003#

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minął jakiś czas od kąd zostałem Nadzwyczajnym.Mało rzeczy i osób mnie zaskakiwało.Pomoc zazwyczaj zajmowała mi miesiąc.Wszystko starannie zapisywałem w notatniku.
Całe efekty mojej pracy.Aktualnie był dwudziesty piąty sierpnia.Ojca nie było w domu.Pracoholik...Zająłem się więc sobą.Musiałem zacząć też myśleć o studiach.W sumie my mamy wszystko i nic nie potrzebujemy. No,ale... trzeba uwzględnić że do swojego podopiecznego musisz mieć blisko.Pieniądze same z nieba nie spadają...Postanowiłem się poradzić Jean.Mimo częstych sprzeczek lubiliśmy swoje towarzystwo.

- Mechanik?

- Nie...

- Pisarz?

- Za mało dochodowe.

- Prawnik?

- Nudne.

- Kurwa Jeager!Czego ty oczekujesz!?
Zawodu z pasją!?Albo żeby leżeć i pachnieć?!

- Chce czegoś dzięki czemu będę mógł mieć jakiś dobry dochód i podopieczni byli by mi bardziej...

- Łatwi do rozgryzienia?

- Tak!

- Eren...zawód idealny nie istnieje.
Masz tyle innych.

-Blacharz,stolarz,elektryk, informatyk,malarz,weterynarz, strażak,policjant,wojskowy nauczyciel,psycholog,biolog,chemik...- Wyliczał na palcach ze znudzoną miną Jean.Jednak coś przykuło moją uwagę.

- Czekaj...To przed nauczycielem!

- Wojskowy...Do wojska chcesz iść?
Pojebało cie do reszty?!To utrudnia kontakt z podopiecznym!

- Ale czemu moimi podopiecznymi nie mieli by być kandydaci na wojskowych?

- Ech...to nie jest takie proste Jeager.
Zróbmy tak!Dziś znowu mamy przydzielanych podopiecznych.
Czemu by nie pójść w stronę zawodu swojego kolejnego podopiecznego?

- Hmmm...-Zacząłem się zastanawiać nad tym.Cokolwiek bym nie trafił i tak osiągnęła sukces...Mogę brać pierwsze lepsze zawody,ale to ryzykowne...

- No nie mów że się cykasz Jeager!

- Stoi.

- To idziemy.Czas wybrać nowego podopiecznego dla ciebie.- Ruszyliśmy
w głąb Iskry.Ostatnio dużo się tu zmieniło.Trochę ją rozbudowywano.
Teraz pomieszczenie w którym przydzielano nam podopiecznych było w drugiej części.Po drodze mijaliśy park.Tak jakoś to zrobili,że zostały wprowadzone motywy zieleni...Czasem aż za dużo.

- Hejka Erwin.-Przywitałem się.Od kąd Dot odszedł na emeryturę on przydzielał podopiecznych.Hanji zajęła się domem i dzieckiem.Tak mają dziecko.I to nieznośne...Reiner.
Bachor,którego całym sercem nienawidzę...Ale nie mówcie o tym Brwiom Zagłady.

- Hej Eren.Przyszedłeś po kolejnego?

- Tak.

- Akurat mam tu dla ciebie takiego jednego.Mike i Historia z niego zrezygnowali.-Podał mi kartkę z osobą a ja zacząłem czytać.

Imie i nazwisko:Levi Ackerman

Wiek.: 18 lat

Rodzice:Wychowywany przez wujka

- Uwzględniłeś tym razem rubrykę rodziców?Dlaczego?-Spojrzałem na Erwina.

- Nie uwzględniłem.Dostałem to odgórnie...Aż samo mnie to dziwi.

- Ok...-Wróciłem do czytania.O nawet zdjęcie dodali...

Zamieszkały:ul.Rose 65/4

Szkoła: im.Zwiadowców,profil: nauczyciel historii.

Problem: Brak informacji.

- Jak to do jasnej cholery brak informacji!?!Mike i Historia nic nie wiedzą?!-Spojrzałem z niedowierzaniem na blondyna.

- Nie.Tak się składa,że młody nic nie powiedział.Nawet nie chciał z nimi rozmawiać.Stracili na niego dużo czasu.Może tobie się uda...

- Czyli jestem ostatecznością?

- Powiedzmy.Ten gość podobno ma dziwny charakter.

- Rozumiem.Za parę dni zaczyna się szkoła.Załatw mi tam papiery na studia,a ja poobserwuje go trochę.

- Wiesz,że nie możesz przed rozpoczęciem działań...

- Gówniane zasady.Załatw mi w takim razie tylko to co potrzebne.Ja muszę trochę poczytać o kierunku na jaki idzie...-Usłyszałem tylko jak Erbwin przytakuje,a następnie wróciełem do siebie zalecając w książkach o moim nowym kierunku kształcenia.

***

Nadszedł dzień rozpoczęcia roku szkolnego.Wszystko było gotowe.
Miałem zająć się naszym dziwnym przypadkiem.Teren szkoły był naprawdę imponujący.Duży gmach z wieloma oknami.Obok trzy różne boiska.Zauważyłem też kryty basen.
No to niezła szkoła...Razem z tłumem wszedłem do szkolnej auli,gdzie dyrektor ogłosił rozpoczęcie roku.
Udałem się do sali sto pietnaście na trzecim piętrze.Zająłbym sobie swoje zwyczajne miejsce,ale ktoś już tam siedział.Spojrzałem w stronę rzędu pod oknem.Wszystko zajęte.Idealnie.
Został środkowy rząd.Tam wypatrzyłem swoją ofiarę.To znaczy podopiecznego.Siedział w samym środku rzędu.Akurat obok niego było wolne miejsce.Postanowiłem,ze nie będę się na razie odzywał.W końcu nie muszę od razu rozpoczynać znajomości i się narzucać.Nie każdy to lubi,a ja szanuje przestrzeń osobistą.Patrze na naszego nowego wychowawcę i zapamiętuje wszystko od razu.Potem rzuca mi się wzrok wbity we mnie jak nóż w masło.
Widać mój nowy podopieczny nie jest zadowolony z mojej obecności.
Będzie ciężko...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro