Rozdział 10 [Moje żywioły]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Widzę, że jesteś w pełni sił.

- Mhm... - przytaknęłam posyłając promienny uśmiech.

- To świetnie. Zacznijmy od twojej kontroli czakry. Tam masz drzewo, masz po nim wejść...

- Wiem, wiem. Czakra w stopy. Nie za mało, bo spadne i nie za dużo bo kora pęknie.

- O proszę. Wiesz więcej niż można by się spodziewać. Czyli rozumiem, że zrobisz to bez problemu.

- Nooo... Nie do końca.

- ... Co próbujesz przez to powiedzieć?

- Eh... W świecie z którego pochodzę, nie ma shinobi, ani czakry, a skoro jej nie ma, to nie uczą nas kontroli nad nią.

- Czyli nie potrafisz nawet wymieszać czakry?

- Mhm... Dlatego nie używałam żadnych technik podczas testu.

- A fizyczne różnice?

- Hmm... Spore.

- Ale nie miałaś problemu z celnością, a podczas treningu z Sasuke i Naruto nie wyglądało jakbyś dużo odstawała.

- A sensei pamięta jak nie schowałam się jak reszta?

- Mhm.

- Nie schowałam się, bo nie potrafiłam jednym skokiem wskoczyć na gałąź, a wyczuł pan moją obecność, ponieważ nie potrafię jej wyciszyć.

- No to, rzeczywiście jest różnica...

- Mhm... U nas nie uczą walki ani tym podobnych... No chyba, że ma się na taką naukę pieniądze, a taka walka u nas to nic w porównaniu z tym jak walczycie tutaj... U nas ludzie, nawet po latach treningu, nie potrafiliby wskoczyć jednym skokiem na drzewo.

- Coś jeszcze?

- Hmm... Jak tak teraz pomyślę, to wygląd... Macie  inną budowę ciała i ogólnie zupełnie inaczej wyglądacie.

- Jak dla mnie wyglądasz normalnie.

- Kiedy się tutaj pojawiłam, mój wygląd i budowa się zmieniły.

- Czyli to co pokazałaś podczas walki z Naruto jest efektem tych zmian?

- Nie. To potrafiłam już w moim świecie... Tylko... Zdaje mi się, że teraz byłam trochę lepsza...

- Czyli najprawdopodobniej twoje ciało dostosowało się do naszego świata, więc jest bardzo prawdopodobne, że TERAZ już potrafisz wskoczyć na drzewo. - powiedział wskazując głową pobliskie drzewo.

- ... Nie. Nie, nie, nie. Nawet nie próbuje! Spadnę!

- To cię złapie.

- Eh... No dobra.

Podeszłam do drzewa. Najniższa gałąź była na wysokości około 2,5 m. Odwróciłam się z nadzieją, że powie ,,Jednak tego nie rób.". Niestety nie dla psa kiełbasa.

- Muszę? - jęknęłam.

- Nie marudź!

- Eh... - westchnęłam.

Zrobiłam krok do tyłu i skoczyłam z rozpędu... I przeskoczyłam gałąź.

- Nie rozpędzaj się tak.

- Ale, ale... JAK?!

- Normalnie. Moja teoria była poprawna, a teraz wskocz bez rozpędu.

Zrobiłam jak kazał i się udało.

- Nie myślałam, że to będzie takie łatwe.

- No widzisz. Może kontrolę czakry też tak szybko opanujesz.

- Na to bym nie liczyła.

- To samo twierdziłaś ze skakaniem.

- Ale to zwiększenie umiejętności, a nie pozyskanie ich!

- Dobra, dobra. Jaką masz naturę czakry?

- Nigdy w życiu jej nie używałam... WIĘC SKĄD MAM WIEDZIEĆ?!

- Nie krzycz. Pójdę do sklepu, a ty poćwicz.

- A jak ja mam to niby ćwiczyć? Może jakieś rady? Pierwszy raz to robię.

- Wiesz na czym polega proces?

- Mhm... Na wymieszaniu się dwóch energii. Fizycznej i duchowej.

- No właśnie. Wyobraź to sobie. - powiedział i poszedł.

~ Poszedł sobie... Tak po prostu sobie poszedł! No ja w to nie wierzę! Co z niego za nauczyciel?! Jak ja się dobiore do jego książki to pożałuje Muahahahahah... Am... To co ja mam teraz robić? Eh... Dobra! Niech mu będzie. Wyobrażę to sobie i spróbuję... Ale skąd będę wiedzieć czy się udało?... W dupie to mam! Spróbuję, a jak ten kaszalot wróci, to mi powie.~

Jak postanowiłam, tak też zrobiłam, a Kakashi wrócił po około 2 godzinach.

- I jak ci idzie?

- Jak mi idzie?...

- Wlaśnie o to zapytałem.

- W dupie to mam! Gdzieś ty był przez 2 godziny?! Nigdy nie miałam czakry, więc nie wiem czy ją w ogóle mam, a co dopiero czy mi się udało!

- Nie denerwuj się tak.

- Grrrr...

- No już, już. Masz.

- Co to?

- Kartka z drzewa karmionego czakrą...

- Dowiem się jaką mam naturę czakry!

- Wiesz sporo o czakrze, jak na osobę która nigdy jej nie używała.

- Phi... Dawaj to.

- Powiedz to ładnie i z użyciem słowa PROSZĘ.

- Eh... Proszę daj mi tą kartkę.

- Tak trudno było?

Kakashi dał mi kartę która przecięła się na pół, a jedna z połówek zapłonęła, natomiast druga namokła. Sensei zaniemówił.

- Sensei to musi być pomyłka. To nie możliwe abym miała dwa żywioły, a co dopiero trzy.

- Ten papier nigdy się nie myli, ale możemy spróbować ponownie.

Kakashi podał mi drugą kartkę. Wynik był ten sam.

- Jak?

- Nie wiem, ale masz ogromne szczęście. Ogień, woda i wiatr. Wiatr jest sam w sobie rzadki, a tu proszę z ogniem i wodą.

- Sensei to co robimy?

- Robi się późno więc idź do domu i odpocznij. Jutro bądź tu na 7 i wtedy potrenujemy nad twoimi żywiołami.

- Ok. To do jutra sensei.

- Mhm...

Pobiegłam do domu. Zjadłam kolację, umyłam się i mimo, że była dopiero 19 położyłam się spać.

Hejo =^ω^=

Mam nadzieję, że nie było nudne i się podobało. Wyniki głosowania:
Ogień: 6
Wiatr: 5
Woda: 6
Piorun: 4
Ziemia : 1
Mam nadzieję, że żywioły wam pasują =)

Papatki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro