26. "Stała tam, niczym duch"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- To nie ma sensu – Min prychnęła, zrezygnowana.

Pewnego słonecznego dnia, dwa lata po przejęciu władzy w Asgardzie, razem z Lokim siedzieli w komnacie Variel. Na podłodze wszystkie dziesięć tomów odratowanych z Biblioteki leżało rozłożonych w bezładzie. Książę i dama dworu od przeszło dwóch lat starali się odszukać jakiekolwiek informacje o Wędrowcach w księgach poświęconych Królestwom i innym, znalezionym w pałacowej bibliotece. Przeanalizowali tysiące stron w kilkudziesięciu tomach. Bezskutecznie. Tym bardziej nie znaleźli żadnej wzmianki o skarbie, którego Wędrowcy byli powiernikami. Ani słowa o Variel lub drugiej dziewczynce, ocalałej z pożaru.

- Co pominęliśmy? – mężczyzna chwycił tom opatrzony tytułem „Midgard" i jeszcze raz przekartkował go.

- Nie mam pojęcia. Może po prostu nic w nich nie ma? – Min uniosła swoją księgę do góry nogami, jakby to miało jakkolwiek pomóc.

- Niemożliwe. Wędrowcy byli potężnym ludem. Skarb, nad którym sprawowali pieczę, sprawiał, że wszyscy władcy Światów chcieli ich śmierci. Musimy się dowiedzieć, czym był.

- W takim razie podsumujmy, co wiemy – Loki skinął głową. Zerknął na kartki przed sobą, na których zapisywali wszystkie informacje. – Po pierwsze, Wędrowcy zaczęli działać mniej więcej tysiąc lat temu, a skończyli trzysta lat później. Członkami grupy byli zarówno ludzie, Asgardczycy, jak i mieszkańcy każdego z Dziewięciu Światów. Byli niezwykle długowieczni, nawet Midgardczycy. Większość z nich zginęła podczas pożaru Biblioteki, który wywołał Odyn – Loki zacisnął szczękę i odetchnął głębiej. – Przeżyły dwie osoby: Variel i inna dziewczynka, której tożsamości nie znamy. Zakładając, że Var miała podobne umiejętności, co reszta Wędrowców, potrafili oni manipulować wspomnieniami, emocjami i do pewnego stopnia pozyskiwać energię od innych. Nie wiemy jednak, czy Variel nie ukrywała innych mocy. Wędrowcy nie mieli własnego państwa, podróżowali między Dziewięcioma Światami, jednak nie zostali opisani w historii żadnego z nich. Byli w posiadaniu Skarbu, o którym również nie wiemy praktycznie nic, oprócz tego, że był niezwykle dla nich istotny. Wywoływał zazdrość władców Królestw, co mogło pośrednio doprowadzić do zamordowania tego ludu. Kolejną przyczyną były też ich nawoływania do zaniechania sporów między Królestwami. Głosili wizję utopii, w której między Światami panowałaby harmonia, a ludy współpracowałyby między sobą. Chcieli, by władza w tym wielkim Królestwie nie była dziedziczona, a król byłby wybierany przez mieszkańców. To nie spodobało się władcom Dziewięciu Królestw, prawda? – pytanie Min było retoryczne, to oczywiste

- Najbardziej Odynowi. To Asgard był perłą w koronie wszystkich Światów, a kwestionowanie jego potęgi nikomu nie wychodziło na dobre.

- No dobrze, ale coś musi łączyć wszystkie historie Królestw. Wydaje mi się, że jedynie legendy o ich powstaniu są do siebie podobne. Spójrz – Min wskazała palcem na linijkę tekstu. – Wszędzie powtarza się wątek mówiący o tej... kobiecie. Tylko, że ona za każdym razem jest inna. W różnych wersjach opowieści jest inną osobą, ma inne pochodzenie, inne moce i inaczej wygląda. Jedyne, co się powtarza to określenie „wiedźma", którym ją opisywano i fragment o tym, że jest „tą, która pokonała armię i łamała dusze". Co to może znaczyć?

- Czy to możliwe, że ten wątek ma związek z Wędrowcami? – książę odpowiedział pytaniem na pytanie

- Nie, to niemożliwe. Legendy powstały na setki lat przed zawiązaniem się tej grupy – Min wydawała się pewna swoich słów, więc Loki skinął głową.

Sam jednak nie mógł przestać myśleć o jednym. O tym, jak Laufey w rozmowach ze Strażniczką nazywał ją „wiedźmą". I wtedy go olśniło. Uniósł wzrok i zawiesił go na jakimś punkcie za oknem. Milcząc, jeszcze raz przeanalizował wszystkie Legendy o Stworzeniu. Zrozumiał, że istnieje jedna istota, która będzie mogła mu pomóc. Po roku zapoznawania się z historią Dziewięciu Królestw, zrozumiał, że odpowiedź cały czas była tuż pod jego nosem. Jedyne, czego potrzebował, to Księgi odnalezione przez Variel w ruinach Biblioteki.

To takie proste.

Legendy o Stworzeniu i większość historii Dziewięciu Królestw to opowieści, na których kształt znaczący wpływ mieli ich władcy. Oczywiście, że podobieństwo Legend do siebie nie było przypadkowe. Istnienia Wędrowców nie można było zwyczajnie przemilczeć, mieli zbyt duży wpływ na Królestwa. To nie mógł być przypadek. Wędrowcy byli obywatelami wszystkich Światów, spoiwem łączącym je. Tak samo jak Legendy.

Damie dworu Loki nie ufał na tyle, by powiedzieć jej o swoich przemyśleniach, więc milczał.

Ale sam podjął decyzję.

Nadeszła pora, by książę powrócił do Jotunheimu.

- Sądzę, że możemy nigdy nie rozwiązać tej zagadki. Prawdopodobnie odpowiedzi na nasze pytania zginęły razem z Variel – Min spojrzała na Lokiego, gdy to mówił. Wydawała się rozczarowana, ale już po chwili pokręciła głową i uśmiechnęła się lekko.

- Niekoniecznie. Pamiętaj, że druga kobieta może jeszcze żyć. Ostatnia spadkobierczyni dziedzictwa Wędrowców. Możemy ją odnaleźć – dama dworu chwyciła ramię Lokiego, jednak on odsunął się prędko. Wpatrywał się w nią, pełen wątpliwości. – Loki, ta dziewczyna to nasza jedyna nadzieja na odkrycie prawdy o ludziach, którzy zagrozili władzy Odyna. Pomyśl, czego ona mogłaby dokonać.

- A co, jeśli ona nie zamierza się ujawnić? Wiedząc, co spotkało resztę jej ludu, może bać się, że to samo przytrafi się i jej.

- Żartujesz? – Min parsknęła, pełna niedowierzania – Od kiedy to obchodzi cię czyjeś bezpieczeństwo, co? – zrzedła jej mina, gdy zobaczyła wyraz twarzy księcia – Loki, mówię o tym, że ta kobieta ma obowiązek odkrycia prawdy o Wędrowcach. Księga o nich nie wystarczy, potrzebujemy też świadka ich działalności, a nie mamy co liczyć na któregokolwiek z władców.

- Prawda jest taka, że dwóch lat gonimy za własnym ogonem. Gdzie chcesz szukać tej dziewczyny? – parsknął Loki – Przepadła, nie odnajdziesz jej. Variel zginęła dwa lata temu, Min. A wraz z jej śmiercią my straciliśmy szansę na poznanie sekretów tego ludu. Powinniśmy zająć się wyłącznie sprawami istotnymi dla nas w tym momencie. Zarius chciał się dzisiaj ze mną zobaczyć, by omówić kwestię wkroczenia naszych wojsk do wyciszenia zamieszek w Helheimie.

Dama dworu wstała gwałtownie i zacisnęła wargi, wpatrując się w Lokiego z pewną dozą niedowierzania.

- Loki, ty po prostu boisz się ujawnienia prawdy o Wędrowcach, ponieważ to obaliłoby twoje rządy w Asgardzie. Myślałam, że zależy ci na ochronie dziedzictwa Var. Widzę jednak, że jesteś dokładnie taki, jak Odyn. Dbasz tylko o tron.

- Nie jestem jak mój ojciec – Loki warknął, chwycił księgę opatrzoną tytułem Wędrowcy i skierował się do wyjścia. – Śmierci Variel nie pragnął jedynie Odyn. Wyrok o niej zapadł na długo przed bitwą w Pałacu, o czym doskonale wiesz. Są w tym Wszechświecie siły, które zapłaciłyby każdą cenę za zakończenie historii Wędrowców, a my dwoje nie stawimy im czoła w pojedynkę – po tych słowach wyszedł, a Min nie zdążyła zażądać wyjaśnienia tych słów.

〰️〰️〰️

Kilka godzin później książę usiadł na tronie Odyna, a w jego głowie toczyła się walka. Wiedział, że Laufey znał odpowiedzi na jego pytania. Wiedział, kim była Variel i mógł potwierdzić przypuszczenia Lokiego o tym, kto ją zamordował. A mimo to książę nie wiedział, czy jest w stanie stanąć twarzą w twarz ze swoim ojcem. Po tym wszystkim, co wydarzyło się podczas wojny z Jotunami, w ich państwie czekała go jedynie śmierć. Chyba, że... Laufey zawdzięczał Variel wolność i pomoc jego ludowi ze strony Asgardu. Gdyby nie ona, ofiar byłoby w jego państwie znacznie więcej. Być może król Olbrzymów oszczędziłby księcia, gdyby ten mógł ujawnić prawdę o zbrodni Odyna. Nie, to by nie wystarczyło. Podróż do Jotunheimu oznaczała dla Lokiego śmierć.

A on się bał. Bał się kontynuowania dochodzenia w sprawie Wędrowców. Wiedział dokładnie, kto pragnął śmierci Variel i wiedział też, że nie zamierza dać się ponownie zaciągnąć do tego piekła, z którego tak niedawno uciekł dzięki pomocy Var.

Był bezradny. Nie wiedział, co ma zrobić.

- Panie! – Yellow gwałtownie wbiegła do sali tronowej, zwracając na siebie uwagę księcia – Panie, Var... Variel...

- Co? – Warknął, poirytowany. Straże zbyt często pozwalały sobie na naruszanie jego spokoju. – Przysięgam, jeśli to znowu jakieś nic nieznaczące odkrycie, to...

- Nie, Wszechojcze – Loki uniósł brwi, gdy Yellow przerwała mu w pół zdania. Dziewczyna była nienaturalnie blada, a w jej oczach czaiło się coś dziwnego – Ona...

- Yel, zostaw nas samych – cichy głos zza jej pleców sprawił, że czarnowłosa wycofała się z sali i zatrzasnęła drzwi. W pomieszczeniu pozostał tylko książę i...

Kobieta stała nieruchomo, wpatrując się w księcia, który momentalnie zrzucił z siebie iluzję Odyna, jednak w szoku nie mógł ruszyć się z miejsca.

- Var...? – w jego głosie pobrzmiewała nuta nadziei

Ona drżała, a jej skóra była biała niczym papier. Niegdyś długie włosy teraz miała przycięte powyżej ramion. Roztrzepane, ubrudzone pyłem i kurzem. Na jej twarzy smugi krwi odznaczały się przy nosie i na czole. Na sobie miała ubrudzony i wymięty strój, a na nim popękaną gdzieniegdzie zbroję. Worki pod oczami świadczyły o tym, że przez wiele dób nie uświadczyła ani godziny snu. Z jej oczu nie dało się nic wyczytać. Nie było w nich ani ulgi, ani zdziwienia, ani radości. Jej spojrzenie było takie... puste.

Stała tam, niczym duch. Nie mówiła ani słowa.

To takie dziwne.

Loki wstał powoli, ostrożnie. Prawdopodobnie myślał, że to sen. Ale jego sny były zawsze identyczne.

W jego snach Variel żyła. A teraz, gdy stała naprzeciwko niego... Miał wrażenie, że ona wolałaby być martwa. Znał to spojrzenie. Wiedział, co ono oznacza.

Gdy Variel zrobiła kilka kroków w jego stronę, on zerwał się do biegu. Kilka sekund zajęło mu pokonanie dzielącego ich dystansu. Zatrzymał się tuż przed nią. Wyglądał, jakby się wahał.

Var, która umarła na jego rękach, teraz stała tuż przed nim. Na wyciągnięcie ręki. Po jej policzkach płynęły łzy. On też płakał. Nigdy nie zapomniał jej twarzy, gdy umierała. Tego przerażenia, a potem nienaturalnego spokoju. Nigdy nie zapomniał żałoby, która jeszcze nie minęła.

Ona stała tam, a jej łzy kapiące na posadzkę były jedynym odgłosem w tej wielkiej sali.

Loki wyobrażał sobie ich spotkanie tysiące razy. W lepszym świecie, daleko stąd. W świecie, w którym już nigdy nie doświadczą rozłąki i bólu. Wyobrażał sobie, jak bierze ją w objęcia, a ona... jest szczęśliwa. Promienieje, jak zawsze w tamtych dobrych dniach.

A teraz na jej twarzy była tylko... pustka.

- Przepraszam - szepnęła, a mężczyzna wypuścił z płuc powietrze, drżąc.

Ale gdy przytulił ją w tej wielkiej sali, nagle wszystko to nie miało znaczenia. To, przez co przeszła, przestało być istotne, bo odnalazła jego.

I przez moment zapomniała o wszystkim. Nie pamiętała o mężczyźnie o jasnych oczach, nie pamiętała o tej zimnej, odległej sali ani o Nathairze.

Zapomniała o Kiarze, chociaż jej twarz widziała w koszmarach od czterystu lat.

〰️〰️〰️

Hej, hej!

Prawdę mówiąc nie jestem usatysfakcjonowana tym rozdziałem, dlatego czekam na wszystkie Wasze opinie!

Do napisania:)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro