6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ósmy lipca, piątek.

[Pov Bakugo]

-Dochodzi dwudziesta...- Stwierdziłem sam do siebie, gdy przeglądałem reportaże na telefonie. 

Izuku poszedł się umyć. Dalej jest zmuszony do noszenia moich za dużych w cholerę ubrań, bo te jego dojdą za dwa dni.
Yuriko już zdążyła mnie namówić, bym przedstawił go naszej grupie. Jestem pewien, że po kolei każdy się dowie, czy to celowo, czy przypadkowo. Jednak pierw musi on dojść do ustabilizowania. Zbyt panicznie boi się zapachów obcych osób a w szczególności Alf.

Gdy ja tak się zastanawiałem, dalej czytając o tym jak postępować z ofiarami gwałtów i prześladowania, poczułem na sobie czyiś wzrok.

-Chodź Deku. Musisz leki wziąć.- Powiedziałem spokojnie podnosząc na niego wzrok.

-N-nie dam rady sam... Z ma-maścią.- Wydukał zawstydzony i zlękniony. 

Boże tak jak jego zapach mi się podoba... To ten gdy zaczyna się obawiać, już mnie irytuje. Ciekawie jak pachnie gdy jest szczęśliwy...

-Chodź. Powiedziałem, że ze wszystkim ci pomogę.- Odezwałem się delikatnie, a on niepewnie podszedł.- Musisz się położyć ale pierw zdjąć spodnie i bokserki.

-M-muszę?- Zapytał wystraszony już kompletnie, gdy siadał na materacu mojego łóżka.

-Inaczej nie dam rady.

-D-dobrze.

Posłusznie zdjął z siebie bokserki razem ze spodniami. Moja koszulka i tak sięgała mu prawie do kolana, więc nie musiał się aż tak bać. Położył się na łóżku, a ja zabrałem tę maść i do niego podszedłem.

-Rozsuń nogi.

Bez zbędnych słów wykonał moje polecenie, jednak zaczął cały drżeć . Wypuściłem więcej swoich feromonów, więc zaczął się uspokajać, może nie jakoś mocno, ale troszkę tak.

-Zaczynam.- Ostrzegłem, gdy nałożyłem sobie na palec wskazujący trochę niebieskiej maści. 

Pierw rozmasowałem ją zaraz na jego wejściu, a ten pisnął na mój czyn. Jednak nie zwróciłem na to uwagi i po prostu kontynuowałem. Gdy poczułem, że maść niemalże w całości wchłonęła się w jego podrażnioną skórę, nabrałem jej jeszcze trochę i tym razem powoli wsunąłem palec do jego środka.

-Nnn Ah! Ka-Kacchan!- Zająkał cicho i od razu zasłonił usta dłonią. Spojrzałem na jego całą zaróżowioną twarzyczkę, miał kilka drobnych łezek na policzkach, które od razu starłem wolną ręką.

Poczułem nagle, że mam pewien problem w spodniach...

-Spokojnie młody. Jest dobrze... Będę i jestem delikatny.

-Nnn...- Wymruczał w dłoń, a ja poprzez jego koszulkę zauważyłem wybrzuszenie.

Oboje się podnieciliśmy? Z jego perspektywy jeszcze się nie dziwię ale dlaczego ja?... Chociaż dobra, przyznaję uroczo wygląda, jego jęki też są słodkie.

-Auć!- Nagle pisnął, idealnie w momencie, gdy pod palcem poczułem zgrubienie, najpewniej ranę.- B-boli!

-Trafiłem na ranę... Chwilę będzie piekło.- Powiedziałem i dłużej go nie męcząc wysunąłem z niego palec.- Skończyłem.

-Ah...- Sapnął jeszcze raz, tak jakby smutny tym faktem a po chwili dodał.- Dzie-dziękuję...

-Spokojnie. Mówiłem, że będę ci pomagać.- Odezwałem się obojętnie odchodząc od niego.- Idę się umyć, pamiętaj że masz nie opuszczać mojego pokoju.

-Pamiętam.- Mruknął cicho, dalej leżąc.

Spojrzałem jeszcze raz na niego i udałem się do łazienki. Muszę się umyć i uporać z problemem.

Wróciłem do niego po jakichś piętnastu, no może dwudziestu minutach. Brokuł leżał na łóżku już ubrany i bawił się maskotką.

-Serio podoba ci się ta zabawka.- Bąknąłem siadając obok niego, kątem oka zauważyłem, że dalej ma wybrzuszenie pod spodniami...

-T-tak, kiedyś miałem podobnego. Jeszcze gdy mieszkałem z mamą.

-Rozumiem... Mogę cię o coś zapytać?

-Tak?

-Jak trafiłeś do tamtych typów? Jeżeli nie chcesz nie musisz mówić.- Od razu zaznaczyłem, jednak on pokręcił przecząco głową.

-Jak miałem pięć lat... W moje u-urodziny byłem z mamą na lodach. Usiadłem na ławeczce i cze-czekałem na nią,  bo poszła ku-kupić nam porcje... Wtedy ktoś za-zakrył mi usta i za rękę zaciągnął do a-auta...- Mówił powoli i co jakiś czas się jąkał. Gołym okiem było widać, że jest cholernie smutny. Tym bardziej, że jego oczy się zaszkliły.

Położyłem się obok niego i przytuliłem, nic się nie odzywając a on kontynuował.

-Cza-czarna furgonetka. Byli tam też inni w m-moim wieku. N-nie znałem ich więc b-byli z różnych watach...

-Pamiętasz do jakiej watahy kiedyś przynależałeś?- Zapytałem spokojnie, a on pokręcił głową.

-Nie... Jedyne co pamiętam to głos mamy i kilka strzępek wspomnień... Mój mózg większość wspomnień wyparł.

-Rozumiem. A co się potem stało?

-Za dużo nie pamiętam... Wiem że pła-płakałem. Dużo płakałem... A-ale jak dotarliśmy na miejsce zostaliśmy przebrani w szare szmaty... Potem na pokazach nas licytowali. Ale mnie do pokazu nie do-dopuścili.

-Czemu?

-O-od razu przyszedł po mnie pan w niebieskich włosach. Byłem u niego jakoś rok... Karmił mnie co drugi dzień i nie pozwalał na nic... A także o-on wysłał mnie do szpitala na badania? A-ale to były tortury... Po nich tydzień później trafiłem na licytacje.

-Rozumiem, a na licytacjach od razu ktoś cię wybrał?

-N-nie. Spędziłem tam ze dwa miesiące. N-nikt nie chciał męskiej O-omegi i to bez da-daru. W końcu ta-tamci... O-oni mnie ku-kupili.- Wydukał po czym zalał się łzami.

-Ćśśś... Już dobrze. Nie trafisz tam nigdy więcej. A jeżeli ktokolwiek będzie chciał cię znów skrzywdzić to go zamorduję.

Usiłowałem go pocieszyć, jednak na nic. Dopiero po chwili, przy moich feromonach i dużym wycieńczeniu zdołał zasnąć. Ja sam, dalej go do siebie tuliłem i zastanawiałem nad wszystkim.

Jeżeli w dzieciństwie został porwany, to jego matka pewnie żyje gdzieś z niewiedzą, że jej syn dalej żyje... Muszę odnaleźć tę kobietę to na pewno. Tylko... Nie lepiej będzie jak zrobię to za jakiś miesiąc? On się wykuruje... Może będzie mniej myślał o tym co się działo i nie będzie wyglądał, jakby zagładzał się na śmierć... Ale i tak. Zanim odnajdę jego rodziców, będę musiał przedstawić go swoim. Moja matka, Alfa tego stada, na pewno będzie miała łatwiej w dotarciu do tego, kto jest jego rodzicami niż ja. Jestem pewny, że słyszała i zajmowała się sprawą porwanych dzieci te kilka lat temu.

-Ale chce mi się spać...

Dziewiąty lipca, sobota.

-Bakubro!

-Kirishima nie!

-Yuriko, ja muszę. Bakubro! Słyszałeś co Yukimura robi na tor... Baku..? Czuję tu wystraszoną Omegę...

Wybudziły mnie krzyki i szarpanina, dalej zaspany się odwróciłem w stronę już wywarzonych drzwi. Chciałem się podnieść ale poczułem jak cały roztrzęsiony zielonowłosy zaczął się wtulać w mój bok, leżał pod kołdrą więc zapewne dlatego rekin go tylko wyczuł.

-Kirishima, kto kurwa kazał ci tutaj do jasnej cholery wejść.- Warknąłem i podparłem się na łokciach.

-Ty śpisz z Omegą jakąś? To nie Uraraka? 

-Pojebało cię do reszty?! Nie chcę nawet słyszeć o tej idiotce. 

-To z kim ty śpisz? Czemu ja nie wiem, że kogoś masz?- Zapytał i już chciał podejść, ale Yuriko go zatrzymała.- Hę? Chcę tylko podejść.

-Wystraszysz go jeszcze bardziej.- Powiedziała spokojnie.

-Kogo? Katsukiego? Nie żartujcie sobie ze mnie. 

-Zamknij kurwa ryj.- Warknąłem w jego stronę i zwróciłem się do Omegi.- Deku... Nie musisz się bać, to mój przy... przyjaciel.

-ALE, ŻE TY SIĘ PRZYZNAŁEŚ?!- Krzyknął czerwony łeb a Deku się bardziej wyląkł.

-Kirishima idioto. Bądź ciszej bo on się ciebie boi.

-Ale kto? Chcę zobaczyć Omegę mojego kumpla.

-Pierw wstaw drzwi i zamknij mordę.- Warknąłem, a Alfa posłusznie wykonała zadanie.- Lepiej się ciesz, że te drzwi są uodpornione na wybuchy i wywarzanie.

-Tak, tak... A teraz kogo tam tak kurwa chowasz?

Cicho westchnąłem i niechętnie odkryłem kołdrę ukazując zieloną czuprynkę, która najchętniej by teraz znikła. Tak mocno wciskał swoją twarz w mój bok, że nic innego niż włosy, nie dało się zauważyć.

-To chłopak?

-Tak. Problem jakiś?- Warknąłem.

-Nie! Zdziwiłem się tylko... Nie spodziewałem się, że przygruchasz sobie Omegę z dnia na dzień i tym bardziej, że męską.

-Nie przygruchałem sobie kurwa nikogo. Więc te uwagi zachowaj dla siebie, póki muszę być spokojny.

-Hę?- Bąknął zdziwiony.

-Izuku panicznie boi się obcych, krzyków i dotyku. Więc bądź spokojniejszy.- Ostrzegła go czarnowłosa, po czym klęknęła obok łóżka od strony brokuła.- Hej Izuś... Nie bój się, to Kirishima Ejiro. Nasz przyjaciel, nie zrobi ci krzywdy... On jest jedynie trochę głośny i pierw robi a dopiero potem myśli.

-Deku?- Odezwałem się, gdy ten dalej milczał.- Hej, spójrz na mnie.

Powoli podniósł twarz i spojrzał na mnie.

-P-przepraszam... A-ale bo-boję się.- Wydukał cichutko.

-Ej, ja przepraszam nie chciałem nikogo wystraszyć.- Podszedł do nas i położył dłoń na jego ramieniu, a ten aż podskoczył.

~~Omega zagrożona.

Nie wiem co w tym momencie we mnie wstąpiło. Zielonka od razu przełożyłem na drugą stroną łóżka, chowając go za swoimi plecami.

-Zostaw go kurwa, bo cię rozszarpię.- Warknąłem, wstając i odpychając Alfę.

-Bakubro spokojnie, nic mu nie zrobię!

-Nie ma kurwa spokojnie! Masz go do cholery nie dotykać. Masz się kurwa do niego nie zbliżać, bo kurwa pożałujesz.

-Katsuki! Uspokój się!- Pisnęła czarnula, usiłując oddzielić mnie od idioty.

-Nie! Nikt nie będzie ruszał mojej Omegi! Tym bardziej, że jeżeli się boi! Bez jego pozwolenia nikt nie ma prawa!

Dosłownie zacząłem nie kontaktować. W głowie jedna myśl "Broń Omegę".

-Kacchan! U-uspokój się!- Nagle poczułem jak łapie mnie za dłoń, mój dar automatycznie się wyłączył.- Je-jest dobrze... Nie atakuj...

-Nic ci nie jest?- Od razu go przytuliłem, nie zwracając uwagi na resztę.- Nic się nie stało?

-Jest dobrze... A-ale atakowałeś innych, t-to moja wina?

-Nie.- Odezwała się Yuriko.- Instynkt mu się odezwał. 

-A-a panu Kirishimie nic się n-nie stało?

-Mi? Nic, nie da się tak łatwo mnie skrzywdzić. Ale jeszcze raz przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć.

-Nic się nie stało... Nie wiedziałeś...

-Mógł tu nie wbiegać jak idiota.- Syknąłem odwracając się w ich stronę. Zielonka posadziłem u siebie na kolanach a głowę schowałem w jego szyi.- Twój zapach mnie uspokaja... Nie bój się.

-Czekaj... On jest twoim mate?

-Tak.

*****

Minęła jakoś godzina i w końcu Rekin dostał streszczenie tego, jak znalazłem swojego przeznaczonego, czemu młody wygląda jak wygląda oraz co spowodowało jego lęki. Byliśmy w drugiej części mojego pokoju. Siedziałem właśnie na jednym z foteli a Deku u mnie na kolanach. Musiałem mieć pewność, że nikt go nie dotknie, nie wystraszy. A ja sam co chwilę uspokajałem się dzięki jego zapachowi.

Instynkt bierze nade mną górę...

-W ogóle o ile Izuku jest od ciebie młodszy?

-Dwa lata.

-Matce swojej już powiedziałeś?

-Nie. Pierw muszę o niego zadbać i doprowadzić do ładu.- Odpowiadałem właśnie na jego poszczególne pytania. Nie raz wyręczał mnie sam zielonowłosy albo moja siostra.

-Ktoś oprócz tutaj obecnych o nim wie?

-Tsa, Yukimura...

-Właśnie!- Nagle się wyrwał.- Przybyłem tu w sprawie Yukimury! Słyszałeś co on robi w lochach?! 

-Sam mu zleciłem. 

-Odeszliśmy od tor...- Yuriko w ostatniej chwili zdążyła jebnąć go w ramie, a nasz wzrok ukazał mu, że ma nie mówić na głos o takich rzeczach.

-Ale są dwa wyjątki. Racja?- Warknąłem a wzrok skierowałem na Deku. 

-No jest... A tak!- Brawo zrozumiał.

-O-o czym mowa?

-Nic co dotyczy ciebie Deku.

-Ah, rozumiem...

-Tak. A ty kapuściany łbie. Coś jeszcze chciałeś, czy tylko z tym wybudziłeś mnie ze snu?

-Tylko to... A i jeszcze jedno. Pamiętasz, że dziś o dwudziestej mamy się spotkać całą grupą?

-Nie idę.- Oznajmiłem od razu a ten zaczął swoje kolejne przesłuchanie.

-Czemu?!

-Muszę pilnować Deku. Proste?

-To zabierz go ze sobą. Proste?

-Nie. Nie będę go wystawiał na stres. Pojebało cię chyba.- Prychnąłem a do namów dołączyła wredota.

-No Katsuki! Młody będzie znał już mnie i Kirishime! A będzie tam też Kaminari, a on jest omegą, racja? Przecież będziesz przy nim cały czas!

-I chuj mnie to obchodzi. Będą tam jeszcze trzy Alfy których nie zna a w dodatku dwie bety. 

-No i będzie jeszcze Yaoyorozu i Kyoka.- Upomniała mnie Yuriko.

-Kurwa, to masz cztery Alfy, dwie Bety i dwie Omegi. Za dużo dla niego.

-Kacchan... Mo-możesz iść...- Odezwał się cichutko Omega.- Nie chcę ci niszczyć pla-planów.

-Nie zostawię ciebie.- Warknąłem, wściubiając nos ponownie w jego szyję.

Jak tak dalej pójdzie, to się uzależnię od jego zapachu.

-Pójdę z wa-wami.- Zaoferował, a gdy podniosłem wzrok zobaczyłem pełne nadziei spojrzenia tamtych debili.

-Nie zamierzam cię zmuszać.

-A-ale ja chcę.- Powiedział głośniej i to w dodatku znacznie pewniej.- N-nie mam się chyba czego bać. A ty będziesz obok... Racja?

-Kurwa, niech wam będzie. 

-Jest!- Krzyknęli oboje zadowoleni.- Dzięki Izuku!

Deku jedynie delikatnie się uśmiechnął a wzrok spuścił na dłonie.

-Ale jeżeli coś mu zrobicie to was rozkurwię.- Ostrzegłem z powagą znów wbijając nos w jego szyję.

~~Kocham ten zapach... Jest idealny, taki spokojny...

--Zgadzam się. Ale dalej chcę sprawdzić jak będzie pachniał gdy będzie wesoły.

-A Izuku*, posiada jakieś mniejsze ciuchy? Widać, że nosi twoje za wielkie na niego.

-Nie. Zamówiłem mu jakieś które sobie wybrał i będą na dniach. Nie planowałem go nigdzie zabierać przez tydzień.- Odpowiedziałem kładąc głowę na jego ramieniu tak bym mógł obserwować resztę.

-To może zabiorę go na zakupy!

-Nie.

-No Katsuki! On musi mieć inne ubrania niż twoje! JA mu pomogę z wyborem!

-Kurwa nie. Nie ufam ci szmulo.

-Pójdzie z nami Momo i Ashido! Będzie dobrze!

-Kurwa nie zamierzam się powtarzać idiotko.

-Izuku, chciałbyś ze mną i moimi koleżankami pójść do miasta?- Zapytała go, ignorując kompletnie moje zdanie. 

~~Już się denerwuje kruszynka...

-Z chęcią... A-ale wolę n-na razie nie... 

-No czemuuu!?

-Powiedział nie. Odpuść lepiej, póki jestem spokojny.

-Pf...- Prychnęła obrażona, zakładając ręce na siebie.- Ejiro, o której się widzimy?

-O dziewiętnastej w naszej miejscówie... Czyli za pięć godzin.

-Hę?! Czternasta jest? Do której my kurwa spaliśmy?

-Dwunasta była jakoś, gdy usiłowałem się do ciebie dostać Bakugo.

-I się kurwa nie wyspałem?! Jak to do cholery jasnej możliwe?!

-Nie mam pojęcia Bakubro. Ale wiem, że musze iść do Miny bo mnie w końcu zastrzeli.- Oznajmił wstając z miejsca i kierując się ku wyjściu.- To do dziewiętnastej.

-Tsa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro