Rozdział 34

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Postanowiłam że nie wracam do łóżka. Szukanie alfy oczywiście skończyło się niepowodzeniem bo jak się okazało wyszedł razem z Kamilem załatwić kilka spraw o których powiedzieć mi nie chcieli. Zostałam więc w domu sama z Antkiem i Wojtkiem. Beta wciąż studiował coś ważnego w bibliotece podczas gdy Antek rozsiadł się standardowo na kanapie włączając konsole. Przysiadłam się więc razem z ciastem które zgarnęłam z szafki i herbatą.

-A mi nie zrobiłaś?

Wzruszyłam ramionami jednocześnie uważnie obserwując kotkę która wynurzyła się z kryjówki obok kominka.

-Ty pijasz w ogóle herbatę?

Blondyn potwierdził szybko po czym wymachując rękami z oburzeniem prawię rzucił kontrolerem a raczej padem w telewizor.

- Pieprzone cholerstwo, nie mogę tego pokonać.

Zaciekawiona podniosłam tylko wzrok na ekran. Widniał na nim mały ludek z filiżanką zamiast głowy. Był ubrany w białe portki i uśmiechał się jakby wszystko na świecie było cudowne a on chory psychicznie.

-eeee... co to za gra?

Wilk warknął tylko biorąc ciastko z talerza i ponownie wziął pada do rąk.

-Taka super wkurwiająca platformówka. Muszę łazić i zabijać bosy bo podpisałem jakiś papier z diabłem. Nie mogę przejść tego pieprzonego groszka od kilku dni.

Groszek? Diabeł? I filiżanka zamiast głowy? Na ojca... kto jest na tyle porypany by wymyślić coś takiego?

- To może ja ci jednak zrobię tą herbatę co? Taką specjalność dzieci nocy która pomaga nam się skupić.

Przez chwilę wyglądał na zaciekawionego po czym skrzywił się zapewne coś sobie przypominając.

-Jakoś tego nie widzę Ala. Nie mam ochoty dławić się potem bo wrzucisz tam czegoś jako specjalny składnik dla dzieci nocy.

Naprawdę nieźle musiałam ich przestraszyć wtedy tym zaklęciem.

-Słyszałeś o czym gadaliśmy z Wojtkiem w bibliotece czy po prostu tak ci się przypomniało?

Po minie wywnioskowałam że obie opcję więc tylko odetchnęłam by oprzeć się o oparcie kanapy i jakos załagodzić sprawę.

-Słuchaj. Przyznaje że trochę żałuję że tak się stało. Byłam wtedy wkurwiona po trudnej pełni. A Wojtek zlekceważył moje umiejętności magiczne.

- Jest betą, może lekceważyć cię kiedy chce Alicja.

Jako wilk tak. Ale on zlekceważył mnie jako Naoku. Zlekceważył moją siłę magiczną czyli jedyną rzecz która pozwalała mi na odrobine dumy. Byłam silna w magii a on to kurwa podważał.

- Wiem że jest betą. Mówiłam jemu i Adrianowi że nie mam zamiaru tego podważać. Wiem że moja ranga tego nie sięga. I bardzo mnie to cieszy. Byłam wkurzona, poza tym podważył moje zdolności magiczne nie wilcze.

Do salonu nagle znikąd weszła driada razem z Wojtkiem właśnie, Kamilem i alfą. Świetnie. A wiec jesteśmy w komplecie. Jak na zawołanie Luna zamiałczała szykując się do skoku na kanapę na której siedziałam. Nie doczekanie twoje.

- A kysz Luna.

Nikt z tu obecnych nie siadał, a nawet Antek wyłączył telewizor więc teraz w napięciu na cos czekali. Zapytałabym na co ale kotka z pewnych nieznanych dla mnie powodów nie przejmując się mną wskoczyła gdzie chciała. Zdążyłam się podnieść gdy ta po prostu skoczyła na mnie z pazurami.

Zastygłam gdy Wojtek złapał kotkę za kark kilka centymetrów od mojej twarzy. Po czym bijąc go niezadowolona ogonem zabijała mnie wzrokiem.

- Dzięki.

Odetchnęłam, ale kotka wtedy jakby na nowo ożywiona wyrwała się z silnego uścisku bety i niezadowolona lądując naprężona na podłodze zwiała z pokoju. Wszyscy odprowadziliśmy ją wzrokiem a ja poczułam nieprzyjemny zimny chłód wizji jaka miała nadejść jeśli kotka zbliżyła by się do mnie. Dosłownie przebłyski tego co bym zobaczyła.

- Wszystko gra?

Kamil złapał mnie delikatnie za ramię chcą upewnić się że wszystko gra na co poczułam delikatne pieczenie karku. Zdenerwowanie. Ledwo wyczuwalne ale jednak.

-Dar się wzmacnia. Musisz zacząć regularne przemiany. Aneta ma plan jak się za to wziąć.

Skrzywiłam się delikatnie na myśl powrotu daru... i samej przemiany ale nie czekając dłużej na to aż przyjdzie wizja bądź ktoś cos powie sama zadałam kluczowe pytanie.

-Dlatego tak stoicie? Powinnam coś wiedzieć?

Wymienili znacząco spojrzenia gdy Alfa zabrał ponownie głos.

-Wszystko jest przygotowane. Idziemy.

Czekaj. Przygotowane? Zdrętwiałam.

-Teraz? Co jest przygotowane? Gdzie idziemy?

Wszyscy ruszyli bez słowa za Adrianem podczas gdy ja nie wiedząc co jest przygotowane wolałam pozostać w pozycji nie ruchomej. Ten jeden raz... miałam nadzieje że o mnie zapomną. Oczywiście nie trwała ta nadzieja długo.

-Alicja!

Grrr... tak, tak, ty tu rządzisz. Kurwa!

Niepewnie wyszłam za nimi na podwórko głównymi drzwiami a potem okrążając budynek poszłam za znikającymi wilkami. Za domem zrobili cos na kształt... zagrody? Nie.. to nie jest zagroda. W rozmiarach może sześciu metrów na średnicy okrąg dookoła otoczony murem... ale nie takim o murem. Driada wykonała swoje zadanie i wszystko było dokładnie uszczelnione. Rośliny, grube korzenie wystarczająco wysokie bym nawet jako człowiek miała problem przez nie wyskoczyć. Wszyscy weszli do środka prócz Anety która zatrzymała się tuż przy wejściu.

Nie trudno było się domyślić co się wydarzy. Po co to zrobili. Teraz znałam całą historię. Nie powinnam bać się przemiany którą przecież w pełni pamiętam. Kiedyś tak bardzo ją lubiłam. Wszystko zdawało się być podobne do jednego z obrzędów na zjazdach kręgu. Wojtek, Kamil, Antek i Adrian stali na obrzeżach koła czekając aż ja zajmę miejsce na samym środku. Gdy w końcu to zrobiłam Aneta zamknęła koło odcinając mi jakąkolwiek drogę ucieczki. Mi i innym tu zebranym. Świetnie, od razu mi lepiej.

-Zrobimy tak. Pamiętasz przemianę. Mimo to poprowadzę się, powoli zmienisz formę. Gdybyś traciła kontrolę zatrzymujesz się i wracasz do ludzkiej formy. Gdyby coś poszło nie tak jesteśmy tu wszyscy by cię powstrzymać i pomóc wrócić myślami jasne?

Jak słoneczko. Pieprzone gorące słoneczko parzące mnie zawsze gdy postanowi wyjrzeć zza cholernych chmur.

- Adrian to chyba... nie jestem pewna czy będę umiała to jakkolwiek zatrzymać.

Uśmiechnął się delikatnie by podnieść mnie na duchu zapewne. Był rozluźniony, tak jak i reszta w sumie.

-Robiliście już tak kiedyś?

Antek zaśmiał się cicho mamrocząc coś o Kamilu który po pijaku nie chciał się przemienić na co reszta poszła w jego ślady śmiejąc się cicho.

-Nie martw się szczeniaku. Mamy to pod kontrolą. Najprawdopodobniej po tak długim okresie czasu nie będziesz pamiętać jak się chodzi. Co dopiero atakuje czy szaleje. Ten okrąg jest tylko po to byś jeszcze przed przemianą nie zwiała.

Acha, wielkie dzięki. Bardzo mnie to uspokoiło. Widząc moją minę wszyscy jeszcze bardziej się rozluźnili. W końcu Adrian wyszedł parę kroków i stając zaledwie dwa metry ode mnie machnął ręką jakby zapraszał mnie do tańca.

-Nie myśl o tym. To jak ściąganie zimowej kurtki i zdanie sobie sprawy że nie jest w cale zimno. Chwila moment i po sprawię. Wszyscy tu są by ci pomagać. A nikogo o pomoc nie prosiłem.

Czyli sami przyszli popatrzeć jak się zbłaźnię. Świetnie. No dobra. Nie ważne jak bardzo się tego obawiałam. Jak wielki teraz wyczuwałam strach. Swój strach i innych. Powinnam w końcu stanąć naprzeciwko tego co cały czas stało między mną a przeszłością.

Wróciłam do wspomnienia z pierwszej przemiany. Byłam przestraszona znacznie bardziej niż teraz. Tata też był zaskoczony i w pierwszej chwili nie miał pojęcia co się ze mną dzieję. Dopiero po kilku długich sekundach uklęknął przy mnie i wołając mamę zaczął tłumaczyć co mam zrobić by dopełnić przemianę w spokoju.

- Zamknij oczy i skup się na całym cielę. Pomogę ci rozpocząć proces.

Rozluźniałam spięte mięśnie i przymykając powieki skinęłam Adrianowi że jestem gotowa. Mocny zapach dominującego nade mną alfy i dziwnie przyjemny dla ucha warkot wywołał ciarki na moim ciele. Ciepło gdzieś wewnątrz dokładnie tak samo jak wczoraj gdy dowiedziałam się o wszystkim zamknęło się jak obręcz na moim sercu boleśnie uniemożliwiając jego swobodne bicie.

Tym razem jednak nie próbowałam tego zatrzymać. Pozwoliłam sercu galopować by szybko i skutecznie pompowało ono krew pełną wilczych krwinek.

-Skup się tylko na tym co czujesz. Wycisz resztę. Zapomnij o otoczeniu.

W uszach brzmiały mi słowa alfy zamiennie z radą jaką zapamiętałam z dzieciństwa. Daj się pochłonąć. Gdy znowu otworzyłam oczy alfa wydawał się lekko zaskoczony. Czułam ciepło jakie wciąż rozchodziło się po moim ciele. Uchyliłam usta w lekkim uśmiechu gdy narzuciło mi to wspomnienia z lasu. Walka z wilkami... polowanie i zabawa z młodymi.

- Przywołała przemianę.

-Tak szybko?

Głosy z zewnątrz docierały do mnie ale myślami byłam znowu w lesie. Z ojcem wśród dzikich wilków. Wśród watahy. Cofnęłam jedną nogę delikatnie gotowa do skoku, biegu... przemiany.

-Alicja. Wróć do nas. Słyszysz?

Nie ma mowy. Nie teraz. Nie gdy mogę znowu zapolować. Znowu tropić, biec.. zaszumiało mi w uszach. Adrian powoli ruszył w moją stronę by mnie zatrzymać. Słyszałam wszystko. Jego kroki, kroki chłopaków... krew płynąca w moich jak i alfy zyłach. Czułam las... zbliżający się zachód słońca i wiatr który przedzierał się przez roślinną bariere driady. Czułam i słyszałam też jak Wojtek zmienia formę, gdzieś za moimi plecami czułam jak jego brzuch dotyka chłodnej od wieczora ziemi.

Nie czekałam dłużej. Zafascynowana pozwoliłam się zabrać uczuciu pełnej wrażliwości chwili. Moje ciało szybko bez ociągania się w ułamku sekundy zmieniło formę. Inne widzenie, inna paleta barw i odcieni. Inne ciepło. Serce zwolniło ciężar obręczy jaka się na nim zaciskała wcześniej i teraz głęboko i spokojnie mogłam odetchnąć orientując się gdzie jestem i co zrobiłam.

-Cholera nigdy czegoś takiego nie widziałem.

Powoli wciąż opentana uczuciem jakie towarzyszyło przemianie zrobiłam krok do przodu by poczuć jak bardzo nie mam siły. Zatrzęsłam się i zniżyłam by położyć się i odsapnąć. Wciąż kręciło mi się jeszcze w głowie.

- Myślisz że to wina tego że przemieniła się tak wcześnie?

Rozmawiali. Spróbowałam wsłuchać się dokładniej w to co mówią nie odróżniając nawet który wymawia poszczególne słowa.

- Aż strach pomyśleć do czego zdolna jest ta dziewczyna.

-Raczej chciałeś powiedzieć ,, aż strach pomyśleć co przeżyła ta dziewczyna" To wygląda jakby mimo braku przemian jej wilk cały czas walczył. Nie był uśpiony. Cały czas odczuwała wilka dlatego ją wyczułeś Kamil. Podświadomie utrzymywała go cały czas pod skórą. Chryste. To musiało potęgować wrażliwość na emocje innych.

Zawroty głowy nie znikały a mi brakowało coraz więcej siły. Nie wiem o czym mówią. Co to znaczy. Wiem że cos jest nie tak. Powinnam mieć dużo siły. Powinnam móc wstać, pobiec do watahy i sprawdzić co się u nich dzieje. Tymczasem powoli traciłam oddech. Podkuliłam ogon i kładąc uszy cicho zaskomlałam nie wiedząc dlaczego tak się dzieje.

- Adrian.

-Widzę. To przez to połączenie krwi. Cholera.

Oddech znowu przyspieszył a przed oczami wyrósł mi znajomy z koszmarów wielki czarny wilk. Ślepia alfy jarzyły się czerwienią a do mnie dotarło że nie jestem już na trawie wśród znajomych wilków w starym lesie. A w chwili w której kończyła się wizja sprzed kilku dni. Wyminęłam czarnego wielkiego wilka i ruszyłam biegiem by od niego uciec. Znałam te drogi, znałam cały ten las. Mimo to wilk dopadł mnie szybko i boleśnie wbijając swoje kły w mój kark zawarczał głośno.

Krew spłynęła po mojej jasnoszarej sierści gdy sprawca zmienił postać i wyciągając sztylet naciął skórę na swojej dłoni klęcząc nade mną.

- Będziesz moja kruszynko. Więcej mi nie uciekniesz. Choćbym miał zginąć będziesz mi posłuszna.

Wtedy mnie złączył. Upolował. Przyłączył. Byłam wtedy za mała, za wolna i niedoświadczona by wiedzieć co to oznacza. Teraz już wiem. Moja młodsza wersja nie poddała się tak łatwo i chwile po tym jak odzyskała siły nie uciekła. Zaatakowała. Szarpnął się zaskoczony dokładnym i dobrze wymierzonym ugryzieniem. Kły z łatwością przebiły tętnice uda a krew trysnęła osłabiając go na tyle bym mogła uciec. Prosto do domu. Do ojca który miał mi wszystko wytłumaczyć.

Wróciłam do teraźniejszości wraz z chwilą w której Wojtek w wilczej formie niebezpiecznie blisko zdawał się obwąchiwać moją głowę. Wciąż prowadzona sytuacją ze wspomnienia odskoczyłam warcząc. Co oczywiście odwzajemnił. Wszystko przerwał stanowczy głos Adriana.

- Musiała mieć wizję. Wybudziła się i jest totalnie oszołomiona. Nie drażnić jej.

Wojtek stał wciąż gotowy do ewentualnego ataku wpatrując się we mnie. Myśli podpowiadały by walczyć. Ciało również pragnęło walczyć. Zniżyłam się na łapach i mocno kładąc po sobie uszy odsłoniłam kły. Będę się bronić. Jeśli tylko któryś spróbuje się zbliżyć... będę atakować.

======================================================
Ojojoj... A mieli nad tym panować XD Co też wyrabia nasza Alicja?
Pozdrawiam ;) KasiaAS

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro