Rozdział drugi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Właśnie dochodziła 1.35 Sara już dawno spała, ale ja nie potrafiłam. Martwiłam się tą sprawą. Nie chcę by ktoś wiedział o tym co dzieje się u mnie w domu zawsze wolałam żeby ludzie postrzegali mnie jako tą empatyczną, bez problemów..na szczęście Sara była świetnym słuchaczem i byłam pewna że nie wygada tego nikomu. Nawet nie zauważyłam momentu w którym obudziła się Sara. Dopiero gdy chciałam obrócić się na inny bok oczy Sary spotkały się z moimi.

-Millie.. jakbyś chciała kiedykolwiek pogadać..a-albo przenocować to pisz.- powiedziała cicho
-Sara proszę..nie mów nikomu o mojej sytuacji, nie chcę mieć dodatkowych problemów w szkole.- odparłam
-Obiecuje.

Obudził mnie dźwięk budzika i Sara która jęczała jak głupia, dlatego że nagle wyskoczył jej pryszcz.

-BOŻE TO JEST MÓJ KONIEC- wrzeszczała- WYGLĄDAM OKROPNIE.
-Wow wielkie dzięki za tak wspaniałą pobudkę- parsknęłam- a co do tego pryszcza korektor, puder i jedziesz.

Wstałam i wyciągnęłam z mojego plecaka luźny t-shirt, jeansy i czarną zapinaną na zamek bluzę. Skierowałam się w stronę łazienki i tam weszłam. Ściągnęłam piżamę i wzięłam szybki prysznic, rzecz jasna rany bolały jak nigdy wcześniej. Chciało mi się płakać z bólu  ale postanowiłam tego nie robić dlatego wzięłam ręcznik który już tam na mnie czekał i ubrałam się.

W drodze do pokoju nie słyszałam już marudzenia, uznałam to za dobry znak. Najwidoczniej odrobina korektora i pudru pomogła.
Podeszłam do lustra i wyciągnęłam tusz do rzęs, róż i pomadkę.
Był to mój standardowy zestaw kosmetyków których używałam.
Chwilę później Sara zawołała mnie na śniadanie, w niecałą minutę zjadłam kanapkę, jajko i wypiłam herbatę.

-Łooo coś ty taka łapczywa?- zaśmiała się.
-Heh no widzisz jakoś tak wyszło.- odwzajemniłam jej uśmiech. Nie byłam jeszce na tyle silna by powiedzieć Sarze o tym że nie zawsze dostaję jedzenie. Jeśli jeszce o to nie pytała, nie warto jej zamartwiać.

Po zjedzeniu śniadania wyszłyśmy z domu i powędrowaliśmy do liceum.

Moja pierwsza lekcja to akurat matematyka. Nie jestem fanką tego przedmiotu ale chociaż nauczyciel jest do zniesienia. Wszystko miało pójść dobrze ale jednak to musiało się stać. 
Gdy wchodziłam do szkoły, szkolna elita chłopców stała przy schodach. Próbowałam przejść bez zauważenia ale nie udało mi się. Jeden z chłopaków podszedł do mnie. To był brunet, brunet o niesamowitej urodzie.
 

-Witaj dziewczynko- powiedział- Zgubiłaś się?- zapytał z nutką poirytowania w głosie.
- Jak pytam to oczekuje odpowiedzi- warknął.
-Nie, nie ja, j-ja już idę.- powiedziałam zestresowana. Poczułam że ktoś zaciska swoją dłoń na moim nadgarstku. Skrzywiłam się z bólu.
-O nie, najpierw mi powiesz jak masz na imię.- zaśmiał się złośliwie. Wiedziałam że to już mój koniec. Spodziewałam się wszystkiego. Z obawy przed tym że zobaczą moje blizny jeszcze mocniej naciągnęłam bluzę na dłonie.
Najwidoczniej brunet to zauważył ponieważ spojrzał na mnie podejrzliwie. Złapał mnie za rękę i chciał odsłonić rękawy ale ja walczyłam, walczyłam żeby największa elita w naszej szkole nie dowiedziała się o niczym o czym nie powinni wiedzieć. Walka była coraz bardziej zaciekła w końcu puściłam. Chłopak od razu zobaczył, wytrzeszczył na mnie oczy. Spuściłam głowę. Zabrał mnie na drogą stronę schodów.

-Słuchaj, dziewczynko co to jest.- wskazał na moją rękę- i po pierwsze ile masz lat i jak się nazywasz.

Nie mogę w to uwierzyć.. właśnie kolejna osoba dowiedziała się o tym, i to nie byle jaka! To osoba która jest bardzo wpływowa w naszej szkole..ale co jak komuś o tym powie?! Ze statusu- "Empatia" przeszłabym na- "Smutek, problemy" bardzo tego nie chciałam, dlatego postanowiłam odważyć się spróbować poprosić chłopaka o to by spróbował zachować sekret.

-Jestem Millie i mam 16 lat- powiedziałam- A to- wskazałam na rękę -nie jest twój interes,ale proszę skoro już o tym wiesz nie mów o tym nikomu.- zerknęłam na chłopaka błagalnie.

-A ty, jak masz na imię?- zapytałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro