Piętnaście

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

/Halsey - Without me/

— Możesz przywieźć mi do kasyna czarną teczkę z dokumentami, potrzebuję jej na teraz, a nie mogę sam przyjechać i jej zabrać. — Usłyszałam zaraz po odebraniu telefonu. — Wiem, że zaczęłaś zmianę w hotelu, ale szef chyba nie będzie na ciebie zły jak wyjdziesz na godzinkę, proszę señorita to jest bardzo ważne.

— Dobra Gabriel przywiozę ci ją, ale musisz chwilę poczekać, bo nie wiem ile mi zajmie przejechanie dwa razy przez całe Vegas. Niedługo będę. — Nie dając mu dojść do słowa po prostu się rozłączyłam. — Wychodzę, Gabriel o wszystkim wie — rzuciłam jeszcze do blondynki dzielącej ze mną zmianę.

Nie powinnam zostawiać jej samej, ale miałam ważniejsze zadanie. Na uniform zarzuciłam kurtkę i zabierając torbę opuściłam hotel. Mimo moich podejrzeń droga do naszego domu nie trwała, aż tak długo. Po przejściu przez automatyczną bramę dotarłam do drzwi. Przekroczyłam próg sporych rozmiarów gabinetu znajdującego się na pierwszym piętrze i nie wiedziałam gdzie dalej szukać.

— Jestem już w domu, gdzie masz tę teczkę? — zapytałam gdy odebrał telefon.

— Powinna być w którejś z szuflad w biurku. 

Przytrzymując urządzenie ramieniem podeszłam do dużego, drewnianego biurka i zaczęłam przeszukiwać szuflady. W żadnej z nich nie znalazłam jednak szukanej teczki. W jednej z nich za to błysnęło mi coś metalowego, na początku nie zwróciłam na to uwagi i szukałam dalej. Jednak prowadzona dziwną siłą po raz kolejny otworzyłam drugą szufladę i wtedy przez moje ciało przeszedł dreszcz. Niespodziewanie mocniej zaciągnęłam się powietrzem.

— Co się stało, znalazłaś?

Przede mną leżała broń, prawdziwa broń odbijająca delikatnie światło słoneczne. Nie wiedziałam co mam z tym zrobić. Przerażała mnie myśl, że mieszkam w domu, w którym jest broń. Nie bałam się, że Gabriel może coś komuś zrobić, a co najgorsze zrobić coś mnie, niepokoił mnie jedynie fakt, że coś może grozić nam

— Poczekaj chwilę — usłyszałam jego głos a potem otwierające się drzwi — Miałeś ją przez cały czas. James, a ja wysłałem Venus do domu. Señorita zmiana planów James miał ją cały czas przy sobie, muszę kończyć. 

Wrzuciłam telefon do bocznej kieszeni mojej czarnej torby, a zaraz potem łapiąc broń przez chusteczkę zaniosłam ją do sypialni, chowając ją między ubraniami. Czy mógł ukrywać przede mną coś ważniejszego niż broń ukryta między dokumentami w szufladzie. 

Następne godziny po powrocie do pracy minęły mi w mgnieniu oka, wykonywałam wszystko jak w transie, nie wiedząc co zrobić z odkrytą rzeczą. Odliczałam minuty do powrotu Gabriela, aby zapytać go o to osobiście.

...

— Wróciłem — usłyszałam głos bruneta przy drzwiach.

Nie spodziewał się rozmowy którą chciałam z nin przeprowadzić. Miał zawsze wszystko pod kontrolą i byłam świadoma tego, że wkroczyłam w jego świat nagle. Zaburzając rytm jego życia, ale tak samo jak ja pojawiłam się w jego życiu tak on pojawił się w moim. 

Zmienił moje priorytety, lubiłam być niezależna, a teraz w pewnym sensie byłam zależna od niego. Chociaż pracowałam i sama za siebie płaciłam, moim miejscem pracy nadal był jego hotel, i mimo wszystko to on był moim szefem i wykorzystywał ten fakt na każdym kroku.

— Co ty...? — zapytał gdy wszedł do jadalni i zobaczył mnie siedząca przy stole.

— Tak tylko siedzę, siadaj Gabrielu — gdy usiadł naprzeciwko mnie, podniosłam wcześniej znalezioną broń z kolan i po stole popchnęłam ją w jego stronę. 

— Skąd to masz? — Jego głos stał się szorstki na co po całym moim ciele przeszedł dreszcz strachu. — Lo siento, me estoy calmando, señorita. — Przepraszam, już się uspokajam, señorita.

— Chciałeś żebym przywiozła ci teczkę, ale zamiast niej znalazłam to. — Wskazałam dłonią na srebrny pistolet przede mną. — Dlaczego trzymasz broń w domu?

— Prowadzę kasyno, señorita. To jest legalny biznes, ale są osoby które nie znają granic, nigdy nie musiałem jej użyć i mam nadzieję, że tak pozostanie. Ale też wolę nie ryzykować. — Wstał z miejsca i podszedł do mnie. — Nie musisz się tym przejmować nic nam nie grozi.

Jego twarz zaczęła zbliżać się do mojej, czułam jego oddech na swoim policzku. Moje serce coraz szybciej obijało się o moją klatkę piersiową. Ale gdy nasz usta dzieliły jedynie milimetry wolnej przestrzeni, przekręcił głowę i jego usta ostatecznie musnęły mój policzek.

Odsunął się ode mnie i zabrawszy broń ze stołu ruszył w stronę gabinetu. Nie wiem czym była nasza relacja, czasami wydawało mi się, że naprawdę moglibyśmy być razem, ale zaraz poten odpychał mnie od siebie. Na nowo tworząc barierę, którą zniszczyliśmy.

Nie zawsze wiedziałam jak z nim rozmawiać, o co mogę pytać, a jakich tematów lepiej unikać. Gabriel był osobą tajemniczą, silną, żądną władzy, ale kochał. Nie potrafiłam przewidzieć jego kolejnego kroku, bądź reakcji. Pozwalał mi się do siebie zbliżyć tylko na tyle ile on sam był w stanie dać z siebie.

Nie byliśmy jak wszystkie inne normalne pary, nie chodziliśmy na randki, bo nie czuliśmy takiej potrzeby. Wystarczyło nam kilka godzin spędzonych w swoim towarzystwie, nie musieliśmy nawet rozmawiać. 

— Zapomnijmy o poprzedniej rozmowie señorita, pora coś zmienić chodź. — Nagle sylwetka Gabriela ponownie pojawiła się w pomieszczeniu.

Doznałam szoku gdy przed sobą zobaczyłam bruneta w czarnych spodniach, koszuli i zwykłych butach sportowych. Nie miał na sobie garnituru co dla mnie wydawało się nadzwyczaj dziwne i niespotykane. Podobał mi się w swoim eleganckim wydaniu był wtedy taki inny i właśnie to mnie w nim kręciło. Jednak jego prawie luźna stylizacja dawała mi zalążek pewnej normalności.

— Gabrielu? — Wypowiedziałam pytająco jego imię nie wiedząc co mam zrobić.

— O nic nie pytaj, zawiąż tym oczy. — Rzucił w moim kierunku chustą. — No raz, raz señorita, nie mamy całego dnia.

Podszedł do mnie i sam zawiązał mi oczy, następnie złapał mnie za rękę i pociągnął chyba w kierunku drzwi. Słyszałam jak zakłada kurtkę, potem zabiera moją i podał mi do dłoni torebkę.

— Dokąd jedziemy? — Zapytałam gdy wyjeżdżaliśmy samochodem z posesji.

— Niespodzianka, zobaczysz na miejscu.

— Nie lubię niespodzianek. 

Mężczyzna nic więcej nie mówił tylko w ciszy prowadził samochód, co jakiś czas kładąc swoją dłoń na mojej i gładząc mnie po jej wierzchu.

— Już jesteśmy, możesz odsłonić oczy.

— Zabrałeś mnie do Zoo — zaśmiałam się na widok ogromnego szyldu.

— A co masz problem do zwierząt, señorita?

— Nie mam, no chodź już.

Gabriel podszedł do okienka i kupił dwa bilety. Chodziliśmy po całym obiekcie oglądając wszystkie zwierzęta, może to nie było zajęcie odpowiednie dla nas, ale spędzaliśmy razem czas. Pierwszy raz od bardzo dawna byłam spokojna i szczęśliwa. Nie przejmowaliśmy się niczym, spacerując trzymając się za ręce i co jakiś czas skradając sobie delikatne pocałunki. Mogłam poczuć się jak normalna dwudziesto trzy latka.

— Obiecaj mi coś, señorita — powiedział w pewnym momencie. — Gdyby świat nam się walił i wszyscy byli przeciwko nam, daj mi szansę.

— Nic nie zmieni tego co jest między nami, nie wiem co to jest, ale nic nie jest w stanie tego zmienić.

Część pingwinki,
Dużo mnie tu ostatnio, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to jesteśmy już w połowie pierwszej części. Jak ten czas szybko leci. Powoli zabieram się za korektę rozdziałów, ale całkowita korekta odbędzie się po zakończeniu.

Kocham i wielbię,

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro