005#

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Levi pov.

Dzień miną normalnie.Oprócz rozmowy z Erenem nic się nie wydarzyło.Wróciłem do domu i jak zwykle oddałem się układaniu myśli przy sprzątaniu i ulubionych kawałkach zespołu "Bring me the Horizon".Muzyka szumiąca w uszach,zapach detergentów i ciężka praca idealnie warunki dla mojej duszy.Jak się można było domyślać przedmiotem moich rozmyślań był nie kto inny jak mój kolega z ławki.Jeśli można go nazwać kolegą.Starłem ostatnią brudną plamę na podłodze i przyjrzałem się mojemu dziełu.Nie ma to jak czyste mieszkanie.Dumny ze swojej pracowitości wyruszyłem do kuchni aby zaparzyć herbaty.Jak zwykle wybór padł na zieloną bo tylko taka była w sumie.Kiedy już zrobiłem ciepły napój udałem się do swojego pokoju i usiadłem na łóżku w rogu pokoju nad którym było okno i parapet.Tam też umieściłem moje rzeczy i zabrałem się za odrobienie materiału z wykładów.Za oknem niebo zaczęło się pokrywać granatem,a moją uwagę przykuł minimalny ruch na uliczce koło mojej oazy.Jakaś postać biegła ze słuchawkami na uszach.Najwyraźniej wieczorny trening.Przyglądałem się chwile osobie i dopiero kiedy jej postać została dosięgnięta przez światło latarni rozpoznałem w niej Erena.Cóż... nie żeby nie dziwiło to,że biega.Widać,że jest wysportowany,ale nie spodziewałem się,że w tak ponurej dzielnicy.Przyznajmy się szczerze.Ta okolica jest jedną z najmniej bezpiecznych w całym tym miejscu.Za nim zdążyłem się porządnie zastanowić złapałem za bluzę i wyszedłem z domu zamykając uprzednio drzwi.Rozejrzałem się po ulicy,która była pusta.Ruszyłem za chłopakiem zdając sobie pytanie " Czemu wogóle ja za nim idę?".Przyśpieszyłem kroku i wszedłem do parku gdzie prawdopodobnie skierował się chłopak.Jak zwykle zniszczony chodnik jak i ławki,a także drzewa były skąpane w głębokiej ciemności przerywanej tylko pojedynczą latarnią.Rozejrzałem się uważnie niczego nie dostrzegając.Za cicho tu.Zdecydowanie.Zawsze znajdzie się ktoś kto tu pije lub ćpa bo papierosy to pewnie skręty z dodatkiem.Ruszyłem przed siebie jedną z drużek. Jeden moment przykuł moją uwagę.Szybki ruch w cieniu,a raczej w krzakach.Za nim zdążyłem zareagować zostałem wciągnięty za żywopłot,a moje usta przysłonięte ręką.Chciałem się szarpnąć,ale zostałem powstrzymany dźwiękiem głosu.Znajomego głosu.

 - Nie odzywaj się chwile,Levi.- Odwróciłem lekko głowę i napotkałem zielone tęczówki Erena. Szczerze pojęcia nie mam o co tu chodzi.Zaczęły mnie nachodzić dziwne myśli,ale zostały one na szczęście czy nieszczęście przerwane przez krzyki jakichś osób.Zaraz potem mogłem dostrzec wiele osób przechodzących obok.

- Macie mi go kurwa znaleźć,pojeby!-Posiadacz tego głosu był ewidentnie napierdolony w cztery dupy i zdenerwowany.I nawet chyba głos rozsądku mu zanikł.

- Szefie on na pewno już zwiał z parku,a w nocy go nie znajdziemy.

-Od czego masz pojebańcu latarkę w telefonie!?-Tak skończył się ten dialog pomiędzy mężczyznami,których zasoby słownictwa najwyraźniej były mocno nadszarpnięte.Tak jak zdecydował "szef",latarki zostały włączone.Jeden z mężczyzn skierował się w naszą stronę. Instynktownie spiąłem mięśnie.

- Nie wychodź cokolwiek by się działo,dobrze?-Usłyszałem obok cichy szept Erena,a potem zobaczyłem jak wychodzi zza żywopłotu.Wtedy zbliżająca się osoba od razu powiadomiła resztę. Słyszałem skrawki rozmowy między Erenem i "szefem".O dziwo ten pierwszy był zaskakująco spokojny.Wyjrzałem lekko zza żywopłotu.Zielonooki stał w środku z wysokim,postawnym mężczyzną,a jakichś sześciu innych kolesi tworzyło krąg do koła nich.Nie wyglądało to dobrze. Zdołałem zauważyć jak mężczyzna zamachuje sie na Erena,który uniknął w błyskawicznym tempie ciosu,a na dodatek szybko zaatakował zachowując odpowiednią odległość.Jakby na zawołanie pozostałych sześciu też sie na niego rzuciło,a postawny mężczyzna stał obok przyglądając się zadowolony.Oglądałem jak Yeager płynnie unika ciosów i atakuje.Jego przeciwnicy byli już zmęczeni tak na moje oko.Kiedy walka już się skończyła Eren zaczął powoli kierować się w moim kierunku.Jednak zapomniał o mężczyźnie stojącym zboku.Ten zaś z uśmiechem wyciągnął mały scyzoryk.W jednej chwili znalazłem się przy koledze nie wiedząc co tam właściwie robię.Nożyk wbił mi się bok.Słyszałem jak Eren obok głośno klnie i szyderczy śmiech mężczyzny.Złapałem za nożyk żeby się go pozbyć,ale zostałem powstrzymany przez zielonookiego.Nie wiedziałem co robi.Krew szumiała mi w uszach.Zostałem położony na jednej ze spróchniałych ławek,a ostatnie co pamiętam za nim zasnąłem to Eren mówiący: - "To zajmie tylko chwile."

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hejka Ludki.

Wiem,że znowu mam spoźnienie z rozdziałem.Za to sroki.Z góry przepraszam,że znowu bawie się w Polsat.Nie wiem kiedy będzie kolejny rozdział bo telefon ciągle jest w naprawie a do laptopa nie mam takiego dostępu.Do zobaczyska!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro