▲▼ ROZDZIAŁ 20 ▼▲

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

△▽ APRIL ▽△

Udało mi się go ocucić nim ktoś wszedł do sali.

- Wszystko w porządku? - Spytałam patrząc na wyczerpanego demona.

- Nie.

- Połóż się - przesunęłam się trochę. - Bo znów mi zemdlejesz.

- Wybacz. Ratowanie cię wymagało ode mnie trochę wysiłku.

- Jesteś kochany. Przepraszam, że wcześniej tak na ciebie naskoczyłam. Myślałam, że ten sen był rzeczywistością.

- To może być po części moja wina. Gdy byłaś w śpiączce, ja byłem w twoim umyśle.

- Czyli to ty wywołałeś ten sen? - W tym momencie nie potrafiłam już niczego ogarnąć.

- Może tak, a może nie. Nie wiem. Choć sądzę, że tak, ale zrobiłem to nieświadomie.

Spojrzałam na niego. Czy to możliwe by nie panował nad swoimi mocami? Bo nad sobą owszem, zdarza mu się nie panować. Przytuliłam go do siebie, usmiechając się.

- Bill, dlaczego mnie uratowałeś? -Tylko tego nie rozumiem Mógł przecież pozwolić mi zginąć.

- Bo ty też mnie uratowałaś. Życie za życie April.

- No tak. Byłam twoim punktem zaczepienia.

- Nadal jesteś. Póki co, nigdzie się nie wybieram - uśmiechnął się słabo.

- Nie wiem czy mam się cieszyć, czy raczej martwić - zaśmiałam się.

- Bardzo zabawne.

- Wiesz, w końcu straciłam rok czasu...

- Czas nie istnieje, a znaczenie nie ma znaczenia - przerwał mi.

- Kolejna życiowa mądrość.

- To tak na przyszłość.

- Chyba ktoś idzie. Lepiej znikaj.

Wraz z wejściem lekarza na salę, Bill zniknął. Mężczyzna nawet nie zdążył zauważyć leżącego obok mnie blondyna.

- Dzień dobry - przywitałam się.

- Dzień dobry - odparł z uśmiechem. - Jak się czujesz?

- Dobrze.

- I to rozumiem. Zabieram cię teraz na badania, dobra?

Skinęłam głową na tak.

Po badaniu stwierdził, że wszystko już ze mną w porządku. Nie mam żadnych powikłań, blizn i innych temu podobnych rzeczy. Rozbawiło mnie jego stwierdzenie, że chyba siedzi we mnie jakaś tajemnicza moc, która sprawiła, że przeżyłam. Owszem, nazywa cię Bill Psotnik Cyferka.

Oczywiście nie powiedziałam mu o nim. Musiałabym upaść na głowę by to zrobić.

Cieszyłam się, że już w poniedziałek będę mogła wrócić do domu. A z drugiej strony, nadrabianie roku w szkole niezbyt mnie pocieszało. Ale przecież mam mojego demona, pomoże mi. Mam nadzieję.

△▽ BILL ▽△

Tak naprawdę, obie rzeczy miały miejsce. Rzeczywiście znalazłem głupka imieniem Zack, który miał mi pomóc w budowie portalu. I faktycznie April go poznała. Ale miała też ten cholerny wypadek. Właśnie wtedy, zamiast dalej wcielać swój plan w życie, postanowiłem ją uratować. Może tak jest lepiej? Najwidoczniej to jeszcze nie czas żebym znów próbował przejąć władzę nad tym wymiarem. Albo powinienem najpierw zająć się nią i spróbować jakoś do tego przekonać? Wtedy nie będę potrzebował nikogo oprócz niej.

O czym ja myślę. Przecież ona nigdy się nie zgodzi. A ja... No cóż, póki co mogę sobie o tym jedynie pomarzyć. Minie dużo czasu nim moje moce całkowicie się zregenerują. Bardzo dużo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro