Jon Snow

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Termin porodu mam wyznaczony na dwudziestego sierpnia, a jest siedemnasty. Planowałam jutro pojechać do szpitala. Wiec zaczęłam kupywać jakieś rzeczy dla siebie do szpitala. Kupiliśmy już fotelik do auta i wózek. Oprócz tego po kupowaliśmy jakieś ubranka dla dziecka. Jakoś pare dni temu zdecydowaliśmy, że nasza córka będzie miała na imię Zuza. Co do drugiego imienia postanowiliśmy, że nie będziemy go dawać.Ostatnio kiedy byłam u Madzi dowiedziałam się, że wraz z Filipem wyjeżdżają jutro do Londynu. Bardzo się cieszę z ich szczęścia.

Właśnie wraz z Łukaszem, Kamilem i Maćkiem jesteśmy w drodze powrotnej do domu. Oczywiście nie mogło być za spokojnie i zaczęła się kłótnia po między mną, a Lankiem.

-Myślałaś już coś nad nowym mieszkaniem?- spytał Kamil siedzący z przodu.

-Coś myślałam, ale na razie nam starczy to co mam- odpowiedziałam.

-Tak? A gdzie pomieściła wszystkie rzeczy dziecka i swoje jakieś nowe. Powinnaś już zacząć oglądać mieszkania- powiedział.

-Spokojnie mam jeszcze czas-

-No ta kurwa, a jak Borys będzie chciał się do ciebie przeprowadzić to tez będzie czas i miejsce?- spytał Kamil prześmiewczo.

-A może jego rzeczy dasz na balkon?-powiedział i się zaśmiał-Wiesz dziecku jest potrzebna przestrzeń- kontynuował Lanek.

-Dobra nie kłóćcie się- wtrącił siedzący za kierownicą Łukasz. Lecz ja go zignorowałam.

-A co to jest kurwa twoje dziecko. Ja najlepiej będę wiedziała kiedy co mam zrobić, tak?-

-Nie jest moje, ale jestem od ciebie starszy i trochę więcej wiem niż ty.-

-Kurw- chciałam mu odpowiedzieć, ale poczułam straszny ucisk u brzuchu przez który złapałam się za brzuch i zamknęłam oczy.

-Ej co się dzieje?- spytał przerażony Maciek.

-Jedz do szpitala.-odpowiedziałam od razu. Czułam tak straszny ból, że zaszkliły mi się oczy.

-Zadzwonię do Borysa, żeby tez jechał do szpitala- powiedział zdenerwowany Kamil i od razu sięgnął po telefon. Borys od razu odebrał. Ten mu wszystko wyjaśnił i powiedział, że jedzie i postara się być jak naszybciej. Chłopak powiedział, żeby Kamil wyłączył głośnik i mi podał telefon i tak też zrobił.

-Kocham cię- powiedział od razu Borys kiedy wzięłam telefon.

-Ja ciebie też- powiedziałam i się lekko uśmiechnęłam.

-Dasz radę- powiedział

-na pewno- odpowiedziałam

-Dobra Kurwa kończę i jadę do was-

-Pa- odpowiedziałam i chłopak się rozłączył. Podałam bratu telefon.

-Zaraz będziemy pod szpitalem- powiedział Łukasz przerywając ciszę.

***

Kiedy wreszcie byliśmy pod szpitalem. Jak naszybciej wysiedliśmy i udaliśmy się do środka. Oczywiście przyjęli mnie od razu.

***

Wreszcie po siedmiu godzinach na świat przyszła mała Zuzia. Lekarz mi powiedział, że przed wczesny poród mógł być spowodowany na przykład stresem bądź dużymi emocjami, na szczęście niczemu to nie zaszkodziło i Zuzia jest cała i zdrowa. Po porodzie byłam bardzo zmęczona i niemalże od razu poszłam spać.

Następnego dnia zobaczyłam kręcące się pielęgniarki obok mnie i Zuzi śpiącej obok w kołysce. Po chwili panie wyszły. Zajrzałam do Zuzy i się uśmiechnęłam. Wróciłam do łóżka i sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Borysa. Rozmawialiśmy dosyć krótko, ale ustaliliśmy, że chłopak zaraz do mnie przyjedzie i tak też było. Po mniej więcej pół godziny Borys znalazł się w mojej sali.

BORYS

Kiedy wszedłem do sali zobaczyłem moją ukochaną. Uśmiechnąłem się szeroko na jej widok i podszedłem bliżej. Pocałowałem Lenę i się przywitałem. Po chwili rozmowy podszedłem do kołyski na kółkach stojącej obok. Zajrzałem do środka i ujrzałem piękna małą istotkę.

-Chcesz ją wsiąść na ręce?- spytała nagle Lena.

-Mm chyba nie- odpowiedziałem, a ta dziwnie na mnie spojrzała.

-Boisz się?- spytała i się zaśmiała

-Wiesz nie chce jej nic zrobić- odpowiedziałem

-Spokojnie, chodź- odpowiedziała podniosła się i usiadła na łóżku pokazując miejsce obok siebie. Usiadłem obok niej. Lena przysunęła bliżej nas kołyskę i delikatnie wyjęła Zuzię i powoli mi ją podała.

-Weź rękę pod główkę- dziewczyna zwróciła mi uwagę i tak zrobiłem.

-Uroczo wyglądasz- przyznała dziewczyna i sięgnęła po telefon i zrobiła mi zdjęcie.

***

LENA

Po paru dniach mogłam wyjść ze szpitala. Około godziny trzynastej przyjechał Borys nas odebrać. Ja wzięłam nosidełko z Zuzią, a chłopak moje rzeczy. Poszliśmy po wypis i opuściliśmy budynek. Czuje, że tym że urodziła nam się córka zaczynamy nowy co najważniejsze lepszy etap życia. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do mojego mieszkania. Ustaliłam z bliskimi, że przyjdą zobaczyć małą za dwa dni, żeby mogła odpocząć i wszystko po ogarniać.

Podjechaliśmy pod blok. Tak samo jak wcześniej ja wzięłam Zuzę, a Borys rzeczy i poszliśmy w stronę klatki. Po wejściu do mieszkania chłopak odłożył rzeczy i zaczął mówić.

-Kiedy byłaś w szpitalu przyszła kołyska dla małej i postanowiłem, że ją złoże- powiedział kiedy weszliśmy do salonu. Moim oczą ukazała się piękna drewniana kołyska w kolorze białym i również na kółkach. Dzięki nim będę mogła łatwo ją przestawiać.

-Śliczna jest- skomentowałam

-Prawda- Odpowiedział

Położyłam nosidełko z śpiąca Zuzą na kanapie i przykryłam ją kocem.

-Rzeczywiście będzie mało miejsca- przyznałam spoglądając na salon.

-Nie długo pójdziemy oglądać nowe mieszkanie, w którym zamieszkamy razem- powiedział Borys.

-Ale tutaj też będziesz ze mną prawda?- spytałam

-Oczywiście, tylko będzie trochę ciasno- powiedział

-Damy radę- odpowiedziałam pewna

-Pewnie, że damy radę. Dobra, idę się umyć zaraz wracam- powiedział Borys i poszedł do łazienki. Ja w tym czasie przesunęła kołyskę do naszej sypialni i położyłam tam Zuzę. Przykryłam dziewczynkę i odsunęłam się kawałek. Spoglądając na nią zrobiło mi się cieplej na sercu. W końcu wyszłam z pokoju zostawiajac uchylone drzwi. Usiadłam na kanapie w salonie i wyciągnęłam telefon. Odpisałam na wiadomości Madzi, która była już w Londynie. Umówiłyśmy się, że za jakichś czas przyjedzie do Polski zobaczyć Zuzię. Następnie napisałam do Kamila, że jestem już w domu. Po wysłaniu wiadomości odłożyłam telefon i poszłam do kuchni zaparzyć wodę na herbatę. Kiedy woda się gotowała z łazienki wyszedł Borys.

-Oo mi tez zrobisz herbatę?- spytał chłopak wchodząc do kuchni.

-Mogę-odpowiedziałam i wyciągnęłam drugi kubek.

-Wiesz, że cię kocham?- spytał po chwili chłopak

-Wiem powtarzasz mi to cały czas- odpowiedziałam i się zaśmiałam.

-Powtarzam ci to cały czas, żebyś nigdy w to nie zwątpiła- powiedział Borys.

***

Jest około trzecia rano, a ja kolejny raz wstaje do małej. Nie sądziłam, że to będzie aż tak trudne. Kiedy nakarmiłam Zuzę zaczęłam z nią chodzić i się kołysać, aby zasnęła. W pewnym momencie się udało. Powoli odłożyłam ja z powrotem do kołyski. Sama napiłam się wody i również wróciłam do łóżka. Przytuliłam się do Borysa i zasnęłam. Na szczęście Zuzia nie budziła się więcej i mogłam spokojnie przespać do godziny ósmej. Bynajmniej tak mi się wydawało, że więcej się nie budziła, lecz kiedy ja się przebudziłam zobaczyłam Borysa siedzącego na łóżku i trzymającego Zuzę na rękach.

-Hej- przywitałam się z chłopakiem.

-Cześć skarbie- odpowiedział

-Nie śpisz?- spytałam i się podniosłam.

-Mała zaczęła płakać i się obudziłem- odpowiedział

-Udało ci się ja uspokoić.- zauważyłam

-Tak, bo ja mam dar uspokajania i usypiania dzieci- odpowiedział

-Oby- odpowiedziałam

***

Za dwa dni przyszła mama moja i Borysa, Kamil, Maciek z Kasią, Łukasz. Oczywiście nie mogło się obejść bez tekstów w stylu: „Ona ma twoje oczy". Kamil znów próbował poruszyć temat mieszkania, lecz szybko go zamknęłam. W sensie temat nie Kamila. Jakoś pod wieczór większość pojechała już do swoich domów. Został tylko Maciek. Chłopaki wyszli na balkon, bo Flexxy chciał zapalić. Borys całe szczęście rzucił palenie. Korzystając z okazji, weszłam do pokoju w którym spała Zuza. Sprawdzałam czy wszystko u niej dobrze. Sięgnęłam po laptopa, Po czym wyszłam z pokoju i usiadłam na kanapie w salonie. Otworzyłam laptopa, weszłam na pocztę i zaczęłam odpisywać na meile. Teoretycznie mam urlop, ale skoro mam czas dlaczego by nie wypełnić moich obowiązków. W pewnej chwili zauważyłam, że chłopaki długo nie wracają. Dlatego odłożyłam laptopa na stolik kawowy, podeszłam do drzwi balkonu.

-Hej wracajcie już do środka, zimno jest.- powiedziałam

-Zimno? Jest sierpień i dwadzieścia stopni, a jest dwudziesta.- Powiedział Maciek

-Dobra, może nie jest zimno, ale wracajcie już. A ty Maciek nie pal więcej.- powiedziałam i wróciłam do środka.

Zdecydowałam, że będę już się zbierać do spania. Poszłam do łazienki umyć twarz. Przebrałam się w piżamę i wyszłam z pomieszczenia. Zobaczyłam, że chłopaki wrócili już z balkonu i teraz siedzą na kanapie w salonie.

-Wiecie co już późno zamówię sobie taxówkę, czy coś.- powiedział Maciek kiedy weszłam do pokoju.

-Przestań, jeśli nie będzie ci przeszkadzało spanie na kanapie to zostajesz.- powiedziałam

-Nie będę wam siedział na głowie- kontynuował Flexxy.

-Dobra przestań idę po kołdrę i poduszkę dla ciebie.- powiedziałam i rzeczywiście poszłam po te rzeczy.

Kiedy skończyłam rozkładanie łóżka dla Maćka, poszłam się położyć. Za to Borys nadal o czymś rozmawiał z Flexxym. Po parunastu minutach przyszedł do mnie Borys. Chwile po zasnęłam.

***

Następnego dnia nic nie wskazywało na to, że ten dzień będzie różnił się od innych. Lecz było inaczej, ponieważ kiedy rano wstałam. To pierwsze co zauważyłam to, że na stole leży śniadanie, i że Borys opiekuje się Zuzą. Ogólnie spytałam gdzie Maciek. Chłopak odpowiedział, że z samego rana poszedł. Trochę się zdziwiłam, że poszedł tak bez pożegnania, ale to olałam. Kiedy zjadłam śniadanie przygotowane przez Borysa poszłam nakarmić Zuzię.

-Lena chciałbym, żebyśmy gdzieś dziś pojechali.- powiedział Borys kiedy wróciłam do pokoju

-Bardzo tajemniczo mówisz- przyznałam i się zaśmiałam.

-Dlatego, że to będzie niespodzianka- powiedział.

-dobrze- odpowiedziałam

-No to się zbieraj- powiedział i to poszłam robić. Po około godzinie mogliśmy wychodzić z domu. Borys wziął nosidełko z Zuzą i zeszliśmy na dół i wsiedliśmy do auta. Ja wraz z małą usiadłam z tylu, a Borys oczywiście za kierownicą.

-Gdzie jedziemy?- spytałam

-Mówiłem ci już, że to niespodzianka- przypomniał mi Borys, a ja westchnęłam na jego słowa.

-Powiesz mi chociaż ile będziemy jechać?- spytałam.

-Plus, minus godzinkę- odpowiedział

***

Rzeczywiście jechaliśmy około godziny po czym Borys zatrzymał się po środku niczego. Dosłownie. Dookoła były tylko drzewa, krzewy i pola nic poza tym.

-Co my tu robimy?- spytałam

-Dziwne, że nie poznajesz miejsca. Ale zaraz sobie przypomnisz wysiadaj.- powiedział po czym wysiadł z auta. Wyciągnął wózek z bagażnika. Ja wysiadłam z auta i przełożyłam Zuzię do wózka. Przeszliśmy kawałek dalej i doszliśmy do jednak dobrze znanego mi miejsca. Mianowicie przywiózł nas nad jezioro. Gdzie, bardzo dawno temu wrzucił mnie do jeziora. Wszystkie cudowne wspomnienia z tam tego okresu powróciły.

-Teraz już poznajesz?- spytał i się zaśmiał.

-Tutaj, była nasz pierwsza randka- powiedział po chwili

-To była randka?- spytałam zdziwiona.

-Oczywiście- przyznał

-Pamiętam jak powiedziałeś „daj zrobie ci zdjęcie" i mnie wrzuciłeś do zimnej wody- powiedziałam

-O tak, nie mogłem się powstrzymać wtedy- powiedział śmiejąc się. W końcu nastała przyjemna cisza. Słychać było tylko szum drzew i powiew letniego wiaterku. Przytuliłam się do boku Borysa, a on pocałował mnie w czubek głowy.

-Cieszę się, że cię poznałam- powiedziałam, a on się zaśmiał i uśmiechnął jeszcze szerzej niż dotąd. Nie mogę uwierzyć, że poznałam tak cudownego człowieka jakim jest Borys. Na dodatek tworzymy razem rodzinę dla Zuzy. Mam nadzieje, że będziemy dobrymi rodzicami. Wydaje mi się, że lepszej przyszłości nie potrafiła bym sobie wymarzyć.

_____________

Hejka jest to przed ostatni rozdział tej książki.
Teraz nie będę się jakoś rozpisywać. Zrobię to w ostatnim rozdziale. Wiec teraz łapcie 1800 słów.
Do następnego

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro