10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziesiąty lipca, niedziela.

[Pov Narrator]

-Co kurwa?! Jeżeli on pochodzi z równoległej watahy możemy mieć przejebane! Myślałaś kurwa jak wykonałaś taki rozkaz!?- Krzyknął blondyn.

Izuku od razu wyczuł jak bardzo zły był jego Alfa przez co skulił się bardziej i zaczął delikatnie drżeć. Jednak Bakugo nie zwracał na to uwagi i dalej emanował złością atakując słownie czarnowłosą a gdyby nie to, że ciągle miał na rękach chłopaka, za pewnie rozpoczęli by walkę.

-Mama mi kiedyś kazała pomagać dzieciom w potrzebie!

-Ale kurwa obce!? Mogłaś wysłać go do szpitala!

-Nie można wilczych szczeniąt! Jeżeli nie mają opiekuna to by go wysłali na stracenie!

-Stra-cenie? Za-zabili by go?- Wydukał wbijając pazury w ramię blondyna.

-Akh. Deku!- Krzyknął odruchowo a zielonowłosy zalał się łzami.- Przepraszam...

-Nie krzycz, boi się...

-Nie pouczaj mnie, jak mam postępować z moją Omegą.- Syknął w stronę dziewczyny mocniej zaciskając dłonie na chłopcu. Idealnie w tym momencie podjechał Kirishima, więc Alfa olewając już siostrę zasiadł na miejscu obok kierowcy.

-Co jest stary?

-Zamknij mordę i jedź. Wracamy do watahy.- Rozkazał grobowym tonem, a brunetka w ostatnim momencie wsiadła na tylne siedzenia nim odjechali.

Całą drogę przejechali w milczeniu. Katsuki ciągle uspokajał Omegę, który zatracił się wspomnieniach. Przypomniało mu się wszystko co złe. Jak był bity, wyzywany, głodzony i wykorzystywany, jego pierwszy targ, na którym od razu został wykupiony... Ale między tym wszystkim zauważył zielonowłosą kobietę. Wysoka, szczupła, młoda... Bardzo podobna do niego, także miała piegi czy trawiaste tęczówki. Siedziała na trawie, ubrana w białą suknię z małym diademem na głowie, w dłoni trzymała bukiet krwistych kwiatów i nawoływała go.

-Izuku! Chodź się przytulić!

-Ma...Mama..?

-Nie poznajesz mnie głuptasie? Chodź słonko, mama tęskniła wiesz? Nie było cię pięć minut tylko... Chyba się załamie jak znikniesz na dłużej.

-Pięć..? Mamo, nie było mnie dziesięć lat...

-Lat? Słonko, jakie filmy oglądałeś z Tenko?

-Mamo? - Mruknął zdziwiony podchodząc do kobiety, która zaczęła płakać.

-Nie zostawiaj mnie Izuś...- Powiedziała cicho, a gdy chłopak chciał objąć Betę ta się rozpadła.

-Mamo!- Krzyknął wybudzając się ze snu.

Wszystkich obecnych w aucie okropnie wystraszył w szczególności blondyna, któremu wbił paznokcie w plecy.

-Deku co się dzieje? 

-Mama! widziałem ją! O-ona płakała... prosiła bym jej nie zostawił... Kacchan zo-zostawiłem ją. Złamałem o-obietnicę...- Wydukał cichutko po czym się rozpłakał niczym małe dziecko.

-Ćśśś, to był sen. Nic takiego nie miało miejsca.

-Ale ona...

-Jak wyglądała?- Zapytał przerywając mu.

-Miała włosy i oczy jak ja... chuda i wysoka... Miała na sobie diadem i białą sukienkę, uśmiechała się do mnie... A-ale potem z płaczem prosiła bym jej nie zostawił...

-Katsuki... Ten opis... 

-Yuriko. Potem.- Uciszył ją od razu.

Po blisko pięciu minutach dotarli na miejsce. Katsukiemu udało się ponownie uspokoić Omegę, który ze zmęczenia po prostu zasnął. Odłożył piętnastolatka u siebie na łóżku i nakrył go kocem, a sam wyszedł i skierował się kilka pomieszczeń dalej dochodząc do pokoju swojej siostry. Bez pukania wstąpił do środka gdzie zastał ją razem z Yukimurą oraz Kirishimą i Ashido.

-Śpi?- Zapytała czarnowłosa.

-Tak. A teraz mam do was trzy jebane sprawy. Zaczynając, jak to się stało, że musiał stawić czoła z Alfą sam na sam?!

-Szczerze... Byłam z nim przed sklepem, czekaliśmy na resztę dziewczyn które poszły po lody. Musiałam iść do łazienki i zostawiłam go samego dosłownie na pięć minut.- Zaczęła powoli tłumaczyć kosmitka.- Jak wróciłam, zauważyłam jego brak a natomiast wyczułam jego feromony, które ukazywały determinację... Pobiegłam w tamtym kierunku i okazało się, że stawia czoła jakiemuś mężczyźnie, który na siłę przetrzymywał dziecko. Nie zdążyłam zareagować a Izuku się na niego rzucił. 

-Deku się na niego rzucił? Ta płochliwa Omega zaatakowała Alfę?- Niedowierzał brunet.

-Ale to prawda. Był strasznie zwinny, wymijał niemalże każdy cios jednocześnie pozostawiając tamtemu rany szarpane. Izuś nie zdążył tylko jednego ataku wyminąć.- Wtrąciła się Yuriko.- Przepraszamy za niedopilnowanie go.

-Chuj mi po waszych przeprosinach. Wiecie co by się stało, gdyby nie miał daru regeneracji? Miał już prawie atak paniki kurwa! Ale mniejsza.- Westchnął łapiąc się za głowę.- Powiedz mi, czemu nie obawiał się go zaatakować.

-Rozmawiał z nim o czymś. A raczej negocjował, dokładnie nie wiem o co bo nie słyszałam...

-Po za tym, tamten stosował blokery. Nie miał zapachu, a w dodatku jest nieobdarzony.- Dokończyła za Minę brunetka.

-Aha. A kim jest ten typ i czy jest już jest poddawany torturom?

-Nie chce sypać.- Tym razem zawarł głos najstarszy.- Torturujemy go najboleśniejszymi metodami i chuja. Nie raczy pisnąć słowa na temat kim jest i czym się zajmuje. Jedyne co udało mi się dowiedzieć jest to fakt, że to on porwał młodego na czyjeś zlecenie.

-Kurwa jebana mać!- Krzyknął zirytowany.

-Właśnie. Skoro jesteśmy na tym temacie... Katsuki prawda, że wiesz kogo on opisał?

-Aż czuję się idiotą, że się nie domyśliłem.

-Ale o czym mowa?- Spytał jednocześnie czarnowłosy razem z kosmitką.

-Wiecie kim jest ta kobieta którą opisał?- Zawarł głos pierwszy raz Kirishima.

-Wy możecie nie wiedzieć. Ale, Luna sojuszniczej watahy sprzed dziesięciu lat posiadała syna który znikł w niewyjaśnionych okolicznościach. Kobieta się załamała i oddała pod opiekę stado na nasze tereny pod naszą opiekę, bo jej mąż dwa lata wcześniej zaginął w nieznanych okolicznościach i sama już by nie podołała psychicznie...- Wyjaśnił Blondyn załamany siadając na miejsce.

-Czekaj, bo jednego nie rozumiem. Nasza wataha nigdy nie szła nikomu na rękę. Nawet gdy byliśmy sojusznikami.- Przytoczył fakt czerwonowłosy.

-Nasza matka zgodziła się na wyjątek... Dla cioci Inko zrobiłaby wszystko.- Dopowiedziała równie załamana dziewczyna siadając obok brata.

-CIOCI?! 

-Kurwa bro, czy ty masz za mate swojego kuzyna?

-No pojebało cię! To jest przyjaciółka naszej staruchy. Traktowaliśmy ją za dzieciaka jak drugą matkę.

-Aaa...

-Kurwa.- Warknął nagle blondyn wybiegając jak poparzony z pomieszczenia wracając do siebie.

Bowiem jego Alfa dała mu znać, że Izuku czuje się zagrożony, więc raczej się czegoś wystraszył, jednak blondyn wolał nie ryzykować i natychmiast zjawić się obok młodszego.

-Ka-Kacchan?- Wydukał załzawiony przytulając mocno maskotkę.

-Co się stało Deku?- Zapytał natychmiastowo siadają obok Omegi i ją obejmując.

-Śnili mi się właściciele... O-oni mówili, że wrócą. To prawda?

-Proste, że nie.

-A wiesz co się z nimi stało..?

-Wiem.- Odparł bez zastanowienia mocniej obejmując drobne ciało zielonowłosego.

-A... A powiesz mi co..? Tamten facet, powiedział, że zniknęli...

-Nie powiem dla twojego dobra. Ale nie musisz się nimi martwić.

-Ah...- Mruknął cicho i zaczął się bawić dłońmi.

-Co cię jeszcze trapi?- Zapytał po chwili widząc jak Omega walczy z myślami.

-Chodzi o tamtego chłopca... On był Omegą racja? On jest cały?

-Nie wiem, chyba ta. A co?

-Chciałbym go zobaczyć... Zapytać się kim jest i jak do tego doszło... Martwię się o niego. Wiesz gdzie on jest?- Zapytał smutno, wtulając się w blondyna.

-Wiem. A bynajmniej w teorii. Yuriko zabrała go do szpitala naszej watahy.

-Szpi-Szpital?- Zająkał się robiąc szerokie oczy.- Za-zabiją go?

-Zabiją? Co ty pieprzysz?

-T-tam torturują... Zro-zrobią mu krzy-krzywdę!

-Nikt mu krzywdy nie zrobi. Dostał tam pomoc.

-Nie wierzę! By-byłem tam kiedyś i-i nacinali mnie, zrywali skórę... Wstrzykiwali różne su-substancję i...- Nie zdołał dokończyć do momentu w którym zalał się łzami, przestając kontrolować swój oddech który raptownie przyśpieszył.

-Deku uspokój się. Tam gdzie cię zabrali to nie był szpital.

-Za-zabierz go stamtąd! Zro-zrobią mu krzy-krzywdę!- Krzyknął na blondyna przestając kontaktować ze światem rzeczywistym. Jego umysł zalała masa wspomnień.


Zielonowłosy sześciolatek siedział w kącie pokoju znajdującego się w piwnicy jakiegoś domku jednorodzinnego. Nigdy nie opuszczał tego pomieszczenia, a jedynym wyjątkiem była łazienka z którą ono było połączone, no i także gdy ktoś z dorosłych po niego przychodził. Mały pokoik z dwuosobowym starym łóżkiem i obdartą komodą. Chłopczyk miał zakaz korzystania z łóżka, a jego jedyną własnością była szufladka w meblu, gdzie miał schowane dwie koszulki oraz dwie pary spodenek, które z resztą do użytku raczej się nie nadawały od dobrych sześciu miesięcy. Zdołał już przywyknąć do warunków w jakich było mu dorastać. Posiłek raz na dwa dni w postaci dwóch kanapek, codzienny zapas litrowej butelki wody  oraz spanie na podłodze. W dodatku został wykorzystywany jako służba, jego właściciele stwierdzili, że skoro już mają więźnia, to czemu by nie zrobić z niego sprzątaczki? Wypuszczali go raz w tygodniu z pokoiku oraz wysyłali na górę, gdzie sprzątał cały dom. Potem na nowo wracał do więzienia i czekał na to co się ma wydarzyć, a dokładniej na odwiedziny właścicieli.

-Mamo... Chcę do domu...- Szepnął cicho chowając głowę pomiędzy nogi.- Albo chociaż przyjaciela do rozmowy... 

Gdy chłopczyk siedział bez ruchu drzwi się otworzyły a do środka wstąpił Alfa.

-K-kim pan jest?

-Chisaki Kai. Jestem lekarzem z pobliskiego szpitalu, zostałem poproszony o przeprowadzenie badań na twojej osobie. Ponoć jesteś wyjątkowy.- Powiedział z złowrogą iskrą w oku.

-Szpi-szpital?

-Taaak. Szpital. Jeżeli będziesz dzielny dostaniesz prezent. Co tylko będziesz chciał ci kupię, a właściciele nie zabiorą.

-Mogę misia? 

-Misia? Obstawiałem, że będziesz chciał konsolę czy telefon...- Zdziwił się, a chłopczyk z smutnym uśmiechem wyjaśnił.

-Jestem większość czasu sam. Chcę mieć przyjaciela... Chciałbym zwierzaczka, ale wiem, że nie będę wstanie go nakarmić, bo sam dostaję co drugi dzień dwie kanapki.

-Aha... Rozumiem. A więc dostaniesz misia. Idziesz?- Odparł bardziej obojętnym tonem, wyciągając dłoń w stronę zielonowłosego, który wiedząc, że tak czy siak nie ma innego wyjścia, chwycił ją i udał się za Chisakim.

*****

Mężczyzna jechał właśnie autem razem z chłopcem, który cały czas milczał. Odezwał się dopiero w momencie gdy dotarli do obskurnego budynku, który rzecz biorąc nawet nie przypominał funkcjonującego pogotowia, a raczej opuszczony od parunastu ładnych lat.

-To jest szpital..?- Zapytał cicho obserwując okolicę, gdy tylko wysiedli z czarnego pojazdu.

-Owszem. Z zewnątrz może nie wygląda, bo państwo nie chce zasponsorować remontu, jednakże warunki panujące w środku są dobre. W środku nikogo nie napotkasz.

-Czemu..? W szpitalu nie powinni być pacjenci?- Zapytał zdziwiony, no bo w końcu kiedyś mama mu opowiadała, widział w telewizji i mimo faktu, że sam pierwszy raz ma odwiedzić to miejsce, jednak całkiem sporo wiedział na jego temat.

-Jest niedziela. Nikt nie wykonuje dziś badań, a pacjenci nie mogą wyjść z pokoi.- Wymyślił szybko, by tylko chłopczyk nie zauważył, że ten kłamie.- Idziemy.

-Dobrze...

Już półgodziny później, sześciolatek leżał na fotelu, przykuty do niego metalowymi klamrami. Nie można było ukryć tego, że strasznie się bał. Nie tak wyobrażał sobie badania w placówce która miała pomagać. Tu powinno być przyjemnie i spokojnie, a jak na razie, jedyne co odczuwał to fakt, że fotel był miękki i nic więcej. Cały budynek nawet od środka nie wydawał się zdatny do użytku, odchodząca farba, martwe rośliny albo puste doniczki, wszędzie po prostu brud no i ani żywej duszy. Mężczyzna wyjaśnił, że to tylko przez to, że miejsce nie ma funduszy i że sale oraz gabinety lepiej wyglądają niż hol, no i jak się okazało miał rację. Gabinet chirurgiczny w którym teraz oboje się znajdowali był posprzątany i zaopatrzony w nowoczesny i na pewno drogi sprzęt.

-B-boję się... Co będzie p-pan robił? Cze-czemu jestem przy-przypięty? Przysięgam, że nigdzie nie ucieknę...

-Jesteś przypięty, byś się nie wyrywał, bo na pewno będzie boleć. 

-Boleć!? J-ja nie chcę!

-Szczerze? Nie obchodzi mnie to. Mam zlecenie by przebadać cię odnośnie daru. Bo rzekomo powinieneś po rodzicach mieć potężne moce. 

-C-co? A-ale moja mama u-umiała ty-tylko przenosić małe rzeczy! 

-A ojciec?

-N-nie wiem...- Powiedział cichutko odwracając głowę.- Jest królem, rzadko miał dla mnie czas...

-No właśnie. Więc teraz ucisz się łaskawie. Jeżeli nie będziesz za bardzo przeszkadzał to dostaniesz tego pluszaka.

-D-dobrze...- Szepnął pokornie wiedział, że i tak nic nie zdziała.

-To zaczynamy.


-Deku kurwa nic mu nie jest.- Powiedział poważnie obserwując jak nastolatek dostaje kolejnego ataku paniki.- Kurwa gdzie są te leki?!

-N-nie... G-gdzie t-to jest?! Mu-muszę mu pomóc!

Blondyn mocniej trzymając wyrywającą mu się Omegę prawą ręką, tą wolną wybrał numer do swojej siostry.

-Kat...- Usłyszał po chwili po drugiej stronie słuchawki i od razu jej przerwał.

-Leki! Kurwa już!

Już po dwóch minutach do pokoju wbiegła dziewczyna razem z resztą.

-Yu-Yuriko! 

-Podawaj mu to kurwa.- Warknął, a dziewczyna nie rozumiejąc czemu zielonowłosy tak ucieszył się na jej widok a jednocześnie usiłuje się wyrwać z objęć blondyna, po prostu wstrzyknęła mu lek.

-Bakubro co mu jest?

-Katsuki coś mu zrobiłeś? Wyglądał jakby się bał.

-Po za tym wyrywał ci się.

-J-ja chcę do tamtego chło-chłopca... Krzywdę w szpitalu mu zrobią...- Powiedział cicho zmęczonym głosem z racji, że leki zaczęły działać.

-Nikt mu krzywdy nie zrobi. Jest bezpieczny.

-Ja wiem, że tam krzywdę robią...- Mruknął przymykając oczy i cały się rozluźniając.- Chcę... Pomóc...

-Deku?- Odezwał się blondyn patrząc na Omegę.- Co ty mu kurwa podałaś, że zasnął?!

-Hę?- Mruknęła zdziwiona i w mgnieniu oka sprawdzała opakowanie leku.- Ouh... Lek nasenny. Sorki.- Zaśmiała się nerwowo, a Alfa spiorunował ją wzrokiem.- Powinien się obudzić za godzinę...

-Ty kurwo! Chciałem informacji!

-Hehe... Zdobędziesz je za półtorej godzinki.















Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro