Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Podniosłam dłoń by ponownie sięgnąć do błyszczącej ściany z magii która postanowiła mnie tu uwięzić. W kieszeni zadzwonił mi telefon, olałam denerwujący dźwięk  i całą uwagę jaka mi pozostała skupiłam na barierze.

Opuszkami palców dotknęłam powierzchni tym razem wypierając ją a nie przyswajając, stała się twarda jak skorupa. Mocno oparłam obie dłonie na jej powierzchni i popchnęłam. Nie ugięła się. Telefon rozdzwonił się głośniej.

-co ona robi?

Głosy z tyłu dochodziły do mnie etapowo, nw czy to pytanie padło zanim dotknęłam po raz kolejny bariery czy przed. To się nie liczyło. Znowu siląc  się na mocne wypychanie magii naparłam na blokadę. Nic. Poczułam nagły gniew. To jedyny dzień w którym oddaje magię, w której dar odchodzi zostawiając mi normalny i trzeźwy rozum. To jedyna noc w której mam namiastkę normalności! A to cholerstwo nie chce mi jej dać!

-Ala przestań

Walnęłam ponownie nic nie czując. Zacisnęłam zęby, tak przynajmniej mi się zdaje. Zapewne bariera broniąc się poraniła mi już dłonie. Nie ważne, tego tez nie czuje.

-Alicja!

Silne ramiona ciasno oplotły mnie w tali i ktoś odciągnął mnie od twardej ściany dzielącej mnie od jednej normalnej nocy. Jednej na kolejne 30dni.

Szarpnęłam się czując jeszcze większą flustracje ale znowu byłam bezsilna. Alfa był zbyt silny a ja zbyt słaba. Nie miałam siły. Mój głos był pozbawiony gniewu, mimo że wciąż gdzieś był teraz emanowałam smutkiem. Trzęsłam się.

-Puść mnie proszę.

Na  chwile jego mięśnie zadrżały, nie tego się spodziewał, ale potem uścisk zniknął. Cztery godziny do zachodu a jeszcze więcej do samego przebicia. Tyle musiałam przetrwać w tym stanie.

-Aneta zajmij się jej dłońmi. Wojtek zabierz ją do pokoju. Jeśli zauważysz jakiekolwiek oznaki przemiany podajcie jej serum. Kamil sprawdź zabezpieczenia domu. Antek ze mną, muszę  zadzwonić do rady.

Wyminął mnie ale nie odszedł daleko, przykucnął i podniósł coś małego z ziemi. Dopiero po chwili zorientowałam się że to mój dzwoniący telefon. Alfa uciszył go po prostu niszcząc go na moich oczach. Zmiażdżył go. Skrzywiłam się.

-wystarczyło wcisnąć czerwoną słuchawkę.

Nie odpowiedział. Zmierzył mnie dokładnie wzrokiem i skierował się do domu. Popsuł mi telefon patafian!

-mogłeś wyciszyć !

Nikt nie skomentował. Mieli mnie za wariatkę. Chwile później Antek podszedł nawet nie przejmując się tym co się zadziało przed sekundą  i pomagając mi wstać poprowadził do środka budynku, do jednego z pokoi na drugim piętrze. Aneta szła za nami. Wszyscy ciężko i cicho. Przygnębieni. Nie wiem co ich tak smuciło. Przecież to ja miałam powody do smutku. Zabrali mi jedyną normalną noc w całym miesiącu.

+++

Zajęłam miejsce w kącie. Na wyjątkowo dużym i miękkim łóżku. Od godziny oglądam granatowe ściany i jasny sufit. Półki są tu puste, biurko zakurzone a brak pościeli dobitnie wkurzający. Był koc którym opatuliła mnie Anita, ale oprócz tego pokój wręcz błagał by ktoś w nim zamieszkał.

Po drugiej stronie pokoju siedział Antek. Pilnował mnie trzymając pod ręką strzykawkę z jak się domyślam tym serum o którym wspominał Adrian. Nie mam pojęcia na co liczyłam. Że przyniosą herbatki i powiedzą że już mogę iść? że udadzą że nic się nie stało? Zadzwonią na policję? Ale nie. Oni wciąż traktowali mnie jak niepoczytalną wilczyce. W sumie mając na względzie fakt że waliłam w niewidzialną ścianę i wyrywałam się jak wariatka to ma sens.

Złapałam za gumeczkę na nadgarstku naciągając ją wystarczająco mocno by po puszczeniu poczuć delikatny ból. Wybuch się zbliżał.

-po co ci ta gumka?

Od godziny czekał na jakikolwiek ruch z mojej strony. Wilki mają to w naturze, póki ktoś nie zrobi ruchu oni też siedzą cicho  Odetchnęłam opierając się głową o ścianę. Czyli zaczyna się przesłuchanie.

-dla ozdoby, wiesz że świeci w ciemności?

Jego brwi podjechały o centymetr wyżej. Nie takiej konwersacji chciał zadając swoje pierwsze od godziny pytanie.

-serio?

Skinęłam.

-serio serio. Jak potrzymasz na świetle a potem zgasisz światło będzie świecić na niebiesko. Magia.

Zaśmiał się kręcąc głową w sposób jaki mogłabym porównać do kiwania się główki takiego psa co się w samochodzie stawia. Prawo lewo prawo lewo. I pyk, główka odpadła.

-ty jeszcze nic nie wiesz o magii Asie

Teraz moje brwi podjechały o centymetr do góry.

-Asie?

Posłał mi swój piękny uśmiech z baru. Rząd pięknych białych zębów z kłami i błyskiem rozbawienia.

-Twoje inicjały A i S Alicja Staczkowska. AS.

Przez chwile wpatrywaliśmy się w siebie. Wilk chciał mnie tym chyba przekonać do swojego pomysłu na ksywkę. Nie wytrzymałam długo wybuchając śmiechem.

-ej! No co? Super ksywka. Każdy chciałby być Asem.

-to brzmi jak imię dla psa.

Wzruszył ramionami rozkładając chwile potem ręce.

-przecież oboje jesteśmy wilkami nie?

I śmiech mi się skończył. Chciałam zacząć wywód że się myli gdy drzwi otworzyły się i do środka wszedł nie kto inny jak Adrian. Musiał usłyszeć że się odezwałam i wpadł pogadać.

-i jak? Lepiej z nią?

Antek kiwnął głową i wstając wyszedł. Oczywiście strzykawka została znajdując miejsce na biureczku. Tak jakbym miała coś zrobić. Aktualnie nawet nie chce mi się podnosić tyłka z łóżka.

-co jeszcze chcesz ze mną zrobić? Już mnie porwaliście, przetrzymujecie mnie, oskarżacie o coś i straszycie że wstrzykniecie jakieś świństwo.

-dla twojego dobra

Skąd ja wiedziałam że to usłyszę? Adrian minął biurko i usiadł na łóżku na którym siedziałam, bokiem do mnie.

-rada popiera moją decyzje. Zostaniesz tu póki nie przyswoisz wilka i nie nauczysz się nad nim panować.

Zabić to za mało.

-Adrian czy masz jakikolwiek inny dowód na to że twoje przypuszczenia co do tego kim jestem są poprawne? Inny niż twoje przeczucie?

Nawet nie mrugnął.

-bariera

Poddaje się. Na ten moment nic nie wskóram póki nie powiem prawdy.

-Nie mogę być wilkołakiem

Złote oczy świdrowały mnie dokładnie odczytując moje emocje, zamiary. Zawsze zastanawiało mnie czemu ludzie chcą to wiedzieć. Ja starałam się tego pozbyć.

-dlaczego tak uważasz?

Niepewna tego jak zareaguje podciągnęłam nogi bliżej siebie otulając się jeszcze szczelniej kocem.

-ponieważ jestem obdarowaną, nie mogę być obdarowaną i wilkołakiem.

Przez dłuższą chwile ważył moje słowa. Ale nie poruszył się, nie pokiwał głową czy nawet nie odetchnął. Nic. Patrzył na mnie i oceniał to co powiedziałam.

-w każdą pełnie używasz magii by być w takim stanie?

Serio? Kurwa! Kim on jest do cholery?!

-naprawdę będziesz w to brnąć?

Podniósł się z łóżka i krzyżując ręce spojrzał na mnie z góry. Zaśmiałabym się, gdyby to naprawdę nie sprawiało że czułam się malutka. Miałam ochotę się przy nim skulić. Schować się to za mało. Chciałam by nie tylko mnie nie widział ale i o mnie zapomniał. Działało to na mnie. Tak jak całe to cholerne miejsce. Uchyliłam usta ale mój głos był cichy. Niechętny.

-w pełnie obdarowani przez rytuał odbierają sobie racjonalne myślenie i możliwość odczuwania emocji. Inaczej wybuch mocy na zawsze odebrałby nam zdolność funkcjonowania. Oszalelibyśmy bez tego.

Do pokoju znowu ktoś wszedł. Tym razem beta. Wojtek usiadł na krześle przeznaczonym do obserwowania mnie i odetchnął jakby spodziewał się że długo się zejdzie zanim znowu wstanie.

Alfa pokiwał tylko głową. Odwrócił się i wyszedł nie mówiąc totalnie nic. A myślałam że bardziej nie mogę oszaleć.

+++++

Czas mijał zdecydowanie za szybko. Nieprzyjemne uderzenia naprężonej gumki o skórę i fale gorąca na przemian z chłodnymi dreszczami wskazywały na to że księżyc pojawił się już na niebie. Teraz dzieli nas może godzina od wybuchu mocy i powinnam wtedy być w domu. Z mamą i Amelią.

Zrzuciłam znowu koc z gorącego ciała i usiadłam chcąc nabrać więcej chłodnego powietrza. Śmierdziałam potem i strachem. Oddawanie mocy władcy jest jak wyrywanie zęba bez znieczulenia. Trwa może minutkę. Ale to wciąż sześćdziesiąt sekund.

-Aneta przyniesie ci zaraz wodę. Potrzebujesz jeszcze czegoś?

Wbiłam wzrok w Wojtka skupiając się na tym by przetrawić co do mnie mówi. Po chwili jedynie pokręciłam głową i z powrotem wbiłam wzrok w podłogę przede mną.

-chce wyjść i wrócić do domu

Nie poruszył się. Mruknął coś pod nosem tak bym nie słyszała. Słyszałam, ale nie skupiłam się by zrozumieć poszczególne słowa.

Dwie minuty później drzwi otworzyły się i weszła driada. Miała spokojny miły chód. Delikatny w porównaniu z męskimi jakie mogłam usłyszeć przez ściany. W ogóle Aneta była najmilszą driadą jaką spotkałam, a było ich już kilka.

-masz

Sięgnęłam po szklankę i upiłam dwa łyki chłodnego napoju. Nie była to woda jak mówił na początku beta a sok jabłkowy, zaczynałam wyraźniej czuć smaki.  Nawet lepiej.

-dzięki

Dziewczyna skinęła głową i zakładając ręce na siebie wbiła wzrok w wilka siedzącego w drugim kącie pokoju.

-Adrian chce cię widzieć w salonie. Omawiają co zrobić.

Beta odetchnął wstając.

-raczej szybko to się nie skończy biorąc pod uwagę jej upór nie?

Driada pokręciła głową biorąc ode mnie jednocześnie szklankę i strzykawkę od Wojtka.

-raczej nie. Idź już.

Posłał mi ostatnie spojrzenie i wyszedł. Driada zajęła miejsce obok mnie.

-dlaczego Naoku sobie to robią?

Zdrętwiałam. Przechodzimy do sedna tak? To że zna prawdziwą nazwę tylko dowodzi o tym że warto jej zaufać. Kolejne zimne ciarki przeszły po moim kręgosłupie.

-Rozumiesz w ogóle co do ciebie mówię? Wypaczyło ci to mózg czy jak?

Jak mówiłam. To najmilsza driada jaką poznałam. Inne ciągle przeklinają obrażając wszystko dookoła bo odeszli od natury. Uważają inne rasy za upośledzone, niegodne.

-rozumiem

Prychnęła podnosząc się i zwinnie przekręcając w dłoni strzykawkę przeszła kilka kroków do przodu.

-jak chcesz. Poczekam aż twój mały móżdżek wróci do cholernej rzeczywistości i wtedy pogadamy.

O! No i proszę. Wzięłam koc by przykryć się z powrotem i powstrzymać drżenie. Aneta dokładnie śledziła moje ruchy wciąż kręcąc w dłoni strzykawką.Jakby to była pałeczka dyrygenta, jakby chciała bym robiła tak jak jej pasuje do melodii.

-zachowujesz się tak jakby każdy ruch sprawiał ci ból, a wszystko dookoła docierało do ciebie z co najmniej dwu minutowym opóźnieniem. Zaufaj mi znam się na diagnozie chorych. Ale w oczach nie masz strachu czy bólu. Dlaczego Naoku pierdolą sobie mózgi przed każdą pełnią?

Skuliłam się mocniej naciągając koc i zamknęłam oczy by skupić się na własnych i jej słowach.

-Gdyby nie znieczulenie ludzie nie przeżyliby operacji.

Nie poznawałam swojego głosu. Był słabszy z każdą pełnią. Kiedyś zastanawiałam się czy to nie prowadzi do mojej śmierci, ale jakoś po dziesiątym razie przestałam się zastanawiać. Potem przestałam je też liczyć.

Aneta usiadła znowu na łóżku zostawiając strzykawkę na jednej z pustych półek i zakładając nogę na nogę patrzyła na swoje puste, luźno ułożone przed sobą dłonie.

-czy pełnia jest dla was bolesna?

Zaśmiałam się. Nawet całkiem głośno.

-jest mocno... wyczerpująca tak. Czy bolesna? Jak cholera ale potem jest już spokój. Ból to może minuta czy dwie.

Pokiwała głową ginąc gdzieś w swoich myślach. Musiała to sobie przetrawić. Ja też. Za dużo się dzieje teraz gdy nic do mnie nie dociera. Kiedy nastąpi wybuch wszystko uderzy o wiele silniej, mocniej. Będę mieć mętlik to jasne, ale zniknie otępienie a dar jeszcze się nie pojawi aż do wschodu słońca więc powinnam to sobie poukładać. Jakoś przeżyje tą noc. Potem już powinno być z górki. Całe 30dni do następnej pełni.
================================
Traktujcie proszę to ,,30" dni z przymrużeniem oka ;) pełnia to cykl który ciężko zamknąć w iluś dniach opisując opowiadanie. Odbiło jej. Pamietajmy ze jej przecież odbiło. Majaczy xD

Pozdrawia i dziękuje, KasiaAS

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro