Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mijała trzecia w nocy a kolega Kamila się nie zjawiał. Na barze byliśmy tylko we dwoje a ludzi było dużo więcej niż sądziłam na początku.

Towarzyszyła mi więc głośna muzyka i tłum który ściskał się aż do blatu przy którym starałam się jak najlepiej obsłużyć klientów. Rzadko zdarzają się trzeźwi więc jak dałam im co innego do picia niż chcieli to nawet nie ogarniali. Mimo to trzymałam się instrukcji barmana który zerkał na mnie całą noc. Sprawdzał jak sobie radze ale i wydawał się naprawdę przejmować moim samopoczuciem. Pomagał jak o coś spytałam lub nie zdążyłam. Sam prawie co godzinę pytał czy wszystko gra i doglądał wszystkiego. Kamil z początku wydający się mi spokojny i roztrzepany okazał się opanowanym i silnym facetem z głową na karku.

Co innego ten tłum. Czułam się ciągle obserwowana, pilnowana, obgadywana... nie wspomnę już o tym że podczas całej nocy usłyszałam kilka nieprzyjemnych tekstów wysyłanych pod moim adresem. Olewałam to bo wewnętrznie czułam dumę. Przez te kilka godzin ani razu nie spotkałam nikogo oprócz Kamila komu mogłabym odczytać uczucia. Podawałam napoje nie ingerując w to co czuje klient. To sprawiało że cieszyłam się jak durna robiąc kolejne drinki.

-ej a ty kto?

Oderwałam wzrok od nalewającego się do dużej szklanki piwa i przeniosłam go na bruneta stojącego tuż obok mnie. Śmierdziało od niego alkoholem, na pierwszy rzut widać że nie potrafi utrzymać pionu a oczy ma zamglone jakby coś brał. A nietrudno było to wyczuć nawet w miejscu gdzie wszędzie czuć alkohol bo jego twarz była zbyt blisko mojej.

-za bar nie można wchodzić.

Uśmiechnął się i gdy dałam pełną szklankę klientowi chłopak nagle złapał i ścisnął moją rękę.

-Adam, niezmiernie miło mi poznać.

Jego dłoń była dziwnie delikatna jak na tak rosłego faceta, mimo to jego dotyk nie należał do przyjemnych. A wręcz odpychających. Uderzyła we mnie fala różnych emocji. Wyszarpnęłam się odcinając od jego dotyku i tym samym uspokoiłam ciało.

-Adam do diabła! Mówiłem ci że masz schlany nie przychodzić do pracy!

Kamil minął mnie i ciągnąc faceta zniknął za drzwiami baru. Świetnie. Więcej klientów dla mnie. Choć muszę przyznać że zabawnie wygląda niski szatyn ciągnący bez trudu opierającego  się umięśnionego bruneta. Jak mówiłam Kamil okazał się bardzo silnym facetem. Wygląda na to że często musi wywalać zza baru tego Adama... czyli po to był im drugi pracownik. Adam zawodzi więc pojawiam się ja, a może nie... może po prostu klub staje się sławniejszy i więcej gości trzeba obsłużyć?

Odebrałam kolejne zamówienie od znajomej mi już z dzisiejszego wieczoru brunetki i wzięłam się za robienie drinków. Kilka przepisów znałam już na pamięć, między innymi właśnie ten który zawsze zamawia ta brunetka. Chyba ma na imię Ola... Ale chłopak z którym przyszła woła do niej Alex.  Zawsze zastanawiałam się czy imię Alex to bardziej męskie czy żeńskie imię...

-ej! Gdzie poszedł Kamil?

Nawet nie podniosłam wzroku na pytającą dziewczynę. Wypuściłam zrezygnowana powietrze bo pytania o barmana są tu co chwile, rozumiem że można go przez ten tłum nie zauważyć... ale ile można? Ignorując kolejne pytanie namolnej dziewczyny wróciłam do pracy. Podczas całej nocy takich dziewczyn miałam juz za dużo i zawsze działało ignorowanie.

-No kurwa to ważne! Gdzie ten dupek?!

Nooo dupkiem go jeszcze nie nazywali. Nieważne co robiłam, zostawiając sobie ścierkę by jak coś użyć jej do obrony odwróciłam się do dziewczyny. 

-a kto pyta?

Bezwstydnie spojrzałam w oczy jak się okazuje wysokiej blondynce, który była nie tyle co wkurzona a wkurwiona. Zielone oczy i nieprzyjemny wyraz twarzy wcale nie zachęcały do przyjaźni. Gdzieś widziałam już takie spojrzenie.

-Aneta, powiedz mu że to ważne. Sprawy rodzinne.

Ja pierdziele. Na chwile facet znika i ktoś przyłazi wyzywając go od debili i twierdzi że rodzina. Ja naprawdę nie chcę wiedzieć co tu się dzieje. Rzuciłam ścierkę na blat roboczy i weszłam przez te same drzwi za którymi zniknął poszukiwany. Oczywiście stał i opierniczał tego całego Adama więc weszłam w sam środek i nie przejmując się że właśnie przeszkadzam szefowi uśmiechnęłam się wskazując na drzwi.

-jakaś Aneta mówi że ważna sprawa rodzinna i bardzo cię potrzebuje.

Patrzyłam jak Kamil marszczy brwi i bez słowa wymija mnie by pobiec do koleżanki, siostry, dziewczyny... a chuj wie. Zostawił mnie i bruneta. Samych. Ratunku?

Zmierzyliśmy się wzrokiem. Niestety Adam pierwszy się odezwał.

-ty wiesz? Naprawdę ładna jesteś.

Wywróciłam oczami i nie przejmując się wyszłam wracając do pracy. Jeśli ja mam z tym kolesiem pracować... to chce podwyżkę.

+++++

Po skończonym pierwszym dniu pracy byłam padnięta. Mimo to starałam się dokładnie sprzątać ostatnie stoliki i ruszyłam w drogę powrotną na piechotę. To może dwadzieścia, dwadzieścia pięć minut drogi więc nie dużo. Ale mięśnie nie chciały współpracować.

Nie wiem czy dam radę się do tego przyzwyczaić. Tłumy, smród i alkohol... dziękowałam światu że nie jestem zmiennokształtną bądź Majo-jo którzy mają zmysły wyostrzone o wiele bardziej niż człowiek. Takim pracować w barze nie polecam.

Odetchnęłam siadając na jedną z mijanych ławek. To naprawdę ładna ławka, jeśli za ładne można uznać dziurawy i zarośnięty kawałek drewna. Krzaki obok jakby nie mogły zdecydować się w którą stronę rosnąć a chodnik jakby dawno już przestał być chodnikiem. Nie chciało mi się na niego patrzeć więc podniosłam wzrok wyżej. Odetchnęłam chcąc rozluźnić zmęczone mięśnie.

Księżyc już zniknął a słońce delikatnie i powoli wschodziło na puste niebo. Lampa nad moją głową zgasła a ja wzięłam jeszcze jeden głębszy wdech. Czy naprawdę tego chce? Czy chce pracować w barze i dzień w dzień  samotnie spędzać czas na przeklinaniu mojego życia?

Jestem obdarowaną, jedyną taką obdarowaną na świecie która ma swoje zdolności cały czas nie tylko w czas przy pełni. Mogę więc powiedzieć że jestem wyjątkiem wśród wyjątków. Ba! Jest jeszcze lepiej. Jestem rzadkim przypadkiem obdarowania dwóch pokoleń. Prawie zawsze księżyc wybiera niemowlę spoza magicznego świata, gdzie rodzice nie mają pojęcia o tym co ich otacza. W ten sposób księżyc staje się jedynym który może wprowadzić obdarowanego do świata zdolności. Staje się ojcem obdarowanego. Zyskuje jego przychylność.Staje się mentorem, nauczycielem i szefem szefów.  Ja zostałam obdarowana mimo że moja mama również nią jest. Wciąż powtarza że to cud. Dla mnie to coś z czym muszę sobie poradzić. Nic dobrego, nic złego.

Odetchnęłam czując jak moje mięśnie niechętnie spinają się bym mogła się podnieść i skierowałam znowu swoje kroki do mieszkania. Jeśli mam szczęście dziś nic mi się nie przyśni. Ale z roku na rok moja więź z ojcem nocy jest silniejsza i zdarza się że wyczuwam go nawet gdy oślepiają mnie promienie słoneczne.

Kilka kroków i jestem przed blokiem. Kilka kolejnych i będę w mieszkaniu a potem na kanapie bo moje łóżko jest przykryte reklamówkami przed zabrudzeniem. Jutro czeka mnie malowanie.

Od początku mama próbowała wychować mnie w wierze że Księżyc czyli ojciec nocy to nauczyciel i pan który daje nam mądrość. Należy się go słuchać i dziękować za dar jaki nam powierzył. Nie kupuje tego i nigdy jakoś mnie nie ciągnęło do tego by jak inne obdarowane uczęszczać na obrzędy zwane pomyślnymi i naczelnymi. Te ostatnie musiałam odwiedzać z racji pochodzenia ale obrzędy pomyślności odpuszczałam. Zawsze czuje się tam jak członek porąbanej sekty. Obdarowani rzadko są zaliczani do miłego towarzystwa.

Powoli weszłam na klatkę i przekroczyłam pierwsze stopnie. W domu mama pewnie już szykuje się do pracy. Może nawet już wyszła. W końcu jest po szóstej. Dlaczego gdy ona śni o pięknych krajobrazach, moim ojcu czy przeszłości ja muszę oglądać ciemność, słyszę głosy a wszystko zaczyna się od kota. Czarna piękna kotka która tak zakręciła mi w głowie... znów może odwiedzić mnie dziś we śnie.

+++

Byłam w jakimś domu. Może nie jakimś. A starym i ciemnym. Znałam ten dom z wcześniejszych wizji i zawsze mimo swojej strasznej struktury nie przyprawiał mnie o gęsią skórkę a o miłe odczucie bycia w domu, miłym rodzinnym domu. Ruszyłam przed siebie korytarzem by dostać się do wielkiego salonu z szeroką kanapą i wielkim telewizorem. Szare ściany z tą ciemno brązową komodą i kominek. Kominek na którym siedziała kotka. Ta sama co zawsze.

Zamruczała na mój widok a jej piękne zielone oczy poprosiły o uwagę.

-Luna

Kotka na dźwięk nadanego przeze mnie imienia podniosła się szybko i zeskoczyła na drewnianą podłogę. Nawet nie wiem kiedy minęła mnie i zniknęła za zakrętem do kuchni. Poruszała się wręcz bezgłośnie. Miałknęła znacząco więc poszłam sprawdzić o co chodzi.

-Luna, co się dzieje? Co chcesz mi pokazać?

Kotka patrzyła znów w moje oczy siedząc na blacie kuchennym o ciemno drewnianej barwie. Prawie nie było jej widać w tak ciemnym pomieszczeniu. Tylko te dzikie oczy...

Zerknęłam na okna. Zakrywała je taśma. Czarna taśma i worki na śmieci, prawie jak moje rzeczy na środku pokoju, ale tu nikt nie zakrywał mebli a okna... Ktoś musiał je zakleić... ale po co?

Kiedy tak myślałam kotka znowu zniknęła pojawiając się tuż obok okna na które patrzyłam i zamruczała układając się tam w wygodnej pozycji. Zawinęła łapki pod siebie i luźno puściła ogon by się odprężyć.

Bez większego zastanowienia podeszłam by pogłaskać kotkę i zdjąć dziwną osłonę z szyby. Był dzień czy noc?Luna zamruczała głośniej zachęcając mnie, ale gdy sięgnęłam po brzeg taśmy klejącej coś huknęło.

-Co ty do cholery robisz?!

Odwróciłam się by zobaczyć mężczyznę którego głos usłyszałam, ale natychmiast wyrywało mnie to ze snu.

Byłam u siebie w salonie, nie było kotki ani mężczyzny. Byłam sama. Mama dawno była już poza domem, a ja musiałam odespać godziny pracy. Dziś miałam wolne. Jutro znowu wrócę do baru.

Odetchnęłam podnosząc się z łóżka i od razu skierowałam się do łazienki. Cała się kleiłam. Nie cierpię się pocić. Ale spoko, do pełni zostały trzy dni. Potem sny znowu staną się obrazami i nie będę wstawać jak po horrorze.

Moje ruchy były szybkie, niezdarne. Rzuciłam na sedes rzeczy wzięte z szafki i zdejmując przepocone ciuchy weszłam do kabiny prysznica. Oczywiście ciepłą wodę sobie odpuściłam puszczając tą która mroziła na samą myśl. Musiałam ochłonąć. Nie było to straszne, ale zdecydowanie niemile uczucie. Zawsze mam wrażenie że ktoś jest w mojej głowie, moje myśli, uczucia czy wspomnienia są właśnie oglądane przez jakąś obcą mi osobę a ja nie mogę tego powstrzymać.

Rękami w pośpiechu starałam się zmyć niemiłe uczucie, a nogami dreptałam by nie zamarznąć. Oczy miałam zamknięte a płytkie wdechy i wydechy mimo moich starań nie chciały zwolnić wymiany powietrza. Podczas wizji czułam całe ciało, ale nie bardzo wiedziałam co robię. Po przebudzeniu też ogarnia mnie ta dziwna siła... dopiero teraz powoli pod zimnym strumieniem zaczynałam czuć że mam władzę.

Kontrola jest dla mnie ważna. Nie lubię tracić kontroli. Nie lubię rządzić czy rozkazywać. Ale wszystko co się dzieje chce mieć opanowane. Przed pełnią zawsze tak jest, tracę kontrole. Dopiero w sam dzień pełni to ja wiem co się dzieje. Panuje nad tym co ma się stać i nie ma rzeczy o której bym nie wiedziała. Dzień pełni to jedyny dzień w którym jestem na tyle silna by odepchnąć ojca nocy i jego durne wizje. Jeszcze trzy dni.
============================================
Hej wszystkim,
Bardzo bardzo przepraszam za spóźnienie. Spowodowane to było wciągnięciem mnie prze rodzicielkę w ciąg sprzątania i nie mogłam znaleźć chwili by wam to wstawić. Kolejny w środę :) obiecuje się nie spóźnić.
Dziękuje za wszystko i pozdrawiam, KasiaAS

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro