Wszyscy już tu są

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Powinien pójść spać. Jego organizm potrzebował regularnego snu, ale on w tym momencie był zbyt pochłonięty czytaniem ulotki dołączonej do lekarstwa. Właśnie doszedł do spisu leków, z którymi nie wolno go było mieszać. Tak jak się spodziewał znalazł tam nazwę tabletek na serce, które również zostały skradzione. Dobrze wiedział, że to nie mógł być wypadek. W internecie sprawdził, dlaczego nie wolno ich mieszać. Co prawda nie zrozumiał zbyt wiele z biologiczno- chemicznego żargonu, ale znalazł coś na temat niepożądanych skutków ubocznych.

Apatia, zawroty głowy, pobudzenie, halucynacje...

To aż nazbyt mocno śmierdziało przekrętem narkotykowym. Nie przypominał sobie, aby do obrotu weszło jakieś nowe świństwo, ale takie wiadomości zatrzymywał dla siebie Pierwszy Dywizjon. Szkoda, że nie dogadywał się z Hoshino tak jak dawniej. Zamyślony bębnił palcami w blat stołu.

Zawsze mógł poprosić o dostęp do informacji swoich przełożonych, ale czy uznają, że warto zająć się to sprawą? Gdyby kradzieże wystąpiły w mniejszym odstępie czasu i w podobnej okolicy wszyscy zaczęliby się jej przyglądać. A w tej sytuacji wygląda to jedynie jak zwykły przypadek.

Przypomniał sobie o nagraniach od Kambe. Szybko odpalił filmiki. Sposób działania przestępców był aż zbyt różny. Pierwsi złoczyńcy szybko odnaleźli swój cel i sprawnie się uwinęli. Natomiast ci, którzy zostali złapani kręcili się po sklepie, robiąc zamieszanie i zrzucając wszystko z półek. Te napady były aż skrajnie różne, a może to jego umysł po prostu tak to odbierał. Wziął szybki prysznic i położył się, zapominając o kolacji.

***

Siedział wpatrzony w monitor już od jakiegoś czasu wypełniając zaległe dokumenty. Od czasu do czasu zerkał na Kambe zastanawiając się czy poprosić go o pomoc. Po jego gadce o długu, bał się zapłaty jaka może go czekać. Wiedział, że potrzebuje skądś informacji, która może zaważyć na tym, czym będzie się w najbliższym czasie zajmował. Wciąż jednak miał w głowie słowa swojego partnera. Co może kazać mu zrobić w ramach przysługi? Wolał o tym nie myśleć.

Istniała również jeszcze jedna opcja. Mógł pokręcić się po melinach, wmawiając wszystkim, że szuka czegoś, jakiegoś nowego towaru. Miał jednak świadomość, że jeśli zostanie na tym przyłapany może stracić swoją odznaką. Jednak nie był w stanie tyle zaryzykować dla zagadki, która mogła nie istnieć. Westchnął i wrócił do papierkowej roboty.

Cały dzień zwlekał z rozmową, którą miał zamiar przeprowadzić. Zaczekał aż Kambe będzie zbierał się do wyjścia. Na szczęście zostali sami w biurze.

- Potrzebuję twojej pomocy. Przy sprawie.- wypalił.

- Z tego co mi wiadomo nie prowadzisz żadnej sprawy. - odparł z uśmieszkiem na ustach.

- Prowadzę je na własną rękę. Pomożesz czy nie? - warknął poirytowany.

- Sugerowałbym milszy ton. W końcu to ty prosisz o pomoc.

- Kambe - nie wierzył, że to robi- Czy mógłbyś mi pomóc? - dokończył siląc się na przymilny ton. Jego rozmówca podniósł brwi w wyczekującym geście.
- Proszę. - dodał z westchnieniem.

- Dobrze - powiedział zerkając na zegarek- Jedziemy do mnie, a tam podasz mi więcej szczegółów.

Musiał przyznać, że nie spodziewał się takiego zaangażowania z jego strony. Dlatego w pierwszym odruchu skinął głową, jednak dopiero po chwili dotarły do niego jego słowa. Jeśli miał być szczery, to nie przepadał za willą Kambe. Za każdym razem kiedy tam był, zdawał sobie sprawę z różnic jakie ich dzielą. Czuł się maleńki w ogromnej posiadłości, w której mógł by się zgubić. Jednak bez żadnego słowa sprzeciwu wsiadł do auta partnera.

Po przekroczeniu progu posiadłości zostali przywitani przez lokaja i Suzue.

- Czy zostaje pan na noc, inspektorze Kato?- zapytała dziewczyna.

- Tak. - odpowiedział za niego Daisuke.

- Co? Przecież nie mam ze sobą żadnych rzeczy.

- Coś się na pewno znajdzie. Ale jeśli zostanie na noc stanowi dla ciebie aż taką niedogodność zawsze możesz wrócić piechotą. - odparł z wyższością gospodarz.

Czuł jak w środku cały się gotuje. Ten dupek to zaplanował, wiedział to po tym jego uśmieszku. Tylko czego on od niego chciał?

- Przygotuj posiłek dla dwóch osób. - zwrócił się do kamerdynera. Ten tylko skinął głową i ruszył w odpowiednim kierunku.

Miał wielką ochotę zapytać tego cwaniaczka, dlaczego nic mu nie powiedział. Ale dobrze wiedział jak to się skończy. Postanowił, że nie da mu tej satysfakcji. Skoro chciał się bawić, on zagra w tę grę, ale na swoich zasadach. Nie da się dzisiaj wyprowadzić z równowagi. Dlatego nie zamierzał pierwszy przerwać zalegającej ciszy. Niech gospodarz się trochę wysili.

Jednak to Suzue postanowiła odezwać się jako pierwsza.

- Słyszałam, że będziecie się zajmować jakąś sprawą.

- Tak. Chociaż sam jeszcze nie wiem czy to wszystko ma jakiś sens, możliwe że to zwykły zbieg okoliczności. Ale wolałabym to sprawdzić, wykorzystując przy tym trochę Kambe. - Odpowiedział przyglądając się reakcji swojego partnera. Poczuł ogromną satysfakcję widząc zdziwienie, które przez krótki moment pojawiło się na jego twarzy.

- Chcesz mnie wykorzystać?- zapytał chłodnym tonem.

- Och, Kambe. To tylko żart!- powiedział klepiąc go plecach - Po prostu potrzebuję twojej pomocy. Jeśli chcesz możesz to dopisać do mojego długu.

Kątem oka dostrzegł jak Suzue próbuje powstrzymać śmiech. Widocznie widok zmieszanego Daisuke musi być tutaj nowością. Jednak ten szybko się pozbierał i zaprowadził gościa do jadalni. Tam już czekały na nich parujące półmiski. Tak wykwintne dania ostatnio widział...chyba kiedy był nastolatkiem a jego ojciec zabrał go na jedną z biznesowych kolacji. Ostrożnie wziął pierwszy kęs, który rozpłynął mu się na języku.

- Pyszne. - powiedział z uśmiechem na twarzy. Ku jego zdziwieniu zobaczył, że jego towarzysz również się uśmiecha. Nie był to ten szyderczy uśmiech świadczący o jego wyższości, którym często go obdarzał. Ten był szczery i... musiał przyznać to sam przed sobą, był też piękny. Jak dotąd chyba nigdy nie miał okazji, by go zobaczyć. Na ten widok kąciki jego ust same się podnosiły, a on czuł się z tym naprawdę dobrze.

Po skończonym posiłku przeszli do sali z wieloma monitorami. Tam Kambe odszukał odpowiednie nagrania i informacje na temat podejrzanych. Jednak nie wiele im to dało. Dopiero kiedy przejrzeli uliczne kamery udało im się dostrzec tablice rejestracyjne wozu, którym uciekli podejrzani o kradzież leków na serce. Daisuke szybko odnalazł szczegóły dotyczące właściciela pojazdu. Mieli już jego nazwisko i adres. Zgodnie uznali, że zajmą się tym jutro.

- Pokażę Ci twój pokój. - Chłodno oznajmił jego partner, po czym odwrócił się i zaczął iść.
Szybkim krokiem podążył zanim, mając na uwadze, że sam mógłby nie znaleźć wyjścia z posiadłości. W końcu stanęli przed wielkimi drewnianymi drzwiami. Tuż za nimi znajdował się pokój być może tak wielki jak całe jego mieszkanie. Cała jego posiadłość wyglądała elegancko i kosztownie, ale ten pokój z łatwością mógłby uchodzić za część jakiegoś pałacu. Spojrzał na Kambe, który czekał na jego reakcję.
Wiedział, że w tym miejscu nie będzie czuł się zbyt swobodnie. Nie przywykł do takich luksusów. Ale zgadywał, że nie ma zbyt wielkiego wyboru. W tym domu pewnie nawet schowek na szczotki wyglądał olśniewająco. To było miejsce, w którym żył Daisuke i podejrzewał, że jego gospodarz chciał go po prostu ugościć jak najlepiej.

- Pięknie tu. - powiedział tylko, nie chcąc nawet myśleć ile to wszystko kosztowało - Masz dla mnie jakąś piżamę?

- Kazałem położyć rzeczy dla ciebie na łóżku. Gdybyś czegoś potrzebował będę w drugim pokoju po lewej.- powiedział, po czym się ulotnił.

Obrócił się dokoła. Musiał przyznać, że wystrój zapierał dech w piersiach. Pewnie nawet gdyby oszczędzał całe życie, nie było by go stać nawet na połowę tego pokoju. Czuł się tu bardziej jak w muzeum sztuki. Jednak nie miał większego wyboru. Podszedł do łóżka i zabrał wcześniej przygotowane dla niego rzeczy.
Po gorącym prysznicu przebrał się w piżamę. Podejrzewał, że to musiały być rzeczy należące do Kambe, bo o ile T- shirt był w sam raz, to dresowe spodnie sięgały mu do kostek. Położył się na łóżku, które pod jego ciężarem lekko się zapadło. Materac był naprawdę miękki, a pościel przyjemna w dotyku.

Dosyć szybko zasnął, ale jego sen nie trwał długo. Obudził się z szybko bijącym sercem, w którym zaczął zagnieżdżać się niepokój. Znowu miał jeden z tych snów, które boleśnie przypominały mu o incydencie z bronią. Chociaż wszyscy wciąż powtarzali, że takie sytuacje się zdarzają, a on sam nie jest niczemu winny, nie mógł nic poradzić na dręczące go wyrzuty sumienia. Chwycił swoją kurtkę i najciszej jak potrafił skierował się do wyjścia. Miał nadzieję, że zimne nocne powietrze pozwoli mu się trochę uspokoić.

Usiadł na schodach przed posiadłością, próbując odpędzić natrętne obrazy. Nie wiedział, który już raz odtwarzał tę sytuację w głowie. Miał wrażenie, że to wspomnienie zamiast blednąć staje się jeszcze bardziej intensywne. Zacisnął dłonie w pięści starając się ukryć ich drżenie. Próbował myśleć o czymś innym. Starał skupić się na sprawie, którą prowadził. Wyciągnął z kieszeni kurtki notes i zaczął przeglądać wszystkie zebrane informacje i szczegóły. To zajęcie trochę go uspokoiło. Kiedy po raz kolejny studiował dane przestępców usłyszał dźwięk otwieranych drzwi.

- Nie śpisz. - stwierdził Daisuke stojąc nad Haru.

- Jakoś tak wyszło.

- Jeśli powiesz, że ten pokój wygląda na zbyt drogi...

- Musiałem wyjść się przewietrzyć, przepraszam. - przerwał mu cichym głosem.

- Czyżby dzielny inspektor Kato miał zły sen?- zapytał przysiadając się.

- Taa... - odpowiedział nie patrząc mu w oczy. Z wielkim trudem o tym mówił. Dręczące go lęki wydawały mu się czymś wstydliwym, godnym wyśmiania. To nie on powinien się bać, to nie on został wtedy skrzywdzony. - Obudziłem Cię? - zapytał chcąc przerwać krępującą ciszę.

- Nie. Wyszedłem sprawdzić czy nie planujesz ucieczki w moich rzeczach.

- Nie jest tu tak źle. - powiedział wzruszając ramionami. W końcu zaczął się trochę rozluźniać, drżenie rąk ustało, a jego serce wróciło do normalnego rytmu. - Która godzina?

- Druga trzydzieści.

- Powinieneś wrócić i się przespać.- powiedział.

- A ty?

- Nie wiem, jeszcze chwilę tu posiedzę.

Trwali tak w ciszy i mroku jeszcze przez jakiś czas. Dopiero kiedy zaczął przysypiać, Daisuke szturchnął go, po czym odprowadził do pokoju. Kiedy tylko się położył zaczął zasypiać.

- Powinieneś o siebie dbać. - usłyszał głos Kambe. Jednak nie był w stanie stwierdzić czy to sen czy jawa.

***
Mam wrażenie że czytając można trochę się pogubić. Próbowałam to jakoś naprostować, ale sama nie wiem. Da się to przeczytać wiedząc o co chodzi? XD
I jak się Wam rozdział podoba tak w ogóle?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro