Rozdział 16 ,,Ładnie Ci w bieli''

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jestem już parę dni po wyjściu ze szpitala. Jestem bardzo skołowana. Wszystko co się ostatnio wydarzyło strasznie mnie przytłoczyło. Porwanie, próba morderstwa i wyznanie Gilberta. To zburzyło cały mur jaki zbudowałam wokół siebie. Ale teraz do odbudowania go pojawia się pewna  przeszkoda...Nie jestem już przekonana czy chcę znów go budować.

Umyłam się i narzuciłam na siebie niebieską sukienkę w kwiaty. Założyłam moje ukochane białe trampki. Wzięłam mój aparat i torebkę, w której miałam najpotrzebniejsze rzeczy [po ostatnim wypadku zakupiłam gaz pieprzowy]. Z takim asortymentem byłam gotowa do wyjścia. Pożegnałam się z moimi opiekunami. Podczas drogi nałożyłam słuchawki na uszy i znów pogrążyłam się w rozmyślaniach.

Większość osób dziwi jak teraz wygląda moja relacja z Gilem. W ogromnej szczególności Panią Lynde, która jak mówiłam wcześniej planowała już ślub, o którym do pory nie miałam bladego pojęcia. Jednak nie wszystko potoczyło się tak prosto jak chciałabym ,żeby było...Może i mam do niego jeszcze jakieś ,uczucia'. Większość z nich już umarło. Czuję, że mogę darzyć go wyłącznie przyjaźnią. Nie jestem w stanie być w  jakimkolwiek związku, a szczególnie z nim. Jedynie mogę go darzyć go przyjaźnią.

Dzisiaj Cole przyjeżdża do nas! Nie mogę się doczekać aż go zobaczę. Na dodatek Diana ma dziś przymiarkę sukien ślubnych , a wkrótce również odbędzie się jej Baby Shower. Nie mogę się doczekać, aż poznam jej malucha, ale do tego jeszcze wiele miesięcy... Oprócz przymiarek sukni ślubnej Barry mieliśmy też wybrać suknię dla mnie. Ja jestem druhną Diany, a Gilbert jest zaś drużbą Karola. Na wybieranie sukienek umówiłam się z Colem i Dianą, że spotkamy się pod salonem, który wraz z przyjaciółką sobie wypatrzyłyśmy. Po wybraniu ich[jeśli nam się uda za co bardzo mocno trzymam kciuki bo inaczej będziemy musieli odwiedzić kolejny salon sukien, a tego to ja nie dożyje] Sloane ma jechać z Dianą na randkę, a wraz z nim będzie Gil ,którego ostatnio dosyć bardzo skutecznie udaje mi się unikać.

-Cole!-podbiegłam do chłopaka, który właśnie wysiadał z auta i rzuciłam mu się na szyję.

-Mała!!-blondyn przytulił mnie.

Razem idąc ramię w ramię weszliśmy do salonu. Jego wnętrze było olśniewające. Wszystko było białe i złote. Znajdowały się tam również kwiaty, które tylko nadawały temu miejscu większą wytworność. Przywitaliśmy się z Dianą, która z każdym dniem promieniała coraz bardziej.

-Diano idź przymierz te sukienki i nam je pokaż-ponaglił ją Mackenzie.

W sprawie sukienki Diany wyszło idealnie. Była ona cała biała w kształcie księżniczki i z metrowym welonem. Ona będzie wyglądać w ty przepięknie. Znalezienie sukienki dla nie było o wiele większym wyzwaniem. Jednak jedna wpadła mi w oko i już po chwili byłam w przymierzalni. Założyłam sukienkę, która wpadła mi w oko. Była biała, miała ona delikatne kwiaty na sobie była też skromna na czym mi zależało w szczególności. Była ona spełnieniem moich wszelkich wyobrażeniem Obróciłam się do przyjaciół.

-Co myślicie?-zapytałam z uśmiechem.

-Wyglądasz niesamowicie.-powiedział blondyn.

-Bardzo ładnie w niej wyglądasz.-Diana podeszła do mnie i mnie przytuliła.

Poczułam, że ktoś mi się bezczelnie przygląda. Odwróciłam wzrok. Gilbert Blythe przypatrywał mi się stojąc przy swoim aucie. Miał na sonie koszulę, która pokazywała jego mięsnie i wyglądał bar-Nie Aniu nie możesz tak myśleć.

Karol i Diana weszli do auta i powoli już odjeżdżali. Cole też się już zbierał. Ja jeszcze kupiłam sukienkę i buty , które do niej dobrałam. Po moim zakupie wyszłam w celu pójścia do domu, ale moim oczom ukazał się natarczywy, który jak widać ani myślał żeby się stąd ruszyć.

-Może Cię odwieść Aniu?- zapytał się mnie Gilbert przy czym szczerze się uśmiechnął. Moi przyjaciele w tym czasie odjechali i tylko pomachali nam przez szybę samochodu.

-Nie dziękuję Panie Blythe. Znam drogę do mojego domu.- Wciąż jestem na niego obrażona.

Nie mogę znieść myśli ,że zgodził się na ten cholerny układ z Gillis. Na mojej twarzy raczej na pewno jednak pozostanie blizna i to nie jedna po zadanych przez nią ciosach. Tak samo jak blizny z ciosów, które zadał mi on.

-Ładnie Ci w bieli , Marchewko!- krzyknął jeszcze za mną i wsiadł do auta.

Oj Gil, a ty się nigdy nie zmienisz. Choć może takiego cię lubię? Uśmiechnęłam się założyłam słuchawki i skierowałam moje kroki na Zielone Wzgórze.

***

Hejka!

Zaraz wstawiam nową ,książkę' ,,Pierścionek i serce' o Ani i Gilbercie. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Gdy pisałam prolog[do nowej ,opowieści'] szło mi bardzo lekko, a jak wzięłam się za to... czuję, że tracę wenę już totalnie do ,,Na zawsze, Marchewko''. Czuję też,że jakoś moich ostatnich rozdziałów się popsuła... Na dole macie zdjęcie okładki.

Co do regularności, a właściwie jej braku. Nie wyrabiam się. Postaram się wyrobić na wtorek.

Mam dziś pierwsze lekcje online życzcie mi powodzenia[wątpię, że to przetrwam]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro