21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

dziewiętnasty lipca. wtorek

[Pov Bakugo]

Obudziliśmy się jakoś o dziesiątej. Leżałem na kanapie a Deku centralnie na mnie i się ślinił, wstał chwilę po mnie a teraz jesteśmy już w kuchni szykuję nam śniadanie.

-Jakieś plany na dziś masz Kacchan?

-Nie za bardzo. A co? masz jakiś pomysł?

-Chciałbym z tobą spędzić czas.- Powiedział dość cicho, najpewniej będąc zawstydzonym.

-No spoko, a co chciałbyś robić?

-Nie wiem...

-Dobra, ja coś wymyślę, ale o trzynastej masz korepetycje na dwie godziny. Ma cię dziś uczyć chyba podstaw matematyki. Nie jestem pewny.

-Tutaj przyjdzie ta pani?

-Tak...- Mruknąłem podając mu talerz z kanapkami.- We wrześniu idziesz do pierwszej klasy liceum. Ja jestem w drugiej, więc przez dwa lata masz spokojną głowę, bo będę cały czas w jednym budynku co ty. Ale jeśli mowa o twojej edukacji, to w niespełna dwa miesiące musisz nadrobić podstawę programową z całej podstawówki. Jeżeli będziesz miał jakieś ubytki nic się nie stanie, bo kadra nauczycielska jest powiadomiona, nie o wszystkim ale jest...- Zacząłem mówić, siadając obok niego. Izuku uważnie mnie słuchał i obserwował każdy mój ruch.- Jaki chciałbyś wybrać profil?

-Profil?

-Kierunek edukacji. Co prawda, jeśli się z czasem zgodzisz, staniesz na stanowisku Luny stada, ale potrzebujesz wykształcenie...- Dalej kontynuowałem monolog wyszukując w telefonie kierunki jakie mamy w naszej szkole.- Do wyboru masz trzy profile lekarskie. W tym sam lekarz, chirurg, dentysta a jeszcze weterynarz, to w sumie cztery... Trzy profile obronne; wojskowy, bohaterski oraz policyjny i straż pożarna. Kierunki twórcze; stolarz, budowlaniec, krawiec... I kilka pobocznych takich jak rolnik... Wypiszę ci je potem i się zastanowisz. A zwróciłeś może na któreś specjalną uwagę?

-Bohater... Ten bohaterski. Będę ratował ludzi, ucząc się w tym kierunku?

-Tak. A raczej po ukończeniu szkoły.

-To tam chcę!

-Jestem osobiście na profilu bohaterskim, wiesz że oprócz nauki, będziesz musiał bardzo dużo trenować? Omegi mają pod tym kontem ciężej niż Alfy.

-Dam radę. Chcę ratować innych w potrzebie.

-Dobrze. O tyle szczęście, że z Kaminarim będziesz w klasie... Ale w takim wypadku musisz już dziś zacząć trenować.

-Dobrze!

-Twoimi zdolnościami jest zwinność, precyzja i regeneracja. Lepiej nadałbyś się co prawda na chirurga... Ale jeśli chcesz być bohaterem to musimy cię nauczyć walki bronią. Biorąc pod uwagę twoją zwinność, mógłbyś walczyć nożem, a jeśli precyzję to łukiem... A no waśnie, zdajesz sobie sprawę, że będziesz musiał czasem ranić innych?

-W czyjejś obronie, nie będzie mi to przeszkadzało.

-Dobrze...

Nie ma szans, nie odwiodę go od tego pomysłu.

-To od dnia dzisiejszego trenujesz razem ze mną. Dziś wieczorem tak o siedemnastej pójdziemy na siłownię. O trzynastej do szesnastej masz lekcje.

-Czyli za trzy godziny tak? Co będę dziś na nich robić?

-Matematyka i kanji. To w sumie jest jak na razie priorytet.

-A z kim będę mieć lekcje?

-Z moją nauczycielką. Miyo Kyushi, Omega pięćdziesięcioletnia. Miła kobieta, powinieneś ją polubić.

Ona jest okropną kurwą dla mnie... Tylko dla mnie i Kirishimy, więc mam nadzieję, że nie będzie zwracała uwagi na to, że jest moim przeznaczonym. Bo jeśli będzie mieć do niego problemy, będzie trzeba ją wymienić i na nowo... Samo pierdolenie się.

Co ja z nim mam...

-Kacchan a poszlibyśmy na spacer?

-Możemy.

Dwie godziny chodziliśmy po lesie i opowiadałem zielonkowi historię naszych ziem. Był w cholerę zaciekawiony w szczególności gdy Wspomniałem o cioci Inko. Powiedział wtedy, że jakby skądś kojarzył opis tej kobiety, przez co też musiałem jak najszybciej zmienić temat.
Aktualnie czekaliśmy na nauczycielkę. Izuku jest wkurwę niecierpliwy co zaczyna mnie cholernie irytować.

-Kacchan nie mogę się doczekać! Za ile będzie? Chciałbym poznać Kanji tyczące roślin... Myślisz, że jak Panią o to poproszę to mi pokaże?

Ale to Izuku. Na niego nie umiem się wściekać.

-Myślę, że może Ci pokazać kilka znaków dodatkowo, z tego co wiem macie się skupić na przedmiotach użytku codziennego.

-Oh...

-Musisz pierw znać podstawy. Wtedy będziemy ci rozszerzać zakres.

-No dobrze...

I akurat rozeszło się pukanie do drzwi.
Udałem się by je otworzyć a jakim śmiesznym widokiem było, jak szybko tej starej dziwce zszedł sztuczny uśmiech z mordy gdy mnie zobaczyła w progu.

-Nah, przyszłam do chłopca imieniem Izuku. Chyba pomyliłam adresy...- Mruknęła z przekąsem.

-Nie pomyliłaś. Zapraszam.- Powiedziałem spokojnie, wpuszczając ją do środka.- Mój Omega potrzebuje nauki praktycznie od podstaw. Mam nadzieję, że nie będzie problemów żadnych...

-Yhym, ile on ma lat?

-Piętnaście.

-I nie zna podstaw? Myślałam, że król wzywa mnie do małego dziecka a nie jakiegoś nieuka.

-Przez sprawy osobiste, które nie powinny cię interesować. Ma duże braki w pamięci. Ale jest na prawdę chętny do nauki i najlepiej to siedziałby przy książkach godzinami.

-Mhm to sama ocenię.- Weszliśmy do salonu w którym jak na baczność stał zielonek. Skłonił się nisko kobiecie się witając z uśmiechem na twarzy.- Dzień dobry, ty jesteś Izuku tak?

-Tak! Miło Panią poznać!- Zawołał z radością a ten babszczyl zajął miejsce obok niego. Podszedłem do Omegi i go przytuliłem.- Zostajesz z nami Kacchan?

-Mówiłem Ci wcześniej, że muszę jedną rzecz dopilnować.- Westchnąłem całując go w czoło.- Za jakieś dwie i pół godziny. Tak jak zawsze.

-Dobrze.- Szepnął rumieniąc się. Usiadł przy stole, a ja założyłem buty i udałem się do wyjścia.- Pa Kacchan!

[Izuku]

Minęło właśnie półgodziny odkąd Kacchan wyszedł i czuję się conajmniej źle w towarzystwie tej Pani.
Co chwilę kieruję w moją stronę krzywe spojrzenie a jej uśmiech bardziej przypomina... W sumie nawet nie wiem co. Ciężko określić, ale to na pewno nie jest to uśmiech.
Po za tym dwa razy już mnie pytała skąd jestem i czemu nie znam tak prostych rzeczy...

-Matematyka u ciebie jest beznadziejna. Nic z niej nie rozumiesz.- Westchnęła jakby urażona?

-Przepraszam, znam tylko dodawanie, odejmowanie, mnożenie oraz dzielenie. Nie wiem czym są logarytmy...

-I ty zamierzasz iść do liceum? Dobre żarty. Powinieneś się cofnąć do drugiej klasy odstawowej z twoją gównianą wiedzą.

-Przepraszam...- Szepnąłem cicho.- Możemy się pouczyć Kanji..?

-Nie. Będziemy to wałkować aż w twoim pustym łbie coś się zalęgnie.

-Proszę, mogłaby Pani mnie nie wyzywać..?

-Ja stwierdzam fakty.- Prychnęła.- A więc kontynuując. Wytłumaczę Ci to ponownie.

Kolejne półgodziny minęło. Jakkolwiek zrozumiałem to co mi usiłowała wyjaśnić, ale ledwo co.
Wyzwała mnie od debili, idiotów i stwierdziła, że jestem nic nie lepszy niż Kacchan. A jak stanąłem w jego obronie to mnie wyśmiała.

Nie chcę już z nią rozmawiać... Ja się jej boję...

-Mogę do łazienki..?- Spytałem cicho, bojąc się spojrzeć jej w oczy.

-Zaraz. Pierw musisz coś do cholery jasnej zapamiętać.

-Ale ja muszę...

-Nie jesteś pięciolatkiem. Wytrzymasz.

-Wiem, że nie mam pięciu lat... Wspomina o tym pani już któryś raz.

-I dobrze bo masz o dziesięć więcej, a wiesz mniej niż powinieneś.

-Dlatego chcę się nauczyć ale Pani mnie ciągle wyzywa.

-Bo jesteś idiotą pieprzonym!- Warknęła a mi się oczy zaszkliły.- Masz rację, popłacz się. Tylko tyle ci zostało.

-Przepraszam.- Szepnąłem wybiegając do łazienki gdzie kompletnie się rozpłakałem, wybrałem numer Kacchana i zadzwoniłem. Odebrał już po drugim sygnale.

-Deku? Coś się stało?

-Mo-możesz przyjść..?

-Tak zaraz będę. Powiedz co się stało.

-T-ta pani mnie wyzywa i wyśmiewa... A jak coś powiedziała o tobie i zacząłem cię bronić...

-Już spokojnie Izuku... Zaraz będę. Daj mi pięć minut już biegnę. Tyle, że muszę się rozłączyć bo zmienię się w wilka.

-Do-dobrze.

-Wróć tam na dół i udawaj, że do mnie nie dzwoniłeś. Dobrze?

-Tak...

-Za chwilę będę.

Rozłączył się. Sam obmyłem twarz i zszedłem na dół.

-Wróciła płacząca królewna. Chcesz się uczyć czy nie?

-Chcę...- Szepnąłem cicho siadając na przeciw niej.- Przepraszam...

-Yhy. Oblicz to.

-Ale tego mi Pani jeszcze nie tłumaczyła.

-To za karę. Masz obliczyć bo powiem królowi, że sobie ze mnie żarty robiłeś i nic kompletnie nie chciałeś robić.

-Ale to jest-

-Tak, kłamstwo. I co? Nikt nie udowodni. Rób lepiej. Bo będziesz miał problemy.- Warknęła a ja poczułem znów łzy w oczach.

-Jakie kurwa problemy co?- Usłyszałem warknięcie Kacchana, który od razu podszedł i przytulił mnie.

Za tą kobietą stał jego tata i Yuriko.

-Ostatni raz się kurwa do niego zbliżasz. Jakim kurwa prawem go wyśmiewasz, wyzywasz i w dodatku oczerniasz moje imię?

-To bierutne kłamstwa! Dzieciak kłamie! Chciałam go nauczyć matematyki ale on nic. To on tylko przeszkadzał! A z resztą jak ty się do mnie odzywasz?!

-Tak jak kurwo sobie zasługujesz!

-Zgłoszę to królowi!

-Proszę bardzo. Mój ojciec wszystko słyszy. Odwróć się no dalej!

Ta wystraszona odwróciła się by zobaczyć wściekłe spojrzenia ze strony rodziny Kacchana. W tym samym momencie blondyn sprawdził kartki leżące na ławie i jeszcze bardziej się zdenerwował.

-Ciebie do reszty popierdoliło tak. Co to kurwa za zadania? To jest na poziomie szkoły wyższej. Miałaś go podstaw uczyć kurwa.

-A-Ale to są podstawy potrzebne do rozpoczęcia nauki w liceum!

-Tak ale nie ten poziom trudności zadań.- Warknął na nią, mocniej mnie przyciskając do siebie.- Po za tym podstawy. Nie wiem jakieś ułamki. Pierwiastki?! Już nie będziesz nauczać.

-I dobrze nawet nie chciałabym już go uczyć.- Prychnęła.

-Oj nie, nie. Odbieram Ci prawa do nauki w szkole i przedszkolu. Znajdź sobie robotę jako służąca czy nie wiem... Kasjerka. Od teraz masz zakaz styczności z jakimikolwiek uczniami na naszym terenie.

-Tak nie możesz!

-Masz rację, nie byłem koronowany.- Mruknął patrząc na bruneta.

-Dlatego ja zabieram Ci te prawa. Nikt nie ma zezwolenia na krzywdzenie członków mojej rodziny.- Powiedział spokojnie, ale jego wzrok był pełen pogardy.

-Wypierdalaj z tego domu zanim cię rozszarpie korzystając z okazji, że mój brat uspokaja Izuku.- Syknęła Beta. A ta kobieta z łzami w oczach uciekła z domu.

-Spokojnie Deku, jesteś bezpieczny... nikt nie ma prawa na ciebie krzyczeć.

-Przepraszam...

-Dobrze, że zadzwoniłeś.

-Przeszkodziłem wam.

-To było nic takiego. Chodź do pokoju.

[Katsuki]

Przez dwie godziny siedziałem z nim w pokoju i usiłowałem podreperować jego humor a moje nerwy.
Później tak jak mówiłem. Zaczęliśmy trening, który polegał na sprawdzeniu bardziej, w jakim stanie jest jego kondycja. Jak się okazało w gorszym niż chujowym.
Postanowiłem, że będziemy robić codziennie razem treningi. Załatwiłem też mu inną nauczycielkę. Taką z mojego wyboru a nie z wyboru ojca. Co prawda on nie był świadomy jaka z niej potrafi być kurwa, bo jest nią dla tych których uważa za "zbyt debilnych by zasługiwali na miano jej absolwentów".

Ale tak. Każdy kolejny dzień wyglądał podobnie. Spędzaliśmy razem czas, gdy on miał cztery godziny lekcji, ja wypełniałem dokumentację bo stopniowo muszę się przyzwyczajać do obowiązków królewskich. Potem trening i spanie.
I tak prawie ciągle.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro