1. "Walczysz jak dziecko"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Walczysz jak dziecko.

W odpowiedzi na ten komentarz Variel zaatakowała ze zdwojoną mocą, próbując pokazać czarnowłosemu księciu Asgardu, jak bardzo się myli. Niestety Loki przewidział jej próbę podcięcia go, odszedł płynnie krok lub dwa, po czym szybciej niż myśl złapał ją za tułów, a tuż przy szyi przyłożył do skóry mały sztylet. Pewien wygranej w tym pojedynku, uśmiechnął się kpiąco.

- A nie mówiłem? - słysząc jej głośne odetchnięcie, parsknął - Nie poradzisz ty sobie w świecie, moja droga, nie poradzisz - pokręcił głową z politowaniem.

I wtedy Strażniczka zaatakowała. Uderzyła w zagłębienie przy jego łokciu, przez co bóg kłamstw wypuścił z dłoni sztylet, po czym kopnęła go w kolano i całym ciężarem oparła się na nim. Loki zachwiał się i upadł z głuchym hukiem na bruk twarzą do dołu. Var natomiast jak gdyby nigdy nic usiadła przy nim, założyła nogę na nogę i zaczęła ze znudzeniem wywijać sztyletem na prawo i lewo.

- Nie grasz według zasad. Dlatego mi imponujesz - prychnął pokonany.

- Czekaj, czekaj. Co tam pod nosem mamrotałeś? Dziecko? A czy dziecko tak potrafi? - uśmiechnęła się pod nosem.

- Dobra, już. Możesz przestać? - warknął krótko książę

- Hmm... - droczyła się z nim - Może tak... - zrobiła jeden obrót sztyletem - A może nie? - podrzuciła go i złapała ponownie.

Niespodziewanie czarnowłosy obok niej dosłownie zniknął. Wyklinając wszystko, na czym Asgard stoi, Variel podniosła się do pionu i obróciła w kierunku prawdziwego boga psot stojącego tuż za nią.

- No no, Strażniczko, muszę przyznać, że jesteś coraz lepsza. Ale dalej, żeby ze mną wygrać, potrzebujesz czegoś więcej, niż taniej sztuczki z książeczek dla maluchów.

Dziewczyna już otrzepała się z kurzu i ścisnęła sztylet w dłoni, stając w pozycji bojowej. Zrobiła kilka kroków, żeby kontynuować walkę, ale przerwało im czyjeś nadejście. Oboje odwrócili głowy w tym samym momencie i oboje dostrzegli władcę piorunów wkraczającego na plac treningowy ze swoim nieodłącznym atrybutem, Mjölnirem, wymachującnim od niechcenia.

Fioletowooka dostrzegła, że jej kompan walki spiął się na widok starszego brata i kolejny raz poniekąd rozumiała, dlaczego. Thor stanowił doskonały przykład bezkompromisowego wojownika. Potężny, siejący postrach, imienia którego bali się wszyscy jego wrogowie. I za którym szalała połowa kobiet w Asgardzie. Ale wady sprawiały, że dziewczyna nie uważała pomysłu jego koronacji za trafiony. Przyszły król był niesamowicie porywczy i nieokrzesany. Z zamiłowaniem do wojny, podejmował mnóstwo nieracjonalnych decyzji. Ale mimo tego wszystkiego następca tronu miał dobre serce. Nie mógł długo patrzeć na cierpienie swoich poddanych i był gotów na wszelkie poświęcenia dla nich. A to Odyn sobie cenił. Bardziej niż cokolwiek.

Przeciwieństwem Thora był jego brat, Loki. Spokojny, nieco zamknięty w sobie i wyrachowany, sprawiał wrażenie osoby, która niejednego asa ma w rękawie. I z pewnością tak było. Książę był jednym z najpotężniejszych czarodziejów w całym Asgardzie. Pewien siebie i swojej siły, jednak czasem jakby gubił tę pewność i ukazywał się pod tą maską prawdziwy on. Wrażliwy i ufny. Nieczęsto tę maskę zdejmował. Nigdy nie robił tego przy bracie ani tym bardziej przy ojcu. Tylko sporadycznie przy matce, Friddze. Nieco częściej otwierał się dla swojej przyjaciółki, Variel. Jedynej osobie, której byłby gotów zawierzyć życie i do czego nigdy się nie przyznał. Ufał jej na tyle, żeby nazwać ją swoją przyjaciółką. W jego ustach to było niezwykłe wyróżnienie.

A ona? Strażniczka Asgardu była pełna nadziei na, jak sama zwykła mawiać, "jeszcze lepsze niż dzisiaj jutro". Nigdy nie odmówiłaby pomocy, nigdy nie przeszłaby obojętnie obok cierpienia. Nie byłaby w stanie później sobie tego wybaczyć. Od kilku setek lat dumnie nosiła na piersi znak Strażnika Asgardu, który otrzymała po wielu latach ćwiczeń. Sama ona nie narzekała na to, co ma ani na to, czego jej brakuje. Bo na dobrą sprawę nie brakowało jej prawie niczego. Prawie niczego. Nikt oprócz Odyna nie miał pojęcia czemu od czasu do czasu Var siadała w odosobnieniu. Czemu wolała unikać Asgardczyków. Tylko on znał jej tajemnice. I tylko on miał je znać.

Blondwłosy książę podszedł szybkim krokiem do dwójki stojącej wciąż na środku placu. Gdy był bliżej, zwolnił. Lew pewien swojej władzy. Stojący przy wężu. To idealnie odwzorowywało braci razem.

- Wszechojciec wzywa was do siebie. Miał do was jakąś prośbę. Chyba odnośnie koronacji - Thor mówiąc to przekrzywił głowę, z zaciekawieniem patrząc na Lokiego i Variel.

- Czy mamy zjawić się teraz, czy kiedy skończymy trening? - Loki odezwał się ostrożnie, jakby badając nastrój brata.

- Zdaje się, że ojciec jest w dobrym humorze, więc to chyba może zaczekać - blondwłosy uśmiechnął się, odsłaniając rządek białych zębów w jednym ze swoich słynnych uśmiechów.

- Jasne. Zjawimy się, jak tylko skończymy - zapewniła dziewczyna, odwracając się do Lokiego. - W takim razie masz jeszcze szansę udowodnienia mi, że jednak nie jestem najlepszym wojownikiem w Asgardzie - rzuciła.

〰️〰️〰️〰️〰️

- Szczerze mówiąc, boję się, co Odyn mógł wymyślić - zaśmiała się nieco nerwowo Variel.

Ona i czarnowłosy książę zdążali szybko w stronę sali tronowej. Mijali kolumny zdobione złotem i odliczali metry do spotkania ze Wszechojcem. Przechodzili właśnie obok skrzydła sypialnego, gdy nagle wyszła z niego Min, znana ogółowi jako dama dworu i zarazem córka przyjaciółki Friggi. Minartia - tak na nią mówiono oficjalnie. Wśród przyjaciół po prostu Min. Niska i drobna, złotowłosa dziewczyna ubrana była w powłóczystą, turkusową suknię, która podkreślała niesamowity kolor jej oczu.

- Znowu Lokiego odprowadzasz przed Sąd Najwyższy? - blondynka zaśmiała się serdecznie, a po chwili również Var jej zawtórowała.

- Tym razem niestety ta przyjemność mnie ominie, Min. Może innym razem - odparła wojowniczka. - Na razie pewnie dowiemy się, w jakiej pozie i gdzie mamy stać... A poza tym jeszcze jak oddychać podczas koronacji. O ile w ogóle Odyn nam na to pozwoli.

Dama dworu zaniosła się chichotem, a oczy w kolorze oceanu zalśniły prześlicznie.

- Jasne, takie życie. Ja pewnie stanę przy Friddze. Chociaż kto wie? Po nim można się wszystkiego spodziewać.

- Niestety. Na razie nie wiemy, o co mu chodzi, ale musimy do niego iść. Zobaczymy się przed obiadem, tak?

- Oczywiście, jak zawsze - z tymi słowy blondynka odwróciła się i odeszła w sobie tylko znanym kierunku.

Variel i Loki pokonali pozostały dystans dzielący ich od sali tronowej i zatrzymali się tuż przed potężnymi, złoconymi drzwiami, wiodącymi do środka. Spojrzeli na siebie i nie musieli nawet nic mówić.

Var doskonale widziała, jak zdenerwowany jest Loki na myśl o stanięciu oko w oko z ojcem. Nigdy nie mogła zrozumieć, czemu książę jest pomijany w wielu ważnych rozmowach, w których uczestniczył jego brat. Czemu Odyn był dla niego taki zimny. Czemu wolał, gdy syn nie wychodził ze swojej komnaty bez potrzeby. To zachowanie przez dziesiątki lat pozostawiło potężne piętno nie tylko na ich relacjach, ale i na charakterze Lokiego. To dlatego był taki cichy w obecności jego brata i ojca. Nikomu oprócz Var by się z tego nie zwierzył, ale był też zwyczajnie zazdrosny o uznanie, które od króla dostawał jego starszy syn.

Natomiast Strażniczka zawsze podczas rozmów z władcą obawiała się, że ten będzie nawiązywał do jej przeszłości. Że rozdrapie dopiero co wyleczone rany. Że wspomni o czymkolwiek poza jej obowiązkami w Pałacu.

Ta dwójka patrzyła na siebie z pewnością dużo dłużej, niż powinni. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, jakby ten uśmiech mógł podbudować pewność siebie Lokiego. Nie wiedziała, że sama jej obecność wystarczała, żeby podczas jego rozmów z ojcem odciągnąć jakoś uwagę księcia. Że bez niej byłoby mu dużo trudniej, niż przypuszczała. Że bez niej nie poradziłby sobie. A on nie wiedział, że dziewczyna czuła dokładnie to samo.

On skinął głową w odpowiedzi na jej uśmiech i pchnął drzwi.

- Jesteśmy. Wzywałeś nas, Odynie - głos Strażniczki zabrzmiał wyjątkowo cicho w sali tronowej.

- Dobrze - władca rozsiadł się, jak zwykle, na swoim siedzeniu, podczas gdy dwójka dotarła pod sam tron. - Jak wiecie, trwają przygotowania do koronacji mojego syna, a waszego brata i przyjaciela, Thora. Zostało zaproszonych mnóstwo gości i ani ja, ani królowa Frigga nie możemy sobie pozwolić na zwłokę i zajęcie się zgromadzonymi. Chciałbym was prosić o przysługę. Jest prosta: za trzy dni, kiedy odbędzie się uroczystość, zajmiecie się powitaniem gości. Ty, Loki, będziesz przedstawicielem naszej rodziny, a Variel będzie ci pomagać i zadba o kwestię związaną z bezpieczeństwem. Czy mogę na was liczyć? - Odyn skończył swoją przemowę uniesieniem dłoni i położeniem jej na głowie lwa zdobiącego tron w niemym poleceniu.

Variel i Loki spojrzeli na siebie. Wiedzieli dwie rzeczy: to w żadnym wypadku nie było pytanie, na które można było odpowiedzieć przecząco, a po drugie...

To będą ciężkie dni.

✔✔✔

I jak Wam się podoba pierwszy rozdział? Jeśli się nudziliście, spokojnie, akcja będzie się rozkręcać. Poznacie też nowych bohaterów i, mam nadzieję, zostaniecie na dłużej!

Do napisania!😉

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro