10. EKSCYTACJA [Lucas]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jeśli Lucas kiedykolwiek zastanawiał się, jak będzie wyglądała jego pierwsza noc z dziewczyną, wyobrażał sobie oczywiście seks, bo cóżby innego. Tak jak jego rówieśnicy, myślał o szybkim zdobyciu doświadczenia i rozładowaniu napięcia. Niekoniecznie na dyskotece w klubie, czy na tylnym siedzeniu auta i nie z nawaloną imprezowiczką. Miał pewne wymagania, dotyczące komfortu i bezpieczeństwa, więc rozumiał, że nie zaliczy tak od razu. Wyobrażał sobie swój stan fizyczny, planował ruchy, gesty, może nawet słowa. Nie, żeby planował, ale chciał być przygotowany.

Nie było tam ani jednego marzenia o trzymaniu jej za rękę i rozmowach przed snem, a tym bardziej o wspólnej drzemce. A już nie daj boże o spaniu. Prawdziwym spaniu, takim z zamkniętymi oczami.

Od czasów emocjonujących spotkań z Emily, latem, w dwa tysiące piętnastym, normalne randki były prawie niewykonalne. Doszli do trzeciej bazy, zanim go zostawiła dla kolegi z kółka teatralnego. Mieszkał wtedy jeszcze w willi z trzymetrowym ogrodzeniem i drutem kolczastym, a po szkole wracał opancerzoną limuzyną z kierowcą. Później był epizod z byłą przyjaciółką siostry, która uznała go za wystarczająco dojrzałego do miłości francuskiej, ale o uczuciach nigdy nie było mowy. Gdyby nie to, że Anna zdecydowała się zeznawać przeciwko mafii, może nadal mieszkaliby w Paryżu. Rok później, jego domem była bezpieczna kryjówka Tajnej Agencji i obowiązywał zakaz odwiedzin. Niefortunnie, żadna okazja warta łamania regulaminu nie pojawiła się na horyzoncie. Aż do teraz.

Zielonooka Marta patrzyła na niego zdecydowanym wzrokiem tak jak jego siostra, Julia. A jednak pozwoliła mu spać w swoim łóżku, jakby całkowicie nie widziała w nim mężczyzny. Co mogła myśleć? Czemu interesował się jej zdaniem i opinią?

Pierwsza noc zbiła go z tropu. Odcięło mu zasilanie, gdy tylko przyłożył głowę do poduszki i do rana spał jak zabity.

— Fajnie było! Warto ryzykować powtórkę — pomyślał.

Decydując się na drugą wspólną noc, zrewidował swoje poprzednie postanowienia związane z seksem. Uznał wszystkie za głupie, bezsensowne, naiwne i szczeniackie, przede wszystkim niewykonalne, a samego siebie za totalnego bęcwała. Marta nie była dziewczyną na jednorazową przygodę. Nie umiałby jej tknąć, a na dodatek chciał z nią rozmawiać. O wszystkim! Wiedział, że nie ma nawet co marzyć o seksie, w najbliższym czasie.

Tym niemniej widok dziewczyny w piżamie, na którą składała się kusa koszulka i bawełniane spodenki, wzbudził w nim zainteresowanie. Ukrył je w śpiworze, razem z resztą swojej przyziemnej cielesności i skoncentrował na plusach nocnego wypoczynku we dwoje. Całkowita regeneracja ciała i ducha, niemal jak pobyt w SPA.

Jeszcze jedna noc. Tylko na to się zgodziła, a Lucas był lojalny i dotrzymywał słowa.

Trzymała go za rękę, choć mówiła przed chwilą "Łapy przy sobie!". Była taka słodka, naturalna, zdecydowana i dziewczęca.

Trochę naiwna. Najpierw tłumaczyła mu, że nie powinien u niej spać, a zaraz potem wyraziła żal, bo wcale się do niej nie dobierał!? Nawet nie miał tego w planach (na dzisiaj), więc trochę posmutniała.

Marta nie chciała wierzyć w historię o mafii, nie dopuszczała do siebie opcji, że jej rodzice mogą być kimś innym niż tylko pracownikami sieci handlowej. Zrozumiała, kiedy opowiedział o problemach w szkole, o terapii, trudnościach z dostosowaniem się do wymagań, koszmarach sennych i kłopotach z zasypianiem. Na pocieszenie puścił jej muzykę relaksacyjną i kiedy w nocy dotknęła jego ramienia, odczuł jej obecność i wsparcie. Całkowite i bezgraniczne zaufanie.

Rano obudził się przed szóstą, z werwą poleciał umyć zęby i odbębnić poranną gimnastykę. Dawno nie spał tak dobrze.

Oczywiście Kowalski snuł się już po korytarzu, więc Lucas udawał zainteresowanego robieniem herbaty, a potem studiował regulamin, zawieszony na ścianie w czerwonej ramce.

— Bardzo dobrze, Deschamps — wycedził. — Musisz się przyłożyć.

— Niby do czego? — wzruszył ramionami chłopak, sypiąc łyżeczkę cukru do białego kubka.

— Pilnuj się i zachowuj się, jak trzeba, to wszystko będzie ok.

— Bo co? Nic złego nie robię, jak widać — wysyczał Lucas, po czym zapukał do drzwi Marty i wszedł bez skrępowania do jej pokoju.

Marta wcale nie chciała wstawać, więc usiadł obok niej na łóżku. Gdyby tylko nie miał w planach opuścić przy najbliższej okazji tego koszmarnego obozu, pocałowałby ją w szyję, czując na jej skórze lekki zapach cytrusów. Pieściłby ją i muskał wargami tuż nad ramiączkiem koszulki, a potem dotykał i czekał, aż mu pozwoli na coś więcej, odwzajemni pocałunek i pieszczoty.

― No, mówię ci, jak się obudziła, to tak się na mnie spojrzała, jakby zobaczyła mnie pierwszy raz w życiu. Zdenerwowałem się i zacząłem jej mówić jakieś bzdety o regulaminie i o moralności, jakby mnie to interesowało ― opowiadał potem Włodkowi.

― A nie interesuje? Wiesz, że możesz wylecieć nawet za to, że włazisz rano jej do pokoju?! No, chyba że właśnie tego chcesz?

Chciał. A może już zmienił zdanie? Jeśli miał jeszcze wątpliwości, to po pierwszej wspólnej wizycie nad jeziorem, pozbył się ich wszystkich.

Mokry strój pływacki zakrywał ją szczelnie, ale jego wyobraźnia wyczyniała cuda. Słońce odbijało się w kroplach wody, tworząc milimetrowe tęczowe pryzmaty, drobne fale zmąconej wody obijały o jej talię, a wilgotne włosy przylepiały do policzków i szyi.

On też nie wypadł sroce spod ogona. Ślepy by zauważył, jak szeroko Marta otwiera oczy, kiedy zdejmował koszulkę i spodnie. Ochoczo zabrał się do lekcji pływania, był jeszcze trochę blady, ale brzuch miał nie gorszy niż ten cały Darius ze zdjęć. Już on go sobie porządnie obejrzał! Lucas instynktownie napinał mięśnie i jednocześnie miał nadzieję, że pod wodą nie będzie widoczna jego uwypuklona ekscytacja. A nawet jeśli, to co z tego?!

No nic, biorąc pod uwagę, że Marcie nawet żabka szła kiepsko i kilka razy pokazywał jej prawidłowy układ nóg, chwytając ją stanowczo za łydki, stopy, brzuch, uda i pupę. W tej kolejności. Nie jeden raz. Oczywiście profesjonalnie i bez podtekstów. Dziewczyna dostawała gęsiej skórki kiedy jej dotykał, ale dzielnie wykonywała polecenia starszego i doświadczonego pływaka. Nie liczył, która to baza, nieważne.

Do pokoju wrócił z uśmiechem, plaćkając japonkami, okręcony ręcznikiem, w długiej i szerokiej koszulce. Po kąpieli w jeziorze często dostawał wysypki, więc wolał się umyć mydłem. Przynajmniej tak wytłumaczył Marcie, czując, że ogarnia go silne podniecenie, którego nie umiał opanować. Wchodząc pod chłodny prysznic, miał zamiar uspokoić umysł, ale jego ciało wściekle domagało się czegoś, poza aktualnymi możliwościami. Nie chciał zatrzymywać tego procesu, nigdy zresztą nie udało mu się wygrać w nierównej walce. Męska natura, wzbudzona do granic szaleństwa ciałem dziewczyny, dążyła do zaspokojenia. Nie było w tym nic złego i wstydliwego, tym bardziej że był sam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro