24. "Powodzenie planu zależało tylko od niego"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Thor odchodził. Stukot jego butów odbijał się echem od ścian potężnej Sali Tronowej. Ostatni książę Asgardu opuszczał swoje Królestwo, by chronić pozostałe przed wojnami. Odyn za to siedział na swoim tronie, wpatrując się w odchodzącego mężczyznę. Lekki uśmiech zdawał się majaczyć na jego ustach. Tę partię wygrał w spektakularnym stylu. Gdy tylko za Thorem zatrzasnęły się wrota, Wszechojciec spojrzał na jedną z kolumn, o którą opierała się dama dworu. Dziewczyna oglądała swoje paznokcie i wydawała się do bólu znudzona teatrzykiem, który właśnie rozgrywał się na jej oczach. Po chwili jednak uniosła wzrok, odepchnęła się od kolumny i powolnym krokiem podeszła do tronu. Stanęła przy Odynie i spojrzała na niego.

- Została jeszcze tylko Królowa, prawda?

Wszechojciec zmrużył oczy, zacisnął palce na królewskiej lasce. Wtedy zaczął się przeobrażać. Po chwili na tronie siedział czarnowłosy mężczyzna o świdrującym spojrzeniu zielonych niczym dwa szmaragdy oczu. Spojrzał na kobietę u swojego boku i skinął głową. Na jego twarzy zagościł przebiegły pół-uśmieszek. Ich plan był genialny w swojej prostocie. Loki wahał się tylko przez chwilę, gdy Minartia mu go przedstawiła i zaproponowała współudział. Naiwna osoba mogłaby pomyśleć, że książę był na tyle zdesperowany, by chwytać się nawet i planu niemającego zbyt wielkich szans powodzenia. Ale Loki nie był głupi – zdawał sobie sprawę, że wystarczy kilka nieostrożnych ruchów, by zostać schwytanym i skazanym na śmierć przez wściekły lud Asgardu. W państwie nie pozostał żaden członek rodziny królewskiej, który miałby prawo zasiąść na tronie. Mieszkańcy nie zdawali sobie z tego sprawy, a to było jak najbardziej na rękę mężczyźnie i damie dworu.

Min patrzyła z góry na siedzącego na tronie Lokiego. W jej głowie roiły się tysiące myśli. Dziwiła się sama sobie, że zdobyła się na odwagę, by wprowadzić ten plan w życie. Z drugiej strony cała wciąż kipiała z wściekłości. Była wściekła na Odyna za to, co zrobił Variel. I za to, że doprowadził do jej śmierci. Gdyby nie jego rozkaz, ona mogłaby żyć. Mogłaby żyć i odkryć przed poddanymi Wszechojca prawdę o jego zbrodni. W oczach damy dworu błyskały płomyki nienawiści, których nie próbowała nawet maskować. Zacisnęła pięści, aż pobielały jej kostki. Teraz Var, ich waleczna, dobra Var nie żyje. I to jego wina. Oczywiście, że Odyn nie zarządził jej egzekucji, ale nawet dziecko domyśliłoby się, czemu rozkazał zamknięcie cel. A przynajmniej dziecko posiadające taką wiedzę, jaką posiadała Min.

Bo gdy Wszechojciec mówił, że odcięcie cel jest jedynym sposobem na utrzymanie Pałacu, kłamał. A ściślej ujmując, jako pierwszy skłamał żołnierz, który złożył raport o bliskiej przegranej pałacowych wojsk. Sytuacja nie była dramatyczna, Mrocznych Elfów było o wiele mniej niż on powiedział, a Asgardzkich żołnierzy wystarczyłoby do pokonania większej armii. Min zrozumiała to kilka minut po ucieczce i, tym samym, kapitulacji wroga. Owszem, życie straciła porażająca liczba żołnierzy, jednak nie tak duża, jak można by się spodziewać po raporcie. Wtedy zaniepokojona, ale i pełna podejrzeń dama dworu odnalazła żołnierza, który przekazywał dramatyczne doniesienia podczas walk. Od razu wyczuła, że coś jest nie w porządku. Mężczyzna zmieszał się i starał odejść.

Ona zareagowała od razu. Powiedzmy, że na każdego w Pałacu można znaleźć haki. Mniej lub bardziej znaczące, ale jednak nikt się przed nimi nie uchronił. A dama dworu na początku swojej kariery uznała, że miejsce, w którym wylądowała, należy do najbardziej niebezpiecznych w Asgardzie. Wiele osób, które zamieszkiwały Pałac doświadczało w pewnym momencie swojego życia rywalizacji o względy rodziny królewskiej. A Minartia jako dama dworu doświadczyła jej bardzo prędko. Dlatego też stwierdziła, że zbieranie haków na pracowników Pałacu to jedyny sposób ochrony, na który mogła się zdobyć.

Widzicie? Sądzę, że od początku tej historii mogliście nie doceniać tej dziewczyny.

W każdym razie Min pierwszy raz w życiu była zmuszona użyć swojego zabezpieczenia właśnie w starciu z tym żołnierzem. Mężczyzna szybko uznał, że sekret, który znała dziewczyna był dużo istotniejszy niż drobne w jego mniemaniu kłamstwo Wszechojca. Wtedy, kipiąc z wściekłości, że dał się tak łatwo podejść, zdradził dziewczynie tajemnicę, która usunęła jej grunt spod stóp.

To Odyn kazał żołnierzowi przekazać ten dramatyczny komunikat. A dalszy tok myślenia nasuwał się sam. Variel dowiedziała się, że cele są zagrożone. Zrozumiała, że przez to zarówno Yellow, jak i Loki mogą stracić życia. Wszechojciec zarządził odcięcie cel, co jednoznacznie wiązałoby się z ich śmiercią. Wtedy Var pobiegła ich ratować bez cienia wątpliwości, nie zastanawiając się ani chwili.

Wszechojciec chciał śmierci Variel, to oczywiste. Od kiedy wróciła z Kraju za Krawędzią stała się balastem, którego obecność w Pałacu nie przynosiła żadnych korzyści, a jedynie zagrożenia. Dodatkowo niedawne odkrycie ruin Biblioteki zwiększało ryzyko, że ktoś zacznie węszyć. Odyn prawdopodobnie nie wiedział, że ktokolwiek może natrafić na tajemną salkę, a w niej na ocalałe tomy. Jednak sama Biblioteka i pożar, który zakończył jej wielowiekową historię nie bez powodu były ukryte za zasłoną tajemnic. W końcu nie ma zbrodni doskonałej, więc zrozumienie, co się tam wydarzyło wprawnemu umysłowi zajęłoby wiele czasu, ale nie byłoby niewykonalne. Oczywiście pierwszą osobą, która mogłaby tego dokonać, była pewna Strażniczka o śnieżnobiałych włosach i wątpliwie Asgardzkim pochodzeniu.

Min wpatrywała się w Lokiego i uświadomiła sobie, że on nie wie. Słyszał oficjalną wersję wydarzeń: sytuacja była nie do opanowania, więc Variel w akcie heroizmu rzuciła się, by ratować przyjaciół. Nie dowiedział się o kłamstwie Odyna.

Na bogów, on by go zabił!

Ale z drugiej strony... Wszechojciec był daleko stąd, a książę nie mógł opuścić kraju. Dama dworu musiała mu powiedzieć. Ale jeszcze nie teraz.

Na razie postanowiła dusić tę nienawiść w sobie.

Loki uniósł spojrzenie i przez chwilę wpatrywał się w oczy damy dworu. Na jego twarzy wykwitł delikatny uśmiech. Uśmiech już nie ironiczny, ale łagodny, kojący. Uśmiech, który mógłby ją uspokoić, gdyby sytuacja nie była tak poważna. Ale pomimo to dziewczyna odwzajemniła go.

- Zapłaci za wszystko. Gdy tylko sytuacja się uspokoi, on za wszystko odpowie – głos księcia dudnił w głowie damy dworu, przez którą właśnie przebiegało nieprzyjemne poczucie winy.

- Na pewno, w końcu my tego dopilnujemy.

Nagle mężczyzna skierował głowę w stronę drzwi wejściowych, zamkniętych przed ciekawskimi spojrzeniami. Książę szybko przemienił się z powrotem w starca, chwycił pewniej laskę królewską i skinął na damę dworu, która przygryzła wargę i ustawiła się trochę dalej od tronu.

Do Sali weszła jedna ze służących. Gdy pokonała całą długość pomieszczenia, dygnęła z gracją.

- Wasza Wysokość, za pół godziny rozpocznie się bal. Proszono mnie, bym pana poinformowała, żeby miał pan czas na przygotowanie się.

- Dziękuję. Czy jest coś jeszcze? – Loki zdawał się świetnie bawić, będąc w skórze Wszechojca

- Tak, przed minutą do zamku powróciła Królowa. Czy mam poprosić ją, by się tu zjawiła?

- Nie, nie trzeba. Zobaczymy się podczas balu. Dziękuję, możesz odejść – służąca dygnęła raz jeszcze i wróciła tą samą drogą, którą tu przyszła.

- Żałuję, że nie będę mogła zobaczyć reakcji Królowej na to, co jej ujawnisz – zachichotała Min. – Ale, tak właściwie, musisz jej mówić? Nie może pozostać w słodkiej niewiedzy?

- Oczywiście, że nie – żachnął się mężczyzna. – Po pierwsze, jeśli faktycznie zamierzam spędzić w jego skórze przynajmniej najbliższe miesiące, dopóki nie uda nam się wyjść z tej niekomfortowej sytuacji, Królowa na pewno miałaby wiele okazji, by odkryć, kim jestem. A po drugie to ona nauczyła mnie magii. To jej zaklęcie, rozpozna je na drugim końcu świata. Od razu wyczułaby, co się dzieje. W Asgardzie nie ma lepszej czarodziejki, niż moja matka.

- Tak słyszałam, faktycznie. No dobrze, w takim razie chyba powinieneś pójść już się przygotować do balu. Ja zresztą tak samo. Zobaczymy się po wszystkim – Min posłała Lokiemu pytające spojrzenie, na które ten odpowiedział skinięciem. – Powodzenia – kobieta mrugnęła, po czym odwróciła się na pięcie i wyszła z sali.

Od teraz powodzenie planu zależało już tylko od niego, pomyślał Loki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro