Rozdział 17 ,,Wznowienie Shirbert''

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa Diany:

Czułam się winna porwania mojej przyjaciółki. Przecież to ja ją do tego zmusiłam. Czy gdyby nie to wciąż Gil byłby z Gillis, a my nie znalibyśmy prawdy? Podniosłam się z łóżka. Mój brzuch robił się coraz bardziej ciężki i wielki. Nie mogę przeboleć tego , że Ania i Gilbert znów nie są razem, Oni pasują do siebie I-D-E-A-L-N-I-E. Tęsknię za widokiem, gdy byli koło siebie. Uśmiechali się do siebie. Nie mogę zostawić tej sprawy samej sobie. Postanowiłam napisać do jedynej osoby, która w doskonałym stopniu rozumie mój ból i będzie wiedziała co robić-Cole Mackenzie. Sięgnęłam po telefon.

Do Barbie:

Musimy coś zrobić. Ania jest zbyt uparta, żeby się z nim pogodzić. Tutaj przydadzą się najbardziej radykalne środki.

Od Barbie:

Operacja Wznowie Shirbert. Pogadamy na pikniku:*

Cole Mackenzie utworzył grupę ,,Operacja Wznowienie Shirbert''.

Cole Mackenzie dodał ciebie i 15 innych użytkowników do grupy.

Uśmiechnęłam się tylko na widok powiadomień i pomknęłam w kierunku mojej garderoby w celu wybrania stroju na piknik. Ta operacja musi się udać.

Perspektywa ½ celu ,,Operacji Wznowienie Shirbert''[Ania]:

O poranku obudził mnie śpiew ptaków pod moim oknem. Otworzyłam oczy i do moich oczu dotarły jasne promienie słońca, które delikatnie mnie raziły, ale mimo tego uśmiechnęłam się i wygramoliłam się z mojego wygodnego i cieplutkiego łóżka. Nie miałam ochoty na ponowne ubranie sukienki. Po moich ostatnich przymiarkach z moimi przyjaciółmi nie mam zamiaru ubierać żadnych sukni. Ubrałam kremowe krótkie spodnie ze względu na pogodę za oknem i do tego dopasowałam ciemno-niebieski top na ramiączka. Moje ohydne rude włosy zostawiłam rozpuszczone. Przez Ruby Gillis moje kompleksy o nich znów się. Postanowiłam ,że zrobię sobie wianek po drodze, żeby je zasłonić.

Droga na miejsce naszego pikniku prowadziła poprzez Aleję Zakochanych, która o tej porze roku kwitła w oczach i promieniała prawie bardziej niż słońce , które znajdowało się na niebie. Po drodze znalazłam, a bardziej napotkałam wiele kwiatów, z którymi żywo prowadziłam dyskusję. Z niektórych zaś uplotłam sobie wianek. Spojrzałam na zegarek , który dostałam od Maryli i Mateusza na moje urodziny. Byłam spóźniona już ponad 30 minut! Zaczęłam biec w kierunku pikniku.

Nasze spotkanie przebiegało bez zbędnych zakłóceń. Śmieliśmy się z naszych szkolnych zdjęć. Piekliśmy też pianki i tańczyliśmy wokół ogniska. Nasze spotkanie po paru godzinach dobiegało końca. Ja i Blythe mieliśmy dogasić ognisko. Śmierdzi mi tu jakąś operacją moich przyjaciół. Usłyszałam , że dostałam wiadomość. Sięgnęłam więc po mój telefon i sprawdziłam ją.

Od Nieznany:

Możesz świętować swoje tymczasowe zwycięstwo ty paskudna ruda wiedźmo. Pamiętaj, że jesteś okropna. Pamiętaj, że jest tylko i wyłącznie tymczasowe, a Gil jest MÓJ!!

Ta, która na razie przegrała, ale zaraz wygra xxx

Łzy stanęły mi w oczach, a co jeśli następnym razem uda jej się mnie zabić.

-Co się stało?- Blythe szybko znalazł się obok mnie.

Pokazałam mu telefon. Przeczytał treść wiadomości i zbladł. Ja już nie wytrzymałam. Podeszłam do niego i go przytuliłam.

-A co jeżeli ona ma racje? Jestem aż tak okropna?

-Aniu nie mów tak jesteś najładniejszą, najinteligentniejszą kobietą jaką spotkałem w moim życiu. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie.- powiedział Blythe z każdą sekundą przybliżając się bliżej do moich ust. Pogrążyłam się w tej chwili. Jedyne czego , w tym momencie pragnęłam to pocałować jego usta i mieć go przy sobie na zawsze.

Jednak otrząsnęłam się kiedy czułam jego oddech na moich ustach i odsunęłam się od niego rumieniąc się przy tym. Blythe podrapał się po karku. Zawsze to robił kiedy się czymś denerwował.

-Ja... ja już pójdę Twoja bluza -zdjęłam ją w celu oddania jej brunetowi.

-Nie chcę żebyś się przeziębiła.-uśmiechnął się i chował ręce do kieszeń swoich spodni.

-Gil mam tylko parę kroków do domu.-jęknęłam

-O parę kroków za dużo.-przybliżył się do mnie i pocałował mnie w czoło.

Wyszeptałam tylko ciche ,,Pa'' i podbiegłam na werandę Zielonego wzgórza, a moje poliki były już zupełnie czerwone. Jestem pewna, że wyglądam jak jakiś znak drogowy, który jest aż tak czerwony, że go widać z daleka.

Zakochuję się w nim.-pomyślałam i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Za spokojnie...

***

Naoglądałam się komedii romantycznych i chciałabym dać scenę pocałunku Ani i Gilberta:/

Patrzę na te wszystkie piękne okładki innych opowiadań, a potem patrzę na moją... Nie umiem ich robić.

Barbie-Cole

Do następnego rozdziału!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro