37. "Dzisiaj mija miesiąc..."

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziłam się przez promienie słońca, które wdzierały się do pokoju przez okno. Otworzyłam oczy i myślałam, że ujrzę to co zwykle rano, czyli Tymka śpiącego obok w najlepsze. Jednak ten poranek był inny, ponieważ różowowłosego chłopaka wcale nie było przy mnie. Rozejrzałam się, ale nigdzie go nie było. Wszystko było na swoim miejscu oprócz chłopaka. Po prostu zniknął. Nawet wszystkie jego rzeczy były w pokoju, więc pomyślałam, że na pewno wróci i jak gdyby nigdy nic poszłam się ogarnąć...

1 godzinę później.

Wyszłam z łazienki już ubrana, ale chłopaka nadal nie było. Pomyślałam, że wróci i położyłam się na łóżku czekając na niego.

10 minut później.

Ktoś zapukał do drzwi, więc podeszłam do nich i je otworzyłam. Za nimi stał Tymek z ogromnym bukietem kwiatów i szerokim uśmiechem na twarzy.

- To dla ciebie, skarbie.- oznajmił chłopak wręczając mi bukiet kwiatków i dając mi buziaka w policzek na przywitanie.

- Serio? Tyle czasu po kwiatki byłeś?- zapytałam.- W ogóle z jakiej to okazji?- zapytałam po raz kolejny, bez uzyskania odpowiedzi na poprzednie zapytanie.

- Dzisiaj mija miesiąc od kiedy powiedziałaś mi "tak"- powiedział robiąc cudzysłów w powietrzu.

- Aha, to dzięki. Fajnie, że pamiętałeś, bo ja zapomniałam- przyznałem się.

- Ale to nie wszystko.

- A coś jeszcze przygotowałeś?

- No..., ale taraz nie dowiesz się, co to takiego.

- A kiedy się dowiem?

- Wieczorkiem.- oznajmił chłopak.

I tak właśnie rozpoczął się nasz ostatni dzień pobytu nad morzem.

***

Siemanko!

Sory, że długo mnie nie było.

Nie wiem kiedy będzie następny rozdział.

I nie wiem czy to był miesiąc od tego "tak", ale tak napisałam. W świecie realnym to pewnie ze trzy miesiące, ale trudno.

Ogólnie to mam sporo prac domowych i to mi zabiera dużo czasu. W dodatku jutro mam recytację wiersza. Spytacie: Jak? Przecież nie chodzimy do szkoły, bo jest epidemia koronawirusa. Otóż moja wychowawczyni i zarazem moja nauczycielka j. polskiego ustaliła, że będziemy recytować wiersz przez telefon. TAK. Świetny pomysł. A dodatkowo, abyśmy nie czytali z książki czy coś, to będziemy recytować przez kamerkę w telu. Ależ się cieszę.
Ale przecież to nie wszystko. 15 minut temu moja mama zapytała się mnie czy umiem lekturę, bo również jutro będzie mnie pani pytała przez tego tela. A ja za chuja nic nie umiem. Nawet nie mam tej książki w domu... I chuj, a chciałam mieć czwórkę z polskiego. Gdybym miała te cztery to mega bym się cieszyła, bo zawsze miałam dwóje, a na koniec pierwszego okresu szkolnego (nie semestru, teraz mówi się "1 okres") miałam trzy. Nie wiem jakim cudem, ale się udało. I tą lekturą nie chcę zepsuć sobie oceny, bo mam same piątki i czwórki z polskiego, no i jedną pizdę, ale to też z lektury, poza tym mam 4 ze sprawdzianów, więc miałabym tę czwórkę, to nie, bo lektura być musi. W dodatku nawet moja mama jest przeciwko mnie, bo gadała z moją wychowawczyni kilka dni temu i wtedy to nie mogła mi powiedzieć, że lektura też, tylko ostatniego wieczora się pyta czy umiem... W dodatku kiedy pada mi telefon na ryj z braku baterii, a ja od kilku dni czuję się źle i od tygodnia nie jem praktycznie nic... A dziś jest jeszcze gorzej. Zjadłam śniadanie o 14:30, a potem zaczęła mnie boleć głowa, a na samą myśl o jedzeniu mam do teraz odruch wymiotny...

I ogólnie znowu piszę wiadomość dłuższą niż rozdział, ale trudno. Mam nadzieję, że się nie obrazicie. Tak w ogóle to nawet tego czytać nie musicie.

Idę dalej sobie umierać.

Możecie pisać w komentarzach jak tam wam idą koronaferie i wgl.

Jestem #ZOSTAŃWDOMU wy też?

Zresztą nawet nigdzie bym się nie ruszyła, bo dosłownie zdycham. Najwyżej mogłabym wstać po apapa, bo mnie łeb boli... I właśnie idę to zrobić.

NIE WYCHODŹ Z DOMU!

P0ZDRO!😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro