5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ósmy lipca, piątek.

[Pov Bakugo]

-Chodź Deku. Idziemy do jej gabinetu.

-Pani Yuriko ma ga-gabinet?- Zapytał cicho, gdy podszedłem do niego.

Zielona czuprynka bez przerwy od godziny siedziała na moim łóżku i obserwowała moje wszystkie poczynania.  

-Po pierwsze. Jesteśmy od ciebie o dwa lata starsi więc zwracaj się po imieniu czy tam zdrobnieniu, jak chcesz. A po drugie tak. Matka jej sfinansowała gdy się dowiedziała, że zajebiście dobrze jej w tym idzie.

-Dobrze, nie będę...- Spłoszył się trochę, jednak podszedłem do niego i kucnąłem przed jego nogami.

-Słuchaj zielonku. Wcześniej ci o tym nie mówiłem, bo byłeś aż nad to zestresowany.- Zacząłem spokojnie, widząc jak on się spina.- Jesteś moim mate, więc będę o ciebie dbał i troszczył. Może nie jestem idealny, a ty tak na prawdę możesz wybrać kogoś innego na partnera... Jednak nie zmieni się fakt, że będę do twych usług jasne? 

-T-tak.- Powiedział delikatnie się rumieniąc.

-No, ale i jest druga sprawa. Na razie, nie mogę nikomu powiedzieć o tobie, a twoją przeszłość musimy pozostawić w tajemnicy... I nie zrozum mnie źle. Nie wstydzę się ciebie, czy coś. Po prostu za rok przejmuję władzę, lud nie może się dowiedzieć, że Luną stada jest ktoś aż tak skrzywdzony. Zwątpią wtedy w ciebie i będą ciągle to wspominać, a nie chcę byś czuł się źle. A co do tego, że na razie nikt się o tobie nie dowie... Moja matka może stworzyć problemy, których wolę uniknąć.

-Ro-rozumiem...- Mruknął z delikatnym uśmiechem jednak w jego oczach można było zauważyć smutek który przyćmiewała nadzieja.- Dzie-dziękuję za wszystko...

-To nie ma znaczenia. A teraz zbieraj się Deku.

Chłopak jak na zawołanie wstał. Teraz dopiero zauważyłem różnicę wzrostu. Gdy ja mam metr osiemdziesiąt trzy, on ma jakieś metr siedemdziesiąt. Dorównuje mojej siostrze, a chyba nawet jest niższy...

-Ale nikt miał mnie nie zobaczyć..?

-Spokojna twoja głowa. Służba nie zwraca uwagi na gości mojej siostry, a tym bardziej na moich. A co do rodziców, ci są zajęci, a straż nie ma patroli w korytarzu, po którym będziemy iść.

-Ah... To dobrze...

-No więc się zbieramy.

Po chwili szybkiej przechadzki, dotarliśmy do gabinetu mojej siostry. Ona tam już sobie wszystko szykowała, więc nie długo czekaliśmy aż zacznie, oraz ona nie musiała się na mnie wkurwiać.

-Dobra, Izuku zaczniemy od podstaw, sprawdzę ci temperaturę, osłucham... Jednak pierw musze obejrzeć twoje obojczyki. Nie sprawdziliśmy, czy czasem nie jesteś oznaczony.

-Jak kurwa oznaczony? Oznaczyli cię?

-N-nie! Mówili, że im się n-nie opłaca...- Szepnął zlękniony, zapewne moim tonem głosu.

-Przepraszam...- Mruknąłem, jeszcze bardziej zirytowany tym, że go przeprosiłem.

-Mój braciszek się naprawdę nawraca...- Zaśmiał się pomiot szatana.- No ale wracając, Zuku muszę cię całego obejrzeć. Chcesz by Katsuki przy tym był? Mogę go zawsze wyprosić.

-J-ja...

-Nie pozwolę ci zmacać mojej Omegi, bez mojej wiedzy.- Burknąłem, jednak gdy wzrokiem powróciłem do brokuła dodałem.- Ale wybór należy do Deku...

-N-niech zostanie...- Powiedział po chwili niepewnie.- Widział mnie już...

-Katsuki! No wiesz ty co!?- Krzyknęła na mnie, a ja w geście obrony podniosłem ręce ku górze.

-Ja tylko pomogłem mu się umyć i przebrać! Nie moja wina, że sam nie był w stanie wczoraj.

-Masz szczęście gówniarzu.- Warknęła dziewczyna, a jej oczy zalśniły złością.

-No ty kurwo marna, jestem starszy!

-Ale głupszy.- Sarknęła, wkurwiając mnie niemiłosiernie.- A teraz wybacz, panie zadufany w sobie, mam do przebadania pewną uroczą Omegę.

-Nie waż się podrywać mojego mate.- Warknąłem poważnie, a ona się zaśmiała.

-Mam już partnera, Katsuki... Ale z chęcią cię po wkurwiam.

-M-możecie przestać..?- Usłyszałem szepnięcie zlęknionego brokułka, nim zdołałem odpyskować. 

Omega siedział na łóżku i cały drżał. Od razu, nie zbaczając na moją siostrę, podszedłem do niego i objąłem. Chłopak natychmiast zaczął się uspokajać.

-Zamknij mordę szujo, bo go straszysz.- Syknąłem w jej stronę, przejeżdżając dłonią po wychudzonych plecach chłopaka.

-Ja go straszę?!

-Nie widzisz? Uspokajam go, więc łaskawie, przestań mnie wyzywać chociaż kurwa w jego obecności. On miał się chyba poczuć komfortowo kurwa?

-Tsh. Masz rację.

-Zawsze ją mam.

Gdy minęło jakieś pięć minut a Izuku się uspokoił, odsunąłem się od niego a Yuriko zaczęła badania, które ciągnęły się i ciągnęły... Z chęcią w tym czasie, poszedłbym sprawdzić, czy należyte tortury odbywają jego oprawcy, jednak obiecałem coś tej kulce i nie mogę go tak o zostawić.

-Teraz ostatnie. Zbadam twoje drogi rozrodcze.

-O-okej...- Mruknął nie pewnie.

-Musisz się położyć. Pierw wykonam ci USG więc, podwiń koszulkę.- Bacznie obserwowałem wszystko, a tamci kontynuowali.- No a teraz naleję ci taki płyn i będę takim "wskaźnikiem" jeździć po twoim brzuchu. Wszystko ukarze mi się tu na monitorku.

-Dobrze...- Mruknął cicho, a czarnula zaczęła badania.

-Yuriko?- Odezwałem się po chwili, a ta gestem głowy nakazała mi kontynuować.- Czemu jego ruja trwała jeden dzień. Powinno to trwać ze trzy.

-Po pierwsze, dostał silne leki. Po drugie, była to jego pierwsza i od razu poznał swojego mate, więc czas się skrócił. Następne gorączki będzie miał nieregularne i będą już trwały tyle, ile powinny.

-Aha...

-No Izuku, te badanie skończyłam. Tutaj są chusteczki, wytrzyj sobie brzuch i przejdziemy do ostatecznego badania.

Piegowaty posłusznie wykonywał każdą czynność, a moja siostra, dumna z tego nie mogła się powstrzymać, by nie ukazywać mi wyższości w tym momencie. 

-Teraz musisz podwinąć nogi. No a teraz je rozłóż. Będę musiała zbadać cię od środka...

-Nie zgadzam się na to.- Warknąłem w jej stronę.

-Ale to konieczne...

-Co wykazało USG?

-Żadnych nieprawidłowości...

-No to, na tym dziś kończymy. Nie pozwolę  byś go stresowała. Przypominam ci, że mamy mu pomóc a nie dokładać traum.- Warknąłem na nią porządnie zdenerwowany, a ona to na pewno wyczuła.

-Rozumiem... Twoją zazdrość.

-No chyba cię kurwa nikt dawno nie pieprzył.- Warknąłem wkurwiony. Ewidentnie, ona sobie na za dużo pozwala.

Ja zazdrosny o niego? Toć kurwa nie znam go. Nie mam prawa być zazdrosny o Omegę której nie znam, a to że mu skórę uratowałem, chcę dla niego dobrze i pozabijam każdego, kto go ponownie skrzywdzi... TO DLATEGO, ŻE JEST OMEGĄ W POTRZEBIE.

Nie dam się złamać instynktowi tak łatwo.

-Mieliśmy być spokojniejsi przy nim Katsuki.- Ostrzegła mnie.

-Wiesz co? W dupie to mam. Masz go przypilnować, muszę jedną rzecz przypilnować.- Oznajmiłem i po prostu opuściłem pomieszczenie.

Muszę się kurwa wyżyć.

Po jakichś dwudziestu minutach dotarłem na miejsce, gdzie ponownie zastałem osiemnastoletnią, czarnowłosą Alfę.

-Yukimura, zaprowadź mnie do tamtych kurw.

-Też miło cię widzieć Katsuki.- Powiedział z gorzkim uśmiechem, po czym zwrócił się do mnie już, jak na jego standardy przystało.- Oglądałem nagranie z przesłuchania. To wszystko prawda?

-Tak.- Powiedziałem pewnie i rozejrzałem się w koło.- Chodź ze mną do nich. A opowiem ci wszystko.

-Ale, że sam Bakugo Katsuki, chce mi o czymś opowiedzieć? Czuję zaszczyt.

-Skoro już wiesz o co chodzi, a musisz trzymać japę na kłódkę póki nie wyprowadzę go na prostą, to chociaż razem pomęczymy tamten plebs.

-Można było tak od razu.- Powiedział z uśmiechem i rządzą krwi w oczach. Od razu na dłonie nałożył czarne lateksowe rękawiczki i odłożył swoją czapkę funkcjonariusza.- Pozwól, że oddzielę pracę od przyjemności, nie będę tracić szacunku do mej posady.

-To prowadź.

Właśnie dlatego go szanowałem i stawiałem na równi z moimi znajomymi. Każdy z osobna miał w sobie trochę z psychopaty. Dokładniej każdy męczył tych, którzy zadzierają z kimś z naszych najbliższych. Kirishima, Kaminari, Hitoshi, Ashido, Sero, Yukimura oraz Yuriko. Teoretycznie Todoroki także, ale nie ufam mu w najmniejszym calu. W porównaniu do mojej siostry, rekina oraz tego wampira, którzy wiedzą o mnie najwięcej.

Prowadził mnie przez ciemne lochy, do najdalej odsuniętego pomieszczenia w którym odbywały się tortury, dalej był jeszcze tylko pokój przeznaczony do egzekucji... Jednak rzadko używany. Najczęściej ofiary ginęły na torturach, które i tak były już rzadkością. Jak tylko wstąpiliśmy do pomieszczenia, do moich nozdrzy wpadł zapach który był mi dobrze znany.

-Podnieciłem się.- Mruknął nietoperz, gdy tylko wyczuł krew.

-Mam ochotę kogoś rozszarpać.- Dopowiedziałem a oprawcy mojej Omegi zauważyli, że nie są sami.

-Proszę nie...- Odezwał się winowajca całego zajścia.

-Jestem pewien, że ty mojej Omegi nie słuchałeś, gdy prosił ciebie o łaskę. A na pewno skomlał tak jak ty teraz.- Warknąłem podchodząc bliżej. Wbiłem swoje pazury w jego żuchwę i podniosłem mu mordę tak, by patrzył mi w oczy.- Nie szanuję gówna który krzywdzi Omegi. Nikt z tego stada nie pozwoliłby, byś bezkarnie sobie poszedł. Z tym wyjątkiem, że u mnie macie szczególne traktowanie i udręki przez zatrważająco długie miesiące.

-M-miesiące?- Zapytał ten drugi z lękiem w oczach.

-Przypomnij mi. Jak długo gwałciliście tego dzieciaka?- Zapytałem spokojnie, jednak gdy odpowiedzi nie otrzymałem, warknąłem powtarzając te same zdania.

-Dzie-dziesięć l-lat.

Spojrzałem na Yukimurę, który zszokowany otworzył szerzej oczy.

-On ma piętnaście lat... Gwałciliście i torturowaliście pięciolatka?!- Wysyczał w ich stronę, a jego pazury nagle urosły, a kły wysunęły.- Męczyliście biedne dziecko przez pierdolone dziesięć lat? I to Omegę, którą powinno się czcić?!

Moje, nie... Nasze ofiary wystraszyły się jeszcze bardziej, gdy nagle przed nimi wyrósł przerośnięty zmutowany nietoperz.

Nakamura nigdy nie mógł przeżyć, gdy słyszał, że dziecku dzieje się krzywda. Już nawet nie zważał takiej uwagi na krzywdę Omeg w porównaniu do mnie.

-Pamiętaj, że nie mordujemy a męczymy.- Upomniałem go, a on zwrócił łeb w moim kierunku.

-Oni nie zasługują nawet na to. Zasługują na śmierć.- Prychnął w moją stronę podwojonym i niższym głosem.

-Lepiej zapamiętają swoje grzechy, gdy umrą z zaskoczenia. Do tej pory będziemy się na nich wyżywać.- Odpowiedziałem mu z powagą, a ten odmienił się z powrotem.

-Obiecaj mi, że dostąpię zaszczytu zamordowania jednego.

-Spoko.

[Pov Yuriko]

-Izuku, to mogę dokończyć badania?

-A-ale Kacchan nie pozwolił... P-po za tym sobie poszedł.

-Nic mu się nie stanie. Zrobię to dla twojego dobra, a mu na tym zależy.

-Yhm... A nie będzie zły?

-Na ciebie nie będzie zły. Tylko powiedz mi, czy będę mogła cię dotknąć tam. Bo niestety to badanie na tym polega.

-Eeem... T-tak.- Zastanowił się chwile nim udzielił mi odpowiedzi. Co prawda gdy się okazało, że jest potwierdzająca okropnie się ucieszyłam, ale nie wiem czy na pewno nie wpłynie to bardziej na jego psychikę...

-Na pewno? Nie chcę robić nic bez twojej chęci.

-N-na pewno. Chciałbym wiedzieć, czy wszystko ze mną dobrze.

-To zacznijmy słoneczko.

Po jakiejś godzinie, miałam już wszelkie wyniki wydrukowane. Przez ten czas zdążyłam wykonać jeszcze dwa badania, bo musiałam potwierdzić jedną ważną rzecz, a potem jeszcze porównać wszystko... No ale zrobione.

-Izuś.- Odezwałam się do chłopca, który siedział u mnie na łóżku i bawił się zielonym pluszowym królikiem.- Podoba ci się ta maskotka?

-Tak... Zawsze chciałem pluszaka, a ten przypomina mi mojego z dzieciństwa... Był taki sam tylko miał czerwone oczy, a nie czarne.

-Wiele dla ciebie znaczyła tamta zabawka co?- Kontynuowałam, bo skoro on zaczyna coś o sobie mówić, to może jest szansa, że szybko wróci do normy jego psychika.

-Tak, tamtego miałem od mamy, ale gdy mnie... Porwali... Byłem sam w parku, bez króliczka.

-A nie było twojej mamy z tobą?

-Była... Ale poszła nam po lody, a ja czekałem i... I jakiś pan z-za rękę za-zaciągnął mnie do a-auta...- Opowiedział, a przy ostatnim zdaniu jego oczy zaszły łzami.

Od razu go przytuliłam, a on starł piąstką łzy.

-Spokojnie... Jak chcesz to zatrzymaj misia.

-M-mogę? On jest twój prze-przecież.

-Teraz twój. U mnie tylko leży, a tobie szczęście przynosi. Sądzę, że będzie robił u ciebie lepszy użytek.- Stwierdziłam z uśmiechem na twarzy, a on się do mnie przytulił jeszcze mocniej.

-Dziękuję.- Powiedział cicho, a mi się cieplutko na sercu zrobiło.

-No to co, może ci powiem jakie wyni...

-Tu jesteście.- Nagle do mojego gabinetu wparował mój brat. Który o dziwo nie był wkurwiony, a raczej... Odprężony?- Szukałem was.

-Hę? To ty sobie poszedłeś i nas zostawiłeś.

-Musiałem dopilnować pewnych spraw. Yukimury się zapytaj jak mi nie wierzysz.- Prychnął i podszedł do nas. Przy okazji przyciągnął za sobą krzesło i usiadł tuż przed nami.

-Kogo znów tortu...- Zatrzymałam się, przypominając, że Izuku dalej jest obok.- Kto tym razem?

-Ah, potem ci powiem. Chyba, że wcześniej zajrzysz mi w głowę.

-Już wiem. I powiem, że dobrze.

-Ja kurwa wiem.

-A-ale o czym mowa?- Zapytał niepewnie zielonek.

-Skąd masz pluszaka?- Szybko zmienił temat, Izuku się na niego lekko zdziwiony spojrzał, ale odpowiedział normalnie. Znaczy normalnie jak na niego.

-Yuriko-chan mi dała. Ładny?- Spytał wystawiając przed siebie ręce z zabawką.

-Pasuje do ciebie.- Mruknął po chwili biorąc maskotkę do ręki.- Zielony jak twoje włosy i oczy. W sumie tak samo drobny też...- Zadumał, a Omega delikatnie się zarumienił.

-Katsuki, Izuś, mam wyniki.- Odezwałam się, przerywając im moment, jednak zdrowie małego jest dla mnie ważniejsze.

-I jak?- Zapytał Alfa, oddając pluszaka.- Mam jebaną nadzieję, że nie jest z nim najgorzej.

-Szczerze mówiąc, nie jest fatalnie. Jednak ma wiele blizn na całym ciele i posiada także liczne rany w kanale rodnym.

-Trzeba iść z nim do lekarza? Mogę go zabrać do królewskiego...

-Nie trzeba. Nie musisz ryzykować, mam maść na to, nie wiem jak nałoży ją sobie na te rany, ale trzeba ją stosować raz dziennie, najlepiej wieczorem. 

-W sensie do dupy maść?- Zapytał czerwonooki a ja potwierdzająco kiwnęłam głową. Piegowaty od razu zadrżał i zrobił się cały różowy. Od razu zauważyłam, że zaczął się stresować, mocniej ścisnął króliczka a wzrok wbił w buty Katsukiego.- Chodź do mnie.- Rozkazał, a zielonek nie pewnie wstał i podszedł dwa kroki bliżej. Blondyn, nie czekając na nic więcej złapał go za dłoń i pociągnął do siebie i przytulił.

=Yuriko, jeżeli czytasz moje myśli, to się pierdol. Robię to tylko by się uspokoił.=

Przeczytałam myśli blondyna i na niego spojrzałam z wyrzutem. 

-Uspokój się Deku, pomogę ci ze wszystkim.  Powiedział spokojnie, gładząc plecy Omegi.

+Boże Katsuki, nie możesz do niego tak podchodzić! Jesteś idiotą!+- Pomyślałam, kierując wiadomość do blondyna.

=Mogę. Chcę by był spokojny i się wykurował. Myślisz, że kurwa jestem taki delikatny? Nawet do cholery nie wiesz jak się kurwa powstrzymuję by ciebie kurewko przy nim nie wyzywać.=

-Deku idziemy do mnie. Yuriko dasz te leki?

-Tak.- Burknęłam.- Innych chorób nie ma. Dowiedziałam się, że miał połamane żebra, ale te się prawidłowo zrosły. Nie wiem czy ktoś interweniował w to, czy też nie ale to aż zadziwiające, bo ledwie wykryłam, że było coś nie tak... A jeżeli mowa o innych... Żadnych pasożytów i chorób powszechnych, tych wenerycznych także brak.

-Warto wiedzieć.- Mruknął gdy podawałam mu maść i tabletki.

-To witaminy, pomogą mu w uzupełnieniu niedoborów.

-Aha. Deku idziemy?

-Yhm.- Pokiwał głową i udał się z blondynem do drzwi, zanim odeszli jeszcze dodał.- Dziękuję za wszystko.- Po tych słowach wyszli.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro