Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wywrotka

W Trzech Miotłach było bardzo przyjemnie. Co prawda był hałas, ale wszystko wynagradzało piwo kremowe, które sprawiało, że ślinka ciekła mi na samą jego myśl. Bliźniacy przez cały czas opowiadali żarty, a ja i Lee chichraliśmy się. Doszło nawet do tego, że Jordan ze śmiechu opluł George'a, co wywołało jeszcze większą radość (no może nie poszkodowanego i sprawcy, któremu zwyczajnie było głupio). Ludzie momentami dziwnie na nas patrzyli, ale my się tym nie przejmowaliśmy i wygłupialiśmy się w najlepsze.

Gdy wyszliśmy z pubu owiał nas zimny wiatr. Od razu zatrzęsłam się, bo nie byłam przygotowana na taki mróz. Śnieg prószył na wszystkie strony, ograniczając widoczność. Mimo wszystko czułam się cudownie.

Ruszyłam za przyjaciółmi w stronę Hogwartu, uśmiechając się do swoich myśli. Czułam się wreszcie lubiana i potrzebna, za co w duchu dziękowałam przede wszystkim dwóm rudzielcom. W pewnym momencie stanęłam na czymś śliskim. Od razu poczułam, jak grawitacja ciągnie mnie w dół, a z braku równowagi upadałam na niezwykle zimy... i twardy lód...

-Aaa -krzyknęłam z bólu. Obity tyłek to nie jest coś miłego, a niestety właśnie tego doświadczałam.

-Co ci jest Carla? -podbiegł do mnie George, a za nim Fred i Lee.

-Przewróciłam się -wystękałam i starałam się wstać, ale niestety zamarznięta woda zrobiła swoje i znowu upadłam. Młodszy z bliźniaków podał mi rękę, którą przyjęłam z wdzięcznością.

Gdy stanęłam na nogach, Weasley'owie i Jordan przestali powstrzymywać śmiech. Patrzyłam na nich, jak na idiotów, którymi byli.

-Jak można być taką ciamajdą Maluchu? -zachichotał Georgie. Na jego nieszczęście nie zignorowałam tego. Sięgnęłam po różdżkę i szybko zaczarowałam kupkę śniegu, która podleciała nad jego głowę i spadła przy akompaniamencie mojego głośnego śmiechu.

-Jak można być taką ciamajdą George? -zapytałam go z uniesionymi brwiami. Ten uśmiechnął się jedynie, a ja przeczuwając co zaraz się wydarzy odwróciłam się powoli i... niestety nie zdążyłam zareagować. Fred popchnął mnie prosto w zaspę i upadłam obok młodszego z rudzielców, a raczej NA młodszego z rudzielców. Od razu czerwona przekręciłam się, tym samym upadając ze śniegu na ziemię. Jordan nie wytrzymał i padł z rozbawienia na ziemię, a ja pokręciłam głową z litością wypisaną na twarzy. Widziałam, że przechodzący uczniowie patrzą na naszą czwórkę, jak na durniów, którym się zachciało leżeć (dosłownie) w śniegu.

-Wiecie, jakimi kretynami jesteście? -zachichotałam, a później oberwałam śnieżką w nogę od George'a, który nie mógł się wygrzebać spod śniegu.

-A wiesz, że ty nie lepsza? -odgryzł się.

-No wiem, przecież dlatego się z wami zadaję. Żeby nie pokazywać się przy kimś, kto jest 2 razy ode mnie mądrzejszy -odparłam z udawaną powagą.

-Więc pokazujesz się przy nas, ponieważ jesteśmy od ciebie mądrzejsi 5 razy -podsumował Fred, a ja pokręciłam głową z politowaniem.

Gdy wróciliśmy do Hogwartu, przebraliśmy się i usiedliśmy przy kominku, w pokoju wspólnym gryfonów. Postanowiliśmy zagrać w eksplodującego durnia. Dołączyli się do nas także Harry i Ron. Próbowałam też namówić Hermionę, ale dziewczyna stwierdziła, że ma do napisania esej na zaklęcia i nie ma czasu na zabawę.

Gra była bardzo ciekawa, ale ja, przez zmęczenie, nie potrafiłam się w nią należycie zaangażować. Wszystko przez cały dzień spędzony we wiosce czarodziejów. Jednak nie żałowałam ani jednego momentu. Po mimo że starałam się walczyć ze snem, przegrałam bitwę i to ze sromotną klęską. 

Pov. George

Po jakichś dziesięciu minutach gry, zauważyłem, że Carla usnęła, opierając głowę na moim ramieniu. Uśmiechała się przy tym słodko, co momentalnie poprawiło mi humor. Dałem dziewczynie odpocząć, jednak mimo upływu czasu, ona się nie budziła. Nie znałem sposobu, by dostać się do dormitorium dziewczyn, więc zostawały mi dwie opcje (a raczej trzy, ale spać znowu na podłodze nie chciałem). Mogłem albo obudzić dziewczynę, albo spać z nią w jednym łóżku.

-Freed -szepnąłem, by zapytać bliźniaka o zdanie.

-Cooo -odszepnął konspiracyjne, jakbyśmy byli na jakiejś tajnej misji.

-Budzić Carlę, czy z nią spać -uniosłem pytająco brwi. Od razu wiedziałem, jaka będzie odpowiedź brata,

-Spać -zaśmiał się cicho. -To będzie słodkie.

-Mam trzynaście lat, Freddie -odparłem z lekko skwaszoną miną.

-I co z tego? Przecież dziewczyny razem śpią w wieku dziesięciu -wzruszył ramionami.

-Rany, przecież one się przyjaźnią. Po prostu nastolatki tak mają, że u siebie nocują -syknąłem.

-Wy też się przyjaźnicie -mrugnął do mnie okiem. -O. I jesteś nastolatkiem.

Przewróciłem oczami i kazałem mu się zamknąć.

Zaniosłem gryfonkę do swojego dormitorium, kładąc ją na własnym łóżku. Potem umyłem się, przebrałem w piżamę i położyłem obok. Miałem ochotę przytulić się do niej, jak to robimy normalnie każdego dnia, tylko nie koniecznie na posłaniu, ale powstrzymałem się. Wiedziałem, że dziewczyna na pewno nie byłaby zadowolona z przekraczania granicy. A wolałem nie narażać się na jej gniew. Chociaż już samo to, że leżałem obok niej, było jak próba samobójstwa. Niestety, ale bardzo możliwe, że udana...

Następnego dnia obudziłem się wtulony w gryfonkę. Przestraszony chciałem się odsunąć, ale Carla trzymała mnie kurczowo i nie puszczała. Uśmiechnąłem się, mimo że sytuacja była beznadziejna. Gdy młoda Crawford się obudzi, będzie wkurzona nie na żarty, a to nawet nie moja wina. No może po części.

Przeleżałem tak jeszcze przez pół godziny. Powoli zaczynała cierpnąć mi ręka, ponieważ dziewczyna na niej leżała, co nie do końca było wygodne. Starałem się wyciągnąć ją (dłoń, nie dziewczynę), ale smukłe ciało rudowłosej mi to utrudniało. W końcu się poddałem.

-Freddieee -szepnąłem, a mój bliźniak widocznie również nie spał, bo odpowiedział.

-Cooo Georgie?

-Carla leży mi na ręce i nie mogę jej spod niej wyjąć -Fred wybuchnął śmiechem, skutecznie budząc dziewczynę. Co ciekawe Lee spał dalej.

-Cichooo Fred -mruknęła. -Zaraz... Co wy robicie w moim... Co ja tutaj robię?! -krzyknęła, przez co obudził się również Jordan.

-No... em... krzyczysz -uśmiechnąłem się do niej z lekkim strachem.

-Dlaczego my... -zawiesiła się i spojrzała na mnie ze zmrużonymi oczami.


Pov. Carla

-Dlaczego my... -zawiesiłam się i spojrzałam na George'a ze zmrużonymi oczami. Fakt, że przespałam z nim noc, w JEDNYM, podkreślam JEDNYM łóżku był dla mnie dosyć... niecodzienny.

-No bo... nie chciałem cię budzić wczoraj wieczorem... -wydukał przerażony chłopak.

-Ooo to takie kochane -przytuliłam go. Zdecydowanie nie takiej reakcji się spodziewał, ale zignorowałam to i powiedziałam. -Dziękuję za mile spędzoną noc. Polecam się na przyszłość, a teraz spadam, bo idę się ubrać -wymknęłam się z pokoju gryfonów i odetchnęłam z ulgą. Poczułam, jak pieką mnie policzki, bo świadomość, że spałam z George'em, była dosyć... niecodzienna. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro