11. "Chciałabym, żebyś wiedziała"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Conall co zrobił? - parsknęła Var, krztusząc się ciastkiem

- Też nie mogę uwierzyć w jego głupotę. Nawet dobrze się nie znamy, a on klęka przede mną i prosi o rękę. Moja reakcja była podobna, tylko że ja akurat jadłam kanapkę. Dlatego mu powiedziałam: "Conall, zacznijmy od tego, że w ogóle się nie znamy" - Yellow śmiesznie zmarszczyła nos, chichocząc.

- "A po drugie jesteś idiotą". Proszę, powiedz, że to dodałaś!

- Nie... Może za drugim podejściem tak mu powiem - dziewczyna mrugnęła do swojej towarzyszki. - Jest niemiłosiernie irytujący.

- Gdyby tylko się dalej przystawiał, odeślij go do "twojego wuja" Thora, może to trochę ostudzi jego zapał. Założę się, że książę nie miałby nic przeciwko takiemu załatwieniu sprawy.

- Powiem ci, Var, że to jest bardzo dobry pomysł!

- Kogo obgadujecie, dziewczyny? - obie odwróciły się jednocześnie i obie jednocześnie szeroko się uśmiechnęły na widok generała stojącego za nimi

- Cześć, Zar, siadaj z nami! - Strażniczka przesunęła się odrobinę, robiąc miejsce Zariusowi. Gdy tylko usiadł obok niej, pocałowała go w policzek na przywitanie. Mężczyzna rozejrzał się i gwizdnął cicho.

- Variel, miałaś rację, tu jest całkiem przyjemnie! - siedzieli na kamiennym mostku nad strumieniem wpadającym do jednej z kilku Asgardzkich rzek. Białowłosa podała kompanowi jedno z ciastek, które dziewczyny kupiły w pobliskiej cukierni. Ten ugryzł je i mruknął cicho z aprobatą.

Poniedziałki były jedynymi dniami w tygodniu, kiedy Variel i Zarius nie musieli martwić się obowiązkami. Innymi słowy, poniedziałki były ich jedynymi dniami niepracującymi. Aż do wojny z Jotunami oboje musieli być gotowi do walki praktycznie non-stop, z uwagi na ataki Olbrzymów na Pałac. Od roku jednak w Asgardzie panował spokój, więc dostali przerwy. Inna sprawa, że gdy tylko uda się naprawić Bifrost zniszczony podczas tejże wojny przez Thora, generał będzie musiał udać się razem z księciem uspokoić sytuację w innych Królestwach. Ale na razie było za wcześnie na planowanie.

Dziewczyna czuła się świetnie nie mając na sobie swojej zbroi, a będąc ubrana w lekką koszulę, która w tak upalny dzień spisywała się znakomicie. Wystawiła twarz na promienie słoneczne i zamknęła oczy, oddychając głęboko. Mężczyzna przyglądał jej się z boku i nie mógł powstrzymać uśmiechu wkradającego się na jego usta. Dziewczyna była tak spokojna i wyzwolona od zmartwień, jak kiedyś, w tamtych dobrych czasach. "Ślicznotka" - pomyślał.

Ale naprawdę nie była tak szczęśliwa, na jaką wyglądała w tamtym momencie. Wyglądało na to, że ani Zarius, ani Yellow nie wiedzieli, jaki dziś był dzień. Ale ona pamiętała. I nie chciała ich obarczać swoimi uczuciami, więc milczała.

Wracali do Pałacu wąskimi uliczkami, a w oknach domów odbijały się promienie zachodzącego słońca. Z rynien zwisał bluszcz, a gdzieniegdzie na ścianach można było dostrzec kiście winogron. Lato zawitało w pełni do Asgardu.

Var żałowała, że on nie mógł tego zobaczyć.

〰️〰️〰️〰️〰️

Jedynie kilka świeczek rozświetlało Salę Artefaktów, gdy Variel wślizgnęła się do jej wnętrza. Było niezwykle ciemno, ale dziewczyna i tak nie miała problemu z rozpoznaniem sylwetki osoby stojącej w przeciwległym kącie pomieszczenia. Królowa stała tam, w dłoni ściskając białą różę. Variel też miała taką ze sobą. Przyciskała ją mocno do piersi, jakby bała się ją wypuścić. Ruszyła przez Salę, ściągając tym samym na siebie uwagę Friggi. Ale kobieta nie odezwała się, dopóki białowłosa nie stanęła tuż przy niej i nie skłoniła się lekko. Wtedy Królowa westchnęła i przytuliła mocno dziewczynę, która wtedy niezwykle drżała. Nie z zimna, oczywiście.

- Jesteś gotowa? - gdy Variel skinęła głową, Frigga pchnęła ścianę za nimi, a ukryte przejście w niej stanęło im otworem.

Ta droga pierwotnie miała służyć ucieczce Króla z Pałacu w przypadku braku innych opcji ewakuacji, jednak teraz kobiety wykorzystały ją do dotarcia na miejsce, w które nie można było dotrzeć pieszo żadnym innym sposobem.

Wyszły do parku, gdzie w otoczeniu wiekowych wierzb, nad małym stawem na trawie leżał stos kamieni, a na nim złoty hełm.

Hełm, który w przeszłości nosił młodszy z książąt.

Variel przykucnęła i z torby przewieszonej przez ramię wyciągnęła zapałki oraz dużą świecę. Schyliła się i zdmuchnęła tę, która już dopalała się na niewielkim grobie. Jednym płynnym ruchem podpaliła swoją świecę i postawiła ją na kamieniach. Na dłuższą chwilę zawiesiła wzrok na płomieniu, muskając palcami zdobienia na hełmie. Potrząsnęła głową i wstała, stając obok Królowej. Twarz jednak miała zakrytą włosami mimo, że nie uroniła łzy.

Obie kobiety odwróciły się równocześnie, gdy usłyszały szelest liści za nimi.

Thor i Minartia zmierzali w ich stronę. Książę trzymał w dłoni mały bukiet chryzantem.

Var posłała mu delikatny uśmiech i wtuliła się w niego, gdy podszedł do niej i Królowej. Mężczyzna gładził ją po plecach, co było naprawdę uspokajające. Gdy oderwali się od siebie, ułożyli kwiaty dookoła stosu i stali w zamyśleniu, milcząc. Variel była szczęśliwa, że tego dnia nie przyszła na grób sama. Myśl, że nie ona jedyna opłakiwała księcia była pocieszająca.

Minartia ściskała rękę Strażniczki i wpatrywała się intensywnie w grób.

- Miał dobre życie, Var - odezwała się cicho. - Wystarczała mu sama twoja obecność. Wiem, bo widziałam to. Rozpromieniał się, gdy tylko ktoś wspomniał twoje imię - Królowa i książę skinęli głowami, a Variel spojrzała w niebo, próbując powstrzymać się od płaczu. - Thor, ciebie kochał jak brata, nawet po tym, gdy dowiedział się prawdy, tak sądzę - książę uśmiechnął się szeroko i skinął Min. - A ty, Królowo, zawsze będziesz mu matką. Jego ojcem nigdy nie był ani Odyn, ani Laufey, ale ciebie kochał przynajmniej tak, jak kochał Var - Frigga westchnęła, a Thor objął ją ramieniem. Variel natomiast uśmiechnęła się kącikiem ust, ale pokręciła głową. Jej przyjaciółka parsknęła, widząc to. - Dziewczyno, wszyscy widzieli, jak na ciebie patrzył. Tego nie oszukasz.

- Nigdy nie powiedział, że mnie kocha.

- Nie wiem, czy to wniesie coś do tego tematu, ale ja czas zastanawiałam się, czy nie zacząć cię nazywać synową - uśmiech Friggi sprawił, że białowłosa roześmiała się cicho.

- Myślicie, że jest szczęśliwy? - to pytanie wybrzmiało z wielką mocą mimo,  że Var zadała je cicho

- Tak - Thor położył dziewczynie dłoń na ramieniu.

- Na pewno jest, w jakimś dobrym miejscu - Min spojrzała na przyjaciółkę, a jej wzrok był zdecydowany i pewny.

Strażniczka skinęła głową i uśmiechnęła się promiennie. Właśnie to chciała usłyszeć.

〰️〰️〰️〰️〰️

Pałac w nocy był niezwykle chłodnym miejscem, o czym Var przypomniała sobie boleśnie jeszcze tego samego dnia.

W samej koszuli nocnej wymknęła się ze swojej komnaty późnym wieczorem i schodami na górę dostała się do części mieszkalnej rodziny królewskiej i służby. Minęła drzwi Min, jednak nie zajrzała do przyjaciółki. Zatrzymała się dopiero przed swoim celem. Klamka nie stawiała oporu,  więc po chwili Variel wślizgnęła się do pomieszczenia.

Gdy tylko zamknęła drzwi za sobą, włączyła lampkę na biurku i zmrużyła oczy, oślepiona jasnym światłem.

Uśmiechnęła się, gdy usłyszała ciche krakanie dobiegające z drugiego końca pokoju. Otworzyła szafkę nocną i wyciągnęła z niej paczkę pokarmu dla ptaków. Nasypała ją do pojemnika i wyciągnęła rękę, otwierając klatkę.

Mały kruk najpierw wyjrzał z niej ostrożnie, a potem wspomagając się skrzydłami przeskoczył na łóżko i podszedł do Variel na nim siedzącej, przypatrując się jej czarnymi jak dwa węgielki oczami. Dziewczyna gładziła go po piórach, podziwiając białe plamki na jego ciele, gdy wyskubywał karmę. Zwykle karmiła go wcześniej, ale tamtego dnia nie miała okazji, chociażby ze względu na sekretne spotkanie z Królową, przyjaciółką i księciem. Ptak zawsze rano był wypuszczany na zewnątrz przez służbę sprzątającą Pałac przy okazji wycierania kurzy w pokoju, ale to Variel karmiła go wieczorami.

Strażniczka rozejrzała się po pomieszczeniu i westchnęła.

Wszystko w nim było bez zmian. Rzeczy zostały nieruszone. Dziewczyna obróciła się na łóżku i sięgnęła po książkę, otwartą mniej więcej w połowie. Otwartą na tej stronie, na której porzucił ją książę, gdy dziewczyna leżała na tym łóżku nieprzytomna ponad rok temu. Nie zdawała sobie sprawy z tego, że przez ten kilka godzin nie przeczytał ani słowa.

Spojrzała na pierwsze zdanie.

"Ten Wszechświat nie należy do nas. I nie będzie za nas walczył. To my musimy."

Zamknęła książkę i schowała ją do szafki. Pogłaskała ostatni raz kruka i włożyła go z powrotem do klatki, dosypała mu karmy do miski i zamknęła za nim drzwiczki.

Nie chciała opuszczać tego miejsca. Czułaby się, jakby zamykała jakiś rozdział. Rozdział, którego nie mogła zamknąć. Jeszcze nie teraz.

Położyła głowę na poduszce i przymknęła powieki. Czuła się bezpiecznie, jak w domu.

A mimo to nie było nikogo, kto sprawiłby, że ten dom był kompletny.

Nie było nikogo, kto by ją ukołysał do snu.

Niedługo później, gdy Var oddychała głęboko, pogrążona w śnie, do pokoju zajrzała blondwłosa postać. Podeszła do łóżka i gdy zobaczyła śpiącą dziewczynę, sięgnęła po koc i okryła nią nim.

- Och, Var, chciałabym, żebyś tylko wiedziała - Min szepnęła, po czym odwróciła się i wyszła z pomieszczenia.

✳✳✳✳✳

Jak myślicie, o jakim sekrecie wie Min? I, przede wszystkim, jak podobał Wam się rozdział?:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro