❦Osiem❦

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

/Lana Del Rey - hope is a dangerous thing for a woman like me to have - but i have it/

Nie byłam wstanie udźwignąć problemów naszej dwójki. Nie byłam w stanie kochać za nas oboje, a on to uczucie zrozumiał zbyt późno. Może się teraz powtórzę, ale gdybym była bardziej uważna, gdybym słuchała rad innych... Ale ja jedynie ślepo podąrzałam za swoim rozszalałym sercem. 

Nini ostrzegałaś mnie przed prawdą i gdybym tylko posłuchała twoich rad. W pewnym momencie poznałaś odpowiedzi na wszystkie moje pytania, a jednak nie powiedziałaś mi niczego wprost. Byłaś częścią tej gry, ale nie potrafię Cię za to nienawidzić.

Próbowałaś, naprawdę próbowałaś mi pomóc, nie niszcząc w między czasie mojego złudnego wyobrażenia tego co było między nami. Wszyscy byliście dobrymi aktorami. On mnie okłamywał, a ty chciałaś mnie ochronić przed tym co ukrywał. Nie znałaś całej prawdy, ale twoje podejrzenia niewypowiedziane na głos... Może to one, by coś zmieniły.

Nie wiedziałam co to jest miłość, nadal tego nie wiem, ale to on od momentu kiedy po raz pierwszy go zobaczyłam jest moją miłością.

Ochroń mnie przed tym co sama stworzyłam Nini. Ochroń mnie przed całym złem świata.

***

— Co ty tu robisz Nini? — Zapytałam gdy przed moimi drzwiami na ciasnej klatce schodowej zaraz po wejściu na odpowiednie piętro zobaczyłam swoją przyjaciółke.

— Wiem, że ostatnio nam nie po drodze, wiem, że nie powinnam go oceniać, ale chciałam cię chronić Ve. Jesteś mi prawie jak siostra, jak rodzina, której nigdy nie miałam. — W jej oczach pojawiły się łzy, więc od razu podeszłam do niej i zamknęłam w szczelnym uścisku. — Czuje, że on cię zrani, ale wiem że nie mogę ci tego udowodnić, dlatego chcę być przy tobie i móc podnieść cię z dna, a nawet siłą wynieść z samych piekieł jak będzie trzeba. — Kciukiem starłam łzę ściekającą w dół jej policzka. — Przygarniesz po raz kolejny zbłąkaną duszę? — Zapytała i wskazała na różową walizkę stojącą u jej stóp. Uśmiechnęłam się delikatnie i skinęłam głową.

Nini nie zawsze miała łatwo w życiu, wychowała się w domu dziecka i nie za dobrze wspominała ten okres swojego życia. Nigdy nie miała prawdziwej rodziny, nie była kochana rodzicielską miłością, co prawda opiekunki próbowały zastąpić jej tymczasowo rodzinę troszcząc się o nią i przytulając, ale jednocześnie próbowały zastąpić rodzinę setce innych dzieci.

Gdy traciła już nadzieję pojawiłam się ja, o ponad trzy lata młodsza od niej dając jej zalążek miłości, nie matczynej tej nie byłam w stanie jej okazać. Od naszego pierwszego spotkania była mi jak siostra. Gdy wyprowadzałam się z domu rodzinnego do małego domku na obrzeżach Seattle, poszła razem ze mną, a raczej to ja ruszyłam za nią.

Zostawienie jej w tyle, pędząc za marzeniami  i uciekając przed przeszłością było jedną z najtrudniejszych decyzji. Byłam samolubna, zostawiając ją samą. Teraz dostałam szansę naprawić swój błąd. Ale czy byłam w stanie to zrobić?

Otworzyłam kluczem drzwi do mieszkania i przepuściłam ją przodem. Weszłyśmy do małego korytarza, w którym zostawiłyśmy swoje cienkie kurtki. Następnie zostawiając walizkę Niny w mojej sypialni, otoczyłyśmy się poduszkami i kocami na podłodze przed telewizorem.

— Nie żałuję, że wyjechałam i go poznałam, żałuję że zostawiłam ciebie — powiedziałam w pewnym momencie opierając głowę na jej ramieniu.

— Chcę jedynie żebyś była szczęśliwa i jeśli w twoim świecie moja obecność jest zbędna zostaw mnie i nie odwracaj się w tył.

— Jesteś jedyną stałą rzeczą w moim życiu. Chociaż nie biologiczną to jesteś moją najbliższą rodziną Nino.

Nie potrzebowałyśmy więcej słów, ta krótka wymiana zdań w naszym mniemaniu była wystarczająca. Resztę popołudnia spędziłyśmy wspominając nasze dawne życie z dala od Gabriela, z dala od kłamstw, z dala od tego co nas niszczyło, a jednocześnie sprawiało, że byłyśmy szczęśliwe. Dwa jakże sprzeczne uczucia, ale właśnie tak się czułam zniszczona i szczęśliwa. Może tak musiało być, może właśnie o to chodziło?

***

— Nina wyjdź z tej łazienki — krzyczałam uderzając w tafle drewnianych drzwi, gdy na drugi dzień rano Nina zajęła łazienkę choć wiedziała, że wychodzę do pracy.

— Pingwinku kto pierwszy ten lepszy, mogłaś wstać przede mną, przecież wiesz, że wstaję wcześnie i godzinami okupuje łazienkę. — Mimowolnie zaśmiałam się na dźwięk przydomka, którym mnie nazwała. — Wiedziałam, że to cię rozbawi, a teraz zmykaj zrobić mi śniadanie, bo jak ja się za to zabiorę to nie będziesz miała do czego wracać, a z tego co wiem własne, a przede wszystkim całe lokum jest przydatne.

Zaśmiałam się i ruszyłam do kuchni, Nini od zawsze była słabą kucharką, za czasów gdy jeszcze mieszkałyśmy razem w Seattle potrafiła przypalić nawet wodę na herbatę. Do dzisiaj nie wiem jak to robiła. Nie mając planu na żadne oryginalne śniadanie, najzwyczajniej zrobiłam kilka tostów i ułożyłam je na talerzu. Gdy wszystko było już gotowe blondynka wyłoniła się zza ściany w moim szlafroku i ręczniku owiniętym na głowie.

—Tęskniłam za twoją kuchnią — odparła i zabrała się za jedzenie.

Weszłam do pomieszczenia, przebrałam się we wcześniej przygotowane ubrania i wykonałam delikatny makijaż. Następnie założywszy przy drzwiach czarne szpilki, pożegnałam się z blondynką i opuściłam mieszkanie.

Droga do hotelu, w którym od niedawna pracowałam nie była długa, ale tym razem zdecydowałam się na podróż autobusem, bo hotel tak jak zapewniał Gabriel znajdowała się niedaleko mojego mieszkania. Na miejscu zostawiłam swoje rzeczy w szafce na dosyć ciesnym zapleczu i weszłam na recepcję, witając się ze współpracownikami.

— Od kiedy tu pracujesz cały czas zastanawiałam się skąd cię kojarzę — usłyszałam, gdy po raz kolejny sprawdzałam czy karty magnetyczne leżą na swoich miejscach w starej skrzynce na klucze. Trochę niepraktyczne, ale cóż, Gabriel zawsze miał inne zdanie ode mnie. — Teraz już wiem O'Donnell, ta O'Donnell. Czemu ja tego wcześniej nie zauważyłam.

Starałam się ukryć wszystkie informację o sobie, wyczyściłam wszystkie portale społecznościowe z wycinków różnego rodzaju artykułów plotkarskich. Jeszcze z pomocą prawników mojego ojca wywalczyłam likwidację większości artykułów na mój temat. 

Venus O'Donnell jedyna córka właściciela jednej z najlepiej prosperujących firm w Seattle, co wiązało się z tym, że byłam jedyną spadkobierczynią sporej sumy pieniędzy i udziałów w firmie i w rzeczywistości było mnie stać na o wiele więcej niż miałam. Karta bankowa od moich rodziców cały czas leżała w moim portfelu, ale nie chciałam jej używać. Odcięłam się, ale nie na tyle dobrze aby nikt mnie nie poznał. O tyle o ile imię mogłam zmienić, to z nazwiskiem było o wiele trudniej. Czekałyby mnie miesiące odwiedzania urzędów, a nie miałam tyle czasu. Imienia za to nie chciałam zmieniać od zawsze byłam Venus i nie chciałam tego zmieniać.

— Ktoś jeszcze to zauważył? — Zapytałam nie przerywając wykonywania czynności.

— Nie wiem, ja powiązałem pewne fakty i jakoś rozwiązałam tą małą zagadkę. Wiesz, że większość z pracowników za tobą nie przepada — spojrzałam na nią ze zdziwieniem. — W szczególności tych płci żeńskiej, kiedyś każda próbowała zakręcić się koło pana idealnego, Gabriela — dodała na koniec. — Niestety nic im z tego nie wyszło, a potem nagle pojawiasz się ty, nie wiadomo skąd i owijasz go sobie wokół palca. — Raczej to on owija sobie mnie pomyślałam, ale nie wypowiedziałam tych słów na głos.

— To nie jest takie proste na jakie wygląda — odparłam spokojnie, siadając na krześle pod ścianą. W hotelu był mały ruch, a i tak oprócz nas dwóch na recepcji stały jeszcze trzy osoby.

— Nic nie jest proste, nic nie jest całkiem czarne albo białe, każdy człowiek ma swoją drugą stronę której nie pokazuje publicznie i tylko nikłe osoby znają ją naprawdę. Życie nie jest usłane różami Venus, nie ma historii miłosnych spisanych na stronach powieści. Nie wiesz co będzie jutro i to jest właśnie najpiękniejsze, możesz mieć wszystko, po prostu nie możesz mieć tego w jednym momencie. — Słuchałam jej uważnie dokładnie analizując każde wypowiedziane przez nią słowo. — Wszystko zależy od ciebie, los jedynie podsuwa ci osoby bądź sytuacje, ale to ty decydujesz jak i kiedy to się zakończy. Pasujecie do siebie i choć widziałam was razem zaledwie kilka razy to oficjalnie mogę stwierdzić, że jesteście swoimi bratnimi duszami.

Cześć,
W końcu poznajemy tajemniczą Nini z listów i peene fakty o świecie Ve. Dzisiaj bez Gabriela, ale obiecuję w następnym będzie go więcej.

Nie idzie mi pisanie na zapas, choć próbowałam. Za każdym razem gdy skończę pisać rozdział mam ochotę wam go udostępnić i też za każdym razem to robię. Więc tak, planowanie i ułatwianie sobie pracy to zdecydowanie nie mój świat.

Kocham i wielbię,
Hopeless.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro