Kiedy jesteś od niego lepsza

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Uzumaki Naruto

Młody Uzumaki już od dłuższego czasu starał się opanować Kage Bunshin no Jutsu. Nie szło mu to za dobrze - tu nie mógł się skupić, tam dzielił nierówno chakrę, a innym razem denerwował się zanim nawet zaczął.

Jednym słowem po prostu sobie nie radził. Widząc te niepowodzenia, które zdarzały się coraz częściej, postanowiłaś mu pomóc.

Któregoś dnia wzięłaś go na pole treningowe drużyny siódmej i kazałaś użyć techniki. Chłopak zawiązał specjalną pieczęć i zamknął oczy, by się skoncentrować. Czekałaś już kilkadziesiąt sekund, aż stanie się cokolwiek, ale nic nie nastąpiło. Blondyn zdenerwował się, że próba podziału cienia nie przyniosła rezultatu. Po wpływem emocji kopnął głaz obok niego, który swoją drogą nie należał do malutkich kamyczków. W oczach niebieskookiego dostrzegłaś łzy, a po chwili wcześniej wspomniany zaczął skakać na jednej nodze, trzymając się za drugą. Uśmiechnęłaś się na ten widok. Oczywiście było Ci szkoda Naruto, ale w dalszym ciągu wyglądało to zabawnie. Aby odciągnąć myśli Uzumakiego od bólu, sama złożyłaś dłonie w odpowiedni sposób i wykonałaś technikę.

- Jak to zrobiłaś, dattebayo? - zdziwił się chłopak, który nie mógł uwierzyć w ilość Twoich podobizn, stojących przed nim.

- To nie takie trudne, Naruto. Wyobraź sobie, że jesteś w niebezpieczeństwie i Twoje życie zależy od tego, czy wykonasz to jutsu. Sama kiedyś radziłam sobie w taki sposób. - przemówiłaś i uśmiechnęłaś się do blondyna przyjaźnie.

Niebieskooki ponownie zmrużył powieki i spróbował raz jeszcze. Kątem oka chciał zobaczyć Twoją reakcję. Jednak to, co udało mu się dostrzec, sprawiło, że w ułamku sekundy stworzył kilkanaście klonów. Mężczyzna w czarnej masce ewidentnie miał zamiar zaatakować Cię od tyłu. Kiedy osobnik był w odległości metra od Ciebie, pstryknęłaś palcami, a potencjalne zagrożenie zniknęło w chmurze dymu.

- Co to miało być, dattebayo!? - krzyknął blondyn. Błyskawicznie znalazł się za Tobą i zaczął oglądać Twoje plecy. Kiedy nie zauważył żadnych śladów ostrza na Twojej koszulce, uspokoił się lekko. Obróciłaś się do Naruto.

- Widzisz... Nie odwołałam wszystkich klonów... - zmieszana opuściłaś wzrok. - Zostawiłam jednego z nich i przemieniłam... Chiałam Ci pomóc w treningu! - wpatrywałaś się w ziemię, czując wyrzuty sumienia. Mogłaś przecież znaleźć inny sposób na pomoc przyjacielowi. Nagle poczułaś dłoń na ramieniu. Powoli podniosłaś głowę, patrząc na uśmiechniętą twarz Naruto, która wprowadziła Cię w stan melancholii i szczęścia. Mimowolnie podniosłaś kąciki ust, wiedząc, że Uzumaki nie miał Ci tego za złe.

Uchiha Sasuke

Chłopak z niedowierzaniem patrzył na stworzoną przez Ciebie kulę ognia. Do tej pory nie miał pojęcia o Twojej naturze chakry. Katon: Gōkakyū no Jutsu było co prawda jedną z prostszych technik uwolnienia ognia, ale wymagała ona ogromnej kontroli chakry od użytkownika. Poza tym Uchiha od zawsze twierdził, że tego jutsu na taką skalę potrafił używać tylko jego brat, geniusz klanu. Dlatego też głos uwiązł mu w gardle. Nie wiedział, jak zareagować.

- Czyżby zabrakło słów, Uchiha? - zapytałaś, specjalnie podkreślając pochodzenie chłopaka. Owy klan znany był przecież między innymi z tego, że jego członkowie doskonale potrafili władać ognistą naturą.

Kiedy do Sasuke dotarł sens Twoich słów, prychnął tylko, oznajmiając, że pewnie to zwykły przypadek i odszedł gdzieś daleko. Uznałaś, że nie możesz tego tak zostawić.

Dlatego też nazajutrz poszłaś do Kabuto, kiedy ten akurat rozmawiał z czarnowłosym. Niespodziewanie znalazłaś się za członkiem klanu Uchiha.

- Dziś o zmierzchu przed bazą... - szepnęłaś mu do ucha, po czym zniknęłaś w churze dymu.

***

Patrzyłaś w gwiazdy, gdy byłaś smutna, gdy miałaś wszystkiego dosyć... A teraz niebo zasłonęły chmury i nie widziałaś już swojej nadziei. Siedziałaś na na świerkowej gałęzi, marząc, by to wszystko się skończyło, by całe zło tego świata zniknęło. Niby dołączyłaś do Orochimaru, który nie miał dobrych zamiarów, ale... Kto tak naprawdę powiedział, że z własnej woli? Nie chciałaś tego. Tysiąckroć razy bardziej wolałabyś siedzieć teraz z przyjaciółmi w wiosce, śmiejąc się i płacząc ze szczęścia.

Zaprzestałaś rozmyślań, czując nieopodal znaną chakrę.

- Co ci się stało wczoraj rano? Tak nalegałeś na ten trening, a później... - urwałaś, domyślając się, że czarnooki i tak wiedział, co zamierzałaś powiedzieć. Chłopak westchnął ciężko, jakby bijąc się z myślami.

- Mój brat był geniuszem klanu... To jedna z prostszych technik, ale tylko on potrafił używać jej na taką skalę. Po prostu... - położyłaś mu rękę na ramieneniu, uświadamiając mu, że zrozumiałaś i nie musi mówić dalej. Co więcej - nawet tego nie chciałaś. Słyszałaś jego łamiący się głos i widziałaś jak bardzo drżą mu dłonie. Nie sądziłaś, że Sasuke otworzy się przed Tobą, ale nie przeszkadzało Ci to. Powoli zdobywałaś jego zaufanie. Wiedziałaś, że w tym okrutnym świecie nie da się przetrwać samemu. Nawet Uchiha nie dałby rady, nie wytrzymałby w pewnym momencie i zacząłby działać w amoku.

Dlatego chciałaś mu pomóc i z każdym dniem czułaś, że jesteś coraz bliżej...

Hatake Kakashi

Porywy wiatru szarpały zaciekle wszystko na swojej drodze. Mieszkańcy od świtu dźwigali siatki z zakupami i pochylali głowy, czym prędzej chcąc dotrzeć do celu. Poranna mgła zaczęła snuć się nad ziemią, a witryny sklepów odsłaniały się jedna po drugiej.

Spokój na jednej z głównych ulic Konohy był doskonałym przykładem codziennego dnia w wiosce.

Na trzecim piętrze pewnej kamienicy leciała cicha muzyka, skądś dobliegały głośne rozmowy i śmiechy, zabłąkany kot głośno prychnął i znliknął w mroku zaułka. Słońce dopiero co wyłoniło się zza chmur, aby po chwili ponownie za nimi znliknąć.

Miałaś odebrać od mężczyzny książki o ninjutsu, które pożyczyłaś mu kilka dni wcześniej. Bez skrępowania weszłaś do mieszkania przyjaciela i uprzednio zdejmując buty i lekkie okrycie, znalazłaś się w salonie. Szarowłosy siedział w fotelu, czytając jedno ze swoich romansideł. Przewróciłaś oczami, opierając się o ścianę. Omiotłaś wzrokiem mieszkanie. Czyste, w stonowanych kolorach, z kilkoma półkami książek i bez zbędnych dodatków. Po chwili jednak zauważyłaś coś, co niezmiernie Cię rozbawiło, a stwierdzenie o schludności tego shinobi legło w gruzach.

- Ładna hodowla. - wskazałaś placem na dwa pająki w rogu sufitu. Hatake zrobił się lekko czerwony z zawstydzenia i oznajmił, że zaraz się nimi zajmie. Wziął ze stołu wczorajszą gazetę i zamachnął się na zwierzątka. Kiedy Kakashi myślał, ze już po kłopocie, jeden z pajęczaków postanowił rzucić się na twarz szarowłosego i zaczął dreptać w stronę jego czupryny. Shinobi momentalnie odskoczył, czując na sobie małe, lepiące odnóża. Podeszłaś do przyjaciela, zdjęłaś pająka z jego opaski Konohy i zostawiłaś go na parapecie po drugiej stronie okna.

- Nie wiedziałam, że sławny Kopiujący Ninja boi się pająków. - zachichotałaś, zakrywając usta dłonią.

- Nie spodziewałem się, że skoczy! - bronił się mężczyzna, ale Ty i tak go nie słuchałaś. Byłaś tak zajęta śmianiem się ze swojego przyjaciela, że nie zwracałaś już uwagi na jego tłumaczenia. Machnęłaś ręką, drugą trzymając się za brzuch i wyszłaś z pokoju, starając się opanować emocje.

Nara Shikamaru

Któregoś ranka zawitałaś do kwiaciarni państwa Yamanaka. Dzień wcześniej spotkałaś Ino, która poprosiła Cię o pomoc. Zadanie nie było skomplikowane. Miałaś jedynie zebrać konkretny rodzaj kwiatów i dostarczyć je w najlepszym możliwym stanie do niebieskookiej. Rodzice blondynki na kilka dni oddali kwiaciarnię pod opiekę córki, a Ino zwyczajnie nie mogła zostawić budynku bez opieki i w tym czasie beztrosko zbierać rośliny kilkanaście kilometrów od wioski.

Poprosiłaś więc swojego przyjaciela, by towarzyszył Ci podczas tej wędrówki. Shikamaru na początku zaczął narzekać, że cała ta sytuacja jest kłopotliwa i wcale nie musisz brać akurat jego. Jednak Ty się uparłaś. Zaczęłaś prawić czarnowłosemu wyrzuty, dopóki ten nie zgodził się z Tobą pójść. Bądź co bądź należałaś do mniejszości, która dobrze znała chłopaka i w miarę możliwości starała się mu pomóc. Swierdził więc, że skoro i tak nie ma niczego lepszego do roboty, bo Chōji gdzieś zniknął w międzyczasie, to może wysilić się dla Ciebie i Ino.

***

Słońce tego dnia nie świeciło mocno. Na niebie znajdowały się jasne, puszyste chmurki i delikatnie wiało. Krótko mówiąc pogoda była wręcz idealna, by tamtego dnia spędzić czas na świeżym powietrzu. Kątem oka dostrzegłaś, że Nara znowu włożył do koszyka trujący gatunek rośliny. Westchnęłaś ciężko i spojrzałaś na czarnowłosego.

- Rosną tu jakieś cztery rodzaje kwiatów na krzyż, a ty nadal się mylisz. Śpisz czy moje podejrzenia, że twój iloraz inteligencji spadł, są słuszne? - Shikamaru na początku nawet nie przyswoił, że coś do niego mówisz, lecz gdy zorientował się, że wpatrujesz się w niego ciekawskim wzrokiem, natychmiast chciał, byś powtórzyła pytanie.

- Etto, ja... Nie znam się za bardzo na roślinach... - Nie chciałaś wierzyć w słowa chūnina. Gdzieś w duszy cieszyłaś się, że jesteś lepsza od Nary, jednak jeszcze raz zilustrowałaś chłopaka wzrokiem.

Może ma po prostu gorszy dzień?

Stwierdziłaś, że jak tylko wrócicie, poprosisz Ino, aby przygotowała dla członka drużyny napar z ziół, które zazwyczaj trzymała na zapleczu kwiaciarni. Znanemu ze swojego lenistwa Shikamaru rzadko chciało się coś zrobić z własnej woli, jednak kiedy potrzebna była pomoc, Nara zawsze starał się jej udzielić. Dlatego też starałaś się wierzyć, że roztargnienie czarnookiego nie potrwa długo.

Hyūga Neji

Lato niedawno dobiegło końca, a dni zaczęły robić się coraz chłodniejsze. Z okazji zbliżającej się zimy na obrzeżach wioski otworzono lodowisko. Wiedziałaś, że Neji kilka godzin temu wrócił z misji i stwierdziłaś, że idealnym pomysłem będzie zabranie chłopaka na łyżwy. Moglibyście spędzić razem trochę czasu. A przy okazji miałaś ochotę choć na chwilę zagiąć wiecznie dumnego Hyūgę.

Nigdy nie widziałaś perłowookiego na lodowisku, więc mogłaś tylko obstawiać poziom jego umiejętności w tej dziedzinie. Twój plan zakładał, że Neji nie potrafił jeździć na łyżwach. Był to jedyny warunek. Jeśli stwierdzenie okazałoby się prawdą, miałabyś okazję wykazać się przy przyjacielu i może przy okazji trochę podnieść swoje morale.

Po długich namowach udało Ci się przekonać brązowowłosego. Połowa roboty z głowy. Teraz tylko odczekać chwilę i zrobić kilka z pozoru trudnych sztuczek. Chwilę po wejściu na lodowisko, wprowadziłaś swój plan w życie. Najpierw zaczęłaś jeździć tyłem, by po około minucie wykonać obrót. Neji stał oparty o barierkę, obserwując Twoje poczynania.

- Zaraz też tak zrobię. - oznajmił zdenerwowany. Założył ręce na piersi, z zamiarem zatrzymania się. Wiedział, że nie uda mu się od razu wykonać takich sztuczne jak Ty. Chciał więc stanąć obok Ciebie i ponownie uświadomić różnicę wzrostu między Wami, byś przypadkiem nie zapomniała, kto jest wyższy. I lepszy. Brązowowłosy jednak zwalniając, stracił kontrolę nad ciałem i ledwo złapał równowagę.

- Jakbyś ty miał to zrobić, to byś się już trzy razy wywrócił. I jeśli zaraz nie przestaniesz używać chakry, to będę zmuszona zablokować ci jej przepływ. - oznajmiłaś, kładąc dłonie na biodrach. W perłowych oczach dostrzegłaś nutkę strachu. Do tej pory Hyūga myślał, że nie zauważyłaś jego małego oszustwa, dlatego jak zawsze biła od niego pewność siebie. Teraz jednak miałaś wrażenie, że chłopak stał się mniejszy. Ruszyłaś z miejsca i zatrzymując się przy nim, zrobiłaś piruet. - Nie martw się, nauczysz się. I to szybciej niż myślisz. Tylko proszę, nie uszukuj, bo nic ci to nie da.

Uśmiechnęłaś się przyjaźnie do brązowowłosego i wyciągnęłaś w jego stronę dłoń owiniętą cienkim, czarnym materiałem.

Namikaze Minato

Minato szedł przez las, wsłuchując się w ciszę. Myślał o tym, co kiedyś mu powiedziałaś. Twierdziłaś, że jeśli człowiek wsłucha się w naturę dość uważnie, to usłyszy pieśń drzew. Nie wierzył w to. Przeniósł wzrok z błękitnego nieba na ziemię. Kilka metrów dalej dostrzegł Twoją osobę, leżącą na soczyściezielonej trawie.

- Wygodnie? - zapytał mężczyzna, stając nad Tobą. Niechętnie otworzyłaś oczy. Blondyn pochylał się nad Tobą, kręcąc ostrzem o specyficznym kształcie.

- Nawet bardzo. Tylko zasłaniasz mi słońce. - mruknęłaś niezadowolona. Zamknęłaś oczy, by wrócić do wypoczynku. Namikaze położył się obok Ciebie, opierając głowę o ciemnobrązowy pień.

Przez następne kilkanaście minut Namikaze próbował namówić Cię na trening, przez co krew gotowała Ci się w żyłach. Rzadko mieliście czas na odpoczynek, a Twój przyjaciel marudzeniem odbierał Ci całą przyjemność z relaksu.

- Załóżmy się. Jak trafię z tej pozycji do celu... - wskazałaś na okrągłą tarczę, wiszącą kilka drzew dalej. - Dajesz mi spokój do końca dnia. Jeśli przegram, jestem ci winna trening.

- Teraz mój warunek. Rzucasz moim kunai'em. - Minato posłał Ci pewne siebie spojrzenie. Wiedziałaś, że jego broń była cięższa. Ponadto miała aż trzy ostrza, a co za tym idzie - inny środek ciężkości. Wyciągnął w Twoją stronę dłoń z narzędziem walki. Przygryzłaś nerwowo wargę.

Pokusa leżenia do końca dnia na miękkiej trawie w ciszy i spokoju była naprawdę kusząca...

Niepewnie chwyciłaś broń i zakręciłaś nią kilka razy na palcu, próbując oswoić się z jej ciężarem. Zamknęłaś oczy, biorąc głęboki wdech i wydech. Miałaś tylko jedną próbę. Gdy je otworzyłaś rzuciłaś kunai, szybko odwrając głowę. Nie chciałaś widzieć swojej żałosnej przegranej.

- Szczęściara... - usłyszałaś niezadowolony pomruk Namikaze. Dopiero wtedy odważyłaś się podnieść i spojrzeć na tarczę. Ostrze trafiło w sam środek okręgu. Uśmiechnęłaś się nikle...

Sabaku no Gaara

Zdecydowanie zarówno dla Ciebie, jak i Gaary był to jeden z lepszych dni. Nie mieliście aktualnie żadnych obowiązków, słońce za oknem nie świeciło za mocno, a Was trzymały się wyśmienite humory.

Do tego stopnia, że postanowiliście urządzić karaoke. Nie wiedzieliście, dlaczego wybraliście akurat tę formę rozrywki ani czemu wcześniej nie olśniło Was, że to wcale nie najlepszy pomysł. Szczególnie, iż przebywaliście u czerwonowłosego w mieszkaniu, w którym przecież było jeszcze jego rodzeństwo.

Przywołałaś swoją gitarę, a Twój przyjaciel wziął miotłę, znajdującą się z niewiadomych przyczyn w jego pokoju. Najpierw spojrzał na nią nieufnie, lecz następnie wzruszył ramionami. Gaara zaczął śpiewać, a Ty wsłuchiwałaś się w jego głos. Zdecydowanie lepiej szło mu głoszenie przemówień. Po chwili dołączyłaś do chłopaka, zaczynając tworzyć melodię i od czasu do czasu robiąc chórek miętowookiemu.

Jednak około pół godziny później usłyszeliście kroki na schodach. Bardzo donośne kroki, których na pewno nie wydałby shinobi. Przynajmniej tak Wam się wydawało. Gaara natychmiast zablokował drzwi miotłą.

- Możesz się zamknąć z łaski swojej? - krzyknęła zza ściany Temari, chwytając gwałtownie za klamkę i próbując otworzyć drewniane przejście. Po chwili udało jej się to, mimo założonego wcześniej utrudnienia. Kunoichi posłała mordercze spojrzenie chłopakowi. - To było do mojego brata, nie martw się o swoje zdolności muzyczne, kochaniutka. - zapewniła morskooka, uśmiechając się do Ciebie promiennie.

Miętowooki stukał opuszkami palców o framugę drzwi, zza którymi to stała jego siostra. Drugą ręką zaś drapał się po szyi, na której to widoczne było kilka malutkich zadrapań i blizn. Zapewne Gaara wiele razy czynił to, gdy tylko się denerwował.

- Może trochę milej? - odezwał się Kage, przypominając sobie swoją pozycję.

- Czy szanowny waćpan będzie w stanie ściszyć swój piękny niczym u słowika śpiew lub w przeciwnym wypadku opuścić tenże dwór? - zapytała lekko rozbawiona blondynka. Uśmiechnęłaś się na jej słowa. Gaara również przychylnie odebrał żart morskookiej. Cieszyłaś się, że Twój przyjaciel utrzymuje dobre kontakty z rodzeństwem.

Uchiha Itachi

Stałaś zdeterminowana przed lokalem z dango. Kilka dni temu przegrałaś z nim sparing i zażądałaś rewanżu. Wiedziałaś, że z Twoimi umiejętnościami nie masz szans z Uchihą, więc postanowiłaś rozegrać to inaczej. Twoim zdaniem wyścigi w jedzeniu, szczególnie słodkości, były najlepszym pomysłem.

- Już myślałam, że stchórzyłeś. - oznajmiłaś żartobliwie, uśmiechając się szeroko. Byłaś pewna swojej wygranej. Bądź co bądź czarnowłosy nie chodził na dango tak często jak Ty, co dawało Ci niejednoprocentową przewagę. Weszliście do lokalu. Zamówiłaś po kilka przysmaków na początek. Kiedy dostaliście swoje porcje, Itachi wyglądał na lekko zdziwionego.

- [Imię], powiedz mi tylko, że nie masz zamiaru zrobić czegoś nierozsądnego... - Co by nie mówić Uchiha znał Cię już od jakiegoś czasu i dobrze wiedział, że czasami byłaś zdolna do zrobionia naprawdę dziwnych rzeczy. W Twojej głowie pojawiały się niestworzone pomysły. Nie zawsze były one jednak mądre, a tym bardziej bezpieczne.

Zaśmiałaś się tylko z jego zdezorientowanej miny, po czym krzyknęłaś głośne Start! Zaczęłaś jeść swoje przysmaki. Co jakiś czas zerkałaś na Itachi'ego, który zdążył już załapać, o co chodzi i również zaczął konsumować słodkości.

Jak się później okazało czarnowłosy przegrał. Mimo wcześniejszej pewności co do wygranej byłaś lekko zdziwiona. W końcu Uchiha tak uwielbiał dango! Wyszłaś z lokalu najedzona i zadowolona. Chwaliłaś siebie w duchu za pomysł zaciągnięcia kruczowłosego właśnie tutaj.

- Wygrałam! - powtarzałaś w kółko, kiedy wspólnie wracaliście do domów. Długowłosy jednak nie był w stanie przyznać Ci racji. Nie ze względu na urażoną dumę, lecz ból brzucha.

Jedzenie pokonało Uchihę, ha! Kto by pomyślał?

Uchiha Obito

Ostrożnie podniosłaś wieczko pudełka. Twoim oczom ukazały się setki puzzli. Każdy inny. Od zawsze lubiłaś je układać, według Ciebie miały w sobie coś niesamowitego. Tysiące niepowtarzalnych kawałeczków, pojedynczo nic nieznaczących, niezrozumiałych, razem tworzyły idealną całość.

Wysypałaś puzzle na podłogę. Po chwili zastanowienia połączyłaś jeden puzzel z drugim. Pasował. Uśmiechnęłaś się blado. Cały czas uczyłaś się jak spajać rzeczy w jedność. Nawet Ci to wchodziło.

- Chcesz poukładać ze mną? - spytałaś, wyczuwając za sobą znajomą chakrę.

- Jasne! - krzyknął uradowany czarnowłosy i usiadł obok Ciebie. Przez jakiś czas przyglądał się tworzonemu obrazowi. Po kilku minutach wziął kilka puzzli, próbując połączyć je w całość. Nic. Westchnął ciężko.

Jednak chłopak uważał, że ze swoimi zdolnościami nigdy nie po wstanie z nich coś, co miałoby prawo bytu. Zazwyczaj brakowało mu chęci. Nie chciał pojąć, czemu tak nie lubisz ryzyka i wolisz siedzieć na tarasie, nie robiąc nic pożytecznego. I nie potrafił zrozumieć, dlaczego został skrytykowany przez Kakashiego za źle wykonane zadanie. Przecież próbował. A Ty mogłabyś obijać się kilka dni pod rząd i szarowłosy nie miałby nic przeciwko. Niby wiedział, że byliście rodzeństwem, ale... Kakashi to Kakashi. Shinobi, który nigdy nikogo nie traktował ulgowo.

Mimo wszystko Ty też nosiłaś nazwisko Hatake i widziałaś w nim wiele dobrego. Nawet kilka razy obroniłaś Obito przed swoim bratem, za co Uchiha był Ci bardzo wdzięczny. Bo mimo tych wszystkich walk i wyzwisk nie chciał stanowić wroga dla szarowłosego. Pragnął tylko, by Kakashi go zaakceptował jako członka drużyny, a z czasem może i przyjaciela.

Spojrzał na prawie skończony przez Ciebie obraz. Ponownie zgarnął kilka kawałeczków o podobnej barwie i spróbował je ułożyć. Nadal zero owocności...

Uzumaki Nagato

- Tobi chce, żeby [Imię] była przywódcą. [Imię] nie bije Tobiego. I nawet wczoraj dała Tobiemu cukierki! - krzyczał mężczyzna w masce, kątem oka próbując znaleźć ewentualną kryjówkę. Zawsze mógł użyć unikalnej mocy swojego sharingana, jednak wolał go ryzykować wykryciem przy większości członków Akatsuki, którzy akurat znajdowali się w salonie.

W niewielkim okręgu siedzieli prawie wszyscy wspólnicy Brzasku oprócz Konan, [Imię] i Nagato. Po niebieskowłosej od kilku dni nie było ani śladu. Shinobi mimo możliwości znalezienia lepszego miejsca na spotkanie gdzieś na zewnątrz, żadnemu z nich nie widziało się późniejsze stawanie przed obliczem Paina i usprawiedliwianie swojej nieobecności.

- No wreszcie powiedział coś mądrego, kurwa! - oznajmił Hidan, zgadzając się z czarnowłosym.

- Uspokójcie się wszyscy. Też uważam, że [Imię] byłaby lepszym dowódcą, ale na razie nie możemy nic z tym zrobić. Pain nie odpuści, dopóki nie zrealizuje swojego planu. Jeśli Akatsuki nie rozpadnie się do tej pory, spróbujemy coś zdziałać w tym kierunku. - rzekł racjonalnie Kisame. Itachi i Kakuzu skinęli zgodnie głowami.

Członkowie Brzasku zaczęli rozmyślać nad przyszłością. Jedynie Jashinista wykruszył się z chwilowego zgromadzenia i poszedł do kuchni, marudząc coś o bankierze organizacji. Każdego z nich chwilowo pochłonęła melancholia. Szkoda tylko, że wcześniej wypowiadali swe myśli na głos, nie wiedząc, że ktoś ich podsłuchuje...

***

Średniego wzrostu postać kierowała się w stronę Twojego pokoju. Dlaczego chciałaś nastawić całe Akatsuki przeciw niemu? Nie potrafił tego zrozumieć. Wydawałaś mu się wiarygodną osobą. Osobą, która go nie zostawi. Zaufał Ci.

- Co Ty sobie wyobrażasz! - drzwi otworzyły się gwałtownie, ukazując zdenerwowaną sylwetkę. Pain błyskawicznie przyparł Cię do ściany, łapiąc za szyję. Odruchowo starałaś się ściągnąć jego dłoń ze swojego ciała, ale z każdą sekundą coraz bardziej brakowało Ci sił.

Przed zmiażdżeniem gardła, powstrzymywała go jedynie świadomość, że między Wami utworzyła się swego rodzaju więź. Westchnął, próbując opanować ciało. Gdy Cię puścił, mimowolnie złapałaś się za szyję, próbując złapać oddech. Po chwili posłałaś mu nienawistne spojrzenie i zniknęłaś w mroku korytarza...

Yahiko

Szałaś ulicami deszczowego miasta, w którym każdego popołudnia napotykałaś ludzi karmiących Twoją nienasyconą ciekawość brudnymi kłamstwami. Napotykałaś ludzi, którzy byli do stopnia napojeni nieistniejącym idealizmem, że nakładali na swoje życie tysiące masek.

Podczas swojej egzystencjalnej wędrówki rzadko kiedy spotykałaś prawdziwych ludzi. Większość to tylko wytwory wyobraźni, samotne dzieci czy też bliscy znajomi wódki i papierosa. Każdy użytkownik tego świata zostaje pozbawiony racjonalnego myślenia już pierwszego dnia przebywania w tym miejscu.

Podniosłaś głowę lekko zdumiona. Nogi same zaprowadziły Cię do mieszkania. Nigdy wcześniej nie wróciłaś do domu tylko dzięki instynktowi i wiedziałaś, że nie był to przypadek.

Wyciągnęłaś klucze z kieszeni długiego, jesiennego płaszcza. Włożyłaś jeden z nich do zamka i przekręciłaś powoli. Drzwi otworzyły się ze zgrzytem. Już po postawieniu pierwszego kroku w mieszkaniu, wyczułaś, że nikogo w nim nie ma. Uspokoiłaś się lekko, gdyż wcześniej wymyślałaś różne scenariusze, dlaczego akurat wtedy zawędrowałaś do swojego mieszkania.

Powoli zdjęłaś buty, by następnie odwiesić odzienie na jeden ze srebrzystych wieszaków. W korytarzu unosił się zapach spalenizny. Na kuchennym blacie stał zwęglony wypiek, obok którego leżała mała, starannie zapisana karteczka.

Na znak naszej przyjaźni, chciałem zrobić dla Ciebie ciasto. Niestety moje umiejętności kulinarne są prawie zerowe i ciasto trochę się spiekło... Trochę bardzo... Ale nie martw się, wyczyściłem już piekarnik!

Mam nadzieję, że nie jesteś zła,

Yahiko

***

Stałaś zmieszana pod wysokim budynkiem. Byłaś tu tylko raz. W dodatku z rudowłosym. A teraz wpatrywałaś się bezdennie w kałuże, zastanawiając się, czy w ogóle dobrze trafiłaś. Westchnęłaś ciężko, próbując wyzbyć się nerwów i zapukałaś. Gdy po kilku minutach nadal nikt nie otwierał, Twoje serce zaczęło bić szybciej.

Może wcale nie zapamiętałam drogi i tylko zawracam głowę obcym ludziom?

Po chwili jednak zebrałaś się na odwagę i powtórzyłaś czynność. I o dziwo tym razem drzwi uchyliły się niemal od razu. W progu stanęła niebieskowłosa dziewczyna, którą niegdyś przedstawił Ci przyjaciel. Bursztynowooka wyglądała na lekko zdziwioną Twoim przybyciem w to miejsce.

- Jest Yahiko? - Konan kiwnęła głową i usmiechając się szeroko, wpuściła Cię do środka. Kunoichi oświadczyła, abyś szła za nią, co bez wahania uczyniłaś. Nawet nie zorientowałaś się, kiedy dziewczyna otworzyła drzwi do biura, w którym przebywał Yahiko.

- [Imię]? - Czy naprawdę każdy się dziwi, jak wyjdziesz gdzieś indziej niż na obrzeża wioski? Nic nie mówiąc, położyłaś zapakowane ciasto obok niewypisanych papierów. Brązowooki otworzył pudełko, a na jego usta wkradł się mały uśmiech. Widziałaś, że był zmęczony. Zazwyczaj już leżałabyś na ziemi powalona przez zabójczy uścisk chłopaka.

- Nie spróbujesz...? - spytałaś trochę zawiedziona. Yahiko spojrzał na Ciebie łagodnym wzrokiem i nie wiadomo skąd nagle w dłoni trzymał łyżeczkę. Po chwili oczy Twojego przyjaciela błysnęły i zaczął jeść wypiek w zastraszającym tempie.

- Najlepsze ciasto jakie kiedykolwiek jadłem! - oznajmił wesoło chłopak, a na Twojej twarzy mimowolnie pojawił się cień uśmiechu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro