Wir niesamowitych zdarzeń - część 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Witaj. Cieszę się, że jesteś — usłyszałam jej głos.

— Cześć. Czego chcesz? Chcesz mnie złożyć w ofierze, czy jak? — zapytałam bezceremonialnie.

Dziewczyna uniosła brwi i uśmiechnęła się tajemniczo.

— Ja na twoim miejscu już dawno wyczytałabym to w jego myślach — stwierdziła.

Nie spostrzegłam nawet, kiedy chłopak zniknął z pokoju. Zdziwił mnie ten fakt, lecz jeszcze bardziej zadziwiająca była uwaga Loli. Jak niby miałabym to zrobić? Jednak w tym momencie pewna szalona myśl przeszła mi przez głowę. Czasami odnosiłam wrażenie, że znam, może intuicyjnie czy instynktownie, czyjeś myśli i uczucia. Zwykle bagatelizowałam takie odczucia, bo niby jak? Poza tym, zawsze kiedy uparcie zależało mi, aby to odgadnąć, rozgryźć kogoś, posłużyć się intuicją w ważnych sprawach – za nic w świecie nie potrafiłam. Nawet gdyby było coś w tym, gdybym miała jakiś potencjał, to nie umiałabym go rozwinąć, kontrolować, nie mogłabym chyba nad czymś takim zapanować, może ewentualnie podświadomie... Cóż za brednie? Czy to możliwe?

Dziewczyna zaśmiała się głośno, jak czarownica. Poczułam się nieprzyjemnie, jakby teraz to ona znała moje myśli. Skądś wiedziałam, że je zna, chociaż przeczyło to zdrowemu rozsądkowi.

— Nie udawaj zwyczajnego, słabego człowieka. Przecież wyczuwam twoją aurę. Chociaż, przyznaję, trudno mi ją dokładnie zidentyfikować.

Wtedy zrozumiałam, że to nie jest zwykła dziewczyna, ja też poczułam jej aurę, charakterystyczną energię, którą najczęściej się lekceważy... Czarownica! Ona była czarownicą, irytująco pewną siebie. O czym ja myślałam?! To nie mogło mieć sensu. Zawsze się wahałam, czy wierzyć w istoty i rzeczy nadprzyrodzone, ale teraz w jednej chwili uwierzyłam i broniłam się przed tym niesamowicie. Bez sensu, lecz cóż, każdy bezsens ma swój sens. Choć bardzo chciałam, to jak zawsze, kiedy tego pragnęłam, nie mogłam odgadnąć jej myśli.

— A więc kim jesteś?

Nie od razu zrozumiałam, o co ona pyta. Czyżby uważała, że nie jestem człowiekiem?

— Nie rozumiem — odparłam.

Może i ona nie była zwykłym człowiekiem, ale ja? Nie no, to był absurd.

Twarz Loli wykrzywił grymas niezadowolenia. Najwyraźniej moja odpowiedź jej nie satysfakcjonowała.

— Lepiej nie kpij sobie ze mnie. Kim jesteś? — powtórzyła.

— Chyba nie pytasz poważnie. Jestem człowiekiem. Zwyczajnym, czy też nie, coś ci się pomyliło. Nawet jestem w stanie uwierzyć w bytność istot nadprzyrodzonych, dzieci nocy i dnia i co tam jeszcze, ale, czarownico — ten tytuł nie czyni cię nieomylną.

— Dosyć tego! — przerwała mi zezłoszczona. — Och, czyżbyś naprawdę sądziła, że podpowiada ci tylko nieco wyostrzona intuicja? — zapytała z nutą sarkazmu.

— No chyba nie szósty zmysł — odpowiedziałam bez dalszego namysłu.

Lola podeszła do mnie szybkim krokiem i jednym zdecydowanym ruchem zrzuciła mi okulary. Spojrzała mi prosto w oczy i zdało mi się, że w jej oczach dostrzegłam lęk. „Po co udajesz? Kogo chcesz oszukać?" – odgłos jej myśli niespodziewanie zabrzmiał w mojej głowie.

— Powiedz mi, jaki człowiek ma takie oczy? Kto ma taką aurę? Jakim sposobem rozpoznałaś we mnie czarownicę?

Nie miałam pojęcia co jej odrzec, ani nawet cóż mam myśleć.

— Skąd wiedziałaś o moich oczach? — wydusiłam w końcu.

Uśmiechnęła się tak chytrze, jakby pozjadała wszystkie rozumy, najwidoczniej chciała zaakcentować swoją wyższość.

— Zapewne spodziewałaś się ujrzeć w nich coś niezwykłego, jednak nie przewidziałaś widoku takiej czerni — stwierdziłam.

Lola prychnęła, chyba poczuła się urażona.

— Skąd możesz to wiedzieć, skoro nawet nie wiesz kim jesteś? — szydziła, obstawając przy swoim.

— Cóż, może i to przewidziałaś, w sumie i pomimo tej wiedzy, mogłaś się przestraszyć — zadrwiłam, nie pozostając dłużna.

Twarz czarownicy pokryło oburzenie

— Nie zaprzeczysz. Widziałam strach i niepewność w twoich oczach. — Nie spodziewałam się po sobie takiej zuchwałości, słowa same wypływały z moich ust, ale nie potrafiłam odpuścić. Ta dziewczyna naprawdę mnie irytowała. Byłam nieźle wkurzona, ona również, a nawet bardziej. Chyba powoli wyprowadzałam ją z równowagi, bo wyglądała, jakby chciała mnie udusić. Kuriozalna sytuacja. Na kilka długich sekund zapadła cisza przesycona przesadną nienawiścią. Drzwi pokoju były otwarte, a ja uznałam, że najwyższy czas zakończyć tę przemiłą pogawędkę i opuścić to miejsce, za długo już tam gościłam.

— Czas na mnie — odwróciłam się na pięcie. Gdy stanęłam w progu pokoju, Lola błyskawicznie podbiegła i chwyciła mnie za ramię.

— Nie tak prędko! — krzyknęła. Co za furiatka! Uznałam, że powinnam uciekać, więc wyrwałam się jej i desperackim pędem rzuciłam się w długą do ucieczki. Szybko biegłam, nawet nie wiedziałam czy Lola próbowała mnie dogonić. Zbiegłam czym prędzej po schodach, zderzając się z Kostkiem. Złapał mnie za ręce, chcąc zatrzymać. Nasze oczy się spotkały.

— Kostek, co ty w niej widzisz?

Nic nie powiedział, ale wyswobodził mnie z uścisków. Niewiele myśląc, wybiegłam z domu i popędziłam przed siebie, gdzie mnie nogi poniosły.

Na zewnątrz zapadał już zmrok. Zdałam sobie sprawę, że nie bardzo wiem, gdzie się znajduję. Niedługo mieszkałam w tym mieście, nie znałam tej dzielnicy. Zabłądziłam! Rozejrzałam się uważniej, nie chcąc wpadać w panikę. Uliczka, w której się znajdowałam, wyglądała na starą. Kamienna kostka była popękana i wyszlifowana deszczem, a słabe oświetlenie klasycznych latarni nadawało jej nęcąco urokliwy nastrój, wobec którego nie sposób przejść obojętnie, nawet w takim momencie. Panował półmrok i powoli ogarniał mnie wieczorny chłód. Zimno sprawiło, że znów zrobiło mi się nieprzyjemnie. Nie wiedziałam już, co począć – kiepska orientacja w terenie i bezradność w błądzeniu skłoniły mnie, bym usiadła na drewnianej ławeczce. W pobliżu nie dostrzegałam nikogo, kogo mogłabym spytać o drogę.

Nie mogłam dłużej wypierać paniki i kiedy narastało we mnie przeczucie zbliżającej się histerii, poczułam nowy, zupełnie nagły strach. Przestraszyłam się czegoś zupełnie innego, a dokładniej kogoś. Spostrzegłam siedzącą obok mnie kobietę. Nie miałam pojęcia, kiedy się tu pojawiła i jakim cudem tak bezszelestnie usiadła. Jej wprost nadludzko piękny wizerunek napawał mnie dziwnym podziwem, a zarazem niepokojem. Całą uwagę skupiłam teraz na niej, ponieważ spojrzała w moje oczy hipnotyzującymi, złocistymi ślepiami. Jej skóra była biała niczym świeży śnieg, a czarne włosy przeplatane złotymi jak jej oczy pasmami delikatnie falowały na wietrze. W jej twarzy było coś niezwykłego. Miała regularne, nieco surowe rysy, ale naznaczone doświadczeniem, jakąś życiową mądrością. To była twarz osoby, której nie sposób nie wierzyć i nie szanować. Wtedy o tym nie myślałam, ale trudno by było odgadnąć jej wiek. Pomimo tak nietypowego lica, nie miała zmarszczek, ani żadnych widocznych oznak starości. Wrażenie, że kobieta już sporo przeżyła brało się raczej z jej mimiki, tak utartej, że aż wgryzła się w skórę i ją ukształtowała, oraz z niespotykanie głębokiego spojrzenia.

— Dobry wieczór, Julio. Wyglądasz na zagubioną — powiedziała anielskim głosem.

Skąd znała moje imię? Czyżby ona też posiadała nadprzyrodzone zdolności? Ja nawet nie potrafiłam poczuć i zidentyfikować jej aury. Jej kojący głos magicznie niwelował mój niepokój, ale wciąż czułam się nieswojo, przytłoczona wręcz jej pięknem.

— Kim jesteś? Skąd znasz moje imię?

Łuki jej brwi uniosły się w geście zdumienia.

— Kim ja jestem? Powinnaś wiedzieć. Ja nawet nie miałam potrzeby zaglądania do twojego umysłu, aby poznać twą tożsamość — nieziemski głos ponownie przemówił.

— Nie znam cię... — wyszeptałam niemalże, z nieokreślonym zawstydzeniem. Czułam się dziwnie zakłopotana tym spotkaniem.

— Me imię brzmi Eliza — przedstawiła się.

— Gdybyś wiedziała, kim ty sama jesteś... — dodała z nutką smutku i rozczarowania w swym wspaniałym głosie. Ona wiedziała kim ja jestem. Poczułam, że owa niezwykła istota lustruje mój umysł. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię.

— Pomyśl, co czytujesz w swych ulubionych książkach. O tym, w co tak bardzo byś chciała, a zarazem boisz się wierzyć. Tym jestem. Musisz się jeszcze wiele dowiedzieć i nauczyć. Lecz wszystko w swoim czasie. Widzę, że nie jesteś jeszcze na to gotowa. Już pora na ciebie, bo chyba powinnaś teraz być w łóżku?

Nie potrafiłam wydobyć z siebie głosu. Po raz kolejny tego dnia nie wiedziałam, co powiedzieć. W głowie mi się kręciło od nadmiaru wrażeń. Wyglądało na to, że chyba postradałam zmysły. Nie miałam pojęcia, o czym mówiła Eliza. O co mogło jej chodzić? Czego chcieli ode mnie Lola i Kostek? Dlaczego dziś? Spojrzałam w niebo. Dostrzegłam okrągły Księżyc, który na moment wychylił się spomiędzy chmur.

„Śpij" – słowo zasłyszane w głowie jest ostatnim, co zapamiętałam.


https://youtu.be/ksB0ep6bP7w

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro