8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


[Pov Bakugo]
(Trzydziesty pierwszy czerwca, sobota)

-Oh...- Przetarłem zmęczone oczy i wstałem z łóżka. Rozejrzałem się dookoła i zdołałem dostrzec, że Dekla nigdzie nie ma, więc pewnie jest w kuchni...

Wstałem z łóżka i je zaścieliłem. Następnie zebrałem się i udałem na dół.

-Jeszcze raz przepraszam!- Usłyszałem głos mojego partnera dobiegający z salonu. A jak tylko zszedłem po schodach zauważyłem wszystkich naszych znajomych.

-Wujek!- Krzyknął młody podbiegając do mnie. Podniosłe m go na rękę i skierowałem się w stronę reszty.

-O chuj chodzi?

-Przyszliśmy zobaczyć czy żyjecie.- Zaczął Shinso.- Planowaliśmy zrobić to wczoraj, ale... Domyśliliśmy się, że potrzebujesz chwili by się uspokoić.

-No i dlatego jesteśmy teraz a Izuku, idiota nas przeprasza.- Prychnęła Mina.- Nie może pogodzić się z myślą, że nie jest odpowiedzialny za to.

-Odpowiedzialny jest Kirishima.- Warknęła Yuriko, która dalej miała bandaż na głowie.

-Przepraszam! Już przeprosiłem! Nie wiedziałem, że tak się stanie no!

-Dobra nic się nie dzieje ta? Wy wybaczyliście mojemu idiocie. Rekinowi pewnie też. Zakończmy ten jebany temat.

-Dobra!- Zawołali jednocześnie.

-Coś jeszcze? Będziecie tak stać jak jebane ciołki, czy może jednak usiądziecie czy coś?

-My akurat musimy iść.- Westchnęła Mina, a niemalże wszyscy potwierdzili.- Muszę zakupy porobić, póki Kirishima nie idzie jeszcze do pracy i może mi pomóc.

-Aa... 

-Ta, my też do pracy.- Odezwał się Tokoyami, a Sero razem z Yuriko i Yaoyorozu mu potwierdzili.

Wszyscy skierowali się ku wyjścia nie licząc Nakamury, który pewnie ma wolne i chce żerować na naszej lodówce.

-Natomiast ja jestem wolny. Także możesz mi kawę zrobić. Nie będę marudzić.- Zaśmiał się vampir siadając na kanapie.

-Widzę, że już się ugościłeś kurwiu.- Prychnąłem kierując się do kuchni.- Zrobię ci kawy, tylko dlatego, że sam sobie robię.

-Dziękuję dobroczyńco.- Zakpił, dodając.- Po za tym... Midoriya, chciałeś coś ode mnie?

-Tak.- Mruknął idąc za mną do pokoju obok.- Chodź tu.

-Tak, tak...

Po chwili już byliśmy we trójkę. Deku razem z nietoperzem siedzieli przy wyspie kuchennej, a ja szykowałem sobie śniadanie i każdemu kawy.

-A więc, chciałem, byś podczas moich nieobecności w domu, miał oko na Kacchana.

-Pojebało cię? A co ja kurwa złote jajo?

-Może i nie. Ale Liga złoczyńców na ciebie poluje. Zapomniałeś już?

-Czekaj, że te podziemne ugrupowanie? Od kiedy oni kombinują coś więcej niż kradzieże?- Zapytał zdziwiony brunet.- Kiedyś łapałem poszczególnych łebków... Nie sądziłem, że oni coś potrafią.

-Główni przestępcy którzy kontrolują resztę mają potencjał. Zdołali już prawie porwać Kacchana. Nie wiadomo skąd jedna z członkiń, posiadająca dar transformacji. Czyli potrafi przemienić się w każdego, tylko potrzebuje krwi danej osoby. Posiadała moją. Przemieniła się we mnie i atakowała Kacchana.

-Aaa to dlatego wtedy znów mieliście problemy... Teraz to ma sens.

-No. Uważam, że ty jako osoba nie posiadająca nic w życiu do roboty nie licząc pracy. Może być w posterunku?

-Uważasz, że go obronię? Ale słodko! Jednak nie uważasz mnie za bezwartościowego śmiecia?- Zakpił wyraźnie a Izuku już zaczął się irytować. 

-Kawa.- Mruknąłem podając im kubki. 

Dosłownie wolałem tylko nasłuchiwać ich rozmowy. Wiem, że czy chcę czy też nie. Deku zapewni mi ochronę. On sam nie może brać na zbyt długo wolnego, bo w końcu jest bohaterem numer jeden. Ja sam także nie powinienem, jednak no kurwa wyjątki muszą być.

-Proszę nie podnoś mi ciśnienia.- Westchnął łapiąc się za głowę.- To jak zgadzasz się?

-Dla mnie luz. Tylko co, gdy będziemy robić w tych samych godzinach?

-Ja się tym zajmę.

-To fajnie, że ustalacie wszystko bez mej zgody.- Prychnąłem idąc do sypialni z śniadaniem.

Następne kilkanaście dni minęło w ten sposób, że albo byłem ciągle przy Deklu, bądź Yukimura siedział mi w domu, czy był jakoś niedaleko. Oczywiście na zakupy nie było mowy bym wyszedł sam, a ogon nie ustępował nawet na krok. 

[Pov Bakugo]
(Dziewiąty sierpnia, wtorek)

-Dekuuu!

-Tak skarbie?

-Mam lekarza za godzinę. Jedziesz do pracy dziś?

-Mam dopiero nocną zmianę, pojedziemy razem słonko.

-O! I mi to pasuje. Bo wiesz...

-Coś się stało skarbie?- Zapytał lekko zmartwiony. 

Siedzieliśmy właśnie na kanapie, no a raczej Idiota na niej siedział, a ja natomiast u niego na kolanach. Siedziałem opierając wygodnie głowę o jego klatkę piersiową, a on głaskał moje włosy.

-Bo dziś... Dziś możemy poznać już płeć dziecka, tę pierwszą. Chcesz niespodziankę, czy...

-Już minęło siedem tygodni?!

-Nawet trochę ponad...

-Chcemy wiedzieć? Kacchan chcesz wiedzieć?- Zaczął pytać podekscytowany jak na widok nowej figurki All Mighta, a może nawet bardziej.

-Ja bym chciał.

-To mamy odpowiedź!

-A jak sądzisz? Będzie chłopiec czy dziewczynka?

-Sądzę, że urodzi nam się chłopiec tak piękny jak ty, a tak silny jak ja.- Powiedział dumnie, kładąc dłoń na moim już sporym brzuchu.

-Czyli sądzisz, że Alfa?

-Dokładnie tak. A ty słonko?

-Też myślę, że chłopczyk... Ale mam przeczucie, że będzie Omegą.- Powiedziałem dość smutno. Nie chcę by moje dziecko miało takie problemy jak ja w młodości.

-Czemu posmutniałeś?- Zapytał bo od razu pewnie rozpoznał moją zmianę nastroju.

-Bo jeżeli będzie Omegą, mogą go tak męczyć jak mnie kiedyś.

-To wtedy ja się przejdę i rozwiążę to. A po za tym... Drugą płeć przypiszą mu dopiero w wieku piętnastu lat, do tego czasu może już odnajdzie swojego partnera... Nie wiem... Może wpadnie na niego na ulicy i się wywróci... A on potem uratuje naszego skarbka?

-Już tu nie przypominaj mi naszych początków.- Warknąłem, chowając zarumienioną twarz w jego koszulkę.

-Ej no! Ale nasze początki były niczym z mangi!- Zaśmiał się, a ja chcąc czy nie przytaknąłem.- Ale jeżeli wracając. Jego drugiej płci wszyscy będziemy pewni w ostatni tydzień wakacji gdy będzie w piętnastym roku życia.

-Wiem. Ale teraz w szpitalach znaleźli sposób by wywnioskować drugą płeć. 

-Słyszałem coś o tym... Ponoć to jest zależne od wielkości narządów podstawowych... Ale to co stwierdzą sprawdza się w osiemdziesięciu procentach.

-Właśnie. 

-No cóż. Za blisko trzynaście tygodni się dowiemy moja ślepotko.

-Od kiedy ty na mnie tak mówisz??? 

-Powracam do starych czasów.- Zaśmiał się cicho i pocałował mnie w czoło.- Ale jednak. Musimy zacząć się szykować. 

-Wrrr.

-Nie warcz tak, bo wścieklizny dostaniesz.

-Ty kurwo jebana...- Warknąłem wstając i udając się do sypialni.

Poszedłem wziąć szybki prysznic a także się przebrać. Założyłem standardowo czarny komplet, czyli koszulka i dresy. Gdy przeglądałem się w lustrze od razu rzucił mi się w oczy spory brzuch, który będzie jeszcze znacznie większy. 

-Kurwa.- Syknąłem obrzydzony swoim widokiem.

Kocham maleństwo i już nie wyobrażam sobie opcji życia z świadomością, że go nie ma i nie będzie, ale jednak... Brzydzę się swojego widoku, o czym nikt nie wie i się kurwa nie dowie.

-Kacchan! Idziesz?!

-Już!

Szybko naciągnąłem koszulkę i wyszedłem. Skierowałem się do salonu gdzie już czekał na mnie brokuł, ten oczywiście też się przebrał z domowych dresów i akurat przeglądał coś na telefonie.

-Idziesz czy nie nerdzie?- Prychnąłem wymijając go i wychodząc z domu.

-Whoa Kacchan czekaj chwilkę!- Usłyszałem a już po dwóch sekundach idiota szedł za mną.

W ciszy i w spokoju wstąpiliśmy do jego auta i pojechaliśmy.

-Kacchan? Stresujesz się.- Powiedział jednocześnie kładąc swoją dłoń na moje udo.- Nie czym, chyba nie?

-Tsa...

-Rozumiem twoje obawy, ale słonko... Wszystko będzie dobrze...

Po kilku minutach gdy dotarliśmy na miejsce weszliśmy do środka a Deku bezustannie trzymał mnie za dłoń i wszędzie prowadził. Na nasze jebane szczęście miałem lekarza prywatnego, więc długo czekać w sumie nie trzeba było... No w sumie jebane dwadzieścia minut i siedzieliśmy, bo przez tego jebanego idiotę byliśmy za wcześnie, no ale co zrobisz? Nie mogę mu wpierdolić tak o przy ludziach. W końcu każdy widzi, że dwójka proherosów tu jest.

-Pan Midoriya-Bakugo proszony.- Wywołał nas w pewnym momencie głos kobiety.

Od razu w stanęliśmy i skierowaliśmy się do jej gabinetu. 

-Proszę zająć miejsce.- Wskazała nam dwa miejsca a sama na przeciw nas zajęła swoje i zaczęła przeglądać moją kartotekę.

Na szczęście od początku ciąży chodzę ciągle do jednej i tej samej specjalistki, więc bynajmniej nie muszę się legitymować za każdym razem, a ona ma wszystko zanotowane. W sumie okazała się całkiem sympatyczna dzięki czemu, chociaż aż tak nie obawiam się do niej przychodzić.

-Hmm... Zgaduję, że dziś będziecie chcieli poznać płeć dziecka?

-Jeżeli byłaby taka możliwość...

-To chętnie.- Dokończył za mnie, a ja jedynie delikatnie się uśmiechnąłem.

-No to proszę za mną.- Zaprowadziła mnie na fotel, a Izuku stanął z boku.- Standardowo, podnieść koszulkę i odkryć brzuch. 

Wykonałem tę czynność, a kobieta od razu zaczęła szykować USG. Gdy tylko poczułem ten dziwny płyn na swojej skórze to delikatny dreszcz przeszedł przez moje ciało. Ona zaczęła jeździć mi tym ustrojstwem po brzuchu i obserwować monitor.

-Maluch prawidłowo się rozwija... Chociaż jest bardzo mały jak na ten moment.

-To bardzo źle?- Zapytał natychmiastowo brokuł, gdy zauważył moją minę.

-Nie, no skądże. To nic nie świadczy. Prawdopodobnie urodzi się mały, albo do tego czasu jeszcze urośnie w końcu ma jeszcze sporo czasu.

-Uf...

-A co do płci... 

-Tak?

-Strasznie się zakrywa. Obowiązkowo ma nogę na nogę.- Zaśmiała się cicho, z resztą jak i my.

-Czyli nie dowiemy się dziś płci?

-Nie no. Jeżeli nie mogę standardową metodą, to maszyna może to wykryć za mnie. Tyle, że będę musiała ci aparaturę podpiąć. To jesteś chętny Katsuki-san?

-Tak. Nie mogę się doczekać, aż dowiem się.

-No to, wytrzyj brzuch, ja przygotuję nakładki które do ciebie przykleję. Za ich pomocą maszyna wykryje płeć maluszka.

Posłusznie wziąłem chusteczki które podał mi Deku i starłem z siebie ten cholerny płyn. Następnie rzeczywiście  Beta podpięła do mnie trzy takie przylepki w różnych miejscach. Dwie na brzuchu, jedna wyżej druga niżej oraz jedną na plecach. Po tym powrócił do monitoru i zaczęła przeszukiwać jakieś programy.

-Hmm... A mam pytanie z ciekawości.

-Tak?- Mruknęliśmy oboje zdziwieni.

-Ponoć matka, potrafi wyczuć płeć dziecka. Jak pan sądzi, będzie chłopczyk czy dziewczynka?

-Sądzę, że chłopiec.- Odparłem bez zastanowienia, na co tamta z uśmiechem się do mnie odwróciła.

-Czyli jednak się nie mylą. Wedle wyników ma być zdrowy chłopczyk. Jednak to czy będzie on Omegą, Betą a nawet Alfą, możemy dopiero sprawdzić po narodzinach dziecka, a i tak jest to niepewne.

-Widzisz skarbie? Dobrze myśleliśmy oboje!- Zawołał radośnie Deku obejmując mnie szczelnie.- Kacchan..?

[Pov Midoriya]

-Widzisz skarbie? Dobrze myśleliśmy oboje!- Zawołałem szczęśliwy jak chyba nigdy i go objąłem- Kacchan..?

Od razu nachyliłem się w jego stronę gdy poczułem na sobie jego niespokojny oddech. Gdy tylko dłonią delikatnie podniosłem jego twarz ujrzałem jego załzawione ale szczęśliwe oczy, którym towarzyszył delikatny uśmiech.

-T-tak się cieszę...- Szepnął jedynie a ja z jeszcze większym uśmiechem się do niego przykleiłem.

-Ooo... Kochanie moje...- Mruknąłem pod nosem, przytulając go ponownie.- Też się cieszę...

-Zdrowy synek... Ma-maluch nasz...

-Cieszę się waszym szczęściem.- Odezwała się lekarka podchodząc do swojego stanowiska.- Mam szczerą nadzieję, że urodzi wam się silny i zdrowy Alfa, czy zdrowa i urokliwa Omega.

-Synek... Moje małe szczęście... Mój mały...- Powtarzał cicho z dumą wymalowaną na twarzy, jednocześnie gładząc dłonią brzuch.

-Nasz mały Alfa.

-Dalej nie mogę uwierzyć...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro