2. O Jedno Słowo za Daleko

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ten rozdział chciałabym zaś zadedykować jedynej i niezastąpionej AlohomoraTej. Czytam jej opowiadanie o Remusie i Tonks od kilku lat (wciąż powstaje!) i muszę powiedzieć, że nikt nie opisuje Lupina w taki genialny sposób, jak Mora! Dzięki, że przez wiele lat byłaś i jesteś dalej dla mnie mega inspirująca pisarką! Ludzie, koniecznie zajrzycie do jej genialnej historii! <3

⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞


— Nudzę się — sapnął Syriusz męczeńskim głosem.

Łapa doszedł do takiego wniosku po raptem pół godzinnym odpoczynku na błoniach, co sprawiło, że Lupin zaśmiał się cicho.

— Chciałbym, żeby już była pełnia — mruknął animag.

— Może ty byś chciał — odparł mu Lupin, nie odrywając wzroku od swojej książki.

— To cię trochę ożywi, Łapo — wypalił nagle Potter. — Zobacz, kto tam siedzi...

Black momentalnie podniósł się na łokciach i popatrzył w pokazanym kierunku. Nie tak daleko przed nimi, w zacienionych krzakach siedział Severus Snape, odwieczne nemezis Jamesa i Syriusza.

Gdy czarnowłosy ślizgon zbierał się już do opuszczenia błoni, Potter i Black poderwali się na równe nogi, niczym dwa walczące koguciki, gotowe do podwójnego ataku.

Remus i Peter pozostali zaś na swoich miejscach. Glizdogon zwykle stronił od takich akcji, gdyż zwyczajnie w świecie był tchórzliwym szczurkiem, zaś Remus starał się unieść ponad to wszystko. Jednak mimo, że wciąż miał przed nosem powieść, jego wzrok nie poruszał się już po kolejnych linijkach tekstu, a na środku jego czoła pojawiła się czujna zmarszczka. Nasłuchiwał.

— W porządku, Smarkerusie? — zawołał zaczepnym głosem Potter, a Snape na te słowa stanął jak wryty. Mało nie przewrócił się na trawę, chcąc szybko złapać torbę, która wyleciała mu z rąk.

To, co stało się potem zapadło w pamięć wszystkim świadkom na bardzo długi czas.

Expelliarmus!

— Impedimento!

Zaklęcia jedno po drugim wyskakiwały z różdżki Pottera i godziły w ograbionego z jakiejkolwiek dumy Severusa. Temu wszystkiemu głośno dopingował ucieszony Syriusz oraz kilka osób, które wyniuchały darmowe przedstawienie. Śmiech i wyzwiska ze strony dwóch huncwotów unosiły się głośnym echem po błoniach. Nikt jednak nie słyszał buzującej krwii, która gotowała się już w żyłach Snape'a. Chodź nie mógł się ruszać, to już układał w głowie morderczy plan, który z pewnością wykończyłby raz na zawsze tych gnojków.

Gdy ślizgon kolejny raz wylądował na ziemi, dysząc i krztusząc się w konwulsjach, a tłum zawiwatował wesoło na ten widok, Glizdogon ośmielił się wstać i z dziwną fascynacją minął Lupina, by lepiej przyjrzeć się całej sytuacji.

Remus zaś zaczął zachodzić w głowę, co powinien zrobić. Spojrzał na swoją odznakę prefekta, którą tak dumnie dzierżył i natychmiast poczuł wyrzuty sumienia. Przecież powinien był zareagować w takich właśnie sytuacjach, po to pełnił taką funkcję, by działać i chronić słabszych. Z drugiej jednak strony czuł strach. Co, jeśli po jego interwencji przyjaciele się od niego odwrócą i znów zostanie całkiem sam?

— Jak ci poszedł egzamin, Smarku? — zarechotał Potter.

— Obserwowałem go, rył nosem po pergaminie — odpowiedział Syriusz z satysfakcją na wyluzowanej twarzy.

Remus czujnym wzrokiem patrzył na wszystko, co działo się dookoła. Kalkulował w głowie, kiedy i czy w ogóle powinien coś powiedzieć.

Snape nagle rzucił kilkoma groźbami w kierunku huncwotów i wtedy James krzyknął:

Chłoszczyść!

Z ust Snape'a natychmiast popłynęła najpierw woda, a potem kłębiąca się, różowa piana. Ślizgon kaszlał i miotał się, jednak nie mógł pozbyć się efektu, jaki powodowało zaklęcie Pottera. Mało brakowało, a biedak udusiłby się na śmierć i wtedy Lupin stanowczo poderwał się na nogi z zamiarem interwencji. Tego było już za wiele.

Nie zdążył jednak nic powiedzieć, bo nagle Lily Evans wyminęła go szybko i stanęła naprzeciwko Pottera i Blacka z furią wymalowaną na twarzy.

— ZOSTAWCIE GO! — wrzasnęła agresywnie, niemalże rzucając się w kierunku gryfonów.

Remus podszedł kilka kroków i ustał za jej plecami, choć w odpowiedniej odległości. Przeszło mu bowiem przez myśl, że dziewczyna w takim stanie mogłaby z łatwością komuś przyłożyć i nie miał zamiaru stać na drodzę ewentualnego ciosu.

Patrzył na nią z niemałym podziwem i lekkim onieśmieleniem, skubiąc nerwowo rękawy koszuli. On nie był w stanie od razu zareagować, tymczasem na pierwszy rzut oka, drobna bezbronna dziewczyna prawie rzuciła się na Pottera w obronie Snape'a.

— Co jest, Evans? — zawołał pewnie James, uśmiechając się głupkowato.

Dla żadnego z huncwotów nie było tajemnicą, że Potter od zawsze czuł miętę do tej rudowłosej dziewczyny. Zgubą chłopaka była jednak pewność, że przez swoje wygłupy i dowcipy zaimponuje gryfonce, która w końcu ulegnie i się z nim umówi. Do tej pory nic z tych planów nie wyszło, co wciąż wielce dziwiło zarówno Rogacza, jak i Łapę.

— Zostawcie go — powtórzyła rudowłosa pewnie, zerkając co chwilę na umęczonego już przyjaciela, który jak zwykle stał się obiektem żartów tych dwóch gamoni. — Co on wam zrobił?

— To raczej kwestia tego, że on istnieje, jeśli wiesz, co mam na myśli — zaśmiał się Potter, patrząc na równie rozbawionego Syriusza.

Wiele innych obserwatorów także wybuchnęło radością, co wcale nie spodobało się Lily. Remus spostrzegł, że jej twarz przybierała kolor, który niemal łączył się idealnie z barwą jej połyskujących w promieniach słońca włosów.

— James, dajcie już spokój — odezwał się Lupin, robiąc krok do przodu i stając zaraz przy Evans.

Wyglądali, jak dwa walczące ze sobą obozy. Po jednej stronie stali uradowani James i Syriusz, a po drugiej, coraz bardziej zaniepokojony Lupin i gniewnie łypiąca na wszystkich oprócz Severusa Lily.

— Wydaje ci się, że jesteś bardzo zabawny, tak? — zapytała ironicznie rudowłosa, zakładając ręce na pierś. — A jesteś tylko zarozumiałym, znęcającym się nad słabszymi szmatławcem, Potter — wypluła z odrazą, mierząc go wzrokiem od stóp do głów, jakby był najobrzydliwszym śmieciem napotkanym na brudnej ulicy. — Zostaw go w spokoju.

— Zostawię, jak się ze mną umówisz, Evans — wypalił szybko James, a na jego twarz wpłynął satysfakcjonujący uśmiech.

On także skrzyżował ręce na piersi i teraz oboje mierzyli się intensywnym spojrzeniem. Lily była wściekła, James zaś zaintrygowany jej siłą.

Remus z obawą obserwował wszystko z boku. Doskonale widział determinację na twarzy koleżanki, jak i płomień w oczach zawziętego Pottera. Lupin bał się tego, co za chwilę mogło się wydarzyć. W jego głowie toczyła się walka. Czy powinien słuchać serca, czy rozumu? Stanąć z przyjaciółmi w niesłusznej sprawie, czy wychylić się w imieniu ogólnopojętego dobra, mimo że Snape nienawidził go tak samo, jak reszty ich bandy? Po chwili nie pozostawało nic innego, więc jednak odważył się przeciwstawić przyjaciołom.

— James, Syriusz. Skończcie to natychmiast, zanim przyjdzie tu jakiś nauczyciel i wylecimy wszyscy jeszcze przed wynikami SUMów — syknął donośnie i większość gapiów zwróciła na niego przestraszone spojrzenia, jakby dopiero do nich dotarło, że taka opcja była możliwa.

James jednak wciąż mierzył się spojrzeniami z Evans. Oboje ani drgnęli.

— Nie umówiłabym się nawet wtedy, gdybym musiała wybierać między tobą, a wielkim pająkiem — wycedziła jadowicie ruda.

Po kilku kolejnych kąśliwych uwagach, które rzucali sobie nawzajem, sprawy znowu przybrały niebezpieczny obrót. Ani się obejrzeli, a Snape wisiał do góry nogami kilka metrów nad ziemią tak, że każdy miał idealny widok na jego patykowate nogi i nie najlepszą bieliznę w całej okazałości. Śmiech wciąż wydobywał się z gardeł obserwatorów, co niezmiernie cieszyło Jamesa. Jego ego rosło z każdą kolejną chwilą.

Lupin pomyślał, że to cud, bo żaden nauczyciel jeszcze nie pojawił się w zasięgu ich wzroku.

Nagle Evans poderwała się z miejsca, chcąc najwyraźniej ruszyć na Pottera z gołymi pięściami. Remus, tracąc już cierpliwość, wskoczył przed nią i ubiegł jej reakcję, wpadając tym samym na Jamesa.

— ZOSTAWCIE GO W SPOKOJU! — wrzask Lily ponownie poniósł się po błoniach.

— Ogarnij się! — wrzasnął Lunatyk do huncwota, ale uśmiech nie schodził z twarzy Rogacza, który tylko lekko się zachwiał, jednak nie anulował czaru.

— COFNIJ ZAKLĘCIE, POTTER — zażądała ruda.

— Bardzo proszę — powiedział w końcu James, mierzwiąc sobie charakterystycznie włosy. — Masz szczeście, że Evans tu była Smarkerusie — wysyczał jadowicie w kierunku ślizgona, który z hukiem spadł na ziemię, charcząc i kaszląc.

Snape uniósł się na łokciach i spojrzał nienawistnie na Pottera. Ogarnęła go taka wściekłość, że zupełnie nie myśląc o dożywotnich konsekwencjach, wychrypiał z furią w głosie:

— Nie potrzebuję pomocy tej małej, brudnej szlamy!

Lupin automatycznie otworzył usta w geście szoku. Spojrzał szybko na Lily, przez której twarz , w ułamku sekundy przebiegł cały kalejdoskop emocji. Po chwili jednak zamrugała niewyraźnie, a na jej twarzy pojawiła się obojętna maska.

— Świetnie — odezwała się lodowatym głosem, nawet nie patrząc na leżącego wciąż na trawie ślizgona. — W przyszłości nie będę sobie tobą zawracać głowy. I na twoim miejscu wyprałabym gacie, Smarkerusie — powiedziała z nieskrywanym jadem.

Lupin miał świadomość, że Lily i Severus byli nierozłącznymi przyjaciółmi od pierwszego roku w Hogwarcie. Merlin raczył wiedzieć, czy przyjaźnili się nawet przed tem. Nic dziwnego, że wilkołak był w głębokim szoku, słysząc tę wymianę zdań, która skończyła się w tak dramatyczny sposób.

Remus był niemalże w stanie poczuć ten nóż, który znalazł się w plecach Lily. Lupin nigdy nie wiedział, czy jego empatia wynikała po prostu z genów i charakteru, czy raczej zaszczepiła go nabyta likantropia. Mimo wszystko, uważał za swój dar i jednocześnie za przekleństwo to, że mógł doskonale wczuć się w uczucia i emocje innych.

Gdy rudowłosa zebrała myśli i ponownie wybuchła, wyzywając Pottera od zadufanych w sobie, aroganckich dupków o skłonnościach narcystyczno-sadystycznych, doszła do wniosku, że James doprawdy był taki sam jak Severus. Lily nie mogła pozwolić sobie na taplanie się w ich własnym jadzie. Miała dość i Remus doskonale wyczytał to z jej mowy ciała.

— MDLI mnie na twój widok — powiedziała ostatnie zdanie w kierunku Pottera i odwróciła się na pięcie, by odejść.

Tylko Remus dostrzegł w jej oczach łzy, które musiały zbierać się już od dłuższego czasu. Nie zwracając uwagi na śmiechy i komentarze Jamesa oraz Syriusza, Lunatyk wyrwał do przodu za rudowłosą, która pobiegła w kierunku Zakazanego Lasu.


⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞

Informuję, że w tym rozdziale użyte zostały fragmenty dialogów, które oryginalnie wystąpiły w książce "Harry Potter i Zakon Fenika" autorstwa J.K. Rowling. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro