Rozdział 41 [Splamić ręce krwią]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Ej! A WY SIĘ NIE CZUJECIE ZA PEWNIE?! ZABILIŚCIE NASZĄ FORSE! ZAPŁACICIE ZA TO!

Byłam tak zła, że myślałam, że wybuchne. Chciałam zemsty za Zabuze i Haku. Nie panowałam nad sobą... Chciałam zemsty... Ich krwi. Wokół mnie zaczął się tworzyć wir białej czakry, aż przybrał postać głowy białej wersji Kyuubiego. Wiedziałam co się stanie jeśli się nie opanuje. Wiedziałam, że miałam to ukrywać przed sensei'em, ale nie to się teraz liczyło. Powoli stanęłam i spojrzałam na ludzi Gato, a oni widząc moje oczy natychmiast się cofnęli.

- DEMON! POTWÓR! - krzyczeli.

- Ha... Hahahaha... Demon? Potwór? Ja dopiero mogę stać się potworem!

- ZABIĆ JĄ!

Wszyscy rzucili się na mnie, a ja się tylko uśmiechnęłam. Nie był to zwykły uśmiech, był demoniczny, szalony i przede wszystkim, pełen pogardy.

- Zabawmy się! - powiedziałam, po czym stworzyłam na około nich 40 lodowych luster. - Będziecie próbować uciec, a ja będę was zabijać jednego po drugim. Zobaczymy czy któryś ucieknie!

Weszłam w jedno z luster. Gdybym się cackała, tak jak Haku zabicie zajęło by mi z pół godziny, ale ja nie chciałam się bawić. Chciałam ich śmierci! W ciągu 5 sekund, wszyscy padli martwi. Lustra stopiły się, pokazując wszystkie ciała światu. Z moich rąk kapała krew. Odwróciłam głowę w stronę drużyny. Wszyscy spojrzeli na ciała, a następnie na mnie. Sasuke zrobił ogromne oczy, Kakashi zarówno ze zdziwienia i strachu zrobił to samo. Sakura się porzygała widząc zwłoki i takie ilości krwi, a Naruto... Właśnie on nic. Stał się nieobecny. Jak gdyby go tu nie było. Cała czakra, otrzymana od Ahri pod wpływem gniewu zniknęła. Ogarnęło mnie zmęczenie i obojętność. Ruszyłam w stronę zejścia z mostu, ale zatrzymał mnie Kakashi.

- Co to było? - zapytał, ukrywając uczucia.

- Tajemna technika. Lodowy Kryształ Diabelskich Luster.

- Skąd ją znasz?

- Nauczył mnie Haku.

- Kiedy?

- Czy to takie ważne?

- Nie... Co się tam stało?

- A nie widać? Zamordowałam ich. Własnymi rękoma. Bez broni. Bez wachania.

- Dlaczego?

- Bo zabiliby nas... I żeby pomścić Zabuze i Haku.

Sensei milczał trzymając moją zakrwawioną rękę.

- Mogę już iść? Chcę zmyć z siebie krew.

- Możesz. - odpowiedział sensei i mnie puścił.

Odchodząc czułam na sobie wzrok Sakury. Był pełen nienawiści. Kiedy dotarłam do domu Tazuny, od razu pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. To było dla mnie za dużo. Śmierć Zabuzy i Haku, to co sądzą o mnie Kakashi i Sakura i jeszcze to co zrobiłam. Rozryczałam się na dobre. Przestałam słysząc kroki na schodach. Szybko zmyłam krew i wytarłam twarz, a następnie wyszłam z łazienki. Przed łazienką stał Naruto. Zapanowała niezręczna cisza. Nie miałam siły przybrać maski obojętności i go zignorować. Na szczęście, po chwili, przyszedł Sasuke. Nigdy nie myślałam, że jego widok mnie ucieszy.

- Mam was zawołać na imprezę z okazji pokonania Gato. Wieczorem będzie pogrzeb Zabuzy i tego chłopaka.

- Oki, doki. - powiedziałam wymuszając uśmiech.

Zeszliśmy na parter.

- [Imię] posłuchaj. Chciałbym się dowiedzieć czemu wtedy uciekłaś. - zaczął Kakashi.

- Nie mam ochoty o tym mówić. - powiedziałam ponuro.

Nie miałam nastroju na imprezę. Przecież niedawno umarł Zabuza i Haku!

- Muszę wiedzieć. - naciskał.

Nie odpowiedziałam.

- Eh... Choć na zewnątrz. A wy zostajecie i nawet nie próbujcie podsłuchiwać!

Wykonałam polecenie sensei'a i wyszłam z nim przed dom.

- No słucham.

- Ale czego?

- Odpowiedzi na wcześniejsze pytanie.

- Eh... Kiedy byłam w kuchni usłyszałam o czym rozmawialiście z Sakurą. Było mi smutno, ale nie na tyle żeby uciec. Czarę przelało ostanie słowo Sakury... Potwór.

- Więc o to ci chodzi!

- Sensei i Sakura mnie zdradzili. Ja zdradziłam was, więc jesteśmy kwita. Jeśli to wszystko to chciałabym iść coś zjeść i odpocząć.

- Co cię z nimi łączyło?

- Hę?

- Z Zabuzą i tym chłopakiem.

- Zanim została użyta ta technika... Historia była inna. Po tym jak zemdlałam Haku i Zabuza mnie wzięli ze sobą. Przez kres czasu jaki zająło tobie i Zabuzie wyzdrowienie zdążyłam zżyć się z nimi... Byli dla mnie jak rodzina. Znałam ich od strony, której nie znał nikt inny... To Haku nauczył mnie tej techniki, dzięki nim nauczyłam się chodzić po drzewach...

- ... A ta czakra? Co to było?

- Nie czas na takie tematy... Dowie się sensei w swoim czasie. O ile będę w stanie kiedykolwiek ci zaufać.

- Jeśli chodzi o tą rozmowę z Sakurą... Kłamałem. Liczyłem na to, że dzięki temu weźmie się za siebie. Tak jak Naruto, kiedy poznał Sasuke... Ale się myliłem. To było głupie. Przepraszam [imię].

- Chciałbym powiedzieć, że nic nie szkodzi i ci ponownie zaufać, ale nie potrafię. Ludzie mnie skrzywdzili. To był cud, że wam zaufałam. Nie wiem czy dam radę drugi raz.

- Rozumiem... Wracajmy. Czekają na nas.

- Sensei... Ja... Przepraszam.

- ... Nic nie szkodzi. - powiedział z uśmiechem.

Wróciliśmy do środka i po dużej porcji jedzenia wszyscy poszliśmy spać.

Hejo =^ω^=

Wiem, że rozdziału długo nie było. Następny będzie za tydzień. Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro