Rozdział trzeci

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-A ty jak masz na imię?

To pytanie wymknęło się z moich ust tak szybko jakbym tego nie chciała. Powątpiewam w to że chłopak odpowie, ale najwidoczniej się mylę.

-Jestem Alex- odpowiedział empatycznie- i jeśli kiedykolwiek chciałabyś pogadać, tu masz mój numer- podał mi karteczkę i wrócił do swoich znajomych.

No tego się nie spodziewałam zawsze myślałam że ta nasza "elita" to chłopcy bez uczuć, zranieni przez życie. Przez tą całą sytuację kąciki moich ust lekko wzniosły się coś na kształt uśmiechu.

Podczas lekcji matematyki pani wzięła mnie do odpowiedzi na szczęście umiałam tą lekcje a sama odpowiedź przeszła bezproblemowo najbardziej bałam się powrotu do domu. Mama rzadko kiedy była zła że gdzieś wychodziłam i nie wracałam, ponieważ ona zwyczajnie się mną nie przejmowała. Nagle zaczęło mi się robić smutno że nie mogę doświadczyć tej matczynej troski która tak bardzo była mi potrzebna. Zdałam sobie sprawę że jedyną troską jakiej doświadczyłam to ta, którą obdarzyła mnie moja przyjaciółka i może trochę Alex.

Nie zwlekałam z zapisaniem jego numeru do mojego telefonu, podpisałam go jako- "Alex (ten ze szkoły)". Zaraz po lekcjach miałam zamiar zbierać się do domu. Ale coś mnie jednak powstrzymało. Czy to mogła być chęć zobaczenia go jeszce raz? Czy raczej chęć wyjaśnienia mu wszystkiego. Biłam się tak razem z myślami aż usłyszałam głos.

-Cześć Millie podwieźć cię do domu?- zaproponował
-Hej w sumie, jeśli chcesz to nie mam nic przeciwko- uśmiechnęłam się naj naturalniej jak to było możliwe w tej chwili.

Wsiedliśmy do jego czarnego Mercedesa, oboje na przodzie. Starałam się jak najbardziej odwrócić swój wzrok od niego ale nie szło mi to zbyt dobrze.

-Millie, przepraszam jeśli tam wtedy przy schodach naruszyłem twoją prywatność, czy coś takiego...ja po prostu, nie wiedziałem że, że ta bluza tyle kryje. Zrozumiem jeśli nie będziesz chciała mnie znać ale proszę, jakby coś się działo to daj sobie pomóc.- odrzekł

-Dziękuję że tak się o mnie troszczysz- powiedziałam- chciałabym tego doświadczać codziennie.- dodałam cicho.
-Przepraszam, mówiłaś coś? Nie usłyszałem tej drugiej części.
-Ah to i tak nic ważnego.

Stałam przed moim domem. W między czasie przejażdżki z Alex'em uświadomiłam sobie jedno- jeśli chce funkcjonować i powiedzmy że resztę mojego dzieciństwa spędzić w miarę normalnie, muszę powiedzieć nie. Było to dla mnie szczególnie trudne ale zdałam sobie sprawę że jest to konieczne, i to wszystko rozpocznę już od wejścia do domu.

-Jestem mamo
-Świetnie a teraz do mnie- powiedziała.

Przyszedł czas by zacząć wdrażać mój plas "asertywność". Stałam już w salonie gotowa aby powiedzieć-nie. Ale widziałam że mama myślała zupełnie o czymś innym.

-Co ty masz na twarzy.- odrzekła.
-To są moje kosmetyki, mamo tusz do rzęs, róż i pomadka.
-Po co ci one? Już i tak wyglądasz okropnie! Nawet te nędzne badziewia tego nie zmienią!- powiedziała śmiejąc się.
-To nie prawda.
-Co ty powiedziałaś- zapytała z wyraźną groźbą w głosie. Przełknęłam ślinę wiedziałam że właśnie rozpętałam piekło.
-Powiedziałam, że to nie prawda.- syknęłam.
-Jak śmiesz podważać moje zdanie! Wynoś się z tego domu i nie wracaj! Nie chcę cię więcej widzieć!
-Pozwól mi wsiąść swoje rzeczy, proszę- odparłam płacząc.
-Nie, od dzisiaj nie jesteś moją córką nie chcę cię znać.

Stałam za drzwiami mojego domu, i płakałam. Właśnie doszło do mnie że moja mama wyrzuciła mnie z miejsca które był moim jedynym schronieniem. Właśnie straciłam wszystko co miałam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro