1. Kiedy spotykacie się po raz pierwszy.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy spotykacie się po raz pierwszy ❤

***************************************

🍥Uzumaki Naruto

Westchnęłaś głośno, kładąc się wycieńczona na miękkiej trawie. Trenowałaś już od około trzech godzin bez przerwy, co dało się we znaki dopiero, gdy na chwilę postanowiłaś odpocząć.

- Wstajemy wstajemy, nie ma czasu na odpoczynek [Imię]. - Nad sobą zobaczyłaś Raikage, z którym obecnie trenowałaś.

- Już, już, dziadku. Daj mi chwile na oddech. - Podparłaś się na jednym przedramieniu, przekręcając na bok.

- Moja następczyni nie może być słaba, wstajemy, wstajemy. - Wywróciłaś oczami podnosząc się i wycierając pot z czoła.

- Zaatakuj mnie. - Rozkazał głosem nieznoszącym sprzeciwu.

Złożyłaś pieczęcie zaczynając biec na swojego dziadka, a także trenera. Wskoczyłaś do góry atakując go słynnymi czterema palcami, uderzyłaś nimi w jego ramię jednak on skutecznie zablokował twój atak. Obróciłaś się o sto osiemdziesiąt stopni i zaatakowałaś tym razem trzema palcami wcześniej wykonując takzwaną "zmyłke". Udawałaś, że chcesz go uderzyć pięścią, a w efekcie udało ci się, choć w małym stopniu, naciąć skórę mężczyzny. Odbiłaś się nogami od jego torsu, skacząc do tyłu i ciężko dysząc. Miałaś wystawione dwa palce, nie musiałaś martwić się o swojego dziadka, gdyż on bardzo dobrze się bronił, a fakt, że udało ci się go zranić, był jak ogromna pochwała z jego ust.

- Niesamowite. - Usłyszałaś głos zza twoich pleców, a następnie szelest krzaków.

Odwróciłaś się i to był twój błąd, Raikage kopnął cię z pół obrotu przez co poleciałaś w krzaki. Wylądowałaś o dziwo na czymś miękkim, by po chwili usłyszeć zduszony jęk bólu. Nawet nie zauważyłaś, że przymknęłaś oczy, które teraz otworzyłaś. Podparłaś się rękoma jak teraz zauważyłaś, bo bokach głowy całkiem przystojnego blondyna.

- Ohayo. - Przymknął oczy uśmiechając się - Jestem Naruto. - Wyszczerzył się, cicho chichocząc.

🍥Uchiha Sasuke

- Byakugan. - Szepnęłaś, wyciągając kunai i rzucając nim z ukrycia w przeciwnika.

Shinobi padł z głuchym hukiem na ziemie, mogłaś usłyszeć przez chwilę bulgotanie, a następnie ostatni oddech swojego wroga. Rozglądałaś się bacznie, w poszukiwaniu potencjalnego zagrożenia, które mogło być wszędzie. Twoim zadaniem było odebrać ważny dla Wioski Liścia zwój, który wam wykradziono. Swoim skromnym zdaniem uważałaś, że gdybyś to właśnie ty go pilnowała nie doszłoby do tej sytuacji, a Wioska nie musiałaby się czuć zagrożona. Usłyszałaś świst powietrza, odwróciłaś się wyjmując z sakwy przypiętej do paska spodni katane, na której zatrzymało się przybite już, ciało przeciwnika. Zauważyłaś na jego czole ochraniacz z symbolem Wioski Kamienia.

Zacisnęłaś pięść na rękojeści katany i pociągnęłaś ją w bok, przecinając ciało. Krew prysnęła na twoje ubranie, co skomentowałaś tylko cichym prychnięciem. Zauważyłaś, że w koronie drzewa ktoś się czai, więc zaczekałaś aż owa osoba spróbuję cię zaatakować. Tę misję wykonywałaś razem z Hatake Kakashim, który aktualnie patrolował inną okolice.

- Zawsze jak jest potrzebny to go nie ma. - Warknęłaś pod nosem, zaczynając się wokół siebie obkręcać.

Prawdopodobnie wróg, który chciał cię zaatakować, odbił się od wirującej kopuły i padł na ziemie niedaleko drzewa. Zaczęłaś iść w jego stronę powolnym krokiem, był to czarnowłosy chłopak na oko w twoim wieku. Skrzywiłaś się, gdy doszło do ciebie kogo zaatakowałaś. Niechętnie, ale jednak, wyciągnęłaś w jego stronę dłoń. Ten tylko ją trzepnął i sam wstał, prychnęłaś pod nosem odwracając się i zaczynając iść przed siebie.

- Ty jesteś Hyuuga [Imię]? - Zatrzymałaś się w pół kroku, patrząc na niego przez ramię.

- Owszem. - Schowałaś brudną od krwi katane do sakwy.

- Uchiha Sasuke. - W jego oczach zauważyłaś dziwny błysk.

- Mało mnie to obchodzi. Lepiej stąd zmykaj bo jeszcze ktoś cię pobije, przestraszony koteczku. - Parsknęłaś kpiącym śmiechem, odchodząc.

Uchiha jedynie uśmiechnął się pod nosem.

- Koteczku? - Spytał sam siebie, podnosząc jedną brew w górę.

🍥Hyuuga Neji

- Dobrze ci idzie. - shikamaru poklepał cię po ramieniu z delikatnym uśmiechem.

- Słyszeć to z twoich ust, to jak zostać Hokage. - Parsknęłaś śmiechem, cofając technikę cienia.

- Oj nie narzekaj, może masz ochotę popatrzeć na nasz trening?

- Jeżeli będzie tam Gai-Sensei to nie ma mowy. - Chłopak zaśmiał się po nosem, widząc panikę w twoich oczach.

- Spokojnie [Imię] jestem twoim starszym bratem, ochronie cię przed Mistrzem Gaiem, choć to bardzo upierdliwe. - Potargał twoje włosy, na co zachichotałaś.

- Jesteś starszy tylko o rok. - Burknęłaś pod nosem, jednak zaraz się ożywiłaś - No to w drogę! - Złapałaś go za nadgarstek i zaczęłaś ciągnąc na tak dobrze znane ci już, pole treningowe.

Znudzona obserwowałaś trening swojego brata, sama chciałaś sobie powalczyć jednak nie miałaś z kim. Twój brat wiecznie był zajęty, przeważnie spaniem, a ty potrzebowałaś rozwijać swoje techniki. Oparłaś głowę o dłoń, jednak zaraz w twoich oczach pojawiła się panika, gdy zobaczyłaś zbliżającego się Mistrza Gaia.

- Oi! [Imię]! Jak miło cię widzieć! - Podszedł do ciebie zamykając w mocnym uścisku.

- Mnie pana jakoś niespecjalnie. - Burknęłaś, próbując go od siebie odsunąć.

Nie mogłaś uciec z jego uścisku więc, pozostał ci ostateczny plan ucieczki.

- Wybacz, Gai-Sensei. - Mruknęłaś i w szybkim tempie podniosłaś kolano, by za chwilę usłyszeć jęk bólu.

Potruchtałaś do pierwszej lepszej osoby, chowając się za jej plecami.

- Moje...Żołędzie! - Pisnął, trzymając się za krocze i padł jak długi na ziemie.

Teraz dopiero zdałaś sobie sprawę, że schowałaś się za plecami zupełnie obcego ci chłopaka. Patrzyłaś na tę całą sytuację spod jego ramienia, w końcu chłopak skierował na ciebie swój wzrok.

- Proszę...Schowaj mnie. - Odparłaś niemal błagalnie.

- Em...No dobrze. Jak cię zwą? - Spojrzałaś w jego jasne oczy.

- [Imię] z klanu Nara. - Chłopak delikatnie się uśmiechnął.

- Hyuuga Neji.

🍥Hatake Kakashi

- Oi! Naruto! Tym razem przesadziłeś! - Warknęłaś, łapiąc blondyna za poły jego bluzy.

- A-ale [Imię]-Sensei! Ja nie chciałem! Znaczy, chciałem, ale nie chciałem! No wiesz o co mi chodzi! - Krzyczał rozpaczliwie, a ty zacisnęłaś szczęke.

- Gdzie ten drugi? - W twoich oczach widać było wściekłość.

Naruto drżącą dłonią wskazał na przeciwny kierunek do łaźni. Puściłaś chłopca, ruszając w pościg za drugim z tych idiotów, który odważył się podglądać ciebie i inne kobiety w łaźni.

"Niech ja go tylko dorwę!" Pomyślałaś, przyspieszając biegu.

Gdy tylko zauważyłaś dwóch intruzów, natychmiast pobiegłaś się ubrać i ruszyłaś w pogoni za nimi. W twojej dłoni zagościł kunai, którym rzuciłaś w uciekającego Shinobi. Rzuciłaś jeszcze parę, dzięki czemu przybiłaś ninje do drzewa. Zwolniłaś bieg wiedząc, że i tak ci nie ucieknie. Już spokojniejszym krokiem podeszłaś do wiszącego mężczyzny, przyglądając mu się.

- Hatake...Kakashi...He? - Skrzyżowałaś ramiona pod biustem, mierząc go karcącym spojrzeniem.

Mimo maski, dostrzegłaś widoczne rumieńce na twarzy kopiującego shinobi.

- Dorosły facet, jaki ty dajesz przykład dziecku?

- G-gomenkudasai. - Wymamrotał, spuszczając głowę w dół.

Westchnęłaś cicho, uwalniając go z pułapki ostrzy.

- Następnym razem, o ile się odważysz, przeprosiny nie pomogą. Czy to jasne?

- Hai.- Odparł już poważnym głosem - Wiem, że mnie już znasz jednak warto się przestawić, mimo tych dziwnych okoliczności. - Podrapał się po karku speszony - Hatake Kakashi. - Wystawił w twoją stronę dłoń.

- [Nazwisko] [Imię]. - Uścisnęłaś ją delikatnie.

🍥Uchiha Itachi

(Tutaj Łasic jest dalej kochającym bratem i synem, tak jakby mordu na klanie w ogóle nie było ✌)

Obijanie się o siebie ostrzy to dźwięk, który kochałaś. Ciężki trening był czymś w rodzaju...wymknięciem się rzeczywistości i walką w swoim własnym świecie. Podczas starcia zawsze byłaś w stu procentach skupiona na przeciwniku oraz na pokonaniu go, walczyłaś teraz ze swoim klonem. Byłaś zbyt dumną osobą, by prosić kogoś o pomoc, więc wolałaś sama ćwiczyć.

- Coś dzisiaj z tobą słabiutko. - Twój klon posłał ci kpiący uśmiech, przez co zdenerwowałaś się i ucięłaś mu głowę, a on rozpłynął się w powietrzu.

Westchnęłaś, opuszczając miecz w dół swojego ciała. Od rozpoczęcia treningu czułaś obcą chakre, przez co nie mogłaś skupić się na walce. Na twoje szczęście, byłaś sprytna i już wcześniej opieczętowałaś większość drzew w pobliżu. Złożyłaś pieczęcie i teleportowałaś się za jakiegoś chłopaka. Ten zaczął się rozglądać w poszukiwaniu twojej osoby, a wtedy ty podniosłaś palec wskazujący i puknęłaś go w ramię. Przestraszony odskoczył i runął w dół na ziemię z głośnym hukiem, na dźwięk którego się skrzywiłaś. Zeskoczyłaś miękko na nogi, pochylając się i przypatrując leżącemu na brzuchu chłopakowi.

- Uchiha. - Mruknęłaś z obrzydzeniem, krzywiąc się.

Chłopak podniósł się, otrzepał z kurzu i spojrzał na ciebie dużymi, czarnymi oczami. Musiałaś przyznać, że był bardzo przystojny, jednak nie zmieniało to faktu, że pochodzi ze znienawidzonego przez ciebie klanu.

- Podglądałeś mnie? - Podniosłaś jedną brew w górę, na co ten zrobił się lekko czerwony.

- Po prostu przechodziłem i zobaczyłem, że trenujesz...Tutaj sama i...Jakoś tak wyszło...Że zostałem. - Mruknął unikając twojego spojrzenia.

- W takim razie...- Zastanowiłaś się.

- Gomenkudasai. - Zmarszczyłaś brwi, jednak postanowiłaś skorzystać z tej sytuacji.

- Na przeprosiny możesz ze mną potrenować. - Oparłaś dłoń o biodro, mierząc go spojrzeniem.

- Jestem Uchiha Itachi. - Wyciągnął w twoją stronę dłoń.

- Senju [Imię].

🍥Hagane Kotetsu

- Oii! Izumo! - Krzyknęłaś, biegnąc do swojego kuzyna.

Rzuciłaś mu się na szyję, mocno przytulając. Nie widziałaś go parę lat.

- Bardzo się zmieniłeś. - Odparłaś odsuwając się od niego i zaczynając się mu przyglądać - Wyprzystojniałeś.- Pokiwałaś z uznaniem głową.

- A ty już nie jesteś tą gburowatą [Imię]. - Uśmiechnął się szeroko, - Dobrze, że wróciłaś. - Potargał ci włosy.

- Nigdy nie byłam gburowata. - Prychnęłaś pod nosem, mierząc go rozbawionym spojrzeniem.

- Ohayo! Izumo! - Oboje odwróciliście się, a twoim oczom ukazał się przystojny, czarnowłosy mężczyzna.

Jego wzrok przeniósł się na ciebie, a w jego oczach tańczyły wesołe iskierki.

- Witam piękną panią. - Złapał za twoją dłoń i ucałował jej wierzch, na co na twoich policzkach znalazł się soczysty rumieniec - Nazywam się Kotetsu. - Dalej ujmując twoją o wiele mniejszą dłoń, uśmiechnął się onieśmielająco.

- [Imię]. - Odparłaś cicho, zawstydzona jego zachowaniem.

Izumo palnął swojego przyjaciela w tył głowy, wywracając oczami.

- Kotetsu ogarnij się. - Zbeształ go, jednak ten nie zwrócił na niego uwagi.

- Obrazisz się jak porwę tą piękną damę? - Spuściłaś głowę, zasłaniając się włosami.

- Tak! Obrażę się!

- W takim razie, przeproszę cię kiedy indziej. - Posłał mu rozbawione spojrzenie, ciągnąc cię za sobą w stronę lokalu ramen.

🍥Kamizuki Izumo

Przemierzając uliczki Konohy usłyszałaś czyjeś krzyki. Zatrzymałaś się więc w pół kroku, wychylając ostrożnie głowę zza budynku. Zamrugałaś zdziwiona widząc dwójkę mężczyzn, która kłóciła się o jakiś wazon. Zmarszczyłaś brwi, opierając się biodrem o ścianę budynku i zaczęłaś się po prostu z rozbawieniem przyglądać dwóm shinobi. Krótko mówiąc, zachowywali się jak dzieci, a ty akurat nie miałaś dzisiaj dobrego humoru, więc taka rozrywka była dla ciebie zbawieniem. W pewnym momencie czarnowłosy kopnął z dużą siłą, brązowowłosego w tyłek przez co zaatakowany poleciał prosto pod twoje nogi...na twarz. W jego oczach zobaczyłaś zażenowanie i zawstydzenie, gdy podniósł głowę. Schyliłaś sie, pomagając wstać mężczyźnie.

- Oi... - Skrzywiłaś się - Nieźle ci się oberwało. - Spojrzałaś na jego rozwaloną wargę i pocharatany policzek.

- T-to nic takiego, naprawdę. - Pomachał uspokajająco dłonią, przymykając oczy i próbując się uśmiechnąć - Th...- Syknął, łapiąc się za twarz.

Jego kolega rozchichrany uciekł czym prędzej, cały w skowronkach. Spojrzałaś na chłopaka, łapiąc go za nadgarstek i ciągnąc w stronę swojego domu.

Gdy już tam dotarliście, posadziłaś go na fotelu i złapałaś za apteczke.

- N-naprawdę nie musisz tego robić, przecież mnie nie znasz.....

- [Imię]. - Mruknęłaś, przemywając otarcie na jego policzku.

- I-Izumo. - Zerknęłaś na niego, uśmiechając się zniewalająco, na co chłopak się zarumienił.

🍥Shikamaru Nara

Spokojnym krokiem zmierzałaś na pole treningowe, w celu poszukiwania swojego naszyjnika. Prawdopodobnie podczas treningu zapięcie pękło, a zawieszka wpadła w gęstą trawę. Możliwe też, że już przepadła jednak warto spróbować, prawda? Jasno już nie było, więc ledwo cokolwiek widziałaś. Chodziłaś po omacku, wymachując dłońmi przed sobą. Wyszłaś z lasu, więc zrobiło się trochę jaśniej, gdy nagle potknęłaś się o coś i padłaś jak długa na ziemie. Burknęłaś pod nosem, podnosząc sie do pozycji do pompek. Spojrzałaś za siebie, gdzie dostrzegłaś śpiącego Shinobi. Zamrugałaś zdziwiona, szturchając go nogą. Nic. Zero reakcji. Podeszłaś do niego na czworaka, siadając po chwili na kolanach.

- Oi...- Szturchnęłaś go w ramię - Późno już jest. - Popchnęłaś palcem jego głowę, która opadła bezwładnie na bok.

- Boże, a może on nie żyje? - Odparłaś spanikowana, rozszerzając oczy.

- Żyje. - Mruknął, ziewając i przecierając zmęczony swoje oczy.

Mimowolnie odetchnęłaś z ulgą, wstając i mając już zamiar odejść.

- Poczekaj. - Poczułaś dłoń na nadgarstku - Czy to czasami nie twoje? - Odwróciłaś się, patrząc na zawieszkę spoczywającą w jego dłoni.

- Właśnie miałam zamiar jej szukać, dziękuję.- Odparłaś, gdy chłopak oddał twoją zgube.

Odwrócił się i chciał już odejść, ale zatrzymał go twój głos.

- Jak się nazywasz?

- Shikamaru. - Delikatnie się uśmiechnął.

- [Imię].

*************************************
Wooooo. Okej, dobra, spokój.

Jest to moja pierwsza książka tego typu, więc proszę o wyrozumiałość.
Mam nadzieję, że podoba wam się moja pierwsza notka ❤❤❤
Do następnego ✌✌❤❤❤
A i...jeśli są błędy (pewnie są) to gomenkudasai 🙏🙏🙏🙇🙇🙇

A tu takie dwa śmieszki XDD ❤✌✌

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro