Harry

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Muzyka dudniła mu w uszach, a alkohol płynął w żyłach, pomagając mu zapomnieć o problemach. Znaczy jakich problemach? Teraz liczyła się tylko dobra zabawa! Impreza dopiero się zaczęła, a on zamierzał wyciągnąć z tej nocy jak najwięcej. Co z tego, że miał być w domu przed północą, a zegar dochodził do pierwszej? Co z tego, że ojciec skopie mu dupsko za nieposłuszeństwo? Niecodziennie zdarzała się okazja na czas wśród rówieśników, więc warto było skorzystać. Nagle didżej przestał nadawać i przez głośniki zatrąbił donośny głos.

-A teraz program, na który wszyscy czekali!

Entuzjastyczny krzyk tłumu mówił sam za siebie o podejściu zebranych. Nick nie widział dokładnie o co chodzi, ale zagwizdał głośno i śmiał się razem z resztą. Światła disco zgasły, a ludzie udali się gdziekolwiek, gdzie można było siedzieć, czyli przy barze, stołach czy nawet na podłodze. Scena zaświeciła neonowym błękitem, ukazując cienką, wysoką do sufitu, rurę. Przy niej stał wysoki rudzielec. Nick zmrużył oczy ze zdziwienia. Pomimo ciasnych spodni i umięśnionej formy, ten chłopak nie pasował na to miejsce. Jego rozwichrzona czupryna, niezliczone piegi na twarzy i duże, zielone oczy przypominały raczej podwórkowego chuligana, niż popularnego striptizera. Wpatrywał się w tajemniczą postać, ciekaw, co się wydarzy. Wyglądało na to, że ta niespodziewana atrakcja miała być kolejnym punktem wieczoru. Muzyka zaczęła płynąć po raz kolejny, teraz jednak w wolniejszym tempie, odkrywając seksowny rytm.

Chłopak rozpoczął swój występ, poruszając się płynnie i zmysłowo w rytm dźwięków. Jego ruchy były pełne energii i pewności siebie, a publiczność wokół szalała, okrzykując go z imienia, a raczej pseudonimu. Wprost nie można było oderwać wzroku od tej sceny. Sam Nick był zafascynowany nie tylko umiejętnościami tancerza, ale również jego wyjątkowym stylem. Nie pasował do tego środowiska, ale właśnie to czyniło go tak intrygującym. Był pewny siebie, autentyczny i niezależny. Jego występ przekraczał granice konwencji, wywołując mieszaninę podziwu, podniecenia i szaleństwa. Czuł, jak muzyka wibruje w jego wnętrzu, a alkohol nadal dodawał mu odwagi. Wzruszył ramionami i pomyślał: "Dlaczego nie?" Przyłączył się do tłumu i zapatrzył się w niesamowity występ. To było odskocznią od codzienności, chwilą, w której mógł oderwać się od problemów i pozwolić sobie na beztroską zabawę.

Trwało to przez kilka długich minut, które wydawały się wiecznością. W końcu melodia ucichła, a striptizer skinął publiczności, dziękując za owację na stojąco. Zebrani wybuchnęli gromkim aplauzem. Nick szybko wstał i zamierzał podejść do tancerza, ale otoczył go tłum i nie można było się do niego dostać. Najwyraźniej serio był tutaj sławny. Wiedział, że musi jakoś zdobyć jego uwagę. Coś po prostu ciągnęło go do niego, jak wielki magnes. Próbował przeciskać się przez ludzi, ale oni go zatrzymywali, chcąc spędzić czas w prywatności. Nick nie poddał się jednak łatwo. Od dziecka był zaciekle uparty, co było jednocześnie jego wadą, jak i zaletą.

-Hej, spokojnie! Jeśli czegokolwiek chcecie, najpierw musicie zapłacić - powiedział rudzielec, a na dźwięk wymienionej przez niego kwoty kilka osób stęknęło ze zrezygnowaniem, a inni rozeszli się na miejsca. Jasne było, że większość z nich albo nie było stać, albo nie warto było wydawać aż tylu pieniędzy na jedną noc. Nick potarł brodę w zamyśleniu. Nie należał do biednej rodziny, to na pewno, ale to nie był też niemały wydatek.

"A tam, pierdolić. Raz się żyje, nie?" - pomyślał i podszedł bliżej, unosząc w górę pęk banknotów.

Chłopak spojrzał na niego z tymi pięknymi (zaraz, co?) zielonymi oczami i uniósł brwi.

-Heh, nie spodziewałem się, że ktokolwiek tyle ma.. - uśmiechnął się, zmieszany, ale zaraz potem na jego twarzy zagościł uśmiech - No dobrze, chodź.

Nick poczuł podniecenie pulsujące w jego żyłach wraz z każdym krokiem w kierunku prywatnych pokoi. Zdawał sobie sprawę, że ta sytuacja jest nietypowa i ryzykowna, ale chciał przeżyć coś wyjątkowego, coś co odbiega od normy. Bez wahania podążył za nim po schodach.

Korytarz był oświetlony delikatnym światłem, tworząc intymną atmosferę. Weszli do jednego z pokoi i zamknęli drzwi za nimi. Pomieszczenie było skromne, ale eleganckie, z dużym łóżkiem na środku. Prawdopodobnie całe wnętrze było specjalnie dopasowane pod styl striptizera, ponieważ wszędzie panował neonowy błękit, a wielki napis "Sky" nad granatową pościelą dopełniał efektu.

Chłopak uniósł ramiona do góry, rozciągając się i eksponując smukłe ciało. Jego mięśnie były wyrzeźbione, a skóra emanowała blaskiem. Nick zaczął rozumieć, dlaczego ten młody mężczyzna tak przyciągał uwagę tłumu. Był jak żywa rzeźba, emanująca seksualnością i niepohamowanym zmysłem.

-A więc? Jakieś preferencje? - spytał, siadając obok niego na łóżku. Kiedy zobaczył zdezorientowane spojrzenie Nicka, przewrócił oczami i dodał - Góra, dół? Jakieś fetysze? Cokolwiek?

-Ja.. nie wiem - odpowiedział szczerze, drapiąc się głowie. Zerknął za siebie na neon i spytał - Naprawdę nazywasz się Sky?

-Jasne, że nie. Też chcę mieć trochę życia prywatnego, a chodzenie po ulicach z tak rozpoznawalnym imieniem, byłoby męczące.

-A jakie jest w takim razie prawdziwe?

-Co cię tak to obchodzi? Zapłaciłeś, więc powiedz czego chcesz i miejmy to z głowy! - Tancerz zaczynał się irytować, więc Nick szybko poszukał jakiejś odpowiedzi.

-Czy.. zwykła rozmowa też się liczy?

Sky spojrzał na niego ze zdziwieniem. Westchnął cicho i potarł szyję.

-No cóż.. klient, nasz pan, co nie?

-To może.. powiedz coś o sobie.
••
-..i nikt mnie kurwa nie rozumie! - krzyknął (jak się okazało) Harry, żywo gestykulując dłońmi.

Nick kiwał ze zrozumieniem głową, trzymając go za ramię.

-Wiem co czujesz, stary. Tak samo u mnie, a rodzinka też pojebana.

-Och, nawet kurwa nie wspominaj o rodzinie! - Harry dopiero się rozkręcał - Rodzeństwo ma mnie kompletnie w dupie, a przecież jestem najstarszy! Należy mi się jakiś szacunek, albo chociaż pierwszeństwo, co nie?

-Do czego?

-Do spadku oczywiście! Jak starzy odeszli to cały dobytek oddali tym gówniarzom! A co ze mną? Dlaczego zawsze muszę być z tyłu?

Nick słuchał uważnie, wciąż podtrzymując chłopaka, który wyrażał swoje frustracje. Był zaskoczony, że ten przystojny facet, z którym miał się po prostu pieprzyć, otworzył się przed nim w taki sposób. Czuł, że ta rozmowa staje się czymś więcej niż tylko transakcją. Oboje mieli swoje problemy i potrzebę dzielenia się nimi.

-No właśnie! My też mamy swoje potrzeby! - poparł go z entuzjazmem - Życie jest w chuj nie fair.

W oczach Harry'ego zabłysł promyk nadziei.

-No, wszyscy zostawili mnie na lodzie, kompletnie bez niczego. Próbowałem wiele prac, ale nic mi nie wychodziło, więc w końcu wylądowałem tutaj. To miejsce jest jak kanał, to tu spływają wszystkie ścieki. Zboczeńcy, pedofile i nie tylko, od wyboru do koloru w największych pojebach. Na początku chciałem być tylko barmanem, ale szef klubu zobaczył we mnie potencjał i.. oto jestem - westchnął ciężko i opadł na jedwabne poduszki - W tej złotej klatce.

-Nie możesz się po prostu zwolnić? - spytał Nick, kładąc się obok niego i założył ręce za głowę.

-To nie jest takie proste - tancerz wzniósł oczy w sufit - Podpisałem umowę. Nie należę raczej do uważnych osób i wiesz mi, że wiele bym dał, aby wrócić i dokładnie ją przeczytać. Nie mogę odejść, dopóki klub nie zbankrutuje.

-Nie żartuj!

-Nie no, serio! - Harry wzniósł ręce, podkreślając znaczenie słów - Ten gościół jest powalony! I teraz używa sobie mnie ile mu się żywnie podoba jako marionetkę.. Mam dosyć tej pracy, klientów i w ogóle życia..

-Wiem, o czym mówisz. Mój stary to szef mafii i..

Nagle rozległ się dziwny huk. To Harry spadł z łóżka. Po chwili jednak wyjrzał zza niego z szeroko otwartą buzią.

-Czekaj, CO?!

-Wyluzuj, nie jest aż tak źle..

-Jesteś z mafii?!

Nick starał się unikać kontaktu wzrokowego.

-No.. yhm, tak..

Harry wrócił na łóżko i spojrzał na Nicka z mieszaniną zdumienia i podziwu.

-Sory, ale to chyba najbardziej zajebista rzecz, jaką kiedykolwiek usłyszałem - powiedział, nie kryjąc swojego zainteresowania - Chociaż, co to zmienia? Wciąż obaj mamy nasze własne problemy, prawda?

Nick skinął głową, czując ulgę, że chłopak się go nie boi, tak jak reszta osób, która wie, kim jest jego rodzina, a przede wszystkim ojciec. Nagle do głowy wpadł mu świetny pomysł.

-Hej, kiedy mówiłeś o tej umowie, to co tam było?

-No, że źle przeczytałem i trochę spieprzyłem sprawę..

-Nie, ale z tym odejściem?

-Kiedy właściciel zbankrutuje, a co?

Na twarzy Włocha zagościł szeroki, wredny uśmieszek.

-A co, gdyby trochę przyspieszyć ten proces, hm?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro