20. "On ich zamordował"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Var ledwo widziała przez łzy wciąż wzbierające pod jej powiekami. Stanęła przez drzwiami do komnaty damy dworu i zapukała głośno. Gdy usłyszała ciche "proszę" dobiegające z wewnątrz, wpadła do pomieszczenia.

- Min, masz coś do picia? - zapytana wstała od stołu, przy którym siedziała i podeszła do Strażniczki

- Mam trochę soku, chyba grejpfrutowego, zaraz mogę...

- Nie, nie. Chodzi mi o coś mocnego. On ich zamordował, Min. Ich wszystkich - Minartia uniosła brwi, zdumiona, ale właśnie w tym momencie zobaczyła łzy na policzkach jej przyjaciółki.

- Na bogów, Var! Mam, ale powiedz, co się stało?

- Zabiję go - wyszeptała.

- Kogo zabijesz? - dziewczyna była coraz bardziej przestraszona zachowaniem przyjaciółki

- Odyna.

Dama dworu otworzyła lekko usta, ale sięgnęła do barku po dwa kieliszki. Zapowiadała się ciężka opowieść.

- Przepraszam, że cię tym obarczam i że przyszłam tak późno. Czuję, że jeśli komuś tego nie powiem, naprawdę to zrobię.

- Nie przepraszaj, tylko mów co się dzieje.

- Dzisiaj, gdy byłyśmy z Zariusem w Bibliotece, zobaczyłam szczelinę w ziemi. Sama nie wiem, czemu wam o tym wtedy nie powiedziałam. Potem tam wróciłam, gdy zaczęło się ściemniać. Dokopałam się do metalowych drzwi, które prowadziły na dół. Zeszłam tam i odkryłam tajemne pomieszczenie.

- Och, bogowie wszechmogący - obie kobiety naraz wychyliły zawartość swoich kieliszków.

- Były tam księgi, Min. Musiały zostać tam ukryte na wypadek takich zdarzeń, jak pożar. Dlatego one jako jedyne przetrwały, bo o tym miejscu nie wiedział prawdopodobnie nikt oprócz mieszkańców Biblioteki. Dziesięć tomów. Dziewięć z nich opowiadało o Królestwach. Ale jeden... Był inny - dziewczyna sięgnęła do wewnętrznej kieszeni swojego płaszcza leżącego obok niej i wyjęła z niej księgę. Tytuł Wędrowcy przykuł uwagę damy dworu. Variel kolejny raz napiła się z kieliszka, napełniła go z karafki i mówiła dalej: - Słyszałaś kiedyś o nich? O Wędrowcach?

- Nigdy - Min zmrużyła oczy, ale pokręciła głową.

- Byli czymś w rodzaju organizacji, tworzyło ją kilkadziesiąt osób. Została założona jakieś tysiąc lat temu, czyli mniej więcej wtedy, kiedy urodziliśmy się ja i książęta. A rozwiązana trzysta lat później.

- To wtedy trafiłaś do Pałacu, prawda? - Var przytaknęła i drżącą dłonią uniosła kieliszek do ust

- Przemieszczali się między Królestwami i wzbudzali niemałe zainteresowanie przez to, że mieli interesujące moce. Byli długowieczni, nawet ci pochodzący z Midgardu. Ich dusze przemieszczały się między ciałami. Jeśli któryś z nich umierał, budził się w innym ciele.

- Coś w rodzaju reinkarnacji?

- Tak, zachowywali wtedy wszystkie wspomnienia. To znaczy, że mieli jakieś źródło energii, które pozwalało im to robić. Kontrolować wspomnienia, podobno też emocje. Nie przypomina ci to czegoś? - Min zasłoniła usta, w szoku. Var natomiast pokręciła głową i wypiła kolejny kieliszek trunku. - Tę długowieczność dawał im Skarb. Mało o nim wiadomo z tej księgi. Ale ciekawił mieszkańców wszystkich Światów. Wędrowcy mówili o zjednoczeniu Królestw w jedno, żeby razem stworzyć Imperium, które przetrwa wszystko. Mówili, że należy wybrać nowego władcę, który nie będzie chciał zawłaszczyć Królestw dla siebie. Twierdzili, że władza nie może być dziedziczona. A to nie spodobało się wielu. Siedemset lat temu słuch po nich zaginął. Jakby wyparowali. Ale tak oczywiście nie było. Wiesz, gdzie ostatni raz ich widziano? - Min pokręciła głową, a Strażniczka odetchnęła głęboko i starła kolejną łzę z policzka - W Asgardzie.

- Zamordowano ich? - dama dworu spojrzała w stronę drzwi, upewniając się, że są zamknięte

- Tak, Min. Zamordowano ich. Zamknięto ich w Bibliotece i przeprowadzono masową egzekucję. Wszystko za poleceniem Odyna. Nie miał zamiaru rezygnować z korony, a Wędrowcy mieli sporo zwolenników. Ale on nie był głupi. Wiedział, że ich moce są przydatne, więc zostawił przy życiu dzieciaki. Nimi łatwo jest manipulować. Mieszkańcy Biblioteki nie zamierzali milczeć w sprawie tego, co się stało. Zagrozili Odynowi, że wyjawią prawdę. To był ostatni wpis w księdze.

- Ostatni przed pożarem? - Var przytaknęła - Myślisz, że to Odyn nakazał podpalić budynek?

- A potem go ukryć. Rozpowszechnił plotkę o klątwie ciążącej na tym miejscu i wykorzystał fakt, że znajdowało się z dala od miasta. Wtedy Biblioteka stała się legendą.

- Jesteś jedną z nich? - Strażniczka ponownie przytaknęła i wychyliła kolejny kieliszek asgardzkiego trunku, co po chwili zrobiła również dama dworu - Bogowie, tak mi przykro - objęła przyjaciółkę, która dygotała na całym ciele.

- Dlatego on nie chciał wyjawić mi prawdy. Wiedział, że zacznę zadawać więcej pytań. Kłamał cały ten czas. Pozwolił mi myśleć, że to ja jestem potworem, a tymczasem sam się nim okazał.

- Tak bardzo mi przykro, Var - w tym momencie obie kobiety płakały.

- Chcę go zabić. Chcę zniszczyć jego duszę, rozbić ją na kawałki. Nikt nie pokwapi się, żeby poskładać ją z powrotem.

Min wiedziała, że asgardzki alkohol prędzej uspokoi i odurzy Var, niż miałaby się stać po nim bardziej agresywna. Dolała więc Strażniczce więcej trunku do kieliszka, który ta szybko wypiła.

- Variel, nie jest tego wart. Pójdziemy do niego jutro i pokażemy mu księgę. Jesteś zbyt potężna, żeby ryzykował zamknięcie cię w areszcie albo zabicie, więc nie musisz się niczym martwić. Obiecuję, że postawię do góry nogami całe Królestwo, ale dopilnuję, żeby zapłacił za wszystko.

- Byli moją rodziną - cichy, łamiący się głos Var przyprawił damę dworu o dreszcz. - Jedyną rodziną, jaką wtedy miałam. Zabici przez króla, któremu służę.

Minartia otarła łzy ze swoich policzków i wtuliła się w przyjaciółkę, trzymając ją tak mocno, jak gdyby mogła ją tym uchronić przed całym złem tego świata.

- Cśśś... Wszystko będzie dobrze, obiecuję. Zawsze będziesz miała mnie po swojej stronie - i nie miała wątpliwości, że tak będzie.

〰️〰️〰️〰️〰️

Rano Variel obudziła się obok Min na jej łóżku, ubrana w rzeczy z poprzedniego dnia. Zmarszczyła brwi i rozmasowała skronie. Asgardzki alkohol zawsze specyficznie na nią działał. Czuła się niewyspana, w uszach jej szumiało i lekko kręciło jej się w głowie. Wstała z łóżka i wyszła z pokoju. Wróciła do siebie, umyła się i ubrała. Stanęła przed lustrem, rozczesując włosy. Spojrzała na swoje odbicie w nim i przygryzła wargę. Znów drżały jej dłonie. Gdy skończyła układać włosy, odłożyła szczotkę na półkę i dalej patrzyła w swoje złote tęczówki. Uniosła dłoń i rozpaliła na niej płomienie. Choć Min nie wiedziała o tym, dziewczyna mówiła całkowicie poważnie. Mogłaby rozbić duszę Odyna na kawałki. Ale tego świadomy był tylko on.

Zabawne.

Chwyciła parę sztyletów i miecz, przypięła je do swojego stroju i opuściła pokój.

Wiedziała, że nie może spotkać tego dnia Odyna, bo nie byłaby w stanie nie przypomnieć mu o tej zbrodni. Co jej pozostało? Ruszyła na obchód. Pałac tego ranka był wyjątkowo cichy, dziewczyna nie spotkała prawie nikogo na swojej drodze. Szła dobrze znanymi sobie korytarzami, rozglądając się. Nie było żadnych problemów. Myślała usilnie nad czymś. Gdy weszła na obszar cel, już wiedziała, co chce zrobić.

Spojrzała na celę księcia. Nie spał; siedział na krześle, czytając książkę. Uniósł wzrok znad lektury, gdy dostrzegł Strażniczkę wchodzącą do pomieszczenia. Na jego ustach wykwitł lekki uśmieszek.

Wypuściła z sykiem powietrze z płuc i skręciła. Podeszła od boku do celi Lokiego i przeszła przez specjalnie zabezpieczone drzwi. Sięgnęła do panelu przy wejściu i włączyła dodatkowe zapory. Odwróciła się i napotkała wzrok mężczyzny, stojącego kilka metrów od niej. Ale zdania nie zmieniła.

- Teraz nikt nas nie podsłucha. I nie zobaczy - mruknęła, wzruszając ramionami.

- Czemu nagle zapragnęłaś mnie odwiedzić, Var? - im bliżej podchodził, tym bardziej Strażniczka musiała maskować swoje zdenerwowanie

- Mam dość kłamstw. Odyn oszukiwał mnie całe życie, a wczoraj dowiedziałam się, że robił to na dużo większą skalę, niż myślałam. Jestem zmęczona tym, że cały czas otaczają mnie kłamstwa. Chcę dowiedzieć się, co wydarzyło się między tobą a Nathairą - jej wzrok był twardy, ale nie lodowaty, tak jak wiele razy wcześniej. Naprawdę jej na tym zależało.

Książę westchnął, a uśmiech znikł z jego twarzy. Rozejrzał się po celi, spojrzał na dziewczynę. Z jej twarzy nie mógł nic wyczytać. Przez chwilę miała wrażenie, że rozważa, czy się zgodzić.

- Dobrze, pokażę ci. Ale w zamian ty pokażesz mi tajemnicę, którą ukrywał przed tobą Wszechojciec - zaskoczona, Var mrugnęła kilka razy i przełknęła ślinę.

- Zgoda - wyciągnęła rękę, którą książę bez wahania ścisnął.

Nagle Strażniczka znalazła się w zamku Nathairy. Kobieta siedziała na tronie, uśmiechając się jadowicie. Obok niej stała człekokształtna, wysoka, kobieca postać, wpatrująca się w księcia naprzeciwko nich.

- Naprawdę zamierzasz oddać własne życie za życia śmiertelników? - warknęła Nathaira, ale Loki nie zamierzał się odzywać

- Królowo, bawimy się z nim już przeszło osiem miesięcy. Postawmy inną cenę - postać obok tronu patrzyła na czarnowłosego, cały czas trzymając dłoń na broni przy pasie.

- Nie, ta wystarczy. Proximo, idź do Philinna i powiedz mu, żeby rozpalał węgle. Pobawimy się dłużej.

Twarz Lokiego momentalnie zbladła, a on sam zaczął lekko drżeć. Jego oczy były zaszklone, ale dalej się nie odzywał.

Stał w milczeniu jeszcze dłuższą chwilę, ale po chwili z korytarza z boku sali wyszła Proxima. Złapała księcia za ramię i pociągnęła za sobą w tamtą stronę. Nie stawiał oporu. Wiedział, że to nie ma sensu. Gdy weszli do dużego pomieszczenia, w którym stało potężne palenisko, w jego oczach odbijało się światło płomieni.

- I co, dalej jesteś taki twardy, Lodowy Książę? - syknęła Proxima, a Loki zamknął oczy i odetchnął głęboko

Był gotowy.

Loki i Variel w tym samym momencie odsunęli się od siebie i oboje nie wiedzieli, co powiedzieć.

Patrzyli na siebie, oboje w takim samym szoku.

Ułamek sekundy zajęło Var pokonanie dystansu dzielącego ich i przytulenie księcia tam mocno, jak tylko mogła. Odwzajemnił uścisk i stali tak długą chwilę. Nie odzywali się. Nie musieli.

- Tak bardzo cię przepraszam - wyszeptała w końcu dziewczyna. - Przepraszam, że nie zrobiłam tego wcześniej.

- Ja też przepraszam, Var. Nie powinienem był opuszczać Asgardu. Nigdy nie powinienem był cię zostawić.

- Bardzo za tobą tęskniłam - na bogów, on pachniał jak dom. To było takie dobre uczucie.

- Ja za tobą też, bardzo. Mam ochotę rozszarpać Odyna za to, co ci zrobił.

- Dziękuję. Nie mogę uwierzyć w to, co oni zrobili tobie. Powinnam była się domyślić, co się tam działo. Ale... ogień? Osiem miesięcy? Nie mogę sobie wyobrazić, jaki to był ból - spojrzała mu w oczy, ale jego spojrzenie było utkwione w jakimś nieokreślonym punkcie za nią. W końcu jego wzrok powędrował na nią, a on lekko się uśmiechnął.

- Jest dobrze, to... nic.

- Hej, nie musisz kłamać. Chcę, żebyś wiedział, że mimo tego, co zrobiłeś... wybaczyłam ci. Nie mogłabym mieć ci za złe do końca życia to, że jedynie próbowałeś ocalić swoje. Mało kto wytrzymałby takie tortury. Loki, spójrz na mnie - wykonał prośbę, chociaż jego wzrok był dalej niepewny. - Wybaczyłam ci. Wybaczyłam to wszystko.

W oczach mężczyzny lśniły łzy. Variel sięgnęła i starła je z jego policzków.

- Dalej nie mogę uwierzyć w to, co zrobił Wszechojciec. Czemu to ukrywał?

- Chciał zatrzymać potęgę Skarbu dla siebie, ale nie potrzebował wszystkich. Dzieciakami łatwo jest manipulować. Poza tym byliśmy zagrożeniem dla jego władzy.

- Oczywiście, nic innego się dla niego nie liczy - pokręcił głową z niedowierzaniem.

- Na to wygląda. Mogłam się spodziewać, że ukrywał przede mną dużo więcej, niż myślałam, ale... i tak byłam w szoku, gdy się dowiedziałam. To dlatego nigdy nie opowiadałam ci o czasach sprzed mojego przyjazdu do Pałacu. Miałam z nich tylko mgliste wspomnienia, poza tym... on zakazał mi mówić komukolwiek, że nie urodziłam się w Asgardzie.

- To do niego podobne.

Stali w swoich objęciach jeszcze długą chwilę, ale Strażniczka musiała iść, żeby nie wzbudzić niczyich podejrzeń.

- Obiecuję, że postaram się jak najbardziej załagodzić wyrok u Odyna, może uda się ciebie stąd wyciągnąć. Ale na razie muszę już iść - mimo początkowego zawahania, Var podeszła do Lokiego i pocałowała go w policzek na pożegnanie.

Potem wyszła z celi.

Jak to szło?

Dwie nic nieznaczące istoty stojące na skraju świata, gotowe skoczyć, dopóki skoczą razem.

A oni oboje skoczyli.

I życie obojga nie było już takie samo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro