Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

     Księżyc przysiadła i położyła uszy po sobie. Napięła mięśnie i skoczyła na kulkę mchu z głośnym warkotem. Wysunęła pazury, które wbiła w zabawkę. Kawałek mchu pod wpływem uderzenia odleciał kilka lisich ogonów dalej. Oczy Księżyca błysnęły. Obnażyła kły i przypadła do ziemi. Przyjęła postawę myśliwską, którą nauczył ją Mroczna Łapa. Codziennie od czterech księżyców kocur uczył ją różnych postaw myśliwskich i ruchów bitewnych. Raz nakrył ich Szybki Kieł, gdy Księżyc była uczepiona grzbietu Mrocznej Łapy. Kotka zamruczała cicho na wspomnienie tej wpadki. Potrząsnęła głową i znowu spojrzała na swojego "wroga", który leżał spokojnie na wydeptanej trawie. Podkradła się się do mchu aż była od niego oddalona o dwa królicze skoki.

   - Już po tobie ty paskudny królikożerco! - zawarczała i skoczyła przed siebie.

Pazurami rozerwała kulkę mchu, która teraz nie przypominała mchu.

   - Hej! Świetny skok Księżycu! - Księżyc odwróciła głowę i spojrzała w kierunku, z którego dochodziła ta pochwała. Kotka zauważyła Zieloną Łapę, która patrzyła na nią z nad resztek ryjówki.

Starsza kotka szybkim ruchem dojadła zwierzynę, po czym wstała i oblizując pysk podeszła do Księżyca. Pręgowana kotka usiadła i zastrzygła uszami w geście zapytania.

   - Jak będziesz się podkradać do zwierzyny, postaraj się trzymać ogon nieruchomo, ale też nie suń nim bezpośrednio po ziemi - pouczyła ją Zielona Łapa.

Księżyc pokiwała głową i ponownie przyjęła postawię myśliwską, poprawiając umieszczenie ogona. Zaczęła cicho się podkradać rozkładając ciężar ciała na biodrach. Sunęła teraz cicho jak wąż, ostrożnie stawiając każdą łapę. Kotka okrążyła Zieloną Łapę, która patrzyła na nią z uznaniem.

   - Tak lepiej? - zapytała Księżyc siadając przed uczennicą.

   - Bardzo dobrze. Żadna zwierzyna nie będzie w stanie ci uciec - powiedziała Zielona Łapa.

Księżyc bardzo się ucieszyła, że starsza koleżanka ją pochwaliła. Nagle z tunelu w paprociach wynurzył się Nocna Łania na czele patrolu z sójką w zębach. Odłożył zdobyć na stertę zwierzyny po czym zawołał Zieloną Łapę. Kotka kiwnęła głową Księżycowi i pokłusowała w stronę swojego mentora. Rozmawiali kilka chwil. Kotka słyszała rozmowę, ale była zbyt daleko aby rozróżnić słowa. Dwa koty wstały i ruszyły w stronę wyjścia z obozu. Księżyc westchnęła i objęła obóz wzrokiem. Zastanawiała się co teraz zrobić. Kulka mchu nie nadawała się już do niczego, ponieważ była w strzępach. Spojrzenie młodej kotki zatrzymało na legowisku starszyzny. Wyprężyła ogon i pobiegła w stronę obranego celu. Przy samym wejściu do legowiska zwolniła, aby nie narazić się starszym. Weszła truchtem torując sobie drogę nosem.

   - Dzień dobry Długi Wąsie. Dzień dobry Żmijowa Skóro - kotka przywitała się ze starszymi.

Żmijowa Skóra podniósł głowę i zwrócił w jej stronę niewidome oczy. Zawęszył w powietrzu po czym zamruczał cicho.

   - Dzień dobry Księżycu. Co cię do nas sprowadza? - zapytał starszy podchodząc do legowiska Długiego Wąsa.

   - Chciałam zapytać, czy mógłbyś mi opowiedzieć jedną z twoich historii - odpowiedziała kotka patrząc jak starszy potykając się dotarł do kolegi z legowiska.

Ślepy kocur strzepnął ogonem, dając znak kotce, że usłyszał i opowie jej jakąś historię.

   - Wstawaj Długi Wąsie. Mamy gościa - powiedział Żmijowa Skóra szturchając śpiącego kolegę.

Księżyc zachichotała cicho, gdy zobaczyła jak Długi Wąs podnosi głowę i patrzy na niewidomego kota z niewyraźnym wyrazem pyska. Żmijowa Skóra odszedł kilka kroków do tył dając koledze miejsce na wstanie.

   - Co? - zapytał na wpół śpiący kocur.

Żmijowa Skóra wywrócił oczami, a przynajmniej tak się wydawało kotce.

   - Kociak - rzucił przez plecy ślepy kocur idąc w stronę własnego legowiska, aby wygodnie się na nim usadowić.

Starszy kot schował łapy pod brzuch i skierował głowę w stronę drugiego kota. Długi Wąs skoczył na równe łapy, natychmiast odganiając resztki senności.

   - Żmijowa Skóro. Dlaczego nie mówisz mi, że mamy kociaka w legowisku? - zapytał lekko oburzony kocur.

   - Przecież od początku ci to mówię - leżący kocur znowu jakby wywrócił oczami

Długi Wąs prychnął, ale podszedł do Żmijowej Skóry i umościł się obok niego. Księżyc znowu zachichotała i podeszła do starszych i położyła się między nimi.

   - A więc co cię do nas sprowadza Księżycu? - zapytał starszy kocur.

   - Chciałam posłuchać jednej z waszych historii - powiedziała kotka patrząc na błękitne oczy Żmijowej Skóry.

   - Ależ oczywiście. Przychodzi mi do głowy takie jedne wydarzenie jak jeszcze byłem uczniem. Było to księżyc po moim mianowaniu. Poszedłem wtedy na polowanie z Żmijową Skórą. Polowaliśmy obok Słonecznych Skał. Dzień był słoneczny, a na powierzchnie wyszło mnóstwo myszy, ryjówek i nornic, a w koronach drzew śpiewały ptaki... - Długi Wąs rozpoczął swoją historię a Księżyc bardzo szybko wciągnęła się w wir wydarzeń.

   -... Gdy złapałem tą pulchniutką wiewiórkę Żmijowa Skóra wcisnął mnie w jedną z szczelin w Słonecznych Skałach. Już chciałem zapytać co robi, ale poczułem zapach lisa. Mówię ci Księżycu, lisy wyglądają jak psy, ale sprytne są jak koty. Tak więc to wredne rude stworzenie jakby zaszczekało i rzuciło się na Żmijową Skórę, ale on zamachnął się łapą i przeorał temu stworzeniu pysk. Pamiętam to jak wczoraj! Lis wtedy skowyczał i piszczał jak bezbronny kociak - opowiadał kocur.

Długi Wąs wyciągnął łapę aby zademonstrować ruch Żmijowej Skóry. Księżyc westchnęła przeciągle zachwycona opowieścią.

   - I co było dalej, Długi Wąsie? - zapytała kotka z podnieceniem w głosie.

Chciała już tu i teraz dowiedzieć się zakończenia tej niesamowitej opowieści.

   - Hmmm... Żmijowa Skóra kazał mi wtedy biec do obozu i powiadomić wojowników. Mówił, że odwróci uwagę lis ode mnie. Pokiwałem głową i wyślizgnąłem się z mojej kryjówki. Lis chyba mnie zauważył, bo rzucił się w moją stronę. Żmijowa Skóra wskoczył na jego plecy przejechał pazurami po nich. Ta poczwara kłapnęła zębami przy moim uchu. Potknąłem się i pojechałem w dół. Kiedy wstałem, zorientowałem się, że jedna tylnia łapa utknęła mi w szczelinie w skale. Na szczęście Żmijowa Skóra wspiął się na plecy lisa i porządnie ugryzły go w kark. Lis zawył tak głośno, że wypłoszył całą zwierzynę w lesie. Na szczęście jego wrzaski usłyszał jeden z patroli w pobliżu i rzucili nam się z pomocą. Przepędzili lisa na terytorium Klanu Rzeki. Potem pomogli mi wydostać łapę i wróciliśmy do obozu. Po drodze zanieśliśmy zwierzynę, którą razem złapaliśmy - Długi Wąs dokończył swoją historię, a w tej samej chwili do legowiska zajrzała Mroźny Liść.

Księżyc wstała i podbiegła do matki mrucząc i się z nią przywitała. Mroźny Liść polizała swoją córkę między uszami.

   - Wszędzie cię szukałam. Rozmawiałam z Puszystą Gwiazdą. Powiedziała, że dzisiaj mianuje ciebie i Figla na uczniów - powiedziała Mroźny Liść pękając z dumy.

Księżyc otworzyła szeroko oczy, które wyglądały teraz jak dwie wielki tarcze. Po chwili skakał z radości piszcząc cicho. Żmijowa Skóra popatrzył w kierunku Księżyca i uśmiechnął się łagodnie.

   - No idź już nasza mała wojowniczo. Umyj się porządnie, bo dzisiaj jest twój wielki dzień - wymruczał ślepy kocur.

- Dziękuję wam za zaopiekowanie się Księżycem - powiedziała Mroźny Liść patrząc na starsze kocury z wdzięcznością.

   - Nie ma za co Mroźny Liściu. Spędziliśmy ze sobą bardzo miły poranek - odrzekł Długi Wąs kiwając głową.

Dwie kotki wyszły z legowiska kierując się na ubocze. Mroźny Liść zaczęła myć kotkę, która nie miała nic przeciwko działaniom matki. Po skończeniu mycia podeszli do nich Figiel i Szybki Kieł. Figiel również był starannie umyty przez ojca. Para popatrzyła na swoje kocięta z miłością i dumą. Nagle wzrok Mroźnego Liścia posmutniał. Szybki Kieł przytulił ją i polizał pocieszająco w policzek.

   - Figlu, Księżycu, musimy wam coś powiedzieć - oznajmiła kotka.

Kociaki popatrzyły na nią uważnie.

   - Mieliście jeszcze młodszą siostrę o imieniu Fiołka - powiedziała Mroźny Liść smutno.

Księżyc i Figiel przytulili się do niej mrucząc pocieszająco.

   - Zmarła dwa dni po waszych narodzinach - dodał Szybki Kieł oszczędzając partnerce bólu.

Kociaki spojrzały na nich zaskoczone. Figiel od razu zaczął lizać matkę pocieszając ją. Mroźny Liść popatrzyła na niego z wdzięcznością. Uśmiech natychmiast pojawił się na jej pysku.

   - A...a jak ona wyglądała? - zapytała niepewnie Księżyc.

   - Wyglądała dokładnie tak jak twoja matka - powiedział ciepło Szybki Kieł.

Wszyscy przytulili się do siebie. Wyglądali jak szczęśliwa rodzina. Kochali się nawzajem tak mocno, że nawet za Wysokimi Skałami nie było takiej miłości.

   - Niech wszystkie koty, które są zdolne do samotnego zdobywania zwierzyny stawią się na spotkanie klanu pod Wysokim Głazem! - w obozie rozległo się wezwanie przywódczyni.

Koty powoli zaczęły się wylewać na polanę siadając w okręgu wokół Wysokiego Głazu. Księżyc i Figiel podeszli i usiedli przy rodzicach.

   - Figlu i Księżycu. Jesteście już z nami od sześciu księżyców i jesteście gotowi stać się członkami naszego klanu. Figlu, czy jesteś pewien swojej decyzji? - Puszysta Gwiazda zwróciła się do szarego kociaka, który zdążył już razem z siostrą usiąść na środku zebranych kotów.

   - Tak Puszysta Gwiazdo. Jestem pewien - odpowiedział pewnie Figiel.

Przywódczyni kiwnęła głową.

   - Figlu. Zanim otrzymasz imię medyka będziesz znany jako Figlarna Łapa. Skowronie Skrzydło. Wyszkol dobrze tego ucznia i podziel się z nim swoją wiedzą - Skowronie Skrzydło podszedł do Figlarnej Łapy i zetknął się z nim nosem. Potem odeszli i usiedli obok Długiego Wąsa.

   - Księżycu. Zanim otrzymasz imię wojowniczki będziesz znana jako Księżycowa Łapa. Kwitnąca Pręgo. Wyszkol dobrze tą uczennicę i podziel się z nią swoim strategicznym myśleniem oraz umiejętnościami bojowymi - powiedziała Puszysta Gwiazda.

Kwiecista Pręga podszedł do Księżycowej Łapy i zetknął się z nią nosem. Kotka zadrżała. Mało wiedziała o czarnym kocurze, a teraz stał się jej mentorem. Księżycowa Łapa potrząsnęła głową w myślach aby odgonić nieprzyjemne myśli. Wstała i razem z Kwiecistą Pręgą usiadła obok Niebieskiego Skrzydła i Pręgowanej Łapy.

   - Figlarna Łapa! Księżycowa Łapa! Figlarna Łapa! Księżycowa Łapa! - klan wiwatował ich nowe imiona.

Słowa poniosły się na wietrze w kierunku słońca. Cały las ucichł wysłuchując radosnego miauczenia. Mimo wczesnej pory, na niebie błysnęła pojedyncza gwiazda. Jakby zwiastowała dobrą nadzieję dla nowych uczniów Klanu Pioruna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro