7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziewiąty lipca, sobota.

[Pov. Midoriya]

-Deku musimy się zbierać.- Oznajmił mi Kacchan.

-Już idę.

Było właśnie półgodziny przed dziewiętnastą, siedziałem sobie na łóżku blondyna i oglądałem znów pluszaka, podczas gdy Alfa ciągle czegoś szukał.

-Wychodzimy wcześniej, bo idziemy do domku w lesie. Dojście tam w zwykłej postaci zajmuje dwadzieścia minut. W tej wilczej jest trzy razy krócej, ale są większe szanse, że ktoś ciebie wyczuje.

-Rozumiem...- Mruknąłem gdy wychodziliśmy z pokoju.- Cieszysz się, że tam idziemy?

-Szczerze? Nie za bardzo. Najpewniej będę się wkurwiał jak zawsze... Ale ty poznasz resztę, a w razie co, po prostu wrócimy do domu.

-Ah... Czyli przeze mnie m-musisz iść?

-Gdyby ciebie nie było, też bym musiał. Także i więc, to nie jest twoja wina. A teraz cicho.- Powiedział do mnie ostatnie zdanie szeptem.

Właśnie mieliśmy przejść obok pomieszczenia przypominającego kuchnię. Z pokoju dochodziły do nas głosy jakiejś kobiety i mężczyzny, po zapachu od razu wyczułem, że to Alfa oraz Omega.

-Co my mamy zrobić z tym dzieciakiem? Katsuki za cholerę nie chce się ożenić z panienką Ochaco. Jestem pewna, że prędzej zwieje przed ceremonią, niż się zgodzi na dokończenie zaślubin.

-Skarbie, nie możemy go zmuszać. Kiedy znajdzie swoją mate, to się ożeni.

-Ale władca, nie może być bez Luny!

-Mitsuki, Katsuki dopiero za rok przejmuje tron, prawda? A do wieku dwudziestu lat musi znaleźć partnerkę lub partnera. Na spokojnie, będzie dobrze.

-Ale ja się boje o jego jak i dobro kraju!

Usłyszałem fragment rozmowy tamtej dwójki, nim Kacchan za dłoń zaciągnął mnie do wyjścia. Czy tamte dwie osoby to byli jego rodzice..? A on ma być Alfą stada..? T-to znaczy, że ja mam być Luną?!

-Deku, zimno ci?- Zapytał jak tylko wyszliśmy na dwór. 

-Nie.

Co prawda jest początek lipca, jednak jest dziś naprawdę chłodno, a jedyne co ja mam na sobie to czarna koszulka z czaszką oraz spodnie dresowe. Oczywiście wszystko na mnie za duże, spodnie o jakieś dwa rozmiary i gdyby nie sznurek, to by ze mnie spadły, a natomiast koszulka jest na tyle długa, że jej rękawy sięgają mi za łokcie.

-Jak będzie ci zimno to mi mów. Dam ci bluzę.

-Dziękuję... Ale jest dobrze.

~~Boże! Ale my mamy miłego Alfę! On się o nas troszczy i chce nas bronić! Lepiej trafić nie mogliśmy!

--Zgadzam się. Może jednak mamy szansę, na normalne życie...

-Kacchan?

-Tak? Zimno ci jednak?

-Nie o to chodzi... Chciałem się zapytać jacy są twoi znajomi...

-Huh... Zaczynając będą tam dwie Omegi. Kaminari oraz Kyoka.

-Jeden chłopak?

-Tak, więc nie będziesz sam. Po za tym jest głupkowaty i mało się zastanawia nad tym co robi czy mówi. Kyoka, natomiast jest zdystansowana raczej ale też odwala gdy ma ochotę.

-Aha... A są jakieś Bety?

-Są dwie. Ashido, czyli partnerka Kirishimy. Ona jest z zachowania dosłownie taka sama co czerwony łeb. Jest jeszcze Sero, raczej podchodzi do wszystkiego na luzie ale nie raz zachowuje się jak pikachu.

-Pikachu?

-Czyli Denki... Znaczy Kaminari. Oni ci się tam jeszcze przedstawią.- Sprostował mi od razu i właśnie wstąpiliśmy do lasu.- Oprócz Kirishimy będą tam jeszcze cztery Alfy. Jeden to mate Yuriko, nazywa się Todoroki i jest z pobliskiej watahy ognia. Osobiście chujowi nie ufam, jest raczej obojętny do wszystkiego i niczym się nie interesuje. Oprócz tego idioty będzie jeszcze Yaoyorozu, odpowiedzialna i wychowana w teorii, Shinso, zawsze niewyspany partner Kaminariego. No i najstarszy z grona Yukimura, ma osiemnaście lat skończone, odpowiedzialny i ironiczny. Jeżeli widzi, że dziecku dzieje się krzywda to potrafi poświęcić swoje zdrowie, by obronić.

-Wow... Trochę, przeraża mnie ilość Alf... Ale wszyscy wydają się niesamowici.

-Nikt tam celowo ciebie nie skrzywdzi. Jednak jeżeli coś ci zrobią nawet nie umyślnie to kurwy pożałują.

-Proszę nie krzywdź nikogo...- Mruknąłem cicho.

-Spokojnie. I tak bym im wjebał za nic. Więc masz się kurwa nie obwiniać. Zrozumiano?

-Tak... Ale proszę...

-Ugh, niech ci będzie.- Warknął, jednak po chwili spokojniej i ciszej dodał.- Ale będziesz obok mnie. Twój zapach na prawdę wprowadza mnie w błogi stan spokoju.

-T-to nie będzie problem.- Uśmiechnąłem się delikatnie w jego stronę, a ten złapał mnie za dłoń.

Kolejne kilka minut drogi szliśmy w ciszy. Nie powiem, stresuję się. 
Zawsze tak duża ilość Alf mnie przerażała, zapewne przez złe doświadczenia... Jednak ufam Kacchanowi. Nie wiem czy to przez to, że jesteśmy sobie przeznaczeni, czy też dlatego, że widzę po nim, że stara się mi pomóc. A może to i to?

-To ten dom?- Zapytałem gdy w pewnym momencie wypatrzyłem nie za duży drewniany budynek.

-Yup. 

Gdy tylko przeszliśmy przez drzwi wyczułem wiele nieznanych mi zapachów co mnie okropnie wystraszyło, mimo świadomości, że napotkam tu kilka nowych osób w tym Alf...
Znów zabiorą mnie do obcych którzy się na mnie wyżyją. Znów właściciel w ten sposób się na mnie wyżyje. Znów mnie pobiją i zgwa...

-Nie denerwuj się.- Usłyszałem spokojny ton głosu blondyna, który bezustannie trzymał mnie za dłoń.- Tutaj są sami swoi.

No tak, nie jestem już u tamtych ludzi...

-Tak...

-Bakugo!- Nagle usłyszałem krzyk jakiegoś chłopaka, on tu biegnie, a bynajmniej chce.

-Denki uspokój się!

-Chcę zobaczyć mojego sojusznika! Yuriko, to męska Omega! Nie jestem sam na całą watahę!

-On się boi hałasów idioto. Spokojnie.

-Auć! Nie po głowie! Shinso pomocy!

-Mogłeś być cicho słońce.- Odezwał się jakiś Alfa, najpewniej ten partner chłopaka.

-Aha?

-Nie przeszkadzamy wam?- Odezwał się Kacchan, gdy wstąpiliśmy do sporego salonu. 

Duże pomieszczenie o kawowych ścianach z dwiema kanapami i dwoma fotelami a obok stolik, zaopatrzone w głośniki i telewizor.
W pomieszczeniu zaobserwowałem blondyna z piorunem na włosach. Najpewniej był to ten Kaminari, obok niego Yuriko razem z jakimś Alfą o fioletowych włosach i zmęczonym spojrzeniu, sądząc po opisie który podał mi wcześniej Kacchan, jest to Shinso. Cała trójka siedziała na jednej z kanap. Obok na fotelu był Kirishima, a na jego kolanach różowo skóra Beta, sądząc po ich zachowaniu są razem... Czyli ta dziewczyna to Ashido? Na przeciwnym fotelu był jeszcze czarnowłosy Beta, więc to musi być Sero.

-O boże Omega!- Krzyknął blondyn i dosłownie rzucił się w moją stronę. 

Nim zdążył dobiec już stałem wystraszony za Alfą.

-Hę?! Chciałem się przywitać!

-Nie zbliżaj się kurwa do niego, bo cię rozkurwie i nawet leniwiec cię nie pozna.- Fuknął na niego czerwonooki, a chłopak się odsunął.- Nie przekazano ci, że on się panicznie boi ludzi?

-Przecież ja mu krzywdy nie zrobię! 

-Denki zrozum, Izuku boi się ludzi. Musi was pierw poznać, uszanuj to.

-Enene, niech wam będzie.- Westchnął i wrócił na kanapę.

-Mówiłem byśmy kurwa nie przychodzili.

-Kacchan...

-Chodź.- Pociągnął mnie za dłoń i usiadł na kanapę wciągając dosłownie mnie, na swoje kolana.

-Czyli to jest, ta twoja Omega?- Odezwał się fioletowowłosy.- Jestem Hitoshi Shinso, ten idiota co się na ciebie rzucił to Kaminari Denki, mój partner. Przepraszam za niego.

-N-nic się nie stało...

Nagle przed nami pojawiła się różowowłosa

-Hejka! Jestem Ashido Mina! Miło mi cię poznać Izuku.- Wysunęła w moją stronę dłoń, niepewnie ją chwyciłem i wydukałem ciche  "hej".

-Tam jest Sero Hanta.- Wskazała na czarnowłosego, który na chwilę oderwał wzrok od telefonu, spojrzał na mnie i bąknął "No siema" po czym znów wkuł wzrok w komórkę.

-Cały drżysz.

-Za-zaraz się uspokoję... Jest do-dobrze.- Odpowiedziałem Alfie, a on mocniej mnie do siebie przycisnął.

-Yuriko nie kłamała, młody jest okropnie wystraszony.- Nagle z pomieszczenia obok wyszedł czarnowłosy Alfa, którego autentycznie się wystraszyłem.

Wyższy i większy od Kacchana, o czarnych włosach i błękitnych oczach. Jego cera była blada jak u trupa, a sam zapach pokazywał, że musi być silną Alfą. 

Jak zobaczyłem, że podchodzi do nas bez zastanowienia się bardziej skuliłem i przytuliłem mocniej do blondyna.

-Hej mały, jestem Yukimura.- Klęknął przed nami.

Proszę niech on idzie. Proszę, proszę, proszę.

-Ajć, wystraszyłem go.- Mruknął i wstał.- Wybacz Izuku.

-Cały się trzęsie. Yuriko, wzięłaś te leki?- Usłyszałem głos mojego Alfy.- Ej Deku?

Zaraz mnie zaatakują, pobiją, zgwałcą... Ja-ja nie chcę. Nie chcę znowu.

-Ej, zabieraj naszą dziwkę. Klient przyszedł go wypożyczyć.

-Już idę.

Usłyszałem głosy moich oprawców, po chwili drzwi się otworzyły.

-A ty dalej udajesz, że krwawisz? Doprawić ci kurwo mam?

-Pro-proszę... B-boli...

-Ile razy kurwo mówiłem żebyś nie odzywał się do mnie?! Ha tfu! Szmata pierdolona, puszczasz się?! To się kurwo do mnie nie odzywaj!

-Auć! Proszę! Agh!- Zacząłem piszczeć gdy nagle zostałem skopany.

-

-Deku? 

-N-nie bijcie... Pr-proszę... Proszę...

[Pov Narrator]

Do pokoju wbiegła także reszta uczestników spotkania, którzy dotychczas byli w kuchni. Zaalarmowani krzykiem i płaczem chłopca wbiegli sprawdzić co się stało.

-Kurwa Yuriko daj te uspokajacze.- Zawołał Bakugo, gdy omega zaczął się wiercić i szarpać, od razu go zamknął w szczelnym uścisku i zaczął wydzielać więcej feromonów.

-Już! Już daje Katsuki.- Zawołała podbiegając ze strzykawką z lekiem, zielonowłosy to zauważył i wpadł dosłownie w panikę.

-Nie! Ja nie chcę! Nie! Zostaw! Nie! Nie chcę znów! Pomocy!

-Deku, jesteś bezpieczny. Nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić.

-Nie chcę! Nie dotykaj! Nie! Nie! Nie!- Zaczął się mocniej szarpać, a gdy blondyn zdołał go mocniej chwycić i zblokować jego ruchy dziewczyna szybko wbiła mu strzykawkę i wtłoczyła lek.

Wszyscy inni w osłupieniu oglądali atak paniki chłopaka i samo to, jak bardzo opanowany i spokojny jest Bakugo. W końcu nikt oprócz Kirishimy oraz Yukimury nie wiedział o tym co piegowaty przeszedł.

-N-nie dotykajcie mnie! Ja nie chcę!

-Ćśśś. Nikt ci nic nie zrobi. Deku jesteś bezpieczny.

-Zostaw... J-ja nie chcę...

-Deku, jestem tu. Nikt ci nic nie zrobi.

-K-Kacchan..?

-Tak to ja. Nic się nie dzieje. Jesteś bezpieczny.

-O-oni n-nie wrócili?

-Nikt z twojej przeszłości. Jesteś bezpieczny.- Zaczął go zapewniać a zielonowłosy mocniej się w niego wtulił i zaczął cicho płakać.

-Co jest nie tak z tym dzieckiem?- Zapytał Shinso, a Bakugo go spiorunował wzrokiem.

-Chodźcie do kuchni, wytłumaczę wam, a Katsuki go uspokoi.- Zaproponowała Czarnowłosa i dosłownie wygnała wszystkich do innego pomieszczenia.

-Kacchan... B-bałem się...

-Ja wiem mały. Jesteś tu bezpieczny, nikt cię nie pobije i nawet nie dotknie gdy nie będziesz chciał.

-Przepraszam...- Wyszeptał po kilku minutach.- Zepsułem... Ze-zepsułem wam wie-wieczór.

-Nic się nie stało.

-Przepraszam...

W tym samym czasie Yuriko zdążyła streścić całą historię a każdy dosłownie się załamał.

-O kurwa.- Skomentował Hanta.

Hitoshi przytulił mocno Kaminariego, mówiąc.

-Nie wiem jakbym się czuł na miejscu Bakugo.

-To jest okropne co musi przeżywać Izuku. A mogłem być na jego miej...

-Kaminari, nie waż się tak mówić. Pozagryzałbym twoich oprawców.

-A jeżeli o tym mowa. Katsuki tego tak nie zostawi racja?- Zapytał Todoroki a każdy przytaknął.

-Już od trzech dni torturuje dwóch winowajców, a Yukimura przypadkowo się tym zajmuje.

-Ej Kirishima, co jak co, ale ja grzecznie wymierzam sprawiedliwość.- Ochronił się czarnowłosy unosząc teatralnie ręce do góry. - Wiecie, że nie znoszę gdy dziecko jest krzywdzone.

-I każdy ci to wybaczy tym razem.- Odezwała się Mina.- Sama z chęcią bym rozerwała tamtych oblechów. Biedny Izuku będzie miał teraz traumę do końca życia.

-W ogóle czemu go tu przyprowadziliście? To było więcej niż wiadome, że może się okropnie wystraszyć gdy poczuje zapach nieznajomych Alf a w dodatku silnych.- Zwróciła uwagę czarnowłosa.

-No bo... Bakubro nie chciał przyjść, więc razem z Yuriko zaczęliśmy go namawiać... Ten dalej się upierał, jednak zgodził się gdy Izuku sam wyraził chęć przyjścia.

-To on sam chciał?

-No wiecie... Pewnie nie chciał zabierać każdej chwili Katsukiemu.- Dodała Yuriko.- Minęły trzy dni a Katsuki ciągle przy nim jest i rzadko opuszcza.

-Ej ale to urocze, że tak się martwi o tę Omegę! Może uda się trochę złagodzić jego charakter.

-Nie chciej za wiele.- Prychnął blondyn, który właśnie wstąpił do kuchni, za jego plecami krył się zielonowłosy, który co chwilę wyglądał obserwując każdego.- Deku dalej upiera się, że chce zostać i was poznać.

-Prze...Przepraszam za to.- Powiedział cicho i powoli wychylając się zza Alfy. Bez przerwy kurczowo trzymał go za koszulkę, tak jakby obawiał się, że ktoś mu go zaraz zabierze.- Wystraszyłem się, n-nie wiem czemu aż tak.

-Nic się nie stało.- Odpowiedzieli mu chórem.

Yuriko podeszła do chłopaka i delikatnie objęła. Blondyn już chciał się na nią wydrzeć i odepchnąć, jednak gdy zauważył, że Omega przy niej także jest spokojny i nie przeszkadza mu tak bliska obecność dziewczyny, jedynie prychnął.

-W razie gdy zaczniesz znów mocno się denerwować powiedz o tym komukolwiek. Damy ci tak to leki, dzięki którym szybko się uspokoisz.

-D-dobrze, dziękuję.

-Teraz nie dostanie ataku paniki? Jest tu więcej osób niż wcześniej.- Zauważyła Kyoka.

-Dostał leki uspokajające, które stosuję na Katsukim. Będzie spokojny do jutra rana.

-Że taka dawka go nie zabije.- Prychnął Hanta, a Bakugo zaczął go mordować wzrokiem. Najpewniej gdyby nie fakt, że musi być spokojny to pewnie już by wyzywał Betę.

-Po prostu będzie dłużej spokojny. Może wróćmy do salonu?

-Dobry pomysł.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro