1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siódmy lipca, piątek.

[Pov Bakugo]

Ruszyłem szybko do jednego z pokoi z nadzieją, ze nie napotkam nikogo z rodziny.  Zazwyczaj nie interesowali się tym co robię. Jednak od trzech lat, gdy prawie zabiłem kogoś z przeciwnej watahy nadmiernie mnie matka ogranicza i wpieprza się w nie swoje sprawy.

Ułożyłem chłopaka na łóżku i zacząłem skanować wzrokiem. Niby skądś kojarzę tę twarz... Ale za chuja nie wiem skąd. Nie mam pojęcia kurwa czemu nie mogę oderwać od niego wzroku...
Jednak równie bardzo mnie fascynuje jak mocno musiał być wycieńczony.
Jest cały brudny od krwi i błota, te szmaty które ma na sobie nie dość że są o wiele za duże, to w dodatku mają wiele dziur. Kurwa, nie mam ubrań które pasowały by na niego.

Lekko wkurwiony wyszedłem z tego pokoju i zamknąłem drzwi na klucz. Nie sądzę by do mojego powrotu się obudził, jednak nie będę ryzykował jego ucieczką i napotkaniem kogoś z mojej grupy. Skierowałem się od razu do pokoju obok, który również był moim. Podszedłem do wielkiej szafy i zacząłem szukać jakichś ubrań. W sumie rzadko przebieram w ciuchach więc istnieje maleńka szansa że znajdę coś co nie jest aż tak wielkie.
No i po pięciu minutach grzebania znalazłem koszulkę o w rozmiarze M i spodnie dresowe które były na mnie o przynajmniej dwa rozmiary za małe. Kurwa toć to są ciuchy które nosiłem jakieś dwa może trzy lata temu. Mimo tego, jeszcze zabrałem jakiś nowy komplet bokserek. Bo akurat wczoraj zdążyłem być na zakupach. No i jak już miałem to co chciałem wróciłem do pokoju. Zdążyłem tylko wejść do środka a moim oczom ukazały się wystraszone zielone tęczówki chłopaka. Bowiem ten przysunął się jak najbliżej ściany i podciągnął nogi pod samą klatkę piersiową. Wbił swoją głowę pomiędzy kolana tak, że można było zauważyć jedynie jego oczy, pełne strachu.

-Obudziłeś się?- Powiedziałem obojętnie podchodząc bliżej niego.- Co robiłeś na moim terenie?

-Prze-prze-przepraszam.- Wyjąkał z trudem w moją stronę próbując się jak najbardziej ode mnie odsunąć, jednak tylko syknął z bólu i przyciągnął nogi bliżej siebie. Z jego oczu poleciało kilka drobnych łez.

-Co ci jest?- Przysunąłem się bliżej niego.

Ten tylko zaczął głośniej skomleć wbijając paznokcie w swoją skórę. Usiadłem centralnie obok niego, ten już nawet nie usiłował się oddalać. Niby wystraszony, a nie ucieka...

-Chłopie musisz iść się umyć i przebrać.

-N-N-nie d-dam ra-rady...- Wyjąkał poprzez łzy i piski.- N-nie ma-am w co...

-Mam dla ciebie jakieś ciuchy, ale do cholery musisz się jakoś ogarnąć.

Nie odpowiedział mi, a jedynie zaczął mocniej drżeć.

-To co kurwa ja mam cię umyć?- Jęknąłem przeciągając ostatnie słowo. Bo kurwa wiem, że jestem do tego zmuszony, bo nie dam mu siedzieć w tych łachmanach a w dodatku jest cały ujebany we krwi.

 Nie interesuje mnie kurwa to, że się boi czy coś go boli.

Złapałem go na coś w stylu "panna młoda" Na ten nagły gest chłopak się wystraszył i zacisnął mocniej oczy, dosłownie tak jakby się spodziewał ciosu, jednak o dziwo nie chciałem mu nic zrobić a wręcz pomóc... Pierdolnęło mnie coś do końca.
Zaniosłem go do łazienki która była połączona z pokojem. położyłem do wanny, a ten nie zmieniając pozycji, dalej siedział skulony. Na siłę zerwałem wręcz z niego kawałek rzekomej koszulki. Ponieważ jego uścisk był na tyle mocny, a materiał na tyle słaby, że ta się z łatwością rozerwała.
Nie wiem czy był w stanie być jeszcze bardziej wystraszony, jednak unikał mnie wzrokiem i chyba się modlił bym sobie poszedł, albo żeby ból minął? W sumie nie wiem jebać.

Zacząłem ponownie przyglądać się jego delikatnemu ciału i zauważyłem na jego rękach jak też plecach, wiele siniaków, blizn oraz świeżych ran. No cóż ktoś musiał nieźle go urządzić. Następnie zdjąłem z niego spodnie, które podobnie jak koszulka z łatwością się rozdarły. Odkręciłem wodę która powoli napełniała dużą wannę, a ja powróciłem do obserwowania obcego.

-Cholera...- Syknąłem jak zauważyłem że on cały jest pełen podobnych urazów a na jego udach widnieją malinki oraz widoczne sine odciski czyichś dłoni.

Mimo tego widoku zacząłem powoli i najdelikatniej jak mogłem obmywać jego napięte ciało. Dosłownie poprzez gąbkę czułem każde wystające kości, począwszy od żeber kończąc na nogach. Mimo tego że dalej umierał z bólu, już nie zaciskał kurczowo brzucha , a dłonie przeniósł na swoje krocze, tak bym nic nie mógł zauważyć, bo jako iż nic pod spodniami nic nie miał, tak teraz siedział kompletnie nagi. Cicho prychnąłem jak to zauważyłem jednak w żaden sposób nie skomentowałem i kontynuowałem czynność. Zielonowłosy cały czas unikał kontaktu wzrokowego ze mną i usiłował jak najbardziej stłumić swoje piski z bólu. Po chwili gdy stwierdziłem, że jest już dobrze umyty wyjąłem korek z wanny, tak by pozbyć się brudnej wody i sięgnąłem biały ręcznik z szafki. Powoli i ostrożnie wycierałem jego skórę, starając się nie podrażnić żadnej z świeżych ran.

~~Musimy znaleźć tego, co tak krzywdzi młode Omegi

-Będę musiał to opatrzyć.- Powiedziałem bardziej do siebie niż do niego, po czym podszedłem do szafki w której znajdowała się mała apteczka. Każdy z naszych pokoi jest zaopatrzony w takie typu rzeczy więc długo szukać nie musiałem.

Zacząłem naklejać plastry oraz bandażować jego ręce czy nogi w miejscach w których były obszerne i głębokie rany. Uprzednio oczywiście je oczyściłem wodą utlenioną. Po chwili gdy skończyłem bawić się w pielęgniarkę założyłem mu przez głowę o dwa rozmiary za dużą czarną koszulkę z napisem "Plus Ultra" która sięgała mu do połowy uda.

-Dasz radę bokserki założyć czy w tym też ci pomóc?

-D-Dam... Radę...- Wykrztusił z siebie zachrypniętym głosem.

Podałem mu ubranie a ten po chwili z trudem je naciągnął na siebie. Jednak ze spodniami musiałem już mu pomóc bo ponownie zaczął zwijać się z bólu. Jednak co jak co, ten dalej siedział w wannie a mi za cholerę nie wygodnie by było, więc znów podniosłem go tak jak wcześniej i wróciłem do pokoju, gdzie odłożyłem go na łóżko a ten ponownie zwinął się z bólu i strachu. Wróciłem po te jebane spodnie, przy okazji wyrzucając tamte szmaty i powróciłem do niego. Założyłem mu je i usiadłem obok patrząc jak ten z ledwością wytrzymuje.

Chciałbym mu jakoś pomóc ale nie mam jak.

-Ej ty. Jesteś głodny?

Odpowiedziała mi cisza, a raczej jego dalsze skomlenie.

-Pójdę ci po coś do jedzenia. Nie ruszaj się.

No ta w sumie gdzie by się wybrał? Jednak i tak na wszelki wypadek zamknąłem za sobą drzwi na klucz. Skierowałem się do kuchni. Co prawda nie chce mi się bawić w dodatku kucharkę więc poproszę jedną ze służących moich rodziców. Gdy tak przemierzałem korytarz, po drodze napotkałem Kirishimę.

-A ty gdzie ziom?

-O to ja powinienem chyba spytać co? Z tego co się orientuje twój dom jest dwie ulice dalej.

-Przyszedłem do ciebie. Słyszałem z daleka twoją kłótnię z matką.

-Aż tak? Chociaż, to nic nowego.- Odpowiedziałem dalej kierując się do kuchni. Ten idiota podążył za mną dalej trując mi dupę.

-Taa, każdy przywykł oprócz twojego ojca co nie?

-Najpewniej. Kanapki i herbatę w termosie.- Powiedziałem do jednej z kobiet które szykowały obiad.

-Tak jest paniczu.

-Ile razy mówiłem byście tak na mnie nie mówiły. Ugh. Jestem Katsuki, albo Bakugo jak wolicie ale nie "panicz".

-Przepraszam Katsuki.- Poprawiła się brązowowłosa kobieta i wróciła do swojej roboty.

-Co jest Bakubro? Od kiedy nie bluźnisz opierdalając kogoś? Chory jesteś? Czy może przyjaciela mi podmienili?- Zapytał z udawaną powaga przyglądając się bacznie mojej twarzy. Ja jedynie wybuchnąłem śmiechem.

-Taaak podmienili mnie. A teraz, czego do cholery chciałeś?

-Nudziło mi się. Może pójdziemy się gdzieś przejść?

-Aktualnie mam ważniejsze rzeczy do roboty niż umilanie ci czasu debilu.

-Tak? A jakie to?

-Tajne przez poufne więc nie twój zasrany interes. Idź pomęcz Denkiego albo zainteresuj się swoją Betą.

-Denki molestuje Hitoshiego, wiem bo słyszałem jak podszedłem do drzwi i usłyszałem to bardzo wyraźnie. A Mina aktualnie jest na zakupach z Yaoyorozu i Yuriko.

-A to dlatego tego fioletowego gówna dziś nie widziałem...

Moja siostra, Yuriko jest o trzy godziny młodszą ode mnie Betą. Ma czarne włosy chuj wie po kim a także tak jak ja krwiste oczy z kurwikami gdy tylko idzie coś nie po jej myśli. A czemu mówię fioletowe? A to dlatego że jej pieprzony dar pentagramu zapierdala fioletowym światłem po oczach i mnie oślepia!

-Tsa, od dziewiątej rano już molestują każdy napotkany sklep.

-Toć jest już piętnasta. Ile można?

-Nie mam pojęcia. Ale wiem, że przez to mi się nudzi.

-A ja nie zamierzam być pocieszycielem czy coś. Idź do lodowej zapalniczki.

-Shoto?

-Tak Szczota. Idź do niego.

-A on czasem nie miał dziś spędzić czasu z rodziną?

-A chuj mnie to.

Naszą rozmowę przerwała nieśmiało jedna z kucharek która najpewniej była tu nowa.

-Przepraszam, ale jedzenie gotowe.- Uśmiechnęła się delikatnie i podała mi talerz pełen kanapek oraz termos, tak jak chciałem.

-Ta dzięki.- Mruknąłem i zawróciłem do pokoju.- A ty wypad, nie mam ochoty na towarzystwo.

-No czemu! Bakubro!

-Bo nie, spierdalaj.- Fuknąłem do niego, a ten od razu zrozumiał, że nic nie zdziała i zawrócił.

Nikomu teraz nie powiem, że uratowałem dupę jakiejś przypadkowej omedze, bo zrobią sensację na całą Japonię. Jestem znany w tych rejonach ze swojej okrutności a nie jak moja siostra z dobroduszności.

Wróciłem do pokoju, na moje szczęście, ten tak głośno nie jęczał z bólu, bo ciągle był na tyle wystraszony iż starał się być jak najciszej. Podszedłem do szafki nocnej i odłożyłem na nią jedzenie jak i tez picie.

-Hej, zjesz coś?

Nie odpowiedział mi.

-Mówię do ciebie.- Fuknąłem zirytowany a ten dopiero wysilił się na odpowiedź.

-Nie d-dam rady...

-Musisz coś zjeść do cholery bo mi wykitujesz. Nie po to przytargałem cię tu.

-Prze-przepraszam...

-Nie przepraszaj a zjedz chociaż jedną kanapkę. Może lepiej się poczujesz.

Podałem mu jedną kromkę a ten powoli i niepewnie zaczął ją jeść. Jednak jak stwierdził, że nie jest zatruta to po chwili już jej nie było. Spojrzał na mnie nie wymownie, i od razu zrozumiałem, że boi się spytać czy może jeszcze. Więc po prostu podałem mu drugą a ten niepewnie ją ode mnie przejął po czym zjadł.

-I jak lepiej?

-T-trochę...

-Ile nie jadłeś?

-T-tydzień...- Wymamrotał a ja otworzyłem szerzej oczy.

-Czekaj, powinienem mieć gdzieś tu... O mam.- Powiedziałem wyjmując z kieszeni tabletki przeciw bólowe które mają stałe miejsce w mojej kieszeni.- Połknij to.

Podałem mu leki a ten nie pewnie je przyjął, po czym też połknął.

-A teraz odpowiesz mi na kilka pytań jasne?- Odezwałem się poważnie i podałem mu pojemnik z piciem. - To tak. Jak się nazywasz, ile masz lat, z jakiej watahy jesteś, kto cię tak urządził.

-...

Cisza nic nie odpowiedział.

-Jak się nazywasz, zapytałem.- Powtórzyłem, bardziej ostro a on z lękiem w oczach odparł.

-I-Izuku...

-A kto cię tak załatwił?- Znów chwilę zaczekałem, zanim usłyszałem odpowiedź.

-M-Mój właściciel.

-Jaki kurwa właściciel? Co ty piesek pokazowy?

-...- Znów cisza, w jego oczach ukazały się drobne łezki.

-Mów dalej.- Rozkazałem nie zwracając uwagi na jego psychikę.

-Prze-przepraszam...- Wydukał dalej ściskając brzuch.- Auć...

-Mocno boli?

-Tr-trochę...- Wydukał.

Wiem, że kłamał.

-Pokaż.- Rozkazałem a ten niepewnie opuścił dłonie z brzucha.

Ja sam się do niego przysunąłem i podwinąłem koszulkę. Młodszy od razu się spiął gdy zauważył czyn jednak udawałem, że tego nie zauważyłem. Położyłem swoją dłoń na jego brzuchu i zacząłem delikatnie masować. Izuku ewidentnie się zdziwił. Na pewno spodziewał się uderzenia czy coś w tym stylu. W sumie sam się zdziwiłem, że staram się mu pomóc.
Zielonowłosy po chwili się zaczął rozluźniać i mruczeć pod nosem. Cicho się zaśmiałem z jego reakcji, jednak miło mi się zrobiło, że nie krzyczy na mnie czy coś.

-I jak lepiej?- Zapytałem nie zaprzestając czynności.

-T-tak...- Wydukał i ponownie napiął wszystkie swoje mięśnie, jego twarz oblała się rumieńcem i znów zaczął uciekać wzrokiem.

-Izuku ta?

-T-tak...- Wyjąkał niepewnie.

-Będziesz Deku, lepiej pasuje.- Stwierdziłem, dalej nie zaprzestając czynności.- Ja jestem Katsuki.

-Katsuki?

-Tsa. Jak na razie masz nie wychylać się z tego pokoju, chyba że ja ci pozwolę. Tak samo masz nikomu drzwi nie otwierać ani się nie odzywać jak ktoś, nie licząc mnie będzie usiłował tu wejść. Jasne?

-T-tak panie Katsuki.

-Nie żadne panie bo ci jebnę.- Warknąłem. Na prawdę nie lubiłem tego typu zwrotów.

-Prze-przepraszam...

Zabrałem swoją rękę i wstałem z łóżka. Dochodziła już szesnasta, czyli zaraz miałem mieć obiad z tą pierdoloną Ochaco. Tak strasznie nie chcę tam iść... Ale starucha już mnie zaszantażowała całodobowym nadzorem czterech Alf, a tego to ja podziękuje.

-Postaraj się nie jęczeć za głośno. Przyjdę do ciebie jeszcze dziś. Ale teraz muszę coś załatwić.- Rzuciłem tylko na odchodne i skierowałem się w stronę wyjścia.- Jak chcesz dokończ te kanapki co nie.- I wyszedłem, zamykając za sobą drzwi na klucz.



****

Tu zamieszczam wygląd Yuriko
Ogólnie Beta ma czarne włosy za ramiona. Posiada bardzo jasną i delikatną skórę bez żadnej skazy oraz tak jak jej brat krwistoczerwone oczy. Jest drobnej budowy i sięga około 1.70m wzrostu. Mimo swojej postury jest bardzo silna, wysportowana a także zwinna. Na co dzień wygląda na obojętną i wredną jednak w rzeczywistości jest zupełnie inaczej. O czym z resztą się przekonacie.

Jej dar "pentagram" działa na zasadzie przywołania demonów bądź demonicznej demonów oraz broni, która zachowuje się jak ta zwykła. Jednak z rzadkością wykorzystuje pełnię potencjału i woli walczyć w starodawny sposób typowy dla ninja, przy użyciu katan oraz shurikenów oraz kunai.



Chyba się uczepiłam tego imienia, bo co kreuję postać zostaje jej przypisane właśnie ono.
Dla ciekawych tu podaję kanji pisowni oraz znaczenie;

由里子, „powód, wioska, dziecko"

Ogólnie istnieją jeszcze trzy różne rodzaje zapisu tego imienia a o to one.

由利子, „powód, korzyść, dziecko"

有里子, „istnieć, wioska, dziecko"

百合子, „lilia, dziecko"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro