006#

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z góry przepraszam za tak długą nieobecność.Ale szkoła wojskowa pochłania więcej czasu niż myślałam,a w akademiku dostęp do internetu mam mały.Mam nadzieje,ze mi wybaczycie bo mam zamiar się postarać wstawić więcej rozdziałów.

*********************************************************************************************

Levi pov.

Obudziłem się w łóżku.Nie swoim co prawda ale było nawet wygodne więc zamknąłem oczy jeszcze na chwilę.Nie było mi jednak dane cieszyć się spokojem gdyż po jakiejś minucie do pokoju ktoś wszedł.Uniosłem powieki dostrzegając swojego kolegę z klasy.Eren był ubrany w zwykłe podarte jeansy i brązową koszulkę.Mimo tego przez materiał widać było dobrze zbudowane ciało jednak ja spojrzałem mu w oczy.Kolor był tak głęboki,że można było tonąć w szmaragdzie.

- Obudziłeś się.- Stwierdził coś tak oczywistego,że mogło to zostać nowym odkryciem geograficznym.Zdążyłem zauważyć,że jestem ubrany w czarną koszulkę i szare za duże dresy.No pięknie...- Przyniosę ci zaraz coś do jedzenia.Masz może na coś konkretnego ochotę?

- Nie.Wystraczą płatki z mlekiem.-Mruknąłem i spróbowałem się podnieść.Próbowałem. Podniosłem koszulkę oglądając porządnie zabandażowany bok.Mimo to,że nie widziałem szwów wiedziałem,że są zrobionę porządnie,czułem to.Chłopak wyszedł,a ja miałem zamiar szybko się zawinąć i wrócić do domu.Nie czułem się dobrze będąc na czyjejś łasce.Skrzywiłem się czując ból,kiedy podnosiłem się z łóżka.Stanąłem na nogach i po chwili wahania ruszyłem ku wyjściu.Przeszedłem przez korytarz i powoli schodziłem po schodach,kiedy dotarłem na dół i powoli starałem się bezszelestnie przejść obok salonu i kuchni w której znajdował się brunet. Złapałem za klamkę otwierając drzwi,które cicho zaskrzypiały.Nasłuchiwałem chwilę a potem kiedy opuściłem dom zamykając dokładnie drzwi.Obróciłem się ruszając w stronę swojego mieszkania.Po kilku minutach byłem już przy bramce,ale jak  zawsze coś musiało pójść nie tak.

-  Znowu uciekasz,Levi...-Usłyszałem głos ,którego nie chciałem słyszeć.-Zupełnie jak szczur, którym jesteś.- Przy bramce stał mężczyzna w płaszczu i kapeluszu.Szydził ze mnie.Wskazywały na to oczy pełne pogardy.Wiedziałem,że go tu nie ma.Nie mogło go tu być.Nie wiem ile tak stałem,ale wyrwał mnie z tej głupiej sytuacji dotyk na moim ramieniu.Zamrugałem zaskoczony i spojrzałem za siebie.Westchnąłem.Obok stał Eren i widać było,że nie wie co się dzieje.

- Czemu wyszedłeś w takim stanie?Do tego boso.- Mówił spokojnie jakby wogóle nie miał mi tego za złe.Zmarszczyłem brwi i strąciłem jego rękę.

- Nie chce twojej litości,dam sobie radę sam.- Spojrzałem mu w oczy z chłodem,na co nawet się nie wzdrygnął.Trzymałem się jakoś choć ból w zszytym boku wzmocnił się.Stałem prosto,lekko zadzierając głowę bo Eren był wyższy.Patrzył chwilę na mnie,a potem lekko się uśmiechnął jakby to mu nie przeszkadzało.Skinął tylko lekko głową i podał mi karteczkę odwracając się na pięcie i odchodząc.Wszedłem za furtkę,a potem do domu.Cisza jaką tam zastałem trochę mnie przybiła. Od razu wszedłem do swojej sypialni i ostrożnie położyłem się  na łóżku.Zasnąłem po kilku minutach.

Eren pov.

 - I jak ci idzie Eren?-Zapytała Hange pijąc kawę.Pojawiła się zaraz po tym jak wróciłem do domu.

- Nie jest źle ale fenomenalnie też nie jest. - Mruknąłem.Spojrzała na mnie pytająco.- Levi  został wczoraj ranny podczas bójki.Oczywiście wszystko zaszyłem jak trzeba,ale dzisiaj  uciekł.Nie lubi być na czyjejś łasce.- Uśmiechnąłem się lekko.- Musi się przyzwyczaić.

- Jesteś jego ostatnim opiekunem.Jeśli nie dasz rady,góra skaże go na straty.To smutne zostawiać takiego człowieka.

- Wiem.Może zrobić tyle rzeczy dzięki swojemu charakterowi,ale nie wiem gdzie tkwi jego problem.Dziś był przed bramką kiedy go dogoniłem jakiś nieobecny.Jakby coś było nie tak.- Zmarszczyłem czoło.Trochę to było dziwne.Przyznaje,że nie zbyt długo pracowałem w tej branży,ale wiedziałem już dużo.

- Może by spróbować pokazać mu,że nie jest na twojej litości tylko chcesz mu szczerze pomóc?

- To się za wiele nie różni Hange.-Wziąłem łyk swojej herbaty.- Myślę,że jakoś dam sobie radę.

- Jak zawsze jesteś optymistycznie nastawiony.- Dopiła kawę i  wstała.-Muszę już iść,ale życzę ci powodzenia.Wierze że dasz radę.- Dotknęła miejsca na szyi,a potem zniknęła.

- Ja też w to wierzę.-Mruknąłem.Sprzątnąłem wszystko po jej wizycie,a podczas tego wpadł mi do głowy pomysł,który mógł być najlepszym jaki kiedykolwiek wymyśliłem.

***

Levi pov.

Kolejnego dnia wstałem rano i ruszyłem do kuchni.W lodówce nie było jednak nic.Zawiedziony sam sobą ruszyłem się przebrać i zaraz stałem gotowy do wyjścia.Bok nadal bolał więc o większych zakupach nie było mowy.To na pewno nie poprawiło mi humoru.Otworzyłem drzwi i postąpiłem o krok się o coś potykając.Spojrzałem w dół i ujrzałem torbę z zakupami i karteczką. Rozglądnąłem się do okoła,ale nikogo nie było.No bo kto by czekał aż otworzę drzwi...Wziąłem torbę i złożoną kartkę.Wszystko zaniosłem do kuchni i postawiłem na miejscu. Otworzyłem kartkę i zamarłem ze zdziwienia.Napis głosił:

     -,, Codziennie jedna rzecz,która umili dzień.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro