Pierwsze Spotkanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Uzumaki Naruto

Czy naprawdę Tsunade musiała oddelegować po Ciebie ANBU rano tylko po to, żeby później wysłać Cię na zwykły zwiad wokół wioski? Pokręciłaś głową i ruszyłaś w stronę głównej bramy Konohy. Przy wcześniej wspomnianym miejscu spotkałaś Kotetsu i Izumo, z którymi zamieniłaś parę zdań. Po kilku minutach odeszłaś, usmiechając się. Ta dwójka naprawdę potrafiła poprawić humor.

Oparłaś się o ścianę, rozejrzałaś i z westchnieniem przypomniałaś sobie, jak to właściwie się stało, że nie masz misji akurat ze swoją drużyną. Przydzielono im zadanie kilka dni wcześniej, a Ty skręciłaś nadgarstek, przez co nie mogłaś w nim uczestniczyć.

Jak się później okazało, miałaś iść na misję z drużyną Kakashi'ego. A konkretniej z jednym jego członkiem, bo Hokage stwierdziła, że nie ma potrzeby wysyłania większej ilości osób. W końcu to był zwykły zwiad, na który wysłano akurat Ciebie o piątej nad ranem. Mądre. Bo na pewno innym shinobi będzie się chciało wstać o tej godzinie i atakować wioskę.

Westchnęłaś po raz kolejny tego dnia. Z daleka dostrzegłaś blondyna, który powoli szedł w Twoją stronę. Jego chód przypominał trochę ten, który znałaś z różnych historii o zombie. Ale to tylko mały szczegół. W każdym bądź razie chłopak nie wyglądał najlepiej.

- Wszystko w porządku? - spytałaś, kiedy podszedł wystarczającego blisko, byś mogła lepiej ocenić jego stan, przy okazji nie krzycząc na całą wioskę z pytaniem o jego zdrowie.

- Chyba tak, po prostu się nie wyspałem - odparł spokojnie, przy okazji ziewając. Nagle żywo podniósł głowę, dzięki czemu mogłaś zobaczyć jego intensywnie niebieskie oczy. Piękne. Pomyślałaś. - Nazywam się Uzumaki Naruto i w przyszłości zostanę Hokage, dattebayo! - oznajmił chyba trochę za głośno, bo ludzie przechodzący przy bramie, spojrzeli na Was dziwnie. Zignorowałaś ich i pociągnęłaś blondyna w stronę bramy Konohy. W końcu misja sama się nie wykona, prawda?

Uchiha Sasuke

Orochimaru przyprowadził Cię do pokoju, który rzekomo od teraz miał być Twój. Otworzyłaś drzwi, które skrzypiąc, ukazały wnętrze ciemnego lokum. Jedynym źródłem światła była świeca, stająca na biurku. Skrzywiłaś się na ten widok. Zdecydowanie trzeba będzie coś z tym zrobić. Lubiłaś ciemność, ale ta była aż zbytnio obecna w tym pokoju. Szczególnie, że pomieszczenie nie miało żadnego okna. Nienawidziłaś przeciwieństwa jasności, chociaż zatraciłaś się w nim, szukając zemsty.

Ciemność przypominała Ci o tym, jak wszystko straciłaś, pogrążając przy tym siebie. Kiedyś kochałaś w sobie wrażliwość, zapał, to, że nigdy nie chciałaś się poddać i walczyłaś z całych sił. Uwielbiałaś w sobie to, że potrafiłaś tak cholernie mocno kochać, to, że nie potrafiłaś zostawić, odpuścić. To, że ratowałaś nawet najbardziej zgniłe przyjaźnie, które już dawno umierały pod ziemią. Sprawiałaś, że ponownie rozkwitały...

Gdy trochę w nim posprzątałaś i poukładałaś swoje rzeczy, ogarnęła Cię nagła potrzeba wyjścia ze swoich czterech ścian. Kiedy zamyknęłaś drzwi, zrobiłaś ledwo parę kroków i już leżałaś na podłodze. Okazało się, że wpadłaś na jakiegoś chłopaka.

- Gomene, ale następnym razem sam też trochę uważaj. - zauważyłaś, a czarnowłosy tylko prychnął. Podniosłaś się i otrzepałaś z niewidzialnego kurzu. Wystawiłaś rękę w jego stronę, aby pomóc mu się podnieść. Chłopak odtrącił ją i wstał. Już chciał odchodzić, kiedy założyłaś ręce pod piersi i zapytałaś. - Skoro nie przyjmujesz mojej pomocy, możesz zdradzisz mi chociaż swoje imię? Nie znam cię, ale myślę, że masz w sobie chociaż tyle kultury, żeby się przedstawić.

- Sasuke. Uchiha Sasuke. - odparł i zostawił Cię na środku korytarza, samemu odchodząc w ciemność...

Hatake Kakashi

Przyszłaś właśnie do swojej ulubionej biblioteki. Otworzyłaś przeszklone drzwi, a dzwonek nad nimi zadźwięczał wesoło, oznajmiając przybycie nowego klienta. Słońce oświetlało regały z książkami, co dodawało wyjątkowego klimatu temu miejscu. Wszystkie magiczne rzeczy dzieją się właśnie w takich bibliotekach, prawda?

Skierowałaś się w stronę działu z [gatunek literacki]. Dobrze znalazłaś tę część budynku, bo prawie zawsze wypożyczałaś książki tylko o tej tematyce. Zaczęłaś rozglądać się za lekturą, po którą postanowiłaś tu przyjść. Po chwili zauważyłaś ją dosyć wysoko.

Na początku próbowałaś doskoczyć do półki, ale nadal nie mogłaś dosięgnąć kolejnego tomu [ulubiona książka/seria]. Rozejrzałaś się w poszukiwaniu małych schodków lub jakiejś niewielkiej drabiny, lecz niestety nic takiego nie znalazłaś.

Zastanawiałaś się właśnie, czy nie użyć jakiegoś ninjutsu, żeby dostać upragnioną lekturę, jednak po chwili zauważyłaś rękę, która najwyraźniej sięgała po Twoją książkę. Skrzyżowałaś ręce, przygotowując się na obrzucenie swojego konkurenta argumentami, aby oddał ci przedmiot po dobroci. Odwróciłaś się i już otwierałaś usta, żeby coś powiedzieć, kiedy zobaczyłaś, że nieznajomy wyciąga lekturę w Twoją stronę. Z początku nie mogłaś w to uwierzyć. Była to bo wiem ostatnia sztuka [ulubiona książka/seria].

Szarowłosy przymrużył oczy, chcąc dać znak, że pod maską uśmiecha się przyjaźnie. Już po chwili szliście do kasy, ze swoimi zdobyczami, weseło rozmawiając w międzyczasie. Właściwie to głównie ty mówiłaś, ale ani Tobie, ani Hatake nie przeszkadzał ten fakt.

Nara Shikamaru

Siedziałaś właśnie w Ichiraku. Dzisiejszy dzień doprawdy Cię wykończył. A właściwie to Ty wykończyłaś samą siebie. Wróciłaś około południa z kilkudniowej misji. Kiedy przekroczyłaś próg mieszkania, stwierdziłaś, że masz za dużo energii i wyszłaś na spacer. Po godzinie bezcelowego chodzenia po wiosce postanowiłaś potrenować. Wybrałaś się więc na pole do ćwiczeń swojej drużyny.

Aktualnie chodem zombie przemierzałaś ulice, chcąc jeszcze zobaczyć zachód słońca nad jeziorem, znajdującym się niedaleko Twojego domu. Kiedy dotarłaś już do miejsca docelowego, oparłaś się o pień jednego z drzew. Twój wzrok utkwiony był w nikomu nieznanym miejscu, daleko za horyzontem...

Ciepłe promienie zachodzącego, letniego słońca delikatnie otulały Twoją twarz, lekki wiatr gubił się wśród zielonej, miękkiej trawy, a ptaki śpiewały, żegnając kolejny spokojny dzień. Wpatrywałaś się w znikającą tarczę gwiazdy. Twoje powieki z czasem zrobiły się ciężkie.

Przesunęłaś się lekko, by leżeć na ziemi. Małe punkciki powoli pojawiały się na jeszcze jasnym niebie. Mrugały, jakby chciały nazjwyczajniej w świecie ze sobą porozmawiać.

Gdy zmieniałaś pozycję, kątem oka dostrzegłaś zbliżającą się, męską sylwetkę. Przemknęło Ci przez myśl, że to trochę dziwne. Twój dom znajdował się na obrzeżach Wioski Ukrytej w Liściach i mało kto zapuszczał się w te tereny bez powodu.

Wzięłaś głęboki oddech, napawając się chwilą. Rzadko kiedy miałaś czas dla siebie, a dzisiejszy dzień stanowił jeden z wyjątków przez skończenie misji. Westchnęłaś na myśl o powrocie do monotonii, która wypełniała Twoje życie bardziej niż cokolwiek innego.

Usłyszałaś chrząknięcie. Chłopak podszedł do Ciebie, gdy właśnie zasypiałaś, oznajmiając, że zosatwiłaś swój portfel w Ichiraku i że chodzenie za Tobą było strasznie kłopotliwe. Na początku lekko zła spojrzałaś spod byka na czarnowłosego, bo właśnie przerwał Twój sen, ale całe to uczucie przeminęło, gdy brązowooki zapytał, czy może położyć się obok.

Hyūga Neji

Obudził Cię znajomy dźwięk budzika, którego szczerze nienawidziłaś. Z jękiem przekręciłaś się na drugi bok, otwierając oczy. Od razu zostałaś oślepiona przez promienie słoneczne, wpadające przez duże okno. Mruknęłaś, wyłaczając nieznośny przedmiot. Ociężale podniosłaś się z łóżka, a na twoje usta wpłynął grymas. Zakręciło Ci się w głowie. Opadłaś na poduszkę, która zdawała się w tym momencie najmiękciejsza na świecie.

Zeszłaś na parter zaspana, próbując ogarnąć swoje włosy, przeczesując je palcami.

- [Imię], wszystko w porządku? - kobieta spojrzała na Ciebie z niepokojem, malującym się w jej [kolor] oczach.

- Tak, mamo. W jak najlepszym. - powiedziałaś, zagarniając kanapkę z talerza. Wepchnęłaś ją szybko do buzi, związując w tym czasie włosy. Następnie zgarnęłaś butelkę z wodą i momentalnie znalazłaś się przy drzwiach. - Wychodzę! - krzyknęłaś do rodzicielki.

Miałaś wolny tydzień i postanowiłaś, że to dobry czas, by coś zmienić. Więc zaczęłaś biegać. Najgorzej radziłaś sobie z taijutsu. Było to spowodowane częstymi chorobami w dzieciństwie, przez które nie tylko nie miałaś możliwości ćwiczenia, ale też obniżały Twoją odporność. W związku z tym codziennie rano wstawałaś i wybierałaś się do pobliskiego lasu nadrobić stracony w dzieciństwie czas. Dzisiejszego dnia nie było inaczej.

Po kilkunastu minutach dotarłaś do strumyka, przy którym siedział brązowowłosy chłopak. Podeszłaś do nieznajomego od tyłu i krzyknęłaś głośne 'Buuu!'. Chłopak podskoczył i spojrzał na ciebie wzrokiem pełnym wyrzutów.

- Możesz tak nie robić? Nie było to miłe. - powiedział przedstawiciel płci przeciwnej, którego wzrok nadal był utkwiony gdzieś daleko.

- Przepraszam, ale nie mogłam się powstrzymać. - odparłaś wesoło, wpatrując się w pomarszczoną taflę wody. - Nie widziałam cię tu wcześniej. - oznajmiłaś, mając nadzieję, że jasnooki podchwyci temat. Nieznajomy zastanawiał się chwilę nad odpowiedzią.

- Odkryłem to miejsce stosunkowo niedawno. - odezwał się po chwili. - Neji. - rzekł, przerywając krótką i przyjemną ciszę.

- Nie spotkałam się wcześniej nikogo o takim imieniu... [Imię].

Resztę dnia spędziłaś w towarzystwie chłopaka. Perłowooki nie był zbyt rozmowny, więc zazwyczaj to ty musiałaś wymyślać jakiś temat. Miałaś nadzieję, że jasnooki otworzy się przed tobą. Jednak to się nie zdarzyło. Do domu wróciłaś trochę zawiedziona, ale i zadowolona z takiego obrotu spraw.

Minato Namikaze

Chyba zwariowałam.

Pomyślałaś. Było już ciemno, a Tobie zachciało się łazić po lesie. Jakaś część Ciebie krzyczała, że to klimat rodem z horroru i że podkładasz się na tacy potencjainemu mordercy lub watasze wilków.

Ale byłaś wściekła na całą Wioskę Ukrytą w Liściach i jedyne czego teraz potrzebowałaś, to po prostu spędzić chwilę w samotności, z dala od wszystkiego. Szłaś w głąb lasu ścieżką, która została wydeptana już dawno temu i z pewnością nie zarośnie tak szybko. Ten las w ciągu dnia tętnił życiem, lecz po zmroku mało kto się tu zapuszczał. Nie bałaś się o to, że się zgubisz, znałaś tę drogę na pamięć i nawet w ciemności potrafiłaś dostrzec każdy, nawet pojedyczny, kamień. Chciałaś dotrzeć tam, gdzie zawsze udawało się Ci się za dnia - na skraj wejścia do jaskini. Niewykluczone, że nawet do niej zejść. Tylko tam mogłaś pomyśleć i spędzić trochę czasu w samotności... Tylko tam mogłaś zebrać myśli...

Położyłaś rękę na ścianie wejścia do jaskini. Zajrzałaś do środka, myśląc, czy to na pewno dobry pomysł. Cała Twoja pewność siebie wyparowała w jednej chwili. Twoje serce stanęło, kiedy poczułaś coś na ramieniu. Pisnęłaś. Cofnęłaś się, otwierając sakwę z bronią i wyjęłaś z niej kunai. Rozejrzałaś się, lecz nie dostrzegłaś nieczgo podejrzanego. Odwróciłaś się z powrotem i krzyknęłaś, odskakując. Przed Tobą stał blondyn, który drapał się po karku. Miał zamknięte oczy i uśmiechał się przyjaźnie.

Nie, [Imię], nie daj się zwieść.

Przybrałaś pozycję obronną i przyjrzałaś dokładniej się owemu osobnikowi. Uspokoiłaś się, kiedy zauważyłaś ochraniacz Konohy na jego czole. Opuściłaś gardę i schowałaś broń.

- Wybacz, nie chciałem Cię przestraszyć... Akurat tędy przechodziłem, wyglądałaś na zagubioną. Chciałem Ci pomóc dotrzeć do wioski... - podeszłaś do blondyna, żeby lepiej mu się przyjrzeć. Nie wyglądał groźnie. Mężczyzna wyciągnął dłoń w Twoją stronę. - Jestem Minato.

Sabaku no Gaara

W większości sytuacji zdarzało Ci się myśleć o czymś dopiero po fakcie dokonanym. Często żałowałaś swoich poczynań w danym momencie, ale było już za późno, żeby coś z tym zrobić. Dobrym przykładem było to, co stało się niecałe dwie godziny temu. Po raz kolejny zostałaś ośmieszona publicznie i zamiast coś z tym zrobić, postawić się czy cokolwiek innego, dałaś sobą pomiatać.

- Jestem życiowym przegrywem, żywym workiem treningowym... - marudziłaś pod nosem, siedząc na piasku i starając się pozbyć jedzenia z włosów. - Cały czas mówię, że coś z tym zrobię, ale nigdy tak nie jest...

- Wszystko w porządku? - zaskoczona, nie spodziewając się, że ktoś Cię zaczepi, odwróciłaś się w stronę czerwonowłosego chłopaka, najprawdopodobniej ze zbliżonym do Ciebie wiekiem.

- Tak, jest w porządku... tylko mam makaron i warzywa we włosach, a co? - spytałaś, starając się jeszcze bardziej, żeby jakoś wyglądać. Słysząc łagodny śmiech znieruchomiałaś. Nie ze względu na to, że Cię w jakiś sposób uraziło, najzwyczajniej w świecie dawno nie słyszałaś tak łagodnego i szczerego śmiechu, zazwyczaj były one przesycone jadem i dawały znać, że nic nie jesteś warta.

- Tak tylko pytam... Jakoś tak mam, że nie potrafię zignorować osoby, która... - zamilkł, nie wiedząc co dokładnie ma zamiar powiedzieć, ale dokończyłaś za niego.

- Która wygląda, jak siedem nieszczęść i jakby świat jej nie kochał? Dzięki...

- N-Nie...! Oczywiście, że nie! Która wygląda jak osoba, potrzebująca pomocy. - Twoje [kolor] oczy otworzyły się szerzej i z niewiadomych przyczyn zaczęły płynąć z nich łzy. Potrzebowałaś pomocy? No, może trochę...

- Chcesz mi... Pomóc...? - spytałaś cicho ze spuszczoną głową, po czym uśmiechnęłaś się szeroko i podniosłaś na niego swój wzrok. - Nikt jeszcze nigdy nie chciał mi pomóc... Na pewno chcesz to zrobić? - spytałaś, wstając szybko z ziemi i ściskając dłonie chłopaka. Zaskoczyła go Twoja nagła zmiana humoru, a także postawa ludzi w Sunie. Mimo bycia Kazekage nie zauważył takich sytuacji, a tu nagle proszę. Jak wróci do biura będzie musiał coś z tym zrobić.

- J-Jasne. Jestem Gaara... Miło mi cię poznać...

- [Imię] [Klan/Nazwisko]!

Uchiha Itachi

Trenowałaś właśnie techniki swojego klanu w lesie. Nigdy nie lubiłaś tego robić blisko wioski. Ogółem mówiąc nie przepadałaś za ludźmi. Oczywiście było kilkanaście osób, które stanowiły wyjątek, ale tworzyły one tylko mały procent całej społeczności. Dlatego właśnie trenowałaś w lesie.

W pewnym momencie kiedy cofnęłaś się, żeby zadać kolejny cios drzewu, z krzaków dobiegł jęk. A jak wszyscy dobrze wiemy, krzaki nie jęczą.

Podeszłaś do miejsca, z którego dobiegł dźwięk. Uchyliłaś liście rośliny. Okazało się, że był to chłopiec na oko nieco starszy od Ciebie. Szybko oceniłaś sytuację. Czarnowłosy miał otwarte złamanie. Przykucnęłaś przy nim i aktywowałaś medyczne ninjutsu. Po chwili pomogłaś mu wstać i wzięłaś go na ręce, mimo jego protestów.

- Dziękuję, że mi pomogłaś. - oznajmił nagle, przerywająć przyjemną dla ucha ciszę.

- Nie musisz mi dziękować. Przecież każdy by tak zrobił. - rzekłaś pewna swego. Mimo niechęci do ludzi uważałaś, że nie zasługują oni na krzywdę. Każdemu czasem zdarza się popełnić jakiś błąd. Może być on duży lub mały, może mieć wpływ na przyszłość, ale też może go nie mieć. Mimo wszystko za żaden z nich ludzie nie powinni doświadczyć zła.

- Mam na imię Itachi. - powiedział nagle, a jego kąciki jego ust lekko drgnęły. Spuściłaś lekko głowę i odwzajemniłaś próbę uśmiechu po czym również się przedstawiłaś.

Zaniosłaś go do wioski, a czarnowłosy w ramach podziękowań kilka dni później zabrał Cię na dango.

Uchiha Obito

Chłodny wiatr niósł ze sobą pierwsze oznaki nadchodzącej jesieni. Choć dzisiejsza noc była ciepła, a deszczowe chmury jeszcze nie przysłoniły jasnego jeszcze nieba, to zapewne w najbliższym czasie wszystko się zmieni.

Pomagałaś właśnie nieść jakiejś staruszce zakupy, które swoją drogą wcale nie były takie lekkie. Spotkałaś ją przypadkiem na ulicy i stwierdziłaś, że każda opcja ucieczki od brata, będzie dobra. Zdziwiłaś się, kiedy powiedziała Ci, że dwa razy w tygodniu musi nosić taki ciężar sama, bo jej wnuczek zawsze wychodzi z domu, żeby trenować. Chwilę później zreflektowała się, że nic nie szkodzi, bo nadal jest młodą i silną kobietą.

Gdy dotarłyście do domu starszej pani, wcześniej wspomniana otworzyła drzwi, a ty wniosłaś siatki. Położyłaś zakupy na stole. W międzyczasie dowiedziałaś się, że ma na imię Michiru. Kiedy już miałaś wychodzić z kuchni, w korytarzu ktoś na Ciebie wpadł. Spojrzałaś na owego osobnika. Nie przypominał Ci on nikogo znajomego. Po chwili okzało się, że to wnuczek staruszki, bo kobieta zaczęła niemilosiernie szybko opowiadać o swojej pociesze.

- Przepraszam! Nie zauważyłem Cię! - przejął się czarnowłosy. Chłopak wyciągnął dłoń w Twoją stronę i zaproponował Ci wspólny trenig, a Ty zgodziłaś się i pożegnałaś kobietę, która zaczęła coś mówić o małżeństwie. Po drodze oboje dużo opowiadaliście - czy to o historiach z przeszłości, czy o samych sobie. Krótko mówiąc, rozmowa się kleiła. Przy okazji dowiedziałaś się, że ma na imię Obito i, jak zdążyłaś zauważyć po jego ubraniu, pochodził z klanu Uchiha.

Uzumaki Nagato

Czy warto żyć? To pytanie zadał sobie
pewnie każdy z nas. Życie pomimo wszystkich trudności jest piękne i każdy z osobna musi to odkryć. Może wydawać się nam okropne i bezlitosne, ale takie nie jest. Każdy z nas przeszedł coś, co go zmieniło, dało nowe spojrzenie na świat.

Z takimi myślami wracałaś do domu od przyjaciółki. Był dobry kawał czasu po północy, ale nie przejmowałaś się tym jakoś szczególnie. Wiele razy nie zjawiałaś się w swoim mieszkaniu o tej porze. Nagle za sobą usłyszałaś głośne śmiechy i krzyki. Odwróciłaś się i ujrzałaś coś, co w tym momencie było ci najmniej potrzebne. Grupa pijanych mężczyzn.

Twoja pewność siebie wyparowała prawie natychmiastowo, a wieloletnie szkolenie na shinobi odeszło w niepamięć. Twoim najlepszym planem było odejście, ignorując bandę mężczyzn. Niestety zanim zdążyłaś oddalić się na bezpieczną odległość, jeden z jegomości złapał cię za biodro, a ty poczułaś oddech na szyi. Zamarłaś w szoku i zacisnęłaś powieki.

Kiedy po dłuższym czasie nie poczułaś żadnych reakcji ze strony pijanych, otworzyłaś oczy i oniemiałaś. Tym razem ze zdziwienia. Przed tobą leżało czterech nieprzytomnych mężczyzn. Podniosłaś wzrok i zobaczyłaś wysokiego przedstawiciela płci męskiej, który podnosił za koszulę jednego z Twoich niedoszłych oprawców. Czerwonowłosy spojrzał na ciebie z wyższością, po czym puścił członka pijanej grupy.

Twój wybawca zaczął odchodzić, a Ty stałaś tam nie bardzo wiedząc, co zrobić. Po chwili jednak ocknęłaś się i rozejrzałaś. Gdy dostrzegłaś fioletowookiego, rzuszyłaś pędem za nim. Widząc, że nie masz szans go dogonić, postanowiłaś zatrzymać go inaczej.

- Czekaj! Jak masz na imię? - krzyknęłaś za nim, a on spojrzał na ciebie jak na idiotkę. Każdy zawsze unikał go jak zarazy ze względu na potęgę, która kryła się w jego oczach, a ty...

- Po co ci to? - spytał obojętnie, odwracając się na chwilę. W jego oczach błysnęły rinnegany.

- Chcę wiedzieć u kogo mam dług... - powiedziałaś niepewnie. Ta niecodzienna moc, nie pozwalała nie czuć w obec niego respektu i nie bać się jego siły.

- Pain. - odparł czerwonowłosy i odszedł w nieznanym Tobie kierunku.

- [Imię]! - krzyknęłaś za nim, chociaż wiedziałaś, że i tak już nie usłyszy.

Yahiko

Siedziałaś na parapecie w swoim pokoju, oglądając krople deszczu, spływające po szybie. Tak mijał ci każdy wolny dzień. Przyjaciół zbybtnio nie miałaś, co skutkowało tym, że w wolne dni bardzo się nudziłaś.

Deszcz miarowo dudnił o szybę, do której przylepiły się brunatne i brudne listki, jakby to chłodne krople i szybki wiatr je wypłukiwały i prały z kolorów. Oh, jak bardzo spadające liście przypominały umierającą wioskę! Jedynym, co nadawało jej unikalnych odcieni były wysokie budowle. Niektóre z nich prawie sięgały chmur, co wprawiało w zachwyt nie tylko znikomą ilość turystów, ale też samych mieszkańców, którzy żyli w tej wiosce już szmat czasu.

Nagle nabrałaś ogromnej ochoty, żeby wyjść na dwór, mimo panującej na dworze pogody. Zabrałaś tylko parasol i włożyłaś na siebie ciepłą bluzę.

Chodziłaś ulicami miasta bez celu i nawet nie zauważyłaś, gdy dotarłaś do małego mostku, znajdującego się między budynkami na obrzeżach wioski. Stanęłaś przodem do otwartej przestrzeni, zagłebiając się w rozmyślaniach nad swoim monotonnym życiem.

Na przemoczonej ziemi zaczęły pojawiać się liczne kałuże. Brudna woda ochlapywała Twojw spodnie, nie mówiąc już o butach. Zimny wiatr ciął nieprzyjemnie, mrożąc Cię od stóp do głów, przez co słyszałaś jedynie jego głośne świsty. Poczułaś przeraźliwe dreszcze, a na nogach utrzymywałaś się dzięki długiemu płaszczowi, który był pamiątką po starszym bracie. Tsuyoshi wyruszył na długą misję i nic nie zapowiadało, że wróci następnego dnia. Nawet nie pamiętałaś dokładnie, ile czasu niebieskookiego nie widziałaś w domu. Może z rok, dwa?

- Czasem zdarza mi się myśleć, że życie jest zupełnie jak jesień. A konkretniej listopad. - do uszu nieznajomego niespodziewanie dotarło to dziwne wyznanie. Spojrzał na Twoją zamyśloną postać, nieprzytomnie zauważając, że stoisz tuż obok.

Zamiast na rudowłosego, Twój wzrok powędrował z powrotem przed siebie. Niebo było pełne chmur, z których krople leciały jak niegdyś z Twoich przepełnionym smutkiem oczu, kiedy brat wychodził z domu. Z domu, do którego tak naprawdę nigdy już nie wróci...

Nawet ktoś bez kompetencji meteorologa mógł stwierdzić, że wkrótce zacznie padać mocniej niż zazwyczaj.

Czemu tu się dziwić? Październik przeminął, a wraz z nim jesienne ciepło, unoszące się w powietrzu. Teraz mieszkańcy Amegakure skazani byli na kilka miesięcy deszczu, przypominającego o całym tym syfie zwanym życiem i wszelkimi problemami, które się z nim wiążą.

- Listopad jest okropny. - powiedziałaś, nadal na niego nie patrząc. Chłopak uśmiechnął się do samego siebie przez to, co właśnie usłyszał.

- Dlaczego tak sądzisz? Rozumiem, że jesień może nie kojarzyć Ci się specjalnie dobrze, ale spróbuj znaleźć pozytywy! Może nie mamy drzew pokrytych ognistoczerwonymi liśćmi, ale za to dzięki temu, że w naszej wiosce robi się tak szybko zimno, można nosić miłe i długie szale! O, i cieplutkie rękawiczki! - oznajmił rozentuzjowany chłopak, wskazując na swój szal i wyciągać przed siebie dłonie odziane w czarne bezpalcówki.

Rudowłosy gestem pokazał Ci, abyś usiadła na ławce. Trwaliście chwilę w milczeniu, po czym przedstawiciel płci męskiej zaczął żywą rozmowę. Zdziwiłaś się, jak wiele mogło być w człowieku optymizmu. Ze zdumieniem odkryłaś, że chrakter chłopaka nie pozwalał Ci na nieodpowiadanie na zadane pytania, a tym bardziej na marudzenie.

***

Kto znalazł Easter Eggi z innych książek i nie tylko? xd

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro