Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

     Figlarna Łapa stał przerażony nad ziołami, starając się logicznie wytłumaczyć to co właśnie zobaczyć. Najlepszą i najbardziej oczywistą odpowiedź jaka się nasuwała, mówiła, że była to wizja przesłana przez sam Klan Gwiazdy. Wziął kilka głębokich oddechó, aby się uspokoić i zaczął na nowo segregować zioła, jednak był tak rozproszony, że wszystko mu się mieszało. Jęknął niezadowolony i nakrył oczy łapami, kładąc się płasko na ziemi. Nie wiedział, ile tak leżał, ale gdy poczuł zapach Skowroniego Skrzydła, zerwał się na równe łapy.

   - S-Skowronie Skrzydło! B-bo ja chyba miałem jakąś wizję i ona była taka straszna, wszystko działo się naraz i nic z tego nie rozumiem - wyrzucił z siebie wszystko na jednym oddechu, zaskakując tym mentora od razu.

   - Na Klan Gwiazdy, Figlarna Łapo, spokojnie - zaczął "napadnięty" medyk. - Weź trzy głębokie wdechy, ochłonij i na spokojnie mi wszystko opowiesz - poradził, a młody kocurek kiwnął niepewnie głową.

Wziął kilka głębokich wdechów i wydechów, starając się oczyścić umysł i uspokoić galopujące serce. Usiadł przed starszym kocurem i oparł głową o jego czarną klatkę piersiową. Trwali tak kilka chwil, w ciszy. Skowronie Skrzydło wiedział, że zobaczenie pierwszy raz wizji i to w dodatku tak strasznej, jak zrozumiał od swojego ucznia, jest wstrząsającym przeżyciem. Polizał młodzika uspokająco po głowie, chcąc dodać mu otuchy.

   - Już, wszystko w porządku? - zapytał, a kocurek powiwał głową. - W takim razie opowiedz mi, co widziałeś

   - No więc, na początku sortowałem zioła, tak jak mi kazałeś - zaczął, już o wiele spokojniej. - Potem wbiegła tu Księżycowa Łapa po mysią żółć. Jak wyszła, to znowu zacząłem je segregować, ale usłyszałem trzask. Myślałem, że to ktoś do ciebie, ale gdy się odwróciłem, poczułem, jakby mnie coś zmroziło - Figlarna Łapa zadrżał, ale kontynuował. - Nagle zorientowałem się, że nie jestem w legowisku, Ani nawet w obozie. Wokół było mnóstwo kotów, które że sobą walczyły, a od nich było czuć zapach Klanu Pioruna oraz Klanu Cienia. Potem usłyszałem krzyk rozdzącej kotki. Znaczy nie jestem pewien, czy to był ten odgłos, ale coś mi mów, że to było to - powiedział, a czarny kocur pokiwał głową że zrozumieniem.

   - Bardzo często medycy rozpoznają niektóre objawy instynktownie, właśnie takie jak początek porodu - wytłumaczył swojemu uczniowi.

   - Acha, dziękuję. Wracając, to chciałem podbiec do niej i jej pomóc, ale moje łapy jakby odmówiły posłuszeństwa. I nagle, ponad wrzawę bitwy toczącej się w tle, odezwał się głos jakiegoś chyba strasznego kocura i powiedział: Kiedy lód i piasek przybędą poszukiwać pomocy u pioruna, księżyc da im nową nadzieję. Czy jakoś tak - dokończył, a Skowronie Skrzydło popatrzył na niego zaskoczony.

   - Dziwne. Sądzę, że piorun oznacza Klan Pioruna, ale lód, piasek i księżyc? Nie mam pojęcia - przyznał.

   - Może prezentują one jakieś dwa koty, które będą szukać schronienia w naszym klanie? - zaproponował Figlarna Łapa, owojając ogon wokół łap. - Są jakieś koty, które mają w imieniu te słowa? - zapytał jeszcze, przekrzywiając głowę.

   - Hmmm... Piaszczyste Serce z Klanu Rzeki oraz Piaszczyste Widmo i Lodowy Szpon z Klanu Cienia. Ale skoro czułeś zapachy Klanu Cienia, to raczej powinny być to koty z ich klanu - zadumał się medyk. - Będziemy musieli zapytać o nich Skowroniego Pląsa - dodał i położył ogon na barkach swojego ucznia. - Nie martw się. Interpretacja wizji jest czasem łatwa, a czasem trudna. Poczekajmy na rozwój wydarzeń. A teraz skończ rozdzielać zioła i opowiesz swoją wizję Puchowej Gwieździe - Figlarna Łapa pokiwał energicznie głową i podszedł do pozostawionej kupki liści.

,,,,,

     Brązowa, pręgowana kotka leżała na zwalonym pniu drzewa przy legowisku uczniów, ciesząc się ostatnimi promieniami dnia. Patrzyła spod przymrużonych powiek na kszątające się po obozie koty. Jej ciche, pełne zadowolenia mruczenie nagle ustało, gdy jej wzrok padł na legowisko medyka.

Minęły już cztery dni od drugiego ataku Klanu Cienia na ich obóz, a stan Mroźnego Liścia nie polepszył się. Westchnęł z żałością i położyła głowę na łapach. Po kilku chwilach wstała i zeskoczyła z pnia, poczym powłóczyła łapami w stronę legowiska. Odnalazła swoje posłanie i umościła je. Zwinęła się w kłębek i nakryła nos ogonem. Zasnęła z nadzieją, że gdy się obudzi, z jej mamą będzie już lepiej.

,,,,,

Taka drobna rekompensata za tyle czasu bez rozdziałów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro