8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziewiąty lipca, sobota.

[Pov. Narrator]

Minęła właśnie godzina od incydentu z atakiem paniki młodej Omegi. Wszyscy siedzieli w salonie Yaoyorozu z Kyoką i Sero na jednej z kanap, Todoroki, Yuriko, Hitoshi i Kaminari na drugiej a natomiast Yukimura razem z Bakugo i Izuku zajmowali fotele. Zielonowłosy tak jak było we wcześniejszej umowie z Alfą, bezustannie zajmował miejsce na kolanach chłopaka.

-Bakubro, bo zostaniesz jeszcze ćpunem uzależnionym od zapachu Izuku.- Zaśmiał się czerwonowłosy.

-Spierdalaj.- Fuknął mocniej obejmując Omegę.- Muszę być kurwa spokojny, wiesz chyba jak działa więź?

-Doskonale wiem. W końcu mam przy sobie ukochaną.- Zaśmiał się, przyciągając do siebie swoją partnerkę.

-No dobra... Ale powiedzcie jedno. Ktoś prócz nas wie o tym, że jesteście mate?- Zapytał najstarszy z grona.

-Nie.

-Jak to?!- Krzyknęli wszyscy tak głośno, że aż Izuku lekko podskoczył.

-Przecież nie będziesz musiał Tak to hajtać się z Ochaco.- Zauważyła Jiro.

-Wiem. Ale matka będzie się sadzić, a chcę oszczędzić mu jak najwięcej nerwów. A bynajmniej na razie, a wiecie przecież, że ona chciała bym wyszedł za jakąś betę, dobrze sytuowaną bądź silną.

-No to wytrenujemy go! Midobro, jaki masz dar?

-N-nie mam mocy...- Odpowiedział cicho opuszczając głowę.- Jestem nieobdarzoną, męską Omegą nad którą znęcano się przez niemal całe życie. Wiem, że jestem utrapieniem.

-Hej młody, nie jesteś!- Zawołała Momo.- Trzeba tylko wyprowadzić cię na prostą. 

-A byłeś badany na to, czy na pewno jesteś Quirkles?- Spytał Fioletowowłosy.

-Jak przez mgłę pamiętam, że byłem u lekarza, ale nie pamiętam... Jednak przez całe życie nie zauważyłem u siebie oznak jakiejkolwiek mocy.- Odpowiadał powoli i spokojnie obserwując swoje dłonie które gładził blondyn.

-No to trzeba ponowić badania. Jutro się tym zajmiemy dobra? Sprawdzimy to. Może masz jakąś ukrytą moc...

-Tak!- Zawołał a w jego zielonych oczach zaiskrzyło delikatne szczęście.

[Pov Bakugo]

-Kacchan! Mogę mieć moc! Słyszysz?

-Tak słyszę Deku.

~~Jak on uroczo się cieszy.

--A jak pięknie przy tym pachnie...

~~Uzależniłeś się już.

--No co ty... No dobra, może trochę. Ale odpierdol się, ty znasz jego zapach od wieków ja co nowe wcielenie poznaję go na nowo.

~~Może i racja... Nie wierzę w to, że tym razem aż tak musiał cierpieć.

--Nie przypominaj mi kurwa. Nie mogę być sobą do końca, te pilnowanie moich emocji mnie męczy.

-Bakugo. Znów się wyłączyłeś.

-Czego nietoperzu?- Westchnąłem podnosząc wzrok ku Alfy.- Przyjemnie się rozmawia z kimś na poziomie, więc nie zajmuj mi czasu.

-Od kiedy to twierdzisz, że twój wewnętrzny głos jest na poziomie? Zawsze był wkurwiającym napaleńcem.

-Od wtedy gdy odnalazłem Deku. Nagle mu się zmieniło, a ja nie marudzę.

-Oby ta zmiana też wpłynęła na ciebie.- Westchnęła Mina.- Nawet nie wiesz jak dziwnie ale i przyjemnie widzi się ciebie spokojnego.

-Wszystko wróci jeszcze do normy.

*****

Po kolejnych dwóch godzinach zauważyłem jak zielonek osuwa się po moim ramieniu.

-Oh... Zasnął?- Mruknąłem sam do siebie, wstając z miejsca.

-Katsuki, za późno jest by wracać z nim przez las do domu. Przenocujemy tu.

-Zauważyłem mendo. Idę z nim do jednego z pokoi.- Zacząłem się kierować w stronę schodów prowadzących na piętro, gdzie były cztery małe sypialnie.- Pamiętaj, że nie będę cię kryć przed matką gdy zaciążysz.

-SPIERDALAJ KURWISZONIE!- Pisnęła rumieniąc się, a wszyscy wybuchli śmiechem, nawet pogromca czajników.

Jednak ją już olałem i udałem do pokoju. Każda z sypialni wyglądała tak samo,  łóżko dwuosobowe, mała szafa, szafka nocna i szare ściany. Wszystko co potrzebne. Położyłem młodego na łóżko i nakryłem kołdrą, jak tylko się od niego odsunąłem zaczął się wiercić i plątać w kołdrze.

-Mhm... K-kacchan... Je-jesteś..?- Wydukał przez sen, a gdy usłyszał mnie, od razu stał się spokojniejszy.

-Jestem.- Odpowiedziałem jednocześnie rozbierając się do bokserek.

Usiadłem na rogu łóżka i go obserwowałem. Spał spokojnie, dalej się wiercił jednak było widać, że jego głowy nic nie zawraca. 

~~Jestem skłonny powiedzieć, że jest szczęśliwy, ale...

--Ale?

~~Potrzebuje ciebie blisko siebie.

--Siedzę przecież obo... Oh.

Wybudziłem się z pewnego rodzaju transu gdy rozmawiałem z Alfą i zauważyłem, że zielonek z moich ud zrobił sobie poduszkę.

~~O tym mówiłem.

Podniosłem go i przełożyłem ponownie na łóżko. Oczywiście Omega przez sen ponownie usiłował wyszukać moje położenie, jednak dłużej go nie martwiąc położyłem się obok, a ten skorzystał i wtulił się we mnie.

-Dobranoc Deku.- Mruknąłem, jednocześnie gasząc lampkę nocną.

Dziesiąty lipca, niedziela.


-Nghm...

Zacząłem się przeciągać chcąc wybudzić się do końca, a gdy po chwili zauważyłem brak Omegi obok mnie to od razu wystrzeliłem jak strzała.

Czy ja kurwa serio go zgubiłem?!

W pokoju go nie było, tak i więc szybko wybiegłem z pokoju i poleciłem na dół, oczywiście uprzednio zakładając spodnie.

-Kurwa, Deku?!- Zawołałem zdenerwowany, jednak gdy wbiegłem do kuchni i się okazało, że siedzi przy wyspie kuchennej w towarzystwie Yuriko, Todorokiego oraz Yukimury.

-Tu jestem Ka...cchan.- Przerwał na chwilę gdy go mocno przytuliłem. Na pewno był zdziwiony w sumie jak reszta.

-Za każdym razem mów mi jeżeli gdzieś idziesz.

-Przepraszam... Szukałem łazienki i Yuriko spotkałem, a nie chciałem ciebie budzić.

-Następnym razem to zrób i tyle.- Oderwałem się od niego i podszedłem do czajnika.

KAWYYYYY!

-Ale, że mój braciszek jest taki troskliwy?! Nie mogę uwierzyć!

-Bez kitu, mój młodszy kuzyn potrafi się o kogoś jawnie martwić. Aż się łezka w oku kręci.- Udał wzruszonego Yukimura.- Braciszek jest dumny.

-Pan Yukimura jest z wami spokrewniony..?- Zapytał zdziwiony zielonowłosy.

-Yup, nasz tato jest bratem jego mamy.- Wyjaśniła za mnie czarnula, a ja ich kompletnie zbywając zadowalałem się kawą.

-Deku, jadłeś coś?

-Tak, płatki z mlekiem... To dobrze? Przepraszam, że nie zaczekałem...

-Nic się nie stało. Nawet lepiej, że nie czekałeś.- Westchnąłem i w końcu zasiadłem do wyspy kuchennej dosłownie obok zielonka.- Nie musisz się zachowywać, jakbyśmy ci dawali wykaz co możesz a czego nie.

-Po prostu... Trudno mi się przyzwyczaić...

-To może... Zabierzemy cię na zakupy? Ja, Mina, Kyoka i Denki? Odstresujesz się i zdobędziemy ci inne ubrania niż te należące do mojego brata. 

-Nie. Jeszcze kurwa zabierz go do miasta ludzkiego.- Warknąłem zirytowany, bo to nie mogło się dobrze skończyć.- Planowałaś to?

-Eeee... No coś ty...- Machnęła ręką, jednak gdy moja mina się nie zmieniła dodała.- No ale tam mają największy i najciekawszy wybór ubrań!

-Ludzkiego miasta? A co to?

-Hę?- Zsynchronizowaliśmy się na pytanie młodego.

-No do ludzi, tych co nie mają genów wilczych.- Odezwał się todoszmata.

-Tacy ludzie istnieją!? A-a oni wiedzą o nas?! 

-Izuku... Ty nie wiedziałeś?

-T-to każdy o nich wie? Ja pierwszy raz słyszę! Myślałem, że na ziemi istnieje tylko nasz gatunek... A czym oni się różnią!?

-Już ci tłumaczę słonko.- Zaproponowała mu Yuriko.- W ich świecie wyróżnia się jedynie dwie płcie biologiczne, kobietę oraz mężczyznę, co nie oznacza, że muszą nimi być.

-Jak to?

-No tak jak my, nie mamy potrzeby zmieniać niczego w naszym ciele, niektórzy tam będąc kobietą czują się na przykład mężczyzną i przechodzą korektę.

-Wow...

-W dodatku, u nich tylko kobieta może zajść w ciążę, a mężczyzna zapłodnić. Zazwyczaj wiążą się w związki facet i dziewczyna, a inne są postrzegane nieco dziwnie. Dużo ludzi jest nietolerancyjnych. Czego szczerze kompletnie nie rozumiem. U nas czegoś takiego nie ma. No może ktoś dziwnie spojrzy gdy Alfa jest z Alfą a Omega z Omegą.

-Nie rozumiem tak samo jak ty... Ale chyba nic nie damy rady pomóc...- Powiedział smutno na słowa mojej siostry.

-Prawda. No i oni oczywiście nie posiadają wilczych genów co za tym idzie nie mają wyostrzonych zmysłów w przeciwieństwie do nas a także, nie potrafią wywołać  siebie cech wilczych ani kompletnej przemiany a w dodatku u nich nie istnieje więź mate.

-Nie mają bliźniaczych dusz?

-Niby mają, ale u nich nie da się tego łatwo rozróżnić oraz nie będą się od siebie uzależniać i wpływać na siebie jak to u nas działa.

-A oni wiedzą o naszym istnieniu?

-Tak i mają podpisany z nami sojusz ale...

-Ale wybieranie się na ich tereny jest niebezpieczne. Nie możemy się wyróżniać i używać wilczych genów. A najlepiej kurwa jeszcze gdybyśmy blokery stosowali. Bo jak władze wiedzą o tym, że istniejemy to mieszkańcy już nie.- Wtrąciłem się.- Nie podoba mi się pomysł zabierania go tam.

-No tak ale wedle umowy oni nie mogą nam krzywdy zrobić. Więc nie powinno być problemu jeżeli zabierzemy go na wycieczkę. 

-Ale kurwa! Za dużo ludzi których nie zna!

-Nie mają wilczych genów! Nie wydzielają takiego zapachu jak my i nie powinien się wystraszyć!

-Ale ja kurwa nie pozwalam!

-A to może Izuku się wypowie co? Mówiłeś, że to on ma wyrażać zgodę.- Odezwała się dumnie, tym razem kierując swoją uwagę na Omegę.- Izuś, chcesz z nami pójść i zobaczyć świat innej rasy?

-Ja... Z chęcią... A-ale Kacchan będzie-

-Nie będzie zły.- Przerwała mu, jednocześnie podchodząc i obejmując go ramieniem.- Widzisz? Izuku chce.

-Kurwa! Ale jak coś mu się stanie to kurwa pożałujesz, że się urodziłaś.

-Tak, tak... Dla twojej zasranej pewności będzie z nami Yaoyorozu, jedna Alfa, dwie Bety i trzy Omegi.

-Po trzech jebanych godzinach chcę go widzieć z powrotem.

-No ciebie pojebało! Godzinę zajmuje dojazd i z powrotem! Sześć godzin!

-Trzy.

-Pięć i pół.

-Trzy.

-Kurwa pięć!

-Nie.

-Tak!

-Nie ma nawet takiej opcji.- Warknąłem spoglądając na Deku, który siedział ze spuszczoną głową wpatrując się w herbatę.

~~No pozwól mu na te pięć godzin. Daj warunek by dawała raport co z małym i tyle. Niech się trochę odstresuje...

--Ale tam będzie pełno ludzi. Tutaj widząc z sześć nowych osób miał atak paniki!

~~Tamci nie wydzielają zapachów. Nie wyczuje, że jest najsłabszy z grona.

-Kurwa niech wam będzie.- Złamałem się, a do moich uszu dobiegł wesoły pisk dziewczyny, natomiast oczy zobaczyły pełne podekscytowania oczy chłopaka.- Ale co dwie godziny dajesz mi raport, że nic mu nie jest.

-Niech ci będzie panie nadopiekuńczy.- Prychnęła przytulając Omegę.- Idziemy na wycieczkę!

-Dziękuję Kacchan!- Dosłownie wyrwał się z objęć i mnie przytulił.

~~Miałem rację, jego zapach gdy jest szczęśliwy jest najlepszy.

-Ta... O której idziecie?

-Jest dziesiąta... Tak o trzynastej? Zaraz zbierzemy się do domu, zrobię mu badania i idziemy.

-Niech będzie.

*****

Deku jest podczas badań na to czy ma dar, nie mam pojęcia jak ona to kurwa sprawdza i od kiedy potrafi tyle co kurwa profesjonalista i skąd ona do chuja ma tyle sprzętu?! Wiem, że niby matka sfinansowała jej warunki do nauki, ale że aż takie!?

-Mam wyniki!- Oderwała się od komputera i podeszła do nas.- Wiem już.

-I jak? 

-No... posiada dar!

-NAPRAWDĘ!?- Zawołaliśmy jednocześnie zdziwieni.

-Jaką mam moc? Wiesz to?

-Niestety tego nie potrafię sprawdzić... Jeżeli przez taki okres czasu jej nie odkryłeś to znak, że nie miałeś do tego warunków albo stosowali na tobie substancje blokujące moce. A takich substancji nie mogę wykryć bo nie posiadam sprzętu.

-Trudno, jutro zrobię ci trening w lesie i się przekonamy. Może twój dar się przebudzi.

-Dziękuję!- Znów się do mnie przytulił.

-Tak, tak... Po za tym, za chwilę idziecie?

-No właśnie!- Wyrwała się nagle brunetka.- Musze się uszykować! Reszta zaraz będzie!

-A jak dojeżdżacie?

-Eee, pociągiem?

-Kurwa nie lepiej jak zabierzecie auto?

-Nie mam prawka idioto.

-Kurwa... Podwiozę was. Wezmę auto ojca.

NIE WIERZE ŻE SAM TO PROPONUJE KURWA.

~~Ale, że jeden chłopiec tak na ciebie wpłynął... Katsuki nie poznaję cię.

--To się jeszcze wyklepie Alfo.

~~Nie wierzę w to.

-ALE NA SERIO?! SUPER!

-Nie ciesz się kurwa. Robię to dla niego. - Warknąłem w jej stronę a Deku poklepałem po głowie.

-Ale i tak! Dzięki!

-KURWO PUSZCZAJ!- Warknąłem gdy nagle mnie przytuliła.- OCHYDNA JESTEŚ PUSZCZAJ!

-Wiem, że mnie kochasz.- Prychnęła i wybiegła z pomieszczenia.

-Macie jeszcze pół godziny... O co ona kurwa taką aferę robi?

-Nie wiem. A ja też muszę się tak szykować?- Zapytał niepewnie, wstając z łóżka.

-Nie. Nawet nie masz w co się przebrać na dobrą sprawę.

-No tak... I nie mam pieniędzy na rzeczy.

-O to się nie martw. Yuriko ci wszystko kupi, a ja potem się z nią rozliczę.- Westchnąłem, wiedziałem przecież na co się piszę w momencie gdy tylko go zabrałem do domu. W końcu kto normalny by przygarnął nastolatka, który wyglądał jakby był konający, nie wiedząc, że będzie się obowiązał także z wydatkami.

-Ale..

-Nie ma ale. Opłacę to, ważne byś miał w co się ubrać. Jasne?

-Tak...- Mruknął opuszczając głowę. W standardowej ciszy skierowaliśmy się do mojego pokoju, bo i tak mają jeszcze półgodziny.

-Ty tu czekasz, ja idę ogarnąć auto.- Nie czekając na jego odpowiedź, po prostu wyszedłem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro