tłuczone szkło oraz szybkie kroki. Usiadłem. Nerwowo marszcząc brwi, starałem się wsłuchać w kolejne dźwięki.

- Pomocy! Błagam!!! Pomocy! - krzyki mojego ojca rozniosły się echem po całej posiadłości, mrożąc krew w moich żyłach. Pragnąłem schować się w szafie czy chociaż pod biurkiem, ale ze złamanymi nogami nie miałem nawet takiej możliwości.

Kiedy otrząsnąłem się z pierwszego szoku, od razu sięgnąłem po telefon, dzwoniąc po policję. Przekazując informacje, starałem się być najciszej, jak się tylko dało.

- Mógłby Pan powtórzyć?

- Słyszałem tłuczone szkło oraz krzyki mojego ojca błagającego o pomoc. Ktoś musiał się włamać - powtórzyłem nieco głośniej, cały czas wpatrując się w drzwi.

- Czy jest możliwe, że to on coś stłukł i teraz błaga Pana o pomoc?

- Wątpię. Jeżdżę na wózku i on racz-

- Mógłby Pan wyjrzeć za drzwi? I rozeznać się w sytuacji? - opanowany, może nawet wręcz znudzony głos operatora zaczynał doprowadzać mnie do szaleństwa. Jak mógł kalece kazać rozeznać się w sytuacji, kiedy podejrzewam, że za drzwiami jest morderca?!

- Czy to na pewno bez-

- Tak, nie mogę wysłać patrolu, o ile nie będę pewny, że mają po co jechać. Bezpodstawne wzywanie policji jest dość kosztowne - mruknął, na co zacisnąłem dłoń.

Ten mężczyzna był niepoważny, jednak wiedziałem, że jeśli nie będę mieć pewności, to nie otrzymam pomocy. Starając się nie stworzyć zbyt dużo hałasu, otworzyłem delikatnie drzwi i wyjrzałem na zewnątrz. - Nic nie widzę. Muszą być w kuchni - odparłem, zestresowany, cofając się do pokoju.

- Prosiłbym, żeby w takim razie, zbliżył się Pan do kuchni i powiedział, co Pan słyszy.

Wziąłem głęboki wdech; czułem jak żołądek zawiązuje się w węzeł, zmuszając do płytszych oddechów. Podjechałem w stronę kuchni.

- Czy jest tam ktoś? - zapytał gość, na co bardzo cicho szepnąłem, że tak, gdyż słyszę głos nienależący do mojego ojca.

- W takim razie już wysyłam do was patrol, proszę się ponownie schować i pozostać na linii. - Odetchnąłem z ulgą słysząc, że osoba po drugiej stronie linii w końcu wzięła mnie na poważnie. Zacząłem cofać chcąc się wrócić do pokoju, jednak prawe koło zaczepiło się o framugę. Walczyłem z zaciętym sprzętem przez co telefon wypadł mi z dłoni, odbijając się głośno od podłogi. Poczułem zalewającą mnie fale paniki, powoli podnosząc wzrok w stronę pokoju, skąd jeszcze przed chwilą słyszałem odgłosy rozmowy.

- Kurwa.

Przerażony zacząłem jeszcze mocniej szarpać uparte koło. Nie mogłem tak zginąć! Nie tego samego dnia, kiedy wyszedłem ze szpitala! Szum w moich uszach zagłuszał zbliżające się do mnie kroki. Ogromne dłonie odziane w skórzane rękawiczki spoczęły na mojej szyi powoli zaczynając ocinać mi dopływ powietrza. Zniekształcone krzyki zaczęły opuszczać moje gardło, które było coraz bardziej miażdżone podczas, gdy świat szarzał dokoła mnie.

-------------

Po wielu latach wracam do poniedziałkowych ryży! Co myślicie?

(Potrzebuje czasami napisać coś lżejszego niż książka fantasy więc nowe ff będą się pojawiać. Możecie dawać tu propozycje na shipy)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro