13
Piętnasty lipca, piątek.
[Pov Narrator]
-Kacchan..? C-co ty...- Zapytał nie pewnie.
Właśnie chłopcy zdążyli wejść do pokoju. Katsuki od razu posadził zielonowłosego na swoim łóżku i podszedł do szafy wyjmując dwie torby podróżne.
-Wynosimy się stąd Deku.
-Wy-wy-wynosimy?
-Tak. Przenosimy się na razie do Domku mojej grupy. Byłeś już tam. Muszę przemyśleć wszystko.- Powiedział powoli i spokojnie, podchodząc jeszcze do biurka, na którym był wazon z kwiatami. Najpewniej któraś ze sprzątaczek została zwołana do posprzątania go, bo blondyn wcześniej przypadkiem go upuścił i pozostawił na podłodze. Wyjął duży bukiet i podszedł do zdziwionej Omegi.
-Przepraszam, że w takich okolicznościach...- Zaczął cicho klękając.- Ale wszystkiego najlepszego Deku...
-Kacchan...- Szepnął, a z jego oczu polał się potok łez.
-Ćśśś...- Mruknął, odkładając kwiaty na materac a przytulając do siebie zielonowłosego.- Czemu płaczesz?
-Ze szczęścia. D-dawno nikt się tak o m-mnie nie martwił...
-Głupek.- Prychnął Katsuki, mierzwiąc falowane włosy piegowatego.- Ciekawe jak później będziesz płakał, skoro to jeszcze nie wszystko.
Wstał z miejsca, ponownie podchodząc do szafy. Midoriya natomiast podniósł bukiecik i zaczął oglądać kwiaty.
-Są piękne... Chwila t-to nie wszystko?
-A co myślałeś?
-Ja...
-Spokojnie. Ten dzień miał być dla ciebie jednym z najpiękniejszych wspomnień. Jednak jebana Uraraka to zepsuła... Ale chociaż dokończymy go dobrze.
-Naprawdę..? Kacchan... Nie musiałeś...
-Ja nic nie muszę. Robię to co chcę. A chcę, byś stał się szczęśliwy.- Skwitował, powracając do poprzedniej czynności.- Póki co, spakuję jedynie niezbędne nam rzeczy... Czyli ubrania. Chcesz coś ze sobą zabrać?
-A mogę misia od Yuriko..?
-Spakuj do torby.
Po jakichś dwudziestu minutach, obie torby były zapełnione w głównej mierze ubraniami, które sam zapakował Katsuki, zielonowłosy oczywiście chciał mu pomóc, jednak nie dostał zezwolenia. Miał bowiem siedzieć i odpoczywać tak jak nakazał mu blondyn, któremu doradzał jego wewnętrzny głos.
-Idziemy Deku.- Mruknął przerzucając jedną z toreb sobie przez ramię a drugą chwytając w dłoń.- Niby daleko by dotrzeć na miejsce nie jest, ale pojedziemy autem. Będzie wygodniej.
-A jesteś zły na swoją mamę..?
-Czy jestem zły?- Zapytał zdziwiony.- Ja jestem wkurwiony. Wystawiła cię na kolejne traumy. A w szczególności ta jebana Uraraka.
-Nie bądź zły na twoją mame...- Powiedział cicho z delikatną obawą jak zareaguje blondyn.- Nie dziw się jej... Zastała mnie, nieznajomego u ciebie w pokoju... A ja nawet nie odezwałem się słowem, bo się bałem... Nie bądź na nią zły...
-Nie powinna poddawać cię pod rękę tego psychopaty. Kurwa wie, jakie on ma podejście do ludzi.
-Ona wezwała tylko o-ochronę... Nie patrzyła na to kto przyszedł...
-Chuj mnie to obchodzi. Jeszcze stała po stronie tej jebanej pyzy, która jest winowajcą.- Upierał się przy swoim starając się, jednocześnie nie wybuchnąć złością.
-Tak... Ale...- Zaczął cichutko.- Nie bądź zły... Nie na swoją mamę... Albo chociaż nie gniewaj się długo... O-ona chciała dla ciebie do-dobrze... O-ona cię kocha...
-Zastanowię się. Zakończmy temat tej staruchy, dobrze?- Bąknął po chwili namysłu. Cicho westchnął i otworzył drzwi wyjściowe przed zielonowłosym.
-Dobrze...- Szepnął kierując się za Alfą.- Będziemy tam mieszkać sami..?
-Tak.- Odpowiedział od razu, jednak po chwili dodał.- Znaczy... Jest to dom wspólny dla całej mojej grupy, więc inni będą przychodzić, najpewniej niezapowiedzianie. Ale każdego z nich znasz.
-Ah... rozumiem.
-To nie jest problem?
-Nie... Po prostu... Boję się Yukimury i pana o czerwono-białych włosach... Są straszni...
-Spokojnie, nic ci nie zrobią. Mówiąc szczerze, Yukimura jako pierwszy, oprócz mnie. Stanie w twojej obronie. Natomiast pół na pół, z resztą także.
-Wiem, że pan Yukimura by mi pomógł, ale... nie wiem czemu się go obawiam.
-Pewnie dlatego, że jest silną Alfą.
-Ty też jesteś silną Alfą... Bardzo silny jesteś... Ale ciebie się nie boję.
Akurat zdążyli dojść pod auto blondyna, który od razu podszedł do bagażnika by schować bagaże i powrócił do zielonowłosego.
-Miło słyszeć.- Szepnął całując w czoło Omegę.- Że mój mate ma mnie za potęgę. Ale wracając. Nie boisz się mnie aktualnie, bo zdołałeś mnie poznać a także pomogły ci nasze więzy.
-Ah...- Szepnął jedynie, calutki się rumieniąc.
-Katsuki!
-Ja pierdolę znowu ona...- Jęknął słysząc za sobą głos swojej matki. Od razu odsunął się na krok od Omegi jednocześnie odwracając się w stronę swojej rodzicielki.
-Katsuki. Gdzie zamierzasz się wybrać? A raczej zamierzacie...
-Deku wejdź do auta. Nie chcę byś w najbliższym czasie miał styczność z kimkolwiek kto zawinił dzisiejszym zdarzeniom.
-Ale...
-Deku. Proszę cię.- Powiedział łagodnie, odwracając twarz ku piętnastolatkowi, ukazując mu delikatny uśmiech.- Nie musisz się martwić.
-Dobrze...- Szepnął siadając posłusznie na miejsce pasażera, tuż przy kierowcy.
-Okna są zamknięte i nie będzie nas słyszał.- Zawarł głos blondyn, gdy tylko doczekał się momentu, gdy Izuku zasiadł w aucie.
-Katsuki ja...
-Nawet nie zdajesz sobie sprawy co zrobiłaś.- Warknął w jej stronę.
-Nie dziw się, że tak postąpiłam! Dalej nie mam pojęcia kim jest ta Omega!
-Mówiłem już.
-Syn Inko? On został uznany za martwego!
-Masz rację.- Przytaknął kpiąco.- "Został uznany" I to słowo uznany jest kluczowe. Nie oszukałem cię z niczym na jego temat te dwie godziny temu. Ten piętnastolatek Midoriya Izuku jest synem ciotki Inko. Został porwany gdy miał cztery lata. Torturowali, bili, głodzili i... - Dodał po przełknięciu śliny.- gwałcili go. Będzie miał nieuleczalne traumy do końca życia...
-Kłamiesz! Izuku nie żyje! Nie żyje!- Zaczęła krzyczeć a w jej oczach zalśniły łzy. Złapała się za włosy i pociągnęła je mocno w dół.- Nie waż się mi zmyślać i podszywać kogoś pod niego! Nigdy nie miałeś styczności z Izusiem! Jak możesz twierdzić, że to na pewno on! Przecież, przed jego zaginięciem widziałeś go dwa razy! Nie wierzę ci!
-Chcesz czy nie. To zależy od ciebie czy będziesz mi wierzyć. Nie mam w stu procentach pewności czy to na pewno on... Dlatego za jakiś czas ciocia sama osądzi czy to jej syn. W końcu Omega po zapachu rozpoznaje swoje szczenię prawda? Tak jak Alfa z resztą. A skoro jego ojciec zginął na wojnie, to tylko ciocia, może podważyć moje słowa.
-Zaryzykujesz kolejnymi próbami samobójczymi by sprawdzić swoje chore widzimisie?! Pojebało cię!- Warknęła stanowczo wskazując palcem na syna.- Zaryzykujesz jej życiem?!
-Nie. Nie pojebało mnie i nie straciłem zdrowych zmysłów tak jak ty chora babo.- Prychnął odtrącając jej dłoń.- Ciocia od dawna czeka by poznać moją bratnią duszę, traktuje mnie jak syna. Racja? Chyba chciałaby w końcu poznać mego Mate. A jeżeli przy okazji wyczuje swego syna... To inna kwestia. Jednakże... Pierw Deku musi się oswoić chociaż z standardowym życiem, a co tu mówić o arystokrackim.
-Co?
-To. Właśnie widzisz, jak twój syn zachowuje się jak na króla przystało i uwierzyć nie możesz? A może chodzi o to, że w końcu dbam o kogoś nie licząc siebie? Wiedz, że gówno o mnie wiesz.- Zaśmiał się gorzko.- Spierdalam.
-Czekaj chwilę nie skończyłam!
-Wiedz, że teraz z tobą normalnie rozmawiam, tylko przez Deku.
-Co? O czym ty mówisz?
-On przed chwilą dosłownie bronił cię i prosił bym się nie wkurwiał na ciebie.- Odpowiedział luźno, rozkładając ręce a jednocześnie zadzierając brodę wysoko.
Mitsuki natomiast była tak zdezorientowana. Za dużo w jednym momencie. Za dużo jak na jeden wieczór... Przecież skrzywdziła te dziecko a ono ją jeszcze broniło? Nie mogła uwierzyć, to zachowanie tak typowe dla Inko... Ale przecież to niemożliwe! Syn jej przyjaciółki nie żyje. Ona jest tego przekonana... Ale jednak ten nastolatek w sumie go przypomina...
-Może jeszcze zdoła mnie przekonać.- Nagle z rozmysłów wyrwał ją kpiący głos syna.- Jednak w tym momencie...- Otworzył drzwi od auta i wsiadł do niego. Przez odsuniętą szybę wychylił się i dodał.- Nie zamierzam cię oglądać.
Po tym odjechał, pozostawiając matkę samą na parkingu pod domem. Blondynka dopiero po kilku minutach ocknęła się z pewnego rodzaju transu i skierowała powolne kroki do domu, gdzie zaraz przy drzwiach frontowych przywitał ją mąż i się nią zaopiekował.
-O czym rozmawialiście..? Twoja mama chyba płakała...- Zapytał cicho, nie wiedząc czy w ogóle powinien zaczynać takie tematy.
-Wytłumaczyłem jej tylko jak ja to wszystko widzę.- Odpowiedział spokojnie, wjeżdżając akurat w las.- Mam prośbę. Skończmy ten temat jak na razie.
-Dobrze...
/////
-Sądzę, że rozmowa znów nie była zbyt przyjemna...- Zaczął powoli rozmowę szatyn, przykrywając kocem żonę siedzieli właśnie w salonie przed kominkiem. Dalej oszołomiona informacjami blondynka, popijała herbatę, a do niej dochodziły dopiero niektóre fakty.
-Syn Inko...
-Co? Co z nim?
-Ta Omega... To syn Inko... Przeznaczony naszego syna...
-Mitsuki o czym mówisz?- Zapytał zmartwiony, w szczególności faktem, jak bardzo pozbawiony emocji głos miała w tym momencie.
-Syn inko. O-on się znalazł..! J-ja go skrzywdziłam..?
-Czekaj. Mówisz, że partner naszego syna, to jest Izuku?
-T-tak mówił Katsuki.- Powiedziała znacznie bardziej ożywiona, w końcu przenosząc wzrok na szatyna klęczącego przed nią.- Rzeczywiście był podobny do niego... Zielone włosy i oczy... N-no i Omega... Katsuki mówił, że mnie bronił... To musi być Izuś! A-a ja mu nie wierzyłam! Idiotka ze mnie!- Krzyknęła jednocześnie wypuszczając z dłoni kubek który spadł na podłogę pękając.
-Ajć... Już to sprzątnę...- Powiedział wstając z miejsca.
-My się tym zajmiemy.- Zaoferowała sprzątaczka, która właśnie wstąpiła do pomieszczenia.
Gdy Beta zajęła się usuwaniem szkła, jak i ścieraniem resztek herbaty, która rozprysnęła się na podłodze, jej mąż zapewnił kolejny napój dla nich dwóch jak i też ciastka. Chciał pocieszyć swoją żonę. Bardzo dawno nie widział jej w podobnym stanie i się bardzo martwił
-Dziękuję bardzo...- Mruknął, gdy gosposia, wychodziła z pomieszczenia. Ta mu jedynie odpowiedziała uśmiechem i znikła za drzwiami.
-Zraniłam syna Inko...
-Nie masz pewności czy to on kochanie.- Powiedział spokojnie, gładząc dłonią jej policzek.
-Nie pozwoli mi go teraz spotkać. Katsuki ma mnie za wroga.- Powiedziała smutno, odbierając kubek od Omegi.
-To ja jutro pojadę do niego i się przekonam co ty na to? Dowiem się, w jaki sposób nasz syn go poznał i skąd ma pewność, że na pewno to syn Midoriy.
-Ale my nawet nie wiemy gdzie oni pojechali! Nie chciał mi nic powiedzieć.
-Zajmę się tym. Spokojnie... Na pewno nie zniknęli.
-Masz rację...
-Będzie dobrze.- Powiedział jeszcze przytulając małżonkę.
-Dziękuję...
/////
-Dojechaliśmy.- Oznajmił, wysiadając z auta i przechodząc naokoło niego, by móc otworzyć drzwi zielonowłosemu.- Chodź.
Nastolatek posłusznie wykonał polecenie Alfy, a już po chwili ten prowadził go za dłoń do środka.
-A rzeczy?
-Później po nie wrócę.
-Ah, okej.
Gdy tylko wstąpili do środka nie zastali nikogo. Katsuki już się zdołał domyśleć, że najpewniej jego siostra powiadomiła wszystkich o tej całej sytuacji co miała miejsce, więc pewnie dlatego też reszta udała się do siebie. W końcu Izuku, mógł być cały roztrzęsiony po tej sytuacji, zważając na to jak wcześniej reagował choćby na widok Alf.
A tu, o dziwo chłopak nie bał się za bardzo. Nie licząc momentu gdy był świadkiem walki dwóch braci, nie wpadł w atak paniki tego dnia. A dochodziła już osiemnasta. Minęły dwie godziny od momentu gdy Mitsuki dowiedziała się o jego istnieniu, a on zachowywał się, tak jakby do niczego nie doszło. Nie pamiętał połowy zdarzeń. Nie pamiętał nic od momentu gdy został wprowadzony na posterunek policji. O czym nie wiedział czy powinien mówić Katsukiemu.
Właśnie chłopcy wstąpili do salonu, gdzie na stole były ustawione talerze, ciastka, napoje. W powietrzu fruwało kilka balonów.
-Kaminari razem z Ashido uparli się by ozdobić cały pokój. W kuchni jest karton z innymi pierdołami, które chcieli tu rozłożyć. Słodycze ogarnął Hitoshi razem z Yaoyorozu, a Yuriko razem ze mną pojechała po prezent dla ciebie...- Zaczął mówić powoli Alfa, gdy zobaczył zdziwione spojrzenie chłopaka, który ewidentnie nie rozumiał o co chodzi.- Spóźniłem się z powrotem do ciebie bo mnie zatrzymali. A dokładniej Pinki, która chciała bym zobaczył co planują. Jak wróciłem ciebie nie było, a zastałem pierdolniętą Ochaco i moją matkę. Potem Yuriko powiedziała mi, gdzie jesteś, więc pewnie powiadomiła też resztę. A oni nie chcąc dokładać ci nerwów, po prostu poszli.- Wyjaśnił wszystko w momencie gdy zasiadli na kanapie.
-Na-naprawdę?- Bąknął jedynie, nie potrafiąc wyksztusić choćby słowa.
-Tak. Ale... Whoa!- Nagle zielonowłosy po prostu rzucił się na szyję starszego, nie mogąc powstrzymać łez ze szczęścia.- Deku?
-Dziękuję! Na-naprawdę!- Pisnął mu do ucha, nie kontrolując tonu swego głosu. Po chwili odsunął się od blondyna i zaczął wręcz biegać po całym pokoju.- Kacchan! W kartonie jest reszta rzeczy? Gdzie on jest?
-W kuchni... Co ty..?- Nie dokończył, a zielonowłosy już był w pokoju obok. Wstał z miejsca i dalej nie rozumiejąc co się dzieje, podszedł do niego.-Deku?
-Proszę, dokończmy to! Zadzwoń po innych! Proszeee!
-Już się ich nie boisz?- Zapytał rozbawiony.
-Eeee... Fakt, że obawiam się pana Yukimury i pana z blizną na twarzy nie znaczy, że boję się na przykład Kaminariego...- Powiedział niepewnie, rozważając to co przed chwilą powiedział.- Ale... Tak się starał każdy dla mnie... Chcę ich zobaczyć i podziękować. Tak jak tobie.- Po ostatnim zdaniu wstał z podłogi i mocno przytulił się do chłopaka.- Dziękuję za wszystko. Nie wiem jak ci to wynagrodzę.
-Nic mi wynagradzać nie musisz brokule.- Powiedział z uśmiechem wskazującym jak bardzo dumny z tego był, którego niestety Omega nie mógł zobaczyć.- Zaraz zadzwonię do reszty.
-Dziękuję!
-Ymh...- Mruknął a zielonowłosy się odsunął i zaczął przeglądać zawartość kartonu.- Co tam szukasz?
-Tu jest dużo rzeczy...
-Domyślam się, bo to jedna dziesiąta zapasów Miny. A ona potrafi zapełnić tym salę na tysiąc osób.- Prychnął klękając tuż obok i zaglądając w karton.- Nawet nie wiem co ona tu przytachała.
-Są czapeczki... serpentyny... balony...
-Kula świetlna?
-Co?- Zapytał zdziwiony gdy blondyn wyjął zabawkę.- Co to..?
-Podłączasz do prądu i świeci różnymi kolorami.
-Wow... Pomożesz mi?
-Eh... Tak...- Powiedział załamany tym, że będzie musiał cokolwiek robić. Jednak dla tej Omegi to będzie przyjemność.
-Jupi!
-Chodź, jeżeli chcesz by ktoś tu jeszcze wpadł.
-Tak!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro