Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

     Księżycowa Łapa szła z ponurym wyrazem pyska przez las, wraz z patrolem, składającym się z Bluszczowego Oka, Nocnej Łanii, Zielonej Łapy oraz jej. Westchnęła, starając myśleć o pozytywach. Nauczyła się polować na ptaki, idzie na patrol łowiecki, aby wykarmić klan...

   - Wszystko w porządku Księżycowa Łapo? Wyglądasz wyjątkowo marnie - zagadnęła ją Zielona Łapa, dostosowując się do jej tempa kroków.

   - Po prostu martwię się o Mroźnego Liścia, ale staram się myśleć o pozytywach - przyznała, a starsza kotka popatrzyła na nią współczująco.

   - Zauważ, że niedługo jest zgromadzenie i prawdopodobnie Puszysta Gwiazda wybierze cię do udziału w nim

   - W sumie racja. Na zgromadzeniu mogłabym poznać inne klany

   - No widzisz? A na przykład dzisiejsze polowanie poszło ci wyśmienicie. Złapałaś największą nornicę, jaką w życiu widziałam! - wykrzyknęła, a Nocna Łania popatrzyła na nią karcąco.

   - Zielona Łapo! Nie krzycz tak, bo wystraszysz cało zwierzynę aż po Cztery Drzewa - zbeształa ją wojowniczka.

   - Przepraszam Nocna Łanio - powiedziała że skruchą, ale w jej oczach nadal migały iskierki radości.

Księżycowa Łapa zamruczała i popatrzyła z wdzięcznością na starszą koleżankę i nieomal ryknęła śmiechem. Na nosie Zielonej Łapy wylądował ogromny żuk. Uczennica zaskoczona tym najściem, potrząsnęła głową, ale natrętny owad ani myślał odlecieć.

   - Czekaj, zaraz go zrzucę - zdeklarowała się pręgowana kotka i podniosła łapę. Wycelowała, zamachnęła się i pacnęła żuka z całej siły. Ten tak jakby spłaszczył się pod siła uderzenia i spadł na trawę, uwalniając tym Zieloną Łapę.

   - Co wy tam robicie? - Nocna Łania znowu się odwróciła w ich stronę i popatrzyła na nie z irytacją.

   - No bo wielki żuk usiadł mi na nosie - poskarżyła się starsza kotka, wskazując łapą na leżącego na ziemi owada. - Księżycowa Łapa go strąciła - dodała jeszcze, a wąsy Nocnej Łani zaczęł drżeć od powstrzymywanego śmiechu.

   - Dobra, dobra. Jeszcze jeden wybryk, a skończycie w legowisku starszych, czyszcząc im legowiska przez tydzień - zażartowała i dała ogonem znak, aby poszły za nią.

Bluszczowy Ogon tylko przyglądał im się z rozbawieniem i ruszył za kotkami, zamykając pochód.

   - Dziękuję za poprawienie mi chumoru Zielona Łapo - szepnęła brązowa kotka.

   - Nie ma za co Księżycowa Łapo

,,,,,

     Patrol łowiecki Nocnej Łani wrócił z pełnymi łapami. Bluszczowe Oko trzymał w pysku dwie myszy i ryjówkę, Zielona Łapa wiewiórkę, przywódczyni grupy dwie nornice, a Księżycowa Łapa szpaka. Weszli w głąb obozu i odłożyli swoje zdobycze na stos zwierzyny. Po tym, każdy poszedł w swoją stronę. Kotka odszukała wzrokiem Kwiecistą Pręgę i podbiegła do niego.

   - Co mam teraz zrobić, Kwiecista Pręgo? - zapytała bez wahania.

   - Jeżeli chcesz, możesz odpocząć, albo odpocząć - zamruczał rozbawiony kocur rezolutnością swojej uczennicy.

   - A nie mogę zmienić posłania w żłobku albo u starszych? - zapytał markotnie.

   - Wszystkie legowiska są czyste - głowa Księżycowej Łapy opadła z niezadowolenia. - Ale jeśli chcesz, możesz wyczyściś im futro z pcheł i zapytać, czy ich posłania są wygodne - dodał, a kotka natychmiast podskoczyła radośnie i pognała do legowiska medyka po prawdopodobnie mysią żółć.

Kwiecista Pręga tylko wywrócił oczami rozbawiony i odszedł do Bluszczowego Ogona, aby podzielić się z nim językami.

W tym czasie Księżycowa Łapa wpadła jak burza na polankę medyka i zatrzymała się z poślizgiem.

   - Figlarna Łapo? Skowronie Skrzydło, jesteście tu? - zawołała.

   - Skowronie Skrzydło poszedł zbierać zioła. Czy coś się stało? Źle się czujesz? - z pękniętego głazu wyszedł Figlarna Łapa i natychmiast zaczął obwąchiwać siostrę.

   - Nie, czuję się dobrze. Chciałam prosić o mysią żółć - zamruczała rozbawiona.

Wąsy Figlarnej Łapy drgnęły i zniknął w jaskince. Chwilę potem wyszedł z patykiem w zębach, a na nim powieszony mech nasiąknięty mysią żółcią. Podał śmierdzący pakunek siostrze i kichnął zniesmaczony.

   - Pamiętaj, aby po tym umyć łapy w strumieniu, nie językiem - zawołał jeszcze za nią, gdy kotka wybiegła w podskokach z polany.

Figlarna Łapa zaśmiał się i wrócił do poprzedniej czynności. Odłożył kupkę przesortowanych ziół na bok i zabrał się za ręsztę.

   - Nagietek na zakażenia, korzeń łopianu na ugryzienia szczura, jaskółcze ziele na podrażnione oczy, korzeń żywokostka na złamania... - mamrotał pod nosem nazwy ziół oraz ich zastosowania, sortując je.

Odwrócił głowę, gdy usłyszał jakiś dźwięk. Myślał , że to jakiś kot przychodzi do Skowroniego Skrzydła, ale gdy spojrzał na kołyszącą się paproć, zamarł. Jego źrenice rozszerzyły się, gdy zobaczył, że nie znajduje się w legowisku medyka. Wokół było mnóstwo bijących się kotów, a w powietrzu można było poczuć zapach kotów Kalnu Pioruna oraz Klanu Cienia. Wśród wielu krzyków, dało się usłyszeć głośne wycie, prawdopodobnie rodzącej kotki. Figlarna Łapa chciał pobiec w tamtą stronę, ale jego łapy odmówiły po posłuszeństwa. Ponad hałas przebił się wyraźny głos, należący do starszego kocura.

   - Kiedy lód i piasek przybędą poszukiwać pomocy u pioruna, księżyc da im nową nadzieję! - nagle wszystko umilkło, a obraz zaczął się rozmazywać.

Wizja zniknęła.

,,,,,

Cud! Dwa rozdział niemalże pod rząd.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro