Rozdział 39

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szukanie odpowiednich ciuchów do rytuału zajęło mi niewiele czasu. Na moje szczęście miałam nawet wybór miedzy krótkimi dresowymi a dżinsowymi spodenkami. Luksusy. No i znalazłam sportowy stanik. Wszystko założyłam nakrywając się jeszcze bluzą bo w domu było dość chłodno po czym biorąc z kuchni miskę nalałam do niej wody i poszłam do salonu. Jak się okazało był tam już nie tylko Adrian i Aneta. Była cała wataha.

-Nie może was tu być.

Kamil zaśmiał się podczas gdy Antek biorąc stówę z kieszeni podał ją Anecie. Zakład? Jasne...

- Mówię serio chłopaki. Musze odsłonić okno, najlepiej otworzyć.

Adrian ściągnął brwi dokładnie analizując to co powiedziałam podczas gdy ja ułożyłam miskę naprzeciwko najlżej zasłoniętego okna by je za chwile otworzyć. Według mojego przeczucia przez nie ojciec nocy będzie miał najlepszy wgląd.

-Będziesz dla niego tańczyć? Taki striptiz?

-Ha, ha, ha, dzięki Kamil bardzo śmieszne. Będę tworzyć barierę na ciele. Osłonę, musze odkryć jak najwięcej ciała.

Aneta chciała coś wtrącić więc mówiłam dalej by zrobić jej na złość.

- I będę śpiewać. To was zamroczy i wprawi w trans. A chyba chcemy tego uniknąć. Po prostu zostawcie mnie na dziesięć minut. Wszystko ogarnę i do was wyjdę.

Driada poczerwieniała na twarzy zapewne już wytrącona z równowagi po czym delikatnie ruszając krok do przodu rozsiadła się na kanapie. Czyli ona nie wychodzi. Grr...

- Nie mam zamiaru wychodzić Alicja. Skoro już robisz te rytuały to tak bym wiedział o co chodzi. Poza tym księżyc już zniknął z nieba. Jak sobie to wyobrażasz?

Uśmiechnęłam się delikatnie nie ukrywając teraz nutki dumy jaką zawsze czułam wypowiadając te słowa.

-Jako córka nocy mogę wezwać światło ojca kiedy jest mi potrzebne. Takie przywileje rodzinne. To męczące ale skuteczne.

Tak, tak... nie kłamie. Robi się tak nawet często. Księżyc odbija światło słoneczne w nocy. Słońce może przekazać energię ojca nocy więc i w drugą stronę. Poza tym energia ojca jest i za dnia... dlatego wilkołaki już od trzech dni siedzą zamknięci w domach. Odczuwają jego siłę mimo słońca.

- Wiec nie będzie go widać? Odczujesz jego energię? My też ?

Skinęłam siadając sobie wygodnie na środku dywanu gotowa do rozpoczęcia rytuału. Wilki wymieniły spojrzenia po czym każdy usadowił się wygodnie gdzie mu pasowało a sam Alfa zdarł osłonę z okna i otworzył je na oścież.

Zapach świeżego powietrza wpadł do środka a wszyscy drgnęliśmy przez moment zamroczeni chęcią wyjścia na dwór... Obejrzałam się po innych i widząc że wszystko gra zdjęłam bluzę. Związałam włosy wysoko w koczek i rozluźniając się delikatnie zamknęłam oczy.

-Żadnych gwałtownych ruchów czy gadania. Jeśli któryś poczuje mdłości lub zobaczy coś dziwnego nie krzyczeć tylko wyjść.

Prosta instrukcja a już na starcie wiedziałam że coś pójdzie nie tak. Ale weź przekonaj wilkołaki do swojej magicznej racji. Odetchnęłam rozpoczynając ciche mruczenie melodii. Dawno nic nie śpiewałam. Nie tak na żywo. W sno-wizjach owszem ale nie tu. Na pewno nie w tym domu i nie przy świadkach. Krąg to co innego. Miesiąc temu potrzebowałam wsparcia. One odprawiały go razem ze mną. Teraz wilki tylko się patrzą a ja czuję ich wzrok tak dokładnie... jakbym sama patrzyła ich oczami.

Odczułam przypływ magii... usłyszałam mocny i szybki oddech trzech wilków i już miałam pewność że ojciec tu jest. Teraz melodia zabrzmiała głośniej roznosząc się szerzej a woda powoli zaczęła unosić się ładując magią.

-Widzicie to prawda?

-Cicho sieć.

Starałam się skupić na tym co miało się stać. Nie myśleć o tym co widziałam w wizji ostatnio. Nie myśleć o tym co działo się miesiąc temu. Ale obraz śmierci ojca pojawił się przed moimi oczami delikatnie zmuszając mnie do ściszenia melodii rytualnej. Później cela i kolejna pieśń która zesłała na mnie śmierć w poprzednim przyżyciu.

Ponownie głośniej zanuciłam piosenkę by zagłuszyć tą która brzmiała mi w uszach zachęcając do wspólnej melodii. Były bardzo podobne. Wystarczy delikatnie zmienić tonację i poprosić o skończenie tego co zaczął sam księżyc.

Ktoś obok mnie się poruszył, słyszałam kroki ale nie otwierałam oczu wiedząc że to byłby w tym momencie błąd. Zamiast tego czując wystarczającą siłę magii dookoła mnie zmieniłam tonację i dodałam słowa. Z początku delikatne by zachęcić krople wody do zbliżenia... płynne i pełne chęci. Powoli uspokajałam umysł który znowu zaczął podrzucać mi obrazy z wizji jakie ostatnio zbyt często chodzą mi po głowię. Wiktoria... jej świat moimi oczami. Jej ręce trzymające broń w ciemnym znanym mi pomieszczeniu pełnym zakurzonych książek. Byłam pewna że Adrian drgnął co znaczyło że widzi to co ja, widzi ten moment a moje serce przyspieszyło. Melodia wciąż płynnie brzmiała roznosząc się po salonie więc szybko przyspieszyłam jej słowa. Szybciej by zakończyć to co widziałam.

Drobne dłonie driady o wilczych genach mocniej zacisnęły się na twardym i ciężkim sprzęcie. Jakby przygotowywała się na strzał. Wyciągnęłam dłonie przed siebie wykonując znaki ochronne by pozbyć się wizji w ostatniej chwili i wtedy pozwolić magii otulić moje ciało.

Uchyliłam powieki przygotowana na to co zobaczę. Adrian wciąż stał przy oknie dokładnie obserwując co robię. Był spięty, jego oczy wciąż wracały do tego co zobaczył. Chciałam go przeprosić ale rytuał wciąż trwał.

Kropelki wody delikatnie zbliżyły się do mnie więc rozłożyłam ręce powoli tak by mogły dostać się do każdej części mojej odkrytej skóry. Wciąż śpiewając pozwoliłam by otuliły mnie sprawiając że strach... ból mięśni i zmęczenie powoli odpłynęły. Świat stał się niewyraźny a ja poczułam nieprzyjemne mdłości związane z dużym wyczerpaniem energii.

Zakończyłam pieśń łapiąc powietrze w płuca i zadrżałam. Dookoła trwała cisza. Wszyscy w transie czekali na to aż ktoś wykona jakiś ruch i ich obudzi. Trafiło na mnie. Mocno zacisnęłam pięści teraz tego nie czując i podniosłam wzrok znowu na Adriana.

-Przepraszam. Adrian nie chciałam... Wizję potrafią przeszkadzać. Pojawiają się. Nie chciałam by akurat ta trafiła i do ciebie. Nie miałam pojęcia że...

-Spokojnie. Nic mi nie jest.

Zatrzymałam się bo przed chwilą zaczęłam się podnosić by jakoś to wytłumaczyć. Jego oczy mówiły co innego. Były pełne bólu. Odkąd wiem że Wiktoria była jego partnerką. Luną watahy wiem że była mocno związana z nim i resztą wilków. Niekiedy alfa po utracie partnerki popełnia samobójstwo by wataha mogła mieć dalszą przyszłość. Adrian tego nie zrobił. Nie odszedł tylko został i pilnie utrzymuje swoją pozycję wśród zgromadzonych wilków.

Zamroczyło mnie gdy już w pełni stanęłam na nogi i zamknęłam okno. Oparłam się o ścianę na moment i podniosłam wzrok na resztę by zorientować się jak wiele widzieli. Tak jak sądziłam wilki wciąż były w transie. Słowa melodii dotarły głęboko do umysłu. Wojtek przeniósł się w najdalszy kąt pokoju, to pewnie jego kroki słyszałam. Tez był zamroczony ale świadomie otrząsnął się i teraz machał przed oczami kolegów by sprawdzić czy żyją.

Aneta zdawała się jedynie w milczeniu obserwować to co się stało. Nie widziała wizji. Jest odporna na ich działanie i w tym przypadku naprawdę byłam za to wdzięczna. Wściekła driada to zagrożenie ale smutna driada to śmierć na miejscu.

-Jak ich obudzić?

Chwile zajęło mi dojście do tego o co pyta beta i sama podchodząc do Kamila mocno klasnęłam mu przed twarzą.

-Co jest kurwa!?

Barman podskoczył wpadając na Antka obok, który z równym krzykiem rąbnął głową o podłokietnik kanapy.

- O tak.

Poczułam jak coś ktoś kładzie na moich ramionach i z zaskoczeniem stwierdziłam że to moja bluza. Alfa uśmiechnął się delikatnie na moje spojrzenie.

-Jesteś zimna jak lód. Proponuje ciepłą herbatę i koc. Antek rusz się i zasłoń to jebane okno bo zaraz któryś postanowi przez nie wyjść.

Blondyn zareagował natychmiast podczas gdy ja biorąc pustą już miskę poszłam do kuchni by ją odłożyć. A wiec wyszło na moje. Wykonałam rytuał i teraz mogę powoli skupić się na odmóżdżeniu mojego umysłu.

+++++

Z każdą godziną czułam się standardowo gorzej. Ale po raz pierwszy nie obchodziło mnie to zbytnio. Nie tak jak zawsze to było. Teraz mocniej skupiłam się na tym jak źle czują się chłopaki. Antek w sumie nie przerywał wchodzenia pod koc tylko po to by po chwili go zrzucić z siebie i naprzeklinać że jest mu za gorąco. Wojtek czujnie nie zmieniał miejsca jakim był fotel w rogu salonu a Adrian i Kamil siedząc sobie przed telewizorem udawali że wszystko gra.

Aneta siedziała w kuchni. Kompletnie nie interesowało ją to co dzieje się w tym pomieszczeniu. Zazdroszczę.

Ostatnim razem też milczeli i wtedy odkryłam jedną istotną rzecz która teraz była dla mnie oczywista gdy już wspomnienia wróciły. Wilkołaki potrafią porozumiewać się przez myśli. Dokładnie tak jakby rozmawiali otwarcie między sobą. To przywilej męskiej strony czego osobiście nie rozumiem. Mogę wyczuć kiedy to robią ale nie mogę zrozumieć czy usłyszeć konkretnych słów.

-Dobra kurwa nie mogę.

Zerknęłam na Antka który po raz setny miętolił koc by zwinąć go tym razem ciasno w kłębek i rzucić o ścianę.

- Pierdolona pełnia, czy księżyc może już wleźć na to niebo i dać mi spać?

Jak się okazuję wilkołaki również odczuwają uwrażliwienie aż do momentu przebicia mocy a więc i naszego oddania jej ojcu podczas pełni. Gdy to się stanie tak jak my czują się powoli coraz lepiej. Mruknęłam cicho nieświadomie na co blondyn od razu zwrócił się do mnie.

-Nie możesz cos z nim zrobić? Skoro kurwa nazywacie go ojcem to pogadaj z nim trochę niech przestanie nas dręczyć.

Alfa odchrząknął by zwrócić na siebie uwagę wilka i zmierzył go prostym karcącym wzrokiem jakim zawsze karci się młode nieposłuszne wilki. Hmm... teraz jak o tym pomyśle to nabrałam ochoty by znowu jak kiedyś zobaczyć co u wilków. Tych prawdziwych... wilków.

- Ala mówię do ciebie. Słyszysz mnie ?

Drgnęłam faktycznie czując że Kamil patrzy się prosto na mnie i delikatnie pokręciłam głową dając znak że nie słyszałam. Odetchnął.

- Pytam o tę pracę. Kiedy spodziewać się twojego powrotu?

Praca? Co? Facet naprawdę teraz musisz zadawać takie pytania?

- Po minie wnioskuję że nie prędko.

Jęknęłam ściągając nogi do siebie i oplatając je rękami. Mózg tak bardzo nie chciał teraz pracować.

- Kamil... porozmawiajmy o kolorkach i motylkach a nie o pracy okey? Mój mózg ledwo wyłapuje to że mnie o coś pytasz.

Skinął wskazując głową na moje ręce więc idąc za jego wzrokiem znowu jęknęłam. Kurwa. Krew. Nie byłam ranna więc to musiało byś z nosa który przed chwilą musiałam dotknąć nieświadomie. Puściłam nogi i sięgając czystą dłonią do twarzy przekonałam się o swojej racji. Mocno krwawiłam z nosa.

- Nic ci nie jest?

Kręcąc głową odetchnęłam na pytanie barmana i uśmiechnęłam się lekko do zainteresowanego alfy.

- Wizja próbuje dostać się do umysłu. Nie wychodzi jej przez barierę ale to na tyle mocne natężenie magii że daje o sobie znać cieleśnie.

Przyjęłam pudełko chusteczek od Wojtka który pojawił się obok chwile potem i zaczęłam bawić się w próby zatrzymania krwotoku.

- Długo jeszcze do samego wzejścia? Obdarowane umieją to wyczuć nie?

Skinęłam i zmieniając chusteczkę zmieniłam rękę by drugą mieć wolną. Podniosłam się powoli z miejsca i podeszłam do najbliższej ściany by przywalić jej z pięści.

-Alicja kurde!

Adrian podniósł się natychmiast podczas gdy ja całe myślenie skupiłam na odczuwaniu bólu. Był delikatny podczas gdy kłykcie były zaczerwienione dość mocno by stwierdzić że zwiastowały siniaki i krwiaki pod skórą.

- Stawiałabym na dwie do trzech godzin.

Widząc pytające i zaniepokojone spojrzenia innych jak i Anety która słysząc uderzenie również przyszła sprawdzić co się stało postanowiłam wytłumaczyć.

-Im bliżej przebicia tym mocniej i prawdziwiej odczuwam ból.

Beta westchnął i wspominając coś o apteczce wyszedł kierując się na górne piętro.

- Czyli będziesz się tak uderzać by sprawdzić ile jeszcze do pojawienia się tarczy księżyca?

Skinęłam na co Kamil siadając z powrotem na kanapie mruknął cos o tym że jestem nie normalna i że wie już po co były mi te gumeczki ostatnio. No tak! Gumeczki. Były błękitne.

Nie zastanawiając się długo ruszyłam do wyjścia z salonu a potem na schody ale coś mnie zatrzymało. Mocniej stanęłam na nogach by to mnie puściło ale nadal czułam opór.

-Ala co ty robisz?

Aż podskoczyłam zaskoczona faktem że Wojtek stoi za mną. I to on mnie trzymał! To tak wiele wyjaśnia...

- Ja... błękitne gumeczki.

Wilk zmarszczył brwi dokładnie mnie lustrując po czym mocniej ciągnąc mnie do siebie wręcz wepchnął mnie do salonu spowrotem.

- Krwawisz pamiętasz?

Krwawie? Nie czuje że krwawie... powoli mój wzrok skierowałam na ręce gdzie w mojej pamięci wcześniej widziałam krew. Była moja?

-Ona chyba totalnie już odleciała. Adrian nie chce cię martwić ale jak tak dalej pójdzie to jej nie upilnujemy. Ledwo nie zrzuciłem jej ze schodów dla prostego widzi mi się.

Cholera. Moje dłonie jak i palce były całe czerwone... ciemno szkarłatna ciecz zdawała się coraz mroczniejsza na co delikatnie przyspieszył mi się oddech. Delikatny strach powiedział mi przy okazji że to już prawie czas. Nie pamiętam co mówiłam wcześniej... teraz myślę że do przebicia została godzina.

Całe myślenie i gadanie chłopaków przerwał głośny dźwięk telefonu. Driada prawie go rozwalając rzuciła nim prosto w ręcę alfy który wciąż siedział na kanapie.

- Przy telefonie. Zależy w jakim celu... Tak... Tak... Nie widzę takiej potrzeby... Rozumiem twoją potrzebę rozmowy teraz Kamilo ale to nie jest moment w którym cokolwiek będziemy załatwiać. Zadzwonię do ciebie jutro popołudniu.

Kamila... że moja kamati? Co chce od niego moja kamati? I czemu mnie to obchodzi? Grrr pełnia.

===============================================================================
Małe, opanowane zamieszanie. :)
Pozdrowienia przesyła, KasiaAS

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro