Markus Eisenbichler/Ty

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałaś na podłodze prawie załamana. Zaschnięte łzy na policzkach były zastępowane nowymi stróżkami, które wręcz automatycznie wypływały z twoich przekrwionych oczu. Wpatrywałaś się w test ciążowy, który zrobiłaś dosłownie dwie minuty temu. Zapewne nie mogłaś uwierzyć, że druga kreska z każdą chwilą robiła się coraz wyraźniejsza.

Po pięciu minutach wynik był już pewny. Zostaniemy rodzicami. Z lekkim uśmiechem na ustach wziąłem test z twoich dłoni, odłożyłem go na bok i mocno cię przytuliłem. Nie sądziłem, że zostanę tatą teraz, ale przecież dziecko to wspaniała nowina!

Starłem łzy z twoich policzków, uniosłem brodę i pocałowałem przelewając całą swoją miłość do ciebie. Słowami nie umiałem wyrazić swojego szczęścia, po prostu wziąłem cię w ramiona i delikatnie głaskałem brzuch.

- Nie mam pojęcia jak to się stało, kochanie. - Położyłaś swoją główkę na moim ramieniu i na szczęście przestałaś już płakać. Sama dotknęłaś brzuszka, który niedługo widocznie się zaokrągli i pogłaskałaś.

Uśmiechnąłem się szeroko i pocałowałem cię w czoło.

- Wiesz... Gdy mamusia i tatuś bardzo się kochają, tatuś zasiewa takie malutkie ziarenko w brzuszku mamusi, które potem rośnie i jest z niego dzidzia. - Chichotałem między słowami. Ona też zaczęła się śmiać.

A tak całkiem poważnie, oboje dobrze wiedzieliśmy jak to się stało.

Między sezonem, a moim wyjazdem na obóz policyjny miałem tydzień wolnego, który postanowiliśmy spędzić na jakiejś cichej, greckiej wysepce. Patmos była wręcz idealna. Bez kurortów, prawie bez samochodów, kilka kutrów rybackich, parę rozrzuconych po okolicy domów, dwie stare greckokatolickie świątynie, woda, plaża, góry i my.

Wynająłem domek, który stanowił część majątku jednego z rybaków. Miał w nim mieszkać jego syn, ale na razie był na studiach w Atenach. Jego strata. Ja nie ruszałbym się z tego raju na ziemi.

Po przybyciu na wyspę, co zajęło sporo, bo przylot z Niemiec i rejs promem na wyspę swoje trwać musiały, rozpakowaliśmy się i prawie od razu poszliśmy popływać.

Kiedy wbiegałaś do wody, ciesząc się jak dziecko musiałem się zatrzymać i na ciebie popatrzeć. Wyglądałaś cudownie. Twoje włosy powiewały na wietrze, a ciało zaczęła zdobić gęsia skórka. Woda była jakieś piętnaście stopni chłodniejsza niż gorące powietrze, choć jak na niemieckie standardy morze było cieplutkie. Nie to co Bałtyk.

Przez cienki materiał twojego stroju, sam nie wiem czemu jednoczęściowego, widać było, że nie tylko mieszki włosowe zareagowały na chłód. Dogoniłem cię i przytuliłem. Powinnaś pamiętać jak cię wtedy nazwałem.

Afrodyta. Stojąc w wodzie wyglądałaś jak bogini rodząca się z morskiej piany. Byłaś tak piękna, że śmiertelnik, czytaj ja, nie umiałem oderwać od ciebie wzroku. Byłaś bytem doskonałym. Pozbawionym skazy przeciętności i nudy.

Pocałowałem cię. Ty już wiedziałaś co się święci, bo sama ściągnęłaś prowokacyjnie jedno ramiączko czekając na mój ruch.

Dalsza kolej zdarzeń jest chyba jasna.

Materiał długo się nie opierał, kiedy zrywałem strój z twojego ciała. Cały czas się uśmiechałaś, drżałaś pod moim dotykiem i pragnęłaś kolejnych. Potrzebowałaś tej bliskości. Tej i jeszcze bliższej. Oboje chcieliśmy czuć swoje ciała i w przypływie namiętności kochać się w morzu.

Potem leżeliśmy na pustej plaży nago do wieczora i całowaliśmy się jak nastolatki, które dopiero poznają czym jest miłość.

Kochaliśmy się jeszcze wiele razy w ciągu tamtego tygodnia. Czasami przez miesiąc nie uprawiamy tyle seksu co wtedy. Każdy był namiętny i taki inny od pozostałych.

No i tak wyszło, że wróciliśmy z pasażerem na gapę.

- Nie masz pojęcia jak się cieszę, skarbie. - Uśmiechnąłem się i pocałowałem cię we włosy.

- Bo przez kilka miesięcy nie będę marudziła ci na okres? - Spojrzała na mnie śmiejącym się wzrokiem.

- Bo będziemy mieli dzidziusia, choć w sumie... Z tym okresem też fajna sprawa. - Zaśmiałem się i dostałem solidny cios w ramię.

- Ja ci dam, Markus. - Uroczo zmarszczyłaś nos, zawsze tak robisz, kiedy udajesz, że jesteś na mnie zła.

- Ach te ciążowe humorki...

_______________________________

Shot inspirowany tym, że ostatnio nie ma miejsca, w którym nie spotkałabym ciężarnych i matek z dziećmi. No i oczywiście zdjęciami Markusa z obozu policyjnego.

Dziękuję władzom za 500+. Teraz gdzie się nie obejrzę widzę kogoś z brzuchem. Ale przynajmniej będzie miał kto pracować na moją emeryturę 💁

Dajcie znać czy się wam podobało. Matury powolutku zbliżają się do końca, więc możecie rzucić jakaś propozycję na następnego shota, bo aktualnie nie mam pomysłu 😊

Pozdrawiam, Karolina 😘❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro