Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

     Brązowa kotka w ciemne pręgi weszła do obozu z udanego polowania. Robiła ostatnią już rundkę ze złowioną zwierzyną. Złapała pięć myszy, dwa kosy i nornice, a teraz niosła jeszcze dorodnego szczura wodnego. Zadowolona odłożyła zdobycz na stos zwierzyny i wybrała kilka pulchnych myszy dla starszych. Rzwawym krokiem ruszyła w stronę ich legowiska. Zaraz przed wejściem zatrzymała się, odłożyła myszy i wzięła kilka głębokich wdechów na uspokojenie. Gdy była już gotowa, pochwiciła posiłek w zęby i weszła do legowiska.

   - Kto to? - zapytał Żmijowa Skóra, unosząc głowę i wbijając w nią spojrzenie niewidomych oczu.

   - To ja, Żmijowa Skóro. Księżycowa Łapa - odpowiedziała cicho. - Przyniosłam wam kilka myszy - dodała jeszcze ciszej, widząc, że Długi Wąs śpi.

   - Dobrze, dziękujemy ci. Podaj mi je, a jak ten śpioch się obudzi, to dam mu jego przydział - czarno-rudy kocur strzepnął ogonem, a Księżycowa Łapa zaśmiala się cicho i podała myszy starszemu.

   - To chyba najbardziej pulchne myszy w tym sezonie... - usłuszała jeszcze mamrotanie Żmijowej Skóry, gdy wychodziła.

   Kotka pobiegła ile sił w łapach do legowiska medyka, odwiedzić swoją matkę. Miała nadzieję, że jej stan się poprawił. Weszła i zaczęła szukač wzrokiem starszego kocura.

   - Księżycowa Łapo! Jak dobrze, że jesteś. Miałem cię wołać - usłyszała i odwróciła się w stronę, z której dobiegł głos.

   - Coś się stało? Figlarna Łapa też tu jest? - zapytała zaskoczona.

   - Tak jest. Chodź, zaprowadzę cię do niego - powiedział smętnie, a kotce zjeżyło się futro na karku z niepokoju.

Ruszyła ostrożnie za medykiem, zastanawiając się, co takiego musiało się stać, że kocur był taki przybity. Gdy przeszli do bardziej ukrytej części legowiska, czarny kocur odsunał się, a Księżycowa Łapa zakrztusiła się wdychanym powietrzem. Na posłaniu leżała srebrno-szara kupka futra, która unosiła się nierównomiernie, a obok niej Figlarna Łapa, którego kolor futra był taki sam jak kotki, która tam leżała i zlewały się że sobą.

   - Mroźny Liściu! - zawołała przerażona i przypadła natychmiast do matki. - Co się stało? - zapytała, parząc na medyka i jego ucznia, ze łzami w oczach.

   - Jej stan nagle bardzo się pogorszył. Myślę... Myślę, że Klan Gwiazdy już ją wzywa. Tak mi przykro - dodał i wyszedł, aby dać bliźniaką trochę czasu, na porzegnanie się z matką.

Księżycowa Łapa i zanurzyła pysk w jej futrze, próbując powstrzymać łzy, lecące z jej oczu.

   - Puchowe Futro zapłaci za to, co zrobiła - wywarczała cicho, wysuwając pazury i wbijając je w ziemię. - Poczuje to samo, co Mroźny Liść. Przeżyje to samo piekło - jej oczy zaszkliły się, płonęła w nich furia. Dzikie pragnienie zemsty za matkę. Umysł zasłonila jej czerwona mgła, która nie pozwalała jej trzeźwo myśleć.

   - Mamo... - dopiero żałosne jęknięcie Figlarnej Łapy sprowadziło ją na ziemię. Potrząsnęła głową i spojrzała na brata.

   - Moje dzieci... Moje kochane kociaki - nagle Mroźny Liść otworzyła oczy i spojrzała na nich zamglonym wzrokiem. - Bądźcie dzielni. Zawsze będę przy was czuwać - zamknęła oczy, biorąc głęboki oddech z widoczną trudnością. - Klan Gwiazdy już mnie woła. Pamiętajcie, zawsze przy was będę - kilka oddechów później jej klatka piersiowa przestała się ruszać. Odeszła.

     - NIEEEE!!! - w całym obozie dało się słyszeć przeraźliwy wrzask rozpaczy dochodzący z legowiska medyka. Mógł on znaczyć tylko jedno. Śmierć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro